Dawno nic nowego w cyklu malarskim się nie pojawiło, więc teraz oto ciekawostka. Arnold Frans (Francesco) Rubens w czasie swojej niezbyt długiej kariery (żył w latach 1687-1719) namalował między innymi obraz zatytułowany Bitwa Turków z Polakami. Płótno powstało pomiędzy 1709 rokiem a śmiercią artysty, nie wiem jednak jaką dokładnie bitwę ma przedstawiać. W tle widzimy zdobywany zamek, może więc jest to jakiś epizod w czasu wyprawy wiedeńskiej? Na pierwszym planie widzimy walczących tureckich i polskich kawalerzystów, chociaż w przypadku Polaków może i chodzić o walczącą konno dragonię (dosyć podejrzanie wyglądają jeźdźcy po lewej i na środku obrazu, strzelający z karabinków). Trup ściele się gęsto, Turcy wydają się tu jednak przegrywać, uciekając w prawą stronę. U walczących brak uzbrojenia ochronnego, acz przy jednym siodle (u Turka) widać sporą tarczę. Główną bronią są szable i karabinki, kilku żołnierzy ma także olstra z pistoletami. Poniżej link do powiększenia obrazu w lepszej jakości:
Wojskowość europejska XVI-XVIII wieku [dużo], wargaming historyczny [odrobinę], a także co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy...
środa, 31 sierpnia 2011
Nie umiejąc żadnego słówka po polsku
W czasie kampanii żwanieckiej książę Bogusław Radziwiłł zanotował ciekawy epizod, w roli głównej zobaczymy tam fińskiego żołnierza – interesująca sprawa, kto też walczył w armii koronnej przeciw Kozakom:
Przychodząc do Baru trzy mile od miasta, trafiliśmy w bukowanie na żołdata Fina z pułku [piechoty] książęcia kurlandzkiego [Jakuba Kettlera], który, nie wiem quo fato, tam zabłądził był, nie umiejąc żadnego słówka po polsku i nie wiedząc, dokąd szedł. Nawet z nami zmówić się nie umiał, tylko na kolana przypadłszy gestami pokazywał jak bardzo rad, że się do nas dostał i że od dziewięciu dni na żołądź nic nie jadł, jakoż znać to było po nim. Kazałem go tedy wziąć na wóz i lekko mu jeść dając ożywiłem go.
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Rzuciła mu się krew gębą i nosem
Czasami próba popisania się przed monarchą mogła mieć przykre skutki, o czym boleśnie przekonał się Janusz ks. Ostrogski. Znany był on jako doskonały łucznik, który z łuku strzałami grube księgi tomami przestrzelał. Zdarzyło się oto, że poseł chana tatarskiego złożył w darze królowi Zygmuntowi III łuk takiej tęgości iż poseł śmiało ogłosił, jakoby żadnego Polaka nie było, któryby go strzałą napięty złożył. Traf chciał, że przy owej przechwałce obecny był ks. Ostrogski, który natychmiast poprosił władcę, by ten pozwolił mu spróbować tatarskiej broni. Zygmunt III zgodził się, jednak nie wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami. Książę Janusz ściągnął wprawdzie łuk należycie dla zaszczytu, lecz rzuciła mu się krew gębą i nosem, i zasłabł nieco. Magnat wydobrzał co prawda nader szybko, także na czas późniejszy nie szkodziło mu wcale, jednak zapewne na pewien czas odeszła mu zachęta do używania tatarskiej broni…
Broń ich, łuk z kabłąkowatego kija, sajdak strzał pełen, i szabla
Kolejny opis dotyczący Tatarów, tym razem z czasów Zygmunta III:
Tatarzy są wzrostu średniego, twarzy śniadej a szerokiej, oczu czarnych, małych i straszliwie wklęsłych. Głowę noszą ogoloną, wyjąwszy ich starszych Carzyków i Murzów, którzy zostawują mały kosmyk włosów, i takowy w około zakręcają ucha, brody nigdy nie golą. Nie jedzą wcale wieprzowiny, końskie mięso jest u nich najwyborniejszym przysmakiem. Pola swe najwięcej prosem zasiewają, i z tego placki Bair zwane pieką. Gdy brak jest żywności, koniom zacinają żyły, a krwią ich pragnienie i głód uśmierzają. Ubiór ich składa się z białych opończy. Ćwicząc się od lat młodych w jeżdżeniu na koniu, są doskonałymi w tej sztuce. Broń ich, łuk z kabłąkowatego kija, sajdak strzał pełen, i szabla. W strzelaniu z łuku są bardzo zręczni. Konie ich: chociaż małe i cienkie po tatarsku łoszakami zwane, są nadzwyczaj wytrwałe na głód i trudy, w potrzebie ubiegają do 20 mil na dzień, żywiąc się tylko liściem, chrustem i korzeniami roślin wygrzebanych z ziemi. Do bitwy w szyku zakrzywionym w półkole stawają. Piechoty nie znając zamków nie dobywali, kierując podług gwiazd swoje pochody, lud tylko i trzody ze wsiów i miasteczek bezbronnych zabierali. Niewolników wiele Turkom przedają, a kobiety zatrzymując dla siebie, starców i chorych oddawali swoim dzieciom i młodzieży, ażeby takowych morderstwem ćwiczyli się w strzelaniu z łuku.
niedziela, 28 sierpnia 2011
Deszcz tego dnia siła aparencyi odjął
Cytowałem kiedyś relację Michała Obuchowicza, będącego w Moskwie świadkiem przywitania posłów cesarskich w 1661 roku:
Pozostając wciąż w moskiewskiej niewoli Obuchowicz miał okazję oglądać kolejne powitanie – tym razem posłów szwedzkich 28 lutego 1662 roku. Jak wynika z fragmentu jego zapisków, który podaję poniżej, to poselstwo przywitano z o wiele mniejszym splendorem:
Był wjazd Posłów Szwedzkich do Stolicy, którzy we dwieście koni przyjechali, strecza była nie mała, ale nie tak gromadna jak Posłom Cesarskim o których się namieniło w Maju 1661 roku pieszych regimentów, ani Rajtaryi, ani Dragonii, ani Stolników nie było, jeno niektórzy z Stolników, a sotnie Dworzan, Strapczych, Żylców i dworowych Bojarskich, Koniuchów Hospudarskich, mieszczan; było tego pod trzy tysiące, deszcz tego dnia siła aparencyi odjął. Sami posłowie już prawie wjechali zmrokiem dobrym, trudno ich widzieć było, asystencya Kawalerów Szwedzkich nie mała przed nim jechała, pod których Car wysyłał konie białe, było tych przed Posłami pod sześćdziesiąt. Posłowie saniami Carskiemi bogatą materyą obitemi, białe w nich konie, po jednemu w każdych jechali.
sobota, 27 sierpnia 2011
Ośmielam się tedy zwrócić do Jego Ekscelencji...
Na chwilę wybierzemy się do XV wieku, dokładnie rzecz biorąc do Mediolanu w roku 1482. Wtedy to Ludovico Sforza zaciągnął na swoją służbę jako inżyniera wojskowego Leonarda da Vinci. Mistrz Leonardo w obszernym liście przedstawił mediolańskiemu księciu swoje zdolności, fragment tej ‘broszury reklamowej’ chciałbym przedstawić poniżej. Tłumaczenie (z języka angielskiego, czyli tłumaczenia z tłumaczenia…) niżej podpisanego, więc wszelakie błędy to tylko i wyłącznie mea culpa.
Przestudiowałem prace tych którzy [aktualnie] zwą się wynalazcami maszyn wojennych i stwierdzam, że ich wynalazki niczym nie różnią się od tych [maszyn] których używa się obecnie. Ośmielam się tedy zwrócić do Jego Ekscelencji [Ludovica Sforzy] i zaproponować następujące usługi:
Jestem w stanie zbudować bardzo lekkie, wytrzymałe i przenośne mosty, których użyć można w pościgu [ale i by] pokonać wroga [jeżeli nadarzy się ku temu okazja]. Potrafię także budować inne [mosty] które są o wiele solidniejsze, odporne zarówno na ogień jak i na atak, [a przy tym] łatwe do postawienia i zwinięcia. Mogę także z jednaką łatwością spalić i zniszczyć te [mosty] nieprzyjaciela.
By zając ufortyfikowaną pozycję, potrafię opróżnić fosy [z wody] i wiem jak wybudować dowolną ilość pomostów, taranów, drabin i wszelakiego podobnego ekwipunku potrzebnego w tego typu operacjach [oblężniczych].
Mogę także wybudować bez większego hałasu [tj. tak by nie słyszał go nieprzyjaciel] podziemne tunele i tajemne przejścia by dotrzeć do wybranego miejsca, nawet jeżeli trzeba by je wykopać pod fosą czy rzeką.
Jeżeli zaś działa nie mogą być użyte [przy oblężeniu] mogę wybudować katapulty i inne niezwykle skuteczne, mniej znane maszyny wojenne. Wedle życzenia i potrzeby, mogę wybudować nieskończoną ilość różnorakich maszyn, [przydatnych] tak do ataku jak i do obrony.
czwartek, 25 sierpnia 2011
Konie sułtana Sulejmana
[Kolejne trzy dni znów będę odsypiał nocne zmiany, więc wrzucam wpisy niejako ‘na zapas’]
Francuskie poselstwo na dwór sułtana Sulejmana Wspaniałego w 1544 roku było świadkiem wielu cudów i wspaniałości w Istambule. Jednym z najciekawszych opisów jest ten tyczący się koni tureckich, jak sądzę może on zainteresować co niektórych Czytelników mojego bloga. Tłumaczę z angielskiego tłumaczenia, za doskonałą pracą Lisy Jardin Wordly Goods:
Po obydwu stronach ujrzeliśmy konie, niektóre z nich niosły jeźdźców, a wszystkie [konie] miały bardzo bogate rzędy. Nie było wśród nich takiego (a było ich tam ze 200), który nie miałby lejców i strzemion z czystego złota lub srebra. Większość miała na łbie płytkę ze złota lub srebra, w kształcie róży, ozdobioną rubinem lub turkusem. Miały uzdy na turecką modłę, ozdobione złotem i czerwonym jedwabiem, a także turkusami. Każdy z tych koni miał kantar w kształcie złotego lub srebrnego łańcucha, o wartości blisko 500 dukatów [każdy]. Miały małe tureckie siodła, [zdobione] złotem, z podogoniem [tak chyba tłumaczy się słowo ‘crupper’] zdobionym złotym brokatem lub wyhaftowanym aksamitem, z rzędami guzików wiszącymi po obu stronach, [podogonie] wykonane było ze złotej nici lub z czerwonego jedwabiu. Konie te były bardzo piękne tureckie lub berberyjskie –[tu tłumaczę dosłownie, niechże się puryści na mnie nie gniewają, w nawiasach moja próba tłumaczenia, mam nadzieję, że napiszecie jak to dokładnie winno być przetłumaczone] czarne [kare], ciemnobrązowe [gniade?], bay [kasztan?], szare, białe, a każdy z nich kosztował przynajmniej 200 dukatów.
Hagbutters and speirmen
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy szkockich najemnikach, znalazłem bowiem ciekawy fragment dotyczący wyposażenia takich żołnierzy z roku 1552. Oddział wysłany do Francji miał się składać ze strzelców (hagbutters) z arkebuzerami (hagbuts) oraz z pikinierów (speirmen). Pozwolę sobie zachować oryginalny zapis, bo też angielszczyzna tam jest niesamowita i moje próby tłumaczenia tylko by tekst zepsuły.
Strzelcy mieli być wyposażeni w arkebuz i cały strzelecki ekwipunek – all thai to be hagbutters weill furnist with pulder flask, morsing horne, and all uthair geir belangand thairto, gif it possibil.
Uzbrojenie pikinierów także opisane jest ze szczegółami, jako długa na sześć łokci (czyli nieco poand 5.5 metra, jako że zapewne użyto łokcia szkockiego) pika – speir of sex ellis lang. Nie mogło też zabraknąć uzbrojenia ochronnego i broni białej – jak, steilbonet, swerd, buklair, splentis and slevis of plait or mailye.
środa, 24 sierpnia 2011
Dwustu chłopa, dobrych łuczników - nowe wieści
Kontynuacja wątku który rozpocząłem tutaj:
http://kadrinazi.blogspot.com/2011/07/dwustu-chopa-dobrych-ucznikow.html
Otrzymałem wreszcie dobre wieści z NAS, uda mi się uzyskać kopie owych dokumentów (a wraz z nimi jeszcze sporo innych które mnie zaciekawiły). Okazało się także, że istnieje lista popisowa owej jednostki, potwierdzająca, że to oddział łuczników przeznaczony do służby w La Rochelle. Figuruje na niej min. dwóch dudziarzy a także harfista (sic!). Lista popisowa jest w zbiorach Scottish History Society, będę się z nimi kontaktował w tej sprawie. Kwestia jest więc bardzo ciekawa i wierzę, że uda się uzyskać wszystkie materiały i opisać je na blogu.
http://kadrinazi.blogspot.com/2011/07/dwustu-chopa-dobrych-ucznikow.html
Otrzymałem wreszcie dobre wieści z NAS, uda mi się uzyskać kopie owych dokumentów (a wraz z nimi jeszcze sporo innych które mnie zaciekawiły). Okazało się także, że istnieje lista popisowa owej jednostki, potwierdzająca, że to oddział łuczników przeznaczony do służby w La Rochelle. Figuruje na niej min. dwóch dudziarzy a także harfista (sic!). Lista popisowa jest w zbiorach Scottish History Society, będę się z nimi kontaktował w tej sprawie. Kwestia jest więc bardzo ciekawa i wierzę, że uda się uzyskać wszystkie materiały i opisać je na blogu.
Z wojskiem głodnem, niepieniężnem, na chudych koniach
Niedawno zamieszczałem opis armii tatarskiej w czasie kampanii żwanieckiej, pozostańmy więc na chwilę przy tym epizodzie. Tym razem opis armii polskiej we wrześniu 1653 roku, ukazujący jak fatalna była sytuacja wojsk koronnych. Autorem jest rotmistrz Gabriel Hulewicz, chorąży czernichowski, fragment pochodzi z listu do Marka Lubienieckiego, datowanego na 26 września.
(…) Król JMć z wojskiem głodnem, niepieniężnem, na chudych koniach z kusemi i nieokrytemi Chorągwiami, niekomplementowanemi kompaniami cudzoziemskiemi pod Kamieniec wtenczas ciągnął (…) Zgoła nie masz z kim prosequi wojny. Żołnierz cudzoziemskim strojem, choćby chciał co czynić, nie może, bo się nie najadł, i dawno był w izbie: włóczy się a primis diebus Maji, niby bydło po polach, a nasi Polscy szarpacze, co zdarli w Koronie, to w Lwowie przepili, przemiłowali, atłasowych żupanów nakupili, a już na grzbiecie od pancerzów podarło się; a owe długości co to jak spodnice zszargały się w te niepogody, pourzynali, i tak i kusi i odarci teraz i woleli przepić, niźli na owies dla koni chować. I upić się nie mają za co; a nie są chłopi dobrzy, jeno gdy pijani są.
Nic więc dziwnego, że kampania ta zakończyła się bez większych sukcesów, za to z dużymi stratami wojsk koronnych.
Etykiety:
armia koronna,
Powstanie Chmielnickiego,
Żwaniec 1653
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Nędza, miotełki i ładna kolekcja win
Kilka co ciekawszych pozycji z Taxy krakowskiej Towarów Cudzoziemskich, które przez Śląski y z Węgier do Krakowa, a potym po wszytkiey Koronie idą (…) w Roku 1633. Wymienione są tam różnorakie dobra, pochodzące z różnych stron, od Wenecji po Turcje. Wiele różnego rodzaju tkanin, stali Rakuskie y Węgierskie, blachy niemieckie, ale i tajemnicze Miotełki Weneckie (po groszy dwadzieścia y pięć, tuzon po złotych dziesiąci) czy też papier. Ciekawostki które szczególnie przykuły moją uwagę (oprócz wspomnianych już powyżej miotełek):
- stron do włoskich skrzypic, bunt za złotych cztery [zapewne chodzi tu oczywiście o struny do skrzypiec]
- złoto drotowe nayprzedieysze Weneckie, ale nie to co z Lipska idzie, uncja, to iest cewka, po złotych pułszosta
- nędzy bogatey, łokieć po groszy czterdziestu – nędzą zwano tkaninę z szychu, jej inna nazwa to alherunt
- nici śląskie przednie, po groszy dwanaście sztuka
Nie mogło zabraknąć i trunków. Znajdujemy tam więc wina: stare węgierskie, endenburskie [z miasta Odenburg/Szopronia na Węgrzech], świętoiurskie [Wino św. Jerzego], petersymenam [wino hiszpańskie], sek [słodkie wino hiszpańskie], kanar [z wysp Kanaryjskich] i bastard [wino francuskie].
Wśród towarów tureckich i egipskich widzimy wiele rysiów, pod którą nazwą zapewne ukrywają się futra azjatyckich, afrykańskich i europejskich dzikich kotów, chociaż lamparty i tygrysy wymienione są osobno. Mamy też łuki – sarayski, konstantinopolski i prosty. Inne wyposażenie wojskowe to szable, pałasze, sahajdaki, czekany, koncerze, buzdygany, karwasze, , buńczuki i misiurki. Nie zabrakło też koni tureckich, osiągających wysokie ceny, jak też siodeł i rzędów turskich.
Są też i towary wołoskie, a wśród nich karp słony dunayski i śledzie dunayskie, miód, woły wołoskie, futra lisów, wydr i bobrów, a nawet łój.
niedziela, 21 sierpnia 2011
Nahajskie konie tłuste, ale Krymskie chude
Na początku listopada 1653 roku podjazd wojsk koronnych pochwycił nieopodal obozu żwanieckiego kilku Tatarów. Zeznania jednego z nich, Tatarzyna Genesty z ludzi Kamamet Murzy, spisano i można w nich znaleźć kilka ciekawych informacji na temat wojsk tatarskich w tej kampanii. Fatalne warunki pogodowe, które zbierały krwawe żniwo wśród wojsk koronnych, miały także być niezwykle uciążliwe dla Tatarów. Gdy na radzie chańskiej zastanawiano się, czy pozostawać na Rusi czy też wrócić na Krym, ogół ordyńców miał odpowiedzieć, że nie mamy kożuchów, jeść nie mamy co, i insze niedostatki dokuczają nam; wrócić się [na Krym] lepiej. Chmielnicki miał prosić chana o dotrzymanie przyrzeczeń sojuszniczych, ale otrzymał podobną odpowiedź, że pod Kamieńcem żywności nie masz; kożuchów nie mamy, zima przed nami; dość tobie będzie, gdy część Ordy zostanie przy tobie. Jeniec wspomniał też o kondycji koni tatarskich – Nahajskie [Ordy Nogajskiej] konie tłuste, ale Krymskie chude. Jest także i wzmianka o wyposażeniu Tatarów, u Murzów konie, łuki i pancerze dobre. U czarnych [zapewne od słowa czerń, czyli chodzi tu o ‘zwykłych’ ordyńców] Tatarów mniej wszystkiego, bo są ubożsi. Czerkiesów mało co; Budziaccy wszyscy; Dobruczan nie masz wcale.
sobota, 20 sierpnia 2011
Rajtarzy na trzy/cztery/pięć kompanii podzieleni (plus jedna chorągiew husarii)
Pisałem już kilka razy o strukturze regimentów piechoty cudzoziemskiej, tym razem słów kilka o podobnych podziałach w regimentach rajtarii w pierwszej połowie XVII wieku.
Pierwszy regiment z którym mamy do czynienia w źródłach to opisywany już przeze mnie oddział Nagera:
Jednostka ta najprawdopodobniej nigdy nie weszła do służby, jednak według zakładanego etatu miała mieć 4 kompanie liczące po 300 koni każda.
W armii litewskiej walczącej w Inflantach w 1622 roku widzimy regiment Mikołaja Korffa, jednostka ta powstała w oparciu o jego chorągiew rajtarską służącą od 1621 roku. Regiment składał się z chorągwi husarskiej i trzech chorągwi rajtarii (‘starej’ czyli tej będącej na służbie poprzednio oraz ‘białej’ i ‘niebieskiej’). Chorągwie te nie miały jednolitej siły: husaria miała 98 koni, ‘stara’ rajtarska 159 koni a ‘biała’ i ‘niebieska’ odpowiednio 106 i 105 koni.
Kolejny regiment litewski znajdujemy w 1625 roku, dowodził nim Sey (Sej). Jednostka ta miała etatowo 400 koni i składała się z 4 kompanii (zapewne 100 koni każda, być może jednak leibkompania była silniejsza a pozostałe kompanie słabsze). Regiment ten jednak znika z armii litewskiej po jednej lub dwóch ćwierciach służby.
Od 1626 do 1629 roku w armii litewskiej walczy przeciw Szwedom regiment rajtarii Mikołaja Korffa. W 1626 roku liczy 500 koni, podzielonych na 4 kompanie. Kornet pułkownika Korffa ma 150 koni, kolejne kornety odpowiednio 130, 120 i 100 koni. Regiment utrzymał etat 500 koni i 4 kompanii do końca wojny, z tymże siła poszczególnych kompanii dosyć regularnie ulegała zmianie.
Przenosimy się do Prus, gdzie od jesieni 1626 roku walczy regiment rajtarii Abramowicza (Abrahamowicza). Początkowo złożony jest z 400 koni, podzielonych na 3 kompanie. Prawdopodobnie od połowy 1627 roku oddział ten ma już 5 kompanii, zachowując taki podział do końca wojny. Spis wojsk koronnych dokonany latem 1629 roku ukazuje etatową siłę kompanii jako 147 koni (kornet pułkownika), 120, 119, 110 i 101 koni. Znów więc duża różnorodność liczebność poszczególnych kompanii, blisko 600 koni etatu, acz popis z września tegoż roku wykazał zaledwie 205 koni w całej jednostce.
Ostatnim regimentem którego ślad udało mi się odnaleźć jest jednostka Balcera Franckenberka, zaciągnięta w 1647 roku w ramach ‘tureckich’ planów Władysława IV. Oddział ten liczył 600 rajtarów, nie wiem jednak na ile kompanii był podzielony.
W tym momencie nie kojarzę żadnego innego regimentu rajtarii w armiach koronnej i litewskiej w pierwszej połowie XVII wieku, jeżeli jednak jakiś oddział pominąłem to z góry przepraszam i chętnie odpowiem na wszelkie komentarze w tej materii. Dyskusja jak zwykle mile widziana.
Irlandczycy najlepsi i najtrwalsi, więc że i wiary katolickiej, snadniej się im dufać może
Kontynuując wątek rozpoczęty jeszcze we wrześniu 2010 roku:
tym razem słów kilka o tym jak naprawdę wyglądały zaciągi które skierowano do Korony.
Rekrutacją angielskich żołnierzy dla Polski kierował sir Artur Aston, oprócz tego przynajmniej sześciu kapitanów zaciągało żołnierzy w Irlandii. Ochotnicy z Zielonej Wyspy byli bardzo pożądani, gdyż Irlandczycy najlepsi i najtrwalsi, więc że i wiary katolickiej, snadniej się im dufać może. Na przełomie sierpnia i września 1621 roku pierwsze oddziały zaczęły opuszczać angielskie i irlandzkie porty i kierować się do Polski. Jako pierwszy wyruszył Artur Aston Młodszy (syn sir Artura), który na dwóch statkach miał 360 żołnierzy. Po nim wyruszył sam sir Artur z 300 ochotnikami. Kolejne kompanie prowadzili kapitan Blabie (300 żołnierzy) i Lusie (200 żołnierzy). Wszystkie te zaciągi wypłynęły z Londynu. Z kolei z Newcastle płynął kapitan Thomas Howard z 240 żołnierzami. Z Irlandii popłynęły dwa kontyngenty – kapitan Lawrence Maisterson (Masterson?) na statku płynącym z Wexford miał 200 ludzi, kapitan Brian Fitz-Patrick na dwóch statkach opuszczających Waterford prowadził 610 żołnierzy. Kolejnych czterech kapitanów prowadziło rekrutację w Irlandii (każdy miał zaciągnąć kompanię liczącą 200 żołnierzy), jednak jak się wydaje nigdy nie opuścili oni Zielonej Wyspy. Byli to kapitanowie Bingley, Christopher Blunt, John Doyne i Francis Williams.
Dzięki ‘uprzejmości’ Duńczyków tylko kontyngenty Astonów dotarły do Polski, reszta żołnierzy została zawrócona w cieśninach duńskich. Część wróciła do Anglii i Irlandii, część z kolei znalazł zatrudnienie w armiach walczących we Flandrii, gdzie wyspiarzy ceniono zarówno po hiszpańskiej jak i niderlandzkiej stronie.
piątek, 19 sierpnia 2011
Czego dobrze nie rozumiem i tłumaczę na Saperów
Pozostajemy przy Wyprawie na Węgry Bernarda Aldany… tym razem ukazując jak łatwo tłumacz może wpaść w pułapkę własnej niewiedzy i stworzyć określenie którego nie ma w oryginalnym tekście. Rzecz dotyczy zgrupowania wojsk na Węgrzech wiosną 1551 roku. Najpierw tekst tłumaczenia Feliksa Różańskiego:
Siły królewskie (…) dochodziły do 1200 Hiszpanów, 3000 Niemców, żołnierzy starych i dobrze uzbrojonych, 400 saperów*, 6000 węgierskiej kawaleryi bardzo dobrej, 2000 węgierskich strzelców i 14 dział.
Przy owych saperach mamy przypis tłumacza:
Oryg. hereruelos czego dobrze nie rozumiem i tłumaczę na Saperów.
I tu właśnie tłumacz zupełnie się przeliczył. Pod nazwą herreulos/hereruelos ukrywa się bowiem lekka jazda hiszpańska [patrz ilustracja powyżej], z reguły nie nosząca uzbrojenia ochronnego, wyposażona w broń białą i pistolet lub arkebuz. Skąd więc pojawili się w tłumaczeniu saperzy? Może po prostu byli pierwszą formacją która wpadła Różańskiemu do głowy, jako że piechota, kawaleria i artyleria była już w tekście wymieniona?
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Która chorągiew po której ma iść - cz. IX
Michał ‘Elear’ Chlipała pisał niedawno na swoim blogu o XIX-wiecznym polskim tłumaczeniu Wyprawy na Węgry…:
Dzięki jego uprzejmości teraz i ja mam okazję zapoznać się z ową wersją, faktycznie tłumaczenie bywa czasami koszmarne, jednak książka jest kopalnią ciekawych informacji. Michał wyraził zgodę, więc i u mnie na blogu pojawią się ciekawostki i cytaty z tej pracy. Na początek, zgodnie z nazwą cyklu w którym ten wpis zamieszczam, słów kilka o organizacji oddziału którym dowodził Aldana.
Latem 1548 roku Bernardo de Aldana, kapitan kompanii arkebuzerów konnych, objął po poległym Alonso Vivesie komendę nad Tercio viejo de Napoles. W obliczu planowej wyprawy na Węgry nowo mianowany Maestre de Campo (taką bowiem rangę nosił dowódca Tercio) zajął się w obozie pod Reutlingen w Badenii reorganizacją jednostki. 11 istniejących kompanii przeformował w 5, na czele których stanęli:
- sam Bernardo de Aldana
- Diego Velez de Mendoza
- Kasper Mardones
- Ludwik Velez
- Antonio Barrientos, który przekazał komendę swojemu bratankowi, Ludwikowi
Pozostali kapitanowie dowodzący kompaniami :
- Gonzal Ulloa
- Ludwik Barrientos zwany starym (czyli nie chodzi tu o powyższego bratanka Antonia)
- Jan Urrias
- Tristan
- Jakub Puxol
- Baleazar
zostali zwolnieni ze służby.
Tercio zostało także zasilone przez kompanią Piotra de Avila i żołnierzy Alvaro de Santesa . Łącznie jednostka liczyła zaledwie 1200 żołnierzy, czyli była znacznie poniżej stanu etatowego tak w ilości kompanii jak i wojaków. Aldana musiał sobie z tego doskonale zdawać sprawę, starał się bowiem o zaciągnięcie we Włoszech kolejnej kompanii piechoty, na czele której stanąć miał kapitan Ludwik Ordonez.
A tak napominam wszech wobec i z urzędu swojego rozkazuję
W lipcu 1594 roku rada miejska Lwowa poskarżyła się listownie hetmanowi polnemu koronnemu (a zarazem i kasztelanowi lwowskiemu) Stanisławowi Żółkiewskiemu na burdy wszczynane przez jego żołnierzy w mieście. Hetman zareagował na skargę taką oto odezwą do wojska, datowaną na 30 lipca 1594 roku:
Wszem wobec panom żołnierzom wiadomym czynię, że panowie rajcy lwowscy uskarżali się przede mną, iż od ludzi żołnierskich w mieście Lwowie zuchwalstwa i gwałty nie małe się dzieją i przegrózki jakieś tak przeciwko osobom na urzędzie będącym jako i inszym obywatelom miasta tego. A tak napominam wszech wobec i z urzędu swojego rozkazuję, aby każdy raczej na stanowisku swoim był, a burkiem lwowskim się nie zabawiał, a jeśliby komu trafiło się dla oprawy rynsztunku tam przyjechać, iżby każdy skromnie i utściwie się zachował bez czynienia gwałtów, krzywd, szkód, przegrózek każdego stanu człekowi: gdyż jeśli kto krzywdę jaką ma, może jej urzędownie a nie przez gwałt albo przegrózki ścigać. Jeśliby więc kto się trafił tak niepowściągliwy i swawolny, któryby gwałt jaki popełnić się ważył, albo Krzywczy i szkody jakie ludziom, bądź w wydzieraniu żywności bądź z jakiejkolwiek inszej przyczyny uczynił, takowego każdego swawolnika, urząd miasta tego ma pojmać i zatrzymać in honesta tamen detentione do zniesienia się i informacji mojej.
niedziela, 14 sierpnia 2011
Takie prawo między Ussarzami...
W Co nowego albo dworze autorstwa Trzyptyckiego znajdujemy interesującą notkę na temat zwyczaju który miał panować w chorągwiach husarii:
Starzy żołnierze to pamiętają i często młodszym przypominają iż takie prawo między Ussarzami kiedyś chowano, że któryby pacholik konia osednił, to powinien był w ciągnięniu iść piechotą w szeregu, zbroję i kopiję na sobie dźwigać, póty póki szkapie sedni nie zagoił.
Rzecz ciekawa, tyle tylko czym jest owo osednienie konia? Tu z pomocą przyszedł mi Jan Szytler i jego Poradnik dla myśliwych: czyli o rozmaitych sposobach zabijania lub łowienia zwierząt…, gdzie czytamy:
Gdy koń doświadcza bólu w jakiem miejscu, gdy czesany zgrzebłem albo słomianą opałką jest niespokojny, dośledza się natenczas nabrzmiałości, tykając palcami: a gdy się znajdzie, i koń za dotknięciem się porusza – taki koń jest osedniony.
Kolegów-specjalistów proszę, by nie omieszkali mnie poprawić, jeżeli wypisałem jakoweś duby smalone…
sobota, 13 sierpnia 2011
Białogłowy, które nierządem się bawią, i mężów rycerskich czynią niewieściuchami przez nieczystości swoje
Szymon Starowolski w swoim Prawym rycerzu wykładał jak powinien wyglądać idealny chrześcijański rycerz, a przy okazji piętnował różne zachowania, które według niego nie przystoją obrońcom wiary i kraju. Nic więc dziwnego, że musiało się dostać i paniom lżejszych obyczajów jak i żołnierzom którzy z ich usług korzystali:
Naprzód, aby [mężny rycerz] rozkoszy cielesne i miękkości pomiatał a sam siebie i złe skłonności swoje zwojował pierwej, niżeli nieprzyjaciela ojczyzny wojować zechce. Bo to wielka sromota rycerzowi nierządem się bawić i wozić z sobą nałożnicę, która go w pieszczoty wprawuje, i serce mu kazi do boju, a pijaństwem i wyśmenitemi potrawami paść mu się każe. I wielki grzech do tego; pierwsza, że majestat boski obraża, który w przykazaniu swojem ś[więtym] wszelkiej nieczystości zakazał. A w tem jeszcze bardziej wszetecznego cudzołóstwa, które sobie teraźniejszy żołnierze naszy tak za nic mają, iż niemniej się nie wstydają grzechu cielesnego, jako jedzenia, mówienia [sic!] i picia. I owszem z majętniejszych, który małżonkę poczciwą mając, nie ma nierządnice jakiej, lubo w domu lubo w mieście nie mają za kawalera dobrego. Tak świat do szaleństwa przyszedł, iż kto się jeno nie oponuje Panu Bogu i nie czyni że szczerej złości każdej rzeczy przeciwko przykazaniu jego ś[więtemu] tego nie mają między sobą za poczciwego. A te białogłowy, które nierządem się bawią, i mężów rycerskich czynią niewieściuchami przez nieczystości swoje i tchórzami, nazywają się kawalerkami, iż jeżdżą na ich głowie jako na ośle, rozkazują im to czynić, co one chcą, nie co słuszność i powołanie człowieka rycerskiego wyciąga.
czwartek, 11 sierpnia 2011
W obówiu żółtem świeżem
W 1667 roku do Moskwy przybyło polskie poselstwo na czele z Kazimierzem Bieniewskim. 27 października, nieopodal stolicy, przywitało ich zgrupowanie armii moskiewskiej. Co prawda opis będzie krótki, ale znajdziemy tam kilka ciekawych szczegóły. Po pierwsze obserwacja, że każdy regiment sołdacki miał inną barwę, co potwierdza opis Obuchowicza z 1661 roku:
Drugą ciekawą informacją jest kwestia obuwia, jednakowego dla wszystkich regimentów. Wreszcie notka o artylerii regimentowej przy każdym oddziale piechoty:
O mile od miasta spotkało ich wojska moskiewskiego w polu bardzo równem i przestronnem jak się zdawało, więcej niż dwadzieścia tysięcy ludzi, jazdy trzy części większe a czwarta piechoty trybem cudzoziemskim,której było regimentów pięć [czyli każdy regiment miałby liczyć po 1000 żołnierzy], każdy regiment w barwie innego koloru dobrze odziany, w obówiu żółtem świeżem. Przed każdym regimentem dział polowych dziesięć, przy każdej sztuce dwóch puszkarzów, a wszystkie końmi białemi wiezione.
środa, 10 sierpnia 2011
Konkurs husarski na forum Strategie
Na forum Strategie trwa właśnie trzecia edycja Konkursu Husarskiego:
http://www.strategie.net.pl/viewtopic.php?f=188&t=10130
Do wygrania najnowsza książka Radka Sikory 'Niezwykłe bitwy i szarże husarii'. Jako że autorem pytań (o zróżnicowanym poziomie trudności) jest niżej podpisany, zachęcam do spróbowania sił w forumowej rywalizacji. Czasu jeszcze sporo, więc duża szansa na dokopanie się właściwych odpowiedzi...
http://www.strategie.net.pl/viewtopic.php?f=188&t=10130
Do wygrania najnowsza książka Radka Sikory 'Niezwykłe bitwy i szarże husarii'. Jako że autorem pytań (o zróżnicowanym poziomie trudności) jest niżej podpisany, zachęcam do spróbowania sił w forumowej rywalizacji. Czasu jeszcze sporo, więc duża szansa na dokopanie się właściwych odpowiedzi...
Z strzelbą ognistą, samopałami, rusznicami, muszkietami, szablami...
W opisie widzimy więc nacisk na różne typy broni palnej, co ciekawe brak na liście spis – czyżby więc Kozacy króla Jana III Sobieskiego byli oddziałami typowo strzelczymi?
wtorek, 9 sierpnia 2011
Muszkiety porządne, sążniste y ynszy rynsztunek poczciwy
Kolejny przyczynek do historii barwy piechoty polskiej, tym razem na przykładzie piechoty wybranieckiej z województwa wołyńskiego, którą miano skierować do walki przeciw zbuntowanym Kozakom. 20 kwietnia 1630 roku rotmistrz JKM Łukasz Żałęski wysłał z Lwowa list do sołtysów i inszych wszystkich, którzy kol wiek tey powinności wybranieckiey w Województwie Wołyńskim podlegli. Na polecenie hetmana Koniecpolskiego miano się czym prędzey z dobrym y doświadczonym rynsztonkiem zebrać w Rohodle w połowie maja. Rotmistrz pisał jak mają by wyposażeni żołnierze:
Barwa zwyczayna, obłoczysta [jasno niebieska], petlice czerwone, wiec dziesiętnicy delie czerwone, żupany białe mieć powinni, ynszych apparament, które służą do rzeczy wojennych, nie spominam (…) Podszewka ma być czerwona tak do deliey iako y do żupanów; u dziesiątników zielona podszewka pod deliami czerwonemi. O muszkiety porządne, sążniste y o ynszy rynsztunek poczciwy żebyście mieli, y powtóre was proszę; także dziesiątnicy dardy mieć powinni.
Etykiety:
armia koronna,
piechota wybraniecka,
powstania kozackie
poniedziałek, 8 sierpnia 2011
Wyszedł z niewoli okup zapłaciwszy
W toku tragicznej kampanii ukraińskiej 1648 roku – klęski pod Żółtymi Wodami i Korsuniem – wielu spośród oficerów wojska kwarcianego, na czele z hetmanami, trafiło do tatarskiej i kozackiej niewoli. Próbowali się jednak z niej wykupić, co oczywiście nie było interesem prostym ani tanim. W pewnym liście z czerwca 1648 roku znajdujemy niezwykle ciekawe informacje na temat sum za które oficerowie mieli odzyskać wolność:
JMPan krakowski [Mikołaj Potocki, hetman wielki koronny, kasztelan krakowski] szacował się Tatarom na dwakroć sto tysięcy [czerwonych złotych]. Pana wojewodę czernichowskiego [Marcina Kalinowskiego, hetmana polnego koronnego] Kozacy obiecali oswobodzić, tylko żeby im Humań wiecznymi czasy zapisał, i sto Tatarów [może chodzi o jeńców tatarskich w niewoli polskiej? Ewentualnie jest to błędny zapis i powinno być ‘talarów’] ma dać pan krakowski i dwa tysiące czerwonych złotych Acbejowi perekopskiemu. Pan [Stanisław Mariusz] Jaskólski [strażnik wojskowy] za trzysta talarów wyszedł tu po ten okup pana krakowskiego. JMPan [Adam Hieronim] Sieniawski za siebie i za sług wszystkich ma dać 20 000 czerwonych złotych. Pan Czerniechowski starosta winnicki wyszedł już za dwa tysięcy czerwonych złotych. Pan Stefan Potocki [syn hetmana wielkiego] zmarł w więzieniu. Pana [Stefana] Czarnieckiego i z inszemi znacznemi towarzystwem darowali chanowi Tatarowie, który przyszedł teraz w sześciu tysięcy wojska. Pan [Mikołaj] Bieganowski [oboźny wojskowy, dowodził chorągwią dragonii] u Szołteneka siedzi i insi oficerowie niemieccy, tylko p. [Henryk] Denhoff [oberszter regimentu dragonii kwarcianej] postrzelony.
niedziela, 7 sierpnia 2011
Po węgiersku w konie y rynsztunek
Siedmiogrodzcy Szeklerzy (Székelyek) od czasu do czasu pojawiają się w polskich źródłach z XVII wieku, zwłaszcza w pierwszej połowie tego wieku. Nacja to bowiem była nader bojowa, chętnie zaciągana przez szlachciców i magnatów do wojsk prywatnych, znana u nas pod nazwą sabatów. Służyli zarówno pieszo (hajducy) jak i konno, w tym ostatnim przypadku jako lekka jazda i/lub podragioniona piechota. Często sabaci pojawiają się w zapiskach w Prawem i Lewem Władysława Łozińskiego, który tak napisał o czasach pierwszych elekcji – odtąd grasuje w Polsce plaga tzw. sabatów (…) i nie masz wojny prywatnej, nie masz jakiegoś znaczniejszego aktu gwałtu w województwie ruskim, w którym by nie zaznaczyli się krwią i łupiestwem ci hajducy zakarpaccy. Bardzo chętnie witał ich w swojej służbie (nie)sławny Stanisław ‘Diabeł Łańcucki’ Stadnicki, starosta zygwulski, który widział w nich idealnego żołnierza do swoich prywatnych wojenek. Pod Guzowem w 1607 roku miał mieć aż 1000 konnych sabatów. O ile wojny prywatne szlachty są tematem niezwykle zajmujący (i zapewne pojawią się na blogu od czasu do czasu) zdarzało się jednak, że sabatów widzimy w nieco poważniejszych i bardziej ‘oficjalnych’ kampaniach. Oto bowiem wśród wojsk towarzyszących królowi Zygmuntowi III w oblężeniu Smoleńska (1609-1611) znajdujemy chorągiew sabatów przyprowadzoną przez Stanisława Stadnickiego (nie chodzi to oczywiście o ‘Diabła’), kasztelana przemyskiego. Zależnie od źródeł było to 100 lub 200 Szeklerów. Oddział ten popisał się 20 września 1609 roku przed królem. Było to 100 [sabatów] po węgiersku w konie y rynsztunek. Swoją drogą to ostatnie zdanie daje spore pole do dyskusji, czym dokładnie był ‘węgierski rynsztunek’…
Etykiety:
armia koronna,
sabaci,
Smoleńsk 1609-1611,
Smuta,
wojska prywatne
sobota, 6 sierpnia 2011
Hajducki sztrafbatalion
Kara za utratę sztandaru mogła być czasami bardzo dotkliwa, włącznie z karą śmierci. Właśnie znalazłem ciekawy przykład z oblężenia Smoleńska w 1609 roku. Sytuacja z końca listopada, wypad moskiewski atakuje chorągiew hajduków starosty sądeckiego. Zaskoczeni Polacy prze[z] nieopatrzność porucznik y bezpieczeństwo piechoty wielkie praktycznie nie stawiają oporu, co gorsza tracą sztandar oddziału. Proporzec próbuje odzyskać pijany (sic!) chorąży, zostaje jednak postrzelony przez żołnierzy moskiewskich. Nic więc dziwnego, że pechowy oddział został ukarany. Niefrasobliwego porucznika, który zaniedbał obowiązków skazano na gardło, z kolei 72 jego żołnierzy wyznaczano karnie naprzód do szturmu, gdy czas przyidzie w przód iść naznaczono. Hajducy mogli jednak liczyć na amnestię, jeżeliby [któryś z nich] odzyskał chorągiew, albo znaczną uczynił przewagę. Ciekawy to przykład swoistej kompanii karnej, ukaranej w toku kampanii.
czwartek, 4 sierpnia 2011
Podręcznik do 'Ogniem i Mieczem' coraz bliżej
Mam tą niesamowitą przyjemność zaznajomić się z dużymi fragmentami przygotowywanego przez firmę Wargamer podręcznika do gry 'Ogniem i Mieczem'. Wiem że gracze czekają nań od długiego czasu, ale powiem jedno - warto! Dla samych smaczków ikonograficznych (rysunki i zdjęcia) książka będzie warta posiadania, do tego jeszcze świetny system, umożliwiający starcia w naszej ulubionej epoce - od podjazdów liczących kilka chorągwi/kompanii do ogromnych walnych bitew. Ekipa z Wargamera zrobiła naprawdę świetną robotę, na której efekty naprawdę warto poczekać. Coś mi się wydaje, że po wyjściu podręcznika powrócę z mojej wargamingowej emerytury i odkurzę hobby, gdyż zdecydowanie OiM to system warty uwagi i polecenia. Trzymam kciuki i czekam na datę wydania!
Chorągwi też wzięli naszy do kilkunaści
W XVI czy XVII wieku jednymi z mierników zwycięstwa w bitwie była ilość sztandarów, które udało się zdobyć na przeciwniku. Szeregowi żołnierze którym udał się taki wyczyn mogli często liczyć na nagrodę, z kolei wódz tryumfującej armii nierzadko składał potem tak cenny łup w darze dla swego monarchy czy jako wotum w kościele lub katedrze. Relacja bitwy pod Byczyną (24 stycznia 1588 roku), którą znajdujemy w Joachima Bielskiego Dalszym ciągu Kroniki Polskiej, zawierającej dzieje od 1578 do 1598 r. przynosi nam bardzo interesujące informacje o chorągwiach, które wpadły w ręce zwycięskiej armii Zamoyskiego:
Chorągwi też wzięli naszy do kilkunaści: między któremi była iedna dosyć wielka żółta wszytka, na niey był orzeł cesarski o dwu głowach czarny, a tey dostał [Stanisław] Żółkiewski, [Aleksander] Koniecpolski [rotmistrz chorągwi husarskiej] drugiey, która była [Walentyna] Prepostwarego [dowódcy węgierskiej husarii Maksymiliana] własna, Ligęza [rotmistrz chorągwi husarskiej] trzeciey białey z czarną szachowaney. [Stanisław] Przerębski [rotmistrz chorągwi tatarskiej] czwartey białey wszytkiey, na niey był krzyż biały, także drudzy inszych, które wszystkie oddali Hetmanowki [Zamoyskiemu] y wziął ie z sobą do Zamościa.
Jak widzimy cenna zdobycz została, zgodnie ze zwyczajem, oddana w ręce dowodzącego w bitwie Zamoyskiego, który zabrał ją do swojej ‘stolicy’.
środa, 3 sierpnia 2011
Oceńcie sami, czyliż człowiek tak obładowany może brać swobodnie udział w walce
Wśród zapisków Beuplana jednym z najciekawszych jest nieco przydługi opis rotmistrza koronnej chorągwi kozackiej. Biorąc pod uwagę, że pisane jest to z punktu widzenia Francuza, który ocenia wygląd Polaka przez pryzmat znanych mu z własnego kraju żołnierzy, niektóre komentarze wydają się wręcz komiczne. Jest to jednak tak wartościowy opis, że nie mogę sobie darować zacytowania go w całości:
Opiszę wam przeto na osobie pana Deczyńskiego, rotmistrza (tj. kapitana) kozackiej chorągwi [w oryginalnym zapisie une compagnie de Kosaque] (to są jeźdźcy uzbrojenie w łuki i strzały), jak bywają oni uzbrojeni. Przede wszystkim miał on szablę przypasana do kolczugi, nakrycie głowy stanowił szyszak ze zwisającą po obu stronach głowy siatką żelazną, z takiego samego materiału jak kolczuga, dalej strzelbę, a jeśli jej nie było – łuk i kołczan. U pasa wisiały: szydło, krzesiwo (krzesiwo to służy do ostrzenia szabli i noża oraz do krzesania ognia), nóż, sześć łyżeczek srebrnych, wchodzących jedna w drugą w puzdrze z czerwonego safianu. U pasa też miał: pistolet, chustkę ozdobną, wiaderko skórzane, dające się składać, a mogące z łatwością pomieścić sporą szklanicę. Czerpnią nim wodę w polu. Posiadał także specjalną kieszeń (jest to duża sakiewka z czerwonego płótna, a jako że płaska, wkładają do niej listy, papiery, grzebienie, a nawet i pieniądze), nahajkę (jest to niewielki bicz skórzany do popędzania koni) oraz dwa lub trzy sążnie jedwabnego sznura, grubego na pół małego palca. Posługują się nim przy krępowana jeńców, gdy im się uda takiego dostać. Wszystko to razem zwisa u pasa, po przeciwnej do szabli stronie. Podobnie przy siodle od strony strzemienia przytroczony jest drewniany kubeł pojemności połowy wiadra. Służy on do pojenia konia. Item mają też jeszcze trzy pęta skórzane dla konia w czasie popasu. Nadto, gdy nie dźwigają łuku, na jego miejsce noszą na pasie strzelbę tudzież ładownicę (jest to płaska skórzana torba, do której kładą naboje, zarówno te do strzelby jak i do pistoletu), klucz do strzelb oraz prochownice. Oceńcie sami, czyliż człowiek tak obładowany może brać swobodnie udział w walce.
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Magna bestia ambasadora
Wśród zapisków Karola Ogiera, dotyczących negocjacji polsko-szwedzkich w 1635 roku możemy znaleźć i taki smakowity (dosłownie…) fragment, dotyczący uczty u Stanisława Lubomirskiego:
Nayokazalszą potrawą była potężna pieczenia Łosia (zowią ią, magna bestia), uzdrawiająca noga iego daną była Posłowi [hrabiemu d’Avraux/Avaux]. Myśliwy skoro tylko łosia wystrzałem swoim obali na ziemię, odcina mu nogę, naywiekszy ona skutek sprawia gdy bestya zabita iest in coitus, albo przynaymniey w czasie rykowiska, to iest od Św. Bartłomieia, iak to powiadaią myśliwi. Za naysmacznieyszy kąsek zwierza tego, uważane są chrapy onego; iedzą ie, pozwolono sobie wesołych przycinków i żartów…
Niestety nie znalazłem w listach samego hrabiego śladu komentarza na temat jak smakowała nogi magna besti. Ciekawe co sobie pomyślał o takiej potrawie?
Rozwiązanie konkursu
Konkurs blogowy zakończony, dokonano podliczenia głosów pod bacznym okiem Komisji Organizacyjnej Tysiąclecia (w skrócie KOT), którą to komisję można podziwiać na zdjęciu powyżej.
W konkursie wzięło udział 6 Czytelników, przyznam, że liczyłem na większą frekwencję, jak widać pomysł konkursu chyba niezbyt przypadł Wam do gustu – potraktujemy to więc jako eksperyment którego nie będziemy powtarzać. 3 głosy oddano na blogu, 2 na maila, 1 na forum. Bardzo dziękuję za głosy i uzasadnienia Waszych wyborów – wszelkie komentarze są jak zwykle mile widziane.
Pojedyncze posty na które oddano głosy (żaden głos się nie powtórzył...), jak widać spory rozrzut tematyczny:
Dwa cykle na które oddano głos:
Komisja Organizacji Tysiąclecia dokonała także losowania nagrody. Nosy i łapy uczestników komisji zdecydowały, że Piotr z Wrocławia (głos oddany mailowo, skontaktuję się w sprawie adresu do wysyłki) otrzymuje album Johna Keegana i Josepha Darracotta The Nature of War. Mam nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu.
Raz jeszcze bardzo dziękuję wszystkim którzy wzięli udział w konkursie! Nieustannie też zapraszam do komentowania i dyskutowania wpisów na blogu, wszelkie uwagi (także natury krytycznej) mile widziane.
Korzystając z okazji witam także serdecznie nowych obserwatorów mojego internetowego bazgrania, mam nadzieję, że znajdziecie tu ciekawą lekturę!
Pozdrawiam serdecznie
Michał ‘Kadrinazi’ Paradowski
Subskrybuj:
Posty (Atom)