wtorek, 29 marca 2011

Muszkiety, bandolery i forkiety

Pora na ostatnią część spisu, tym razem muszkiety i towarzyszący im ekwipunek.
Muszkiety różne. Różnych starych niemieckich muszkietów 9, nowych 3, rur starych muszkietowych 22. Osiński oddał muszkietów starych 43, krótkich muszkietów 5, rur muszkietowych 279, zamków do tych rur 266, spadanych rur 10. 1647 roku 9 Februarii, kupiło się u Szymona Bema muszkietów 1700. 11-go Decembra z Gdańska przywieziono muszkietów starych malborskich 909. 1649 roku 24 Junii przywieziono z Holandu dobrych muszkietów, na które Król i Rpta pieniądze dali 295. Wydane były częścią wojsku oraz sprzedawane różnym osobom.
Bandolery [bandoliery] JKr. Mci. Z patronami albo ładunkami. Było ich 485. Samych patronów bez bandolerów (między któremi siła bardzo złych i popsowanych) 1960. Oddał szatny Jkr. Mci do cekhauzu bandolerów 200, starych 40. Oddał Wolf obersleytnant starych 14.
Bandolery Rzeczypospolitej. 1647 r. przywieziono z Torunia od p. Szymona Bemy kupnych bandolerów z ładunkami 600, 26-go Aprili kupiono od tegoż bandolerów 600. Z nich przedano Królewiczowi Kazimierzowi bandolerów 500, staroście liwskiemu 300, Mikołajowi Cetisowi 100, staroście łomżyńskiemu 200 i kilku innym osobom.
Forkiety JKr. Mci. Było tych 1540. Gdy cyndruty [chodzi o lontownice] wielkie z Gdańska przywieziono wróciło się forkietów tych, których do małych cyndrutów używano 30.
 Forkiety Rzeczypospolitej. Było tych starych forkietów moskiewskich 64. Oprócz tego bez żelaza samych drewnianych lasek 28. Od Bemy z Torunia forkietów nabyto 1200.
Cyndruty do lontów.Było cyn drutów z forkietów moskiewskich 40. Urobiono z dwiema kurkami i spisami cyndrutów 3. Kupiono w Gdańsku cyndrutów  małych 12 i większych 2.
Znów sporo ciekawego ekwipunku i to z różnych źródeł. Bardzo interesująca jest wzmianka o sprzedaży broni i bandolierów różnym osobom. Poniżej próba identyfikacji:
- Królewicz Kazimierz zapewne robił zakupy dla swojej prywatnej kompanii dragonii, która po jego wstąpieniu na tron stała się przyboczną kompanią królewską pod kpt. Mohlem. Może tu jednak także chodzić już o jego regiment gwardii pieszej pod oberszterem Wolfem.
- starosta liwski to Stefan Oborski. W ramach zaciągów województwa mazowieckiego w 1648 roku dowodził on liczącą 300 porcji (nawet liczba bandolierów się zgadza) chorągwią dragonii.
-  nie jestem w stanie zidentyfikować jaką jednostką mógł dowodzić Mikołaj Cetis
-  starostą łomżyńskim był Hieronim Radziejowski (tak, tak, niesławna persona…). W 1648 roku w ramach zaciągów województwa mazowieckiego miał liczącą 160 porcji chorągiew dragonii.

Piki jeszcze nie bardzo złe

Kolejny odcinek indeksu cekhauzu warszawskiego – wciąż pozostajemy przy piechocie, tym razem zajmiemy się bronią drzewcową, zostawiając muszkiety na osobny wpis.
Pik królewskich dobrych 349, pik złych 14.
Półpik albo pik krótkich dla codziennej warty w bramie 8. Oddał do cekhauzu p. ober ster Osiński pik jeszcze nie bardzo złych 84. Item oddał pik u których drzewa połamane i zarazem muszą być naprawione 98 i innych potrzebujących naprawy 74. Drzewa samego bez żelaza 20 sztuk. Ze Czczewa [Tczewa] przywieziono, które J.M.P. Szulc oddał 299. Rozdano Leskwantowi i Wolfowi na gwardią.
Piki Rzeczypospolitej. Kupiło się od p. Szymona Bema mieszczanina Toruńskiego pik 760. Wydano Krzysztofowi Przyjemskiemu pik 180.
Bardzo ciekawe jest to rozgraniczenie na wyposażenie należące do króla i na to należące do skarbu państwowego – widać ten podział także po wymienianych jednostkach wojska. Wszak w 1649 roku gwardia królewska wciąż była na utrzymaniu monarchy, nie wchodziła jeszcze w skład wojsk państwowych.
Znów pojawia nam się regiment Samuela Osińskiego, widzimy w jakim słabym stanie były piki po kampanii 1648 roku. Nową broń wydano regimentowi pieszemu Wolfa (patrz poprzedni wpis), nieco zaskakuje mnie jednak nazwisko Leskwant. Teodor Leskwant (Leszkwant) dowodził bowiem dragonią nadworną Władysława IV, jednostka ta jednak nie brała udziału w walkach 1648 roku. Być może jednak wydano temu oddziałowi piki, jako że służył jako garnizon w Warszawie. Część jednostki mogła wejść w skład dragonii Jana Kazimierza, dowodzonej przez Fryderyka Mohla.
Co do pik ‘państwowych’ wydanych Krzysztofowi Przyjemskiemu. Miał on w II i III kwartale 1649 roku liczący 700 porcji regiment pieszy w armii koronnej, zapewne więc piki posłużyły do wyposażenia części żołnierzy jego regimentu.
Ciekawostką jest, że znów pojawia się nazwisko toruńskiego mieszczanina Szymona Boma (Bema) – obrotny to musiał być człowiek, bo też sporo ekwipunku dzięki niemu trafiło do cekhauzu. 

Pikinierskie zbroje czarne, pikinierskie zbroje białe...

Kolejna smakowita porcja z Rachunku armaty… - tym razem zajmiemy się uzbrojeniem ochronnym pieszych gwardzistów. Jak w przypadku wpisu o rajtarach, najpierw oryginalny zapis a potem kilka słów komentarza.
Pikinierskie zbroje czarne JKr. Mci. Było takowych zbroi z obojczykami i szyszakami 382, szyszaków nowych 1839, zbroi bez szyszaków i obojczyków 67, przednich blach 51, zadnich blach 70, skrzydeł do przodków 85, obojczyków złych 114, szyszaków złych 120. Oddał p. Osiński od regimentu swego blach przednich 278, przy których 24 skrzydeł nie masz zadnich blach 271, szyszaków 202, szyszaków złych 261, obojczyków 61, blach od obojczyków starych 150 i półszósty pary. Z tych wydano część Wolfowi Gwardyi Królewskiej.
Pikinierskich zbroi białych JKr. Mści. Było takowych z szyszakami 4488, szyszaków złych 11. Item szyszaków 804. Item obojczyków pułdziesiąta.
Pikinierskich zbroi czarnych Rzeczypospolitej kupiło się od Szymona Boma z Torunia ze skrzydłami, obojczykami, szyszakami 498. Pikinierskich zbroi bez skrzydeł z szyszakami, obojczykami 209, zbroi 262, zbytnich szyszaków 27.
Sporo tego dobra w cekhauzie, prawda? Co prawda nieco zaskakująca jest liczba 4488 zbroi białych – zastanawiam się czy nie jest to literówka? Widzimy wiele kombinacji ekwipunku, są zarówno pełne komplety zbroi pikinierskich jak i sporo samych napierśników, napleczników czy szyszaków. Bardzo ciekawa jest wzmianka o zbytnich szyszakach – czyżby takie lepsze przeznaczone miały być dla oficerów?
P. Osiński to oczywiście Samuel Osiński, oboźny Wlk. Ks. Litewskiego. Był on oberszterem regimentu gwardii pieszej Władysława IV. Mimo śmierci monarchy regiment ten wziął udział w kampanii ukraińskiej 1648 roku, wysłany tam latem tegoż roku. Oddział walczył pod Konstantynowem, poniósł duże straty pod Piławcami – ok. połowy stanu liczebnego. Jak widzimy po zdawanym ekwipunku, to co uratowano z wyprawy było raczej w słabym stanie. Regiment, już jako gwardię pieszą Jana II Kazimierza, przejął od pierwszego kwartału 1649 roku dotychczasowy oberszterlejtnant – Fromhold von Ludinghausen Wolf, starosta dyneburski, który także jest wspomniany w tekście. Bardzo możliwe, że część nowych zakupów także trafiła do tej jednostki. Po liście sprzętu zdawanego przez gwardzistów widzimy jednak, ze pikinierzy w regimencie byli dobrze wyposażenie w uzbrojenie ochronne. Rzecz to ciekawa, biorąc pod uwagę ówczesny trend w Europie Zachodniej, gdzie po doświadczeniach Wojny Trzydziestoletniej pikinierzy raczej rezygnowali z takiej ochrony. Biorąc jednak pod uwagę przeciwnika z którym przyszło gwardzistom walczyć – czyli Kozaków – może chodziło tu o próbę zminimalizowania strat wśród pikinierów w obliczu kozackiego ostrzału?  

poniedziałek, 28 marca 2011

Koń raczej żartu nie docenił...

Tym razem podróżujemy do początku wieku XVI – dokładnie rzecz biorąc do roku 1515. W Wiedniu ma miejsce zjazd polskiego króla Zygmunta I; Władysława II, władcy Czech i Węgier oraz cesarza Maksymiliana I. Anegdota będzie kulinarna, acz raczej w nietypowy sposób…
Często dworscy Niemieccy, przymawiali Polakom, że zbroje ich nie były bogate, i że mieli chude i małe konie: przyprowadzili raz niezmiernie spasłego konia friza, żądając za niego sto złotych. Polacy umyśliwszy żart za żart oddać, kupili spasłego friza i Niemców zaprosili na obiad. Tajemnie zabijają, ćwiartują friza, gotują, pieką i różne z niego robią potrawy, różnemi zaprawiają korzeniami, udając za mięso jelenie. Zasiadają Niemcy, Polacy przepraszają iż nie mogli dostać innego mięsa prócz jeleniego. Zajadają Niemcy wesoło, gęste kielichy powiększają wesołość i dobry apetyt, przy końcu uczty przynoszą na niezmiernym blacie głowę końska i nógi z kopytami. Postrzegli Niemcy, że zjedli własnego konia, rzecz atoli w żart obrócili, gotując się nowym figlem oddać wet za wet.

Bruststük, rückstük i kaszkiety albo szyszaki



Wiedząc o moim zafiksowaniu na temat rajtarii, Jerzy Czajewski (wielkie podziękowanie!) podsunął mi ostatnio nader ciekawe źródło – co ciekawe, pracę z której ono pochodzi onegdaj czytałem, ale zupełnie mi sprawa wyleciała z głowy. Otóż Konstanty Górski (który delikatnie rzecz biorąc nie darzył rajtarii zbyt wielką sympatią) w swojej Historii artylerii polskiej zamieścił Rachunek armaty, ammunicyi i wszystkiego przytem co w cekauzie Warszawskim było zgotowano, na Sejmie w Warszawie dnia 22 Decembris 1649 roku poczynający się, które rachunki oraz inwentarz dostateczny w sobie zamyka. Pośród owego spisu znajdujemy tyle dobra, że wystarczy na kilka wpisów na blog, a zaczniemy od zbroi rajtarskich, gdyż jest to niezwykle ciekawy przyczynek do kwestii wyposażenia tego typu jazdy na przełomie I i II połowy XVII wieku. Pozwolę sobie najpierw wrzucić tekst z Górskiego in extenso, a potem nieco komentarzy.
Zbroje rajtarskie JKr. Mci. Było tych zbroi starych popsowanych z szyszakami i obojczykami 47, bruststüków albo przednich blach 6, rückstüków albo zadnich blach 6, 17 sztuk od rąk armastücków większych, już używanych od których jest mniejszych armastücków używanych już odpadłych 20, kaszkietów albo szyszaków 11 niedobrych. Oddał JKr. Mci proboszcz Mstowski rajtarskich przednich blach 93, zadnich blach 101, szyszaków złych 106. Odzyskało się od Bartla Szulca z Gdańska zbroi rajtarskich JKr. Mci i szyszaków bez  armastücków 500. Na rozkazanie króla wydano w r. 1649 Dystrychowi Johanowi Maydelowi, na regiment jego zbroi rajtarskich 500.
Rajtarskich zbroi oficerskich, czarnych dobrych, w Gdańsku kupionych, było, ze wszystkiemi blachami przedniemi, zadniemi i obojczykami, ale bez szyszaków [w tekście brak liczby owych zbroi – K.]. Kirys JKr. Mci niebardzo dobrych, białych oddał szatny JKr. Mci 99, z ich hełmami, szyszakami z armszykami beinstückami.
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie spis jest po prostu rewelacyjny! Bardzo ciekawe jest użycie niemieckich określeń – tutaj proszę mnie poprawić, jeśli walnę byka:
- bruststük – napierśnik
- rückstük – naplecznik
- armastück – czyżby karwasze?
- beinstück –  uzbrojenie ochronnego nogi, w tym okresie może chyba chodzić już tylko o tasset (przyznam że nie wiem jaki jest polski odpowiednik tego słowa?)
Widzimy także różnicę w zbrojach dla oficerów, które są szmelcowane (stąd ‘czarne’). 
Duża ilość uzbrojenie ochronnego pokazuje, że wbrew tezie przyjętej w opracowaniach rajtaria w Koronie wciąż używała wtedy napierśnika i naplecznika, a także szyszaków.
Wspomniany w tekście Johan Meydel to starosta ryski, który od drugiej ćwierci 1650 roku dowodził w armii  koronnej skwadronem/regimentem rajtarii liczącym 443 konie. Jeżeli uzbrojenie ochronne wydano by mu nawet w końcu 1649 roku, ukazuje nam to i tak jak uciążliwym i długotrwałym procesem było tworzenie jednostek rajtarskich.

piątek, 25 marca 2011

Towarzystwo pąsowo ubrane i dwóch pięknych jezuitów

Onegdaj (jakie piękne słowo…) zamieściłem notkę o poselstwie polsko-litewskim do Moskwy, wysłanym na przełomie 1677 i 1678 roku przez Jana III Sobieskiego:
Jako że opisy autorstwa Franciszka Tannera są naprawdę przednie, wypada wrzucić kolejny fragment. Tym razem porządek marszu poselstwa na drodze do Smoleńska, tuż przed napotkaniem moskiewskiej eskorty.
Na samem czele byli pauker i trębacze, w przeszywanych złotem sukniach, trąbiący i bijący w kotły na przemian. Za nimi szła chorągiew dragonii Sapiehy W[ojewo]dy Połockiego, ubrana pąsowo z złotemi galonami. Po nich, Koniuszy Radzimiński, poprzedzał konie Tureckie Książęcia Czartoryskiego, pod bogatemi Tureckiemi tyftykami; konie te prowadzili masztalerze pąsowo ubrani. Za nimi dwanaście ładownych wozów   W[ojewo]dy Połockiego i Koniuszy jego na czele powodnych koni, biało i pąsowo ubrany. Za temi ośm potężnych koni Fryzów, mających służyć Książęciu do wjazdu do stolicy, tyleż woźnic pąsowo ubranych prowadziło je; dalej siedem dziarskich zawodników Pana Sapiehy, rwących się w ręku powodników swoich. Jechał dalej Sekretarz poselstwa sześciokonnym powozem w karecie, w której siedzieli Pan Feredyni doktor, Dominikanin Tomasz Żwan spowiednik i dwóch pięknych [sic!] Jezuitów przywiezionych przez W[ojewo]dę Połockiego. Za tem wszystkiem szlachta z Wołynia, dla ciekawości widzenia Moskwy przybyła z posłem, wszyscy na cudnych koniach, nastrzępieni strzałami i łukami. Przed karetami posłów, jechali trębacze, w bogatych Polskich ferezjach; acz to nie były paradne karety, konie jednak rosłe fryzy, szory przetykane złotem i srebrem. Woźnice w pąsowych galonowanych ferezjach; po bokach szli hajducy pąsowo z Węgierska ubrani, z haftkami, petlicami i srebrnemi guzami. Siedzieli w karecie tej: Książę Czartoryski Poseł Polski, Sapieha W[ojewo]da Połocki, Poseł Litewski, Pan Komar Sędzia Orszański, Sekretarz Legacyi i Przystawa Moskiewski. Pokojowi poselscy, również pąsowo ubrani, po bokach karet jechali. Postępowały dalej rumaki posłów, w pysznych rzędach. Na koniec dworzan i wolontaryuszów 150. Zamykała orszak chorągiew dragońska, na nowo ubrana i uzbrojona. 

wtorek, 22 marca 2011

Wyścinali tedy wszystkę dragonią chłopi

Czytelnicy niniejszego bloga zauważyli zapewne, że dużo miejsca poświęcam autoramentowi cudzoziemskiemu w armiach RON – ot taka to już pasja,  mimo podziwu jaki żywię dla husarii czy jazdy kozackiej, to jednak dragonia czy rajtaria interesuje mnie o wiele bardziej. Może dlatego że były to formacje często bardzo niedocenianie, mimo ofiarności z jaką żołnierze ci walczyli w rozlicznych konfliktach? Tym razem więc chciałbym zamieścić wpis o niezwykle dramatycznym starciu, gdzie dragoni zapisali piękną, acz krwawą i tragiczną kartę.
Rzecz znów dotyczy Powstania Chmielnickiego, a opisze ja nam Maszkiewicz – tym razem już po tym jak dołączył do wojsk księcia Wiśniowieckiego. 2 lipca 1648 roku Jarema wysłał do Niemirowa podjazd złożony ze 100 dragonów. Na jego czele postawił jednego kapitana Kalinowskiego, a drugiego Niemca jakiegoś, ale dobrego junaka – każdy z nich dowodził 50 żołnierzami (być może była to część ich kompanii?). Podjazd stanął na zamku niemirowskim, gdzie pokazali wójtowi uniwersał księcia, zezwalający im na zebranie żywności. Wójt poprosił ich o cierpliwość, gdyż czekał na zebranie się podległych mu gospodarzy. Tymczasem godzinę później do dragonów dotarł jeden z chłopów, ostrzegając ich o zdradzie wójta – ten miał posłać po Kozaków. Kapitanowie nie uwierzyli ‘życzliwemu’, mniemając że jest to fortel, który ma na celu odstraszenie wojska od zbierania chleba i pozostawania na kwaterze.  Niestety, okazało się, że chłop miał rację, wójt faktycznie zdradził żołnierzy Wiśniowieckiego – rankiem następnego dnia rozpoczął się atak.
We Wtorek szturm przypuścili Kozacy, gdzie nie wskórali, potem drugi i trzeci itd., wołając wszystko aby się poddali, a dragonia tak cnotliwa była, że choć z tejże Ukrainy wybrańcy byli  [czyli dragonia rekrutowana była spośród ukraińskich poddanych księcia] tak się potężnie bronili, że jeden na drugim poległ, tylko jeden żywy między trupami ukrywszy się w nocy uszedł i dał znać Księciu o tem. Szturmowali Kozacy (…) i dzień i noc, aż na ostatek w nocy z Czwartku na Piątek trzy szturmy straciwszy [tzn. trzy szturmy zostały odparte] czwarty w dzień, starszyzna Kozacka, czerń to jest chłopstwo popiwszy gorzałką, a sami się trzeźwo zachowawszy, przypuścili do szturmu, gdzie pijane chłopstwo oślep lazło, a naszym też biednym i kul i prochów niestajało, co postrzegłszy nieprzyjaciel tem bardziej brał się do parkanu, którego dograboliwszy się co żywo lazło do zamku, tam skoro się ich nacisnęło dragonia w sieki i kapitani, porazilić niemało chłopstwa tego, ale potędze wielkiej niemogli do końca strzymać, gdyż im i ręce ustawały i siły przez kilka dni nieśpiącym a ustawnie [bez przerwy] bijącym się ustawały. Wyścinali tedy wszystkę dragonią chłopi, Kalinowskiego kapitana zabito, a drugi [kapitan] Niemiec potężnie się bronił i nim go chłop daleka kosą zawadził, zabił na się ze 30 ręczną bronią.
7 lipca ocalały dragon dotarł do obozu księcia. Rozwścieczony Wiśniowiecki wysłał półtora tysiąca komunika z zadaniem by dostawszy miasta, winnego i niewinnego [sic!] wyścinawszy, miasto spalili. Niemirów był już jednak zbyt mocno ufortyfikowany i obsadzony powstańcami i podjazd musiał odstąpić z niczym. 

Nieszczęsną ach! i niesłychaną doniósł nowinę...

Interesujący wyjątek z diariusza Bogusława Kazimierza Maszkiewicza, opisujący klęskę korsuńską w 1648 roku. Sam Maszkiewicz w bitwie tej udziału nie brał, na jego szczęście opuścił wojska hetmańskie by dotrzeć do Wiśniowieckiego z listami, niemniej jednak pozostawił nam ciekawy opis. Skąd miał więc informacje o porażce hetmanów? Otóż 13 maja do wojsk Jeremiego, obozujących pod Sahotynem, dotarł pieszo w chłopskiej grubej koszuli, towarzysz Księcia Pana mego Husarski kwarciany P. Polanowski, weteran stary i dawno już z księciem służył. To właśnie ów husarz nieszczęsną ach! i niesłychaną doniósł Księciu nowinę o wzięciu Hetmanów i pogromie wojska koronnego.
Pominę opis samego starcia, za to zacytuję sam ‘krajobraz po bitwie’, ukazujący nam szok jaki wywołała klęska wojsk kwarcianych. To także bardzo dobra ilustracja tego, jako to magnaci zwykli się wybierać na wojnę.  (…) ze wszystkich stron nieprzyjaciel skoczył, tabor rozerwał, wojska pogromił, Hetmanów obydwóch i P. Sieniawskiego żywcem wziął, bo zgoła niemal wszystkich żywcem pobrał; bo w tej konfuzji ani do sprawy przyjść mogli, ani się też pogotowiu bili. Wziął tedy tam nieprzyjaciel niespodziewaną nigdy zdobycz i wikoryą, którą lubą sobie każdy obiecuje, jednak in spe et metu zostaje. Niespodziewaną mówię, wziął zdobycz, bo się panowie koronni jako wysokiego animuszu ludzie, ze wszystkimi dostatkami wybrali byli na wojnę; ale najwięcej utracił P. Sieniawski, który jako primitias usługi swojej ojczyźnie na tej expedycyi chcąc oświadczyć i okazać, jako najdostatniej wybrał się na tę expedycyą; jako wojennego rynsztunku bardzo bogatego, tak srebra stołowego dla traktowania rycerstwa w obozie i inszego ochędóstwa, jako to: koni, szat, etc. haniebną moc a niepotrzebnie nabrał, co wszystko nieprzyjaciel w godzinie jednej tak uchodził, że i pamiątki niezostało; a samych ich z jakim wstydem i hańbą wieczną korony Polskiej, w niewolą do ordy popędził, Hetmanów na wieczną hańbę i wzgardę równo z drugiemi powiązawszy. 

niedziela, 20 marca 2011

Siekli wrogów mieczami do kresu swych sił

Zgodnie z życzeniem Szymona odpoczniemy na chwile od wojny smoleńskiej i miast tego opowiemy bajkę. Dokładnie rzecz biorąc bajarzem będzie Paweł z Aleppo, który przedstawi nam nieprawdopodobną wręcz 
wersję kampanii żwanieckiej w 1653 roku. Akurat pora na dobranoc, więc czytanka będzie jak znalazł.

W czasie świąt Trzech Króli w ubiegłym roku [rzecz była pisana w 1654 roku] stanęło obozem około 200 tysięcy wojska polskiego. Hetman Chmielnicki zebrał ponad 300 tysięcy, a chan ponad 120 tysięcy ludzi. Sprzymierzonymi siłami napadli na Polaków i z Bożą pomocą odnieśli nad nimi zwycięstwo. A było to tak. Wokół polskiego obozu zaciągnęli oni ‘jazak;, to znaczy okrążyli ich ze wszystkich stron i zamkniętym w środku odcięli dowóz żywności. Opowiadają, że z głodu w obozie zmarło około 40 tysięcy żołnierzy. Potem Kozacy i Tatarzy przystąpili do ataku, zdobyli obóz i siekli wrogów mieczami do kresu swych sił. Wówczas to zdobyli bogate łupy, a Tatarzy zagarnęli niezliczoną ilość jeńców. Spośród Polaków ocaleli tylko ci, którym było przeznaczone długie życie  i uciekli ze swoim królem tj. władcą do jego rezydencji w Krakowie. Jest to miasto zbudowane z kamienia i otoczone siedmioma murami. Tam ufortyfikowali się. 

sobota, 19 marca 2011

Nie ustąpili rajtarowie

Kolejna perełka znaleziona w czasie przeszukiwania źródeł do wojny smoleńskiej – swoją droga to niezwykle fascynujący konflikt, a i sporo materiałów źródłowych przetrwało do naszych czasów. W czasie gdy król Władysław IV uroczyście wjeżdżał do obozu pod Bajewiem (Bajowem) 27 sierpnia 1633 roku, towarzyszyło mu spore zgrupowanie wojska. Wjazd monarchy poprzedzały regiment piechoty Reinhloda Rosena (1400 żołnierzy) i dragonia Jacoba Butlera (600 żołnierzy). Samemu królowi, który udawał się do namiotu hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego, jako że namiotów królewskich jeszcze nie rozbito było, towarzyszyła z kolei kawaleria. Bezpośrednio za królem maszerowała chorągiew husarii JKM, dowodzona przez porucznika Mikołaja Stogniewa. Ten zasłużony oficer w toku  wojny ze Szwecją 1626-1629 dowodził ówczesną chorągwią husarską królewicza Władysława. To jednak drugie, równie zaszczytne miejsce w szyku marszowym wywołało pewien spór. Za husarzami Stogniewa maszerowało bowiem 200 rajtarów królewskich, pod komendą porucznika Jana Seja-Manteuffela. Nie spodobało się to Marcinowi Kalinowskiemu, podkomorzemu podolskiemu, który próbował wytargować od żołnierzy Seja miejsce w szyku dla swojej, liczącej 150-koni,  chorągwi husarskiej. Jednakże nie ustąpili rajtarowie i pan podkomorzy musiał obejść się smakiem. Jak się okazało, jego husarze musieli jeszcze ustąpić kolejnej rocie – liczącej 200 koni husarii hetmana Kazanowskiego – i przypadło im dopiero czwarte miejsce. Na pociechę dla Kalinowskiego, za nim maszerowała husaria Wojny; za nią 200-konna chorągiew kozaków JKM, a po niej trzy kolejne roty kozackie. Pociecha to niezbyt duża, wszak musiał ustąpić miejsca rajtarom…

piątek, 18 marca 2011

Która chorągiew po której ma iść - cz. VII

Raz jeszcze skorzystam z M. Vorbek-Lettowa, tym razem podając bardzo ciekawe informacje na temat ‘pułku’ jazdy wystawionej przez województwo wileńskie w sierpniu/wrześniu 1654 roku. Powiat miał wystawić pospolite ruszenie,  wybrano więc rotmistrzów z którym który zachce, ma iść województwa wileńskiego pospolite ruszenie. Pamiętnikarz nie podaje nam co prawda liczebności oddziałów, poza chorągwią w której służył, znajdujemy tam jednak nazwiska rotmistrzów, poruczników i chorążych wystawionych oddziałów.
Pułkiem miał dowodzić Jan Kazimierz Chodkiewicz, kasztelan wileński. Nie stawił się jednak, więc role wileńskiego regimentarza objął Aleksander Wołowicz, chorąży ziemski wileński. Pełnił on jednocześnie funkcję rotmistrza chorągwi husarskiej. Porucznikiem tejże był Aleksander Czernecki, podstoli wileński; chorążym był Iszora.
W skład pułku, oprócz husarii, wchodziły także cztery chorągwie kozackie:
- rotmistrza Mikołaja Szuchcickiego, łowczego mścisławskiego, oboźnego. Porucznikiem był tu Mikołaj Poniatowski, cześnik mozyrski; chorążym był Stefan Sarafinowicz
- rotmistrza Jana Tyzenhauza (Tyzenhausa), wojewodzica derpskiego. Jego porucznikiem był Stefan Borejko; chorążym Stanisław Biełuński – to w tej jednostce służył Vobek-Lettow
- rotmistrza Jerzego Zienowicza, wojskiego wileńskiego. Porucznikował Augustyn Moszkiewicz, chorążym był Zawisza
- rotmistrza Krzysztofa Patrykowskiego, z porucznikiem Olbrychtem Pietkiewiczem i chorążym Wolski.
Oprócz tych pięciu chorągwi powiatowego pospolitego ruszenia, w skład pułku weszła także chorągiew kozacka wystawiona przez Jerzego Tyszkiewicza, biskupa wileńskiego. 

130 Żydów ochotszych

Pisząc kiedyś notkę o nietypowych formacjach w armii RON wspomniałem o chorągwi kozackiej, wystawionej w 1654 roku przez Żydów litewskich. Wreszcie udało mi się dotrzeć do źródła tej informacji – to jest Skarbnicy pamięci… pióra Macieja Vorbek-Lettova (thanks for Your help  Vlad!!!)  - i mogę dodać nieco interesujących detali. Oddział miał się składać z Żydów-ochotników, ochotszych do broni, który zaciągnęli się z dobrym rynsztunkiem. Rota składała się ze 130 ludzi. Żydzi walczyć mieli pod własnym sztandarem – [chorągiew] czerwona była, brzegi w listwie białe z obu stron z napisem hebrajskim. Pamiętnikarz wspomina, że służący po kozacku Żydzi wzięli udział w podjeździe wysłanym pod Bracław na podsłuchy. Dalsze losy tego oddziału nie są mi znane, ale nie mogłem sobie darować tej notki – toż to niesamowita gratka dla wargamerów, konstruujących armię litewską w drugiej połowie XVII wieku…

wtorek, 15 marca 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XVIII

Kontynuując wątek Hondiusa (jeżeli się Wam znudzi to dajcie znać w komentarzach, ja póki co nie mam jeszcze dość) piękny wizerunek pikinierów, dziarsko maszerujących z pikami na ramieniu. Oddział wyposażony jest wręcz wyśmienicie. Żołnierze mają hełmy, u wszystkich widzimy napierśnik, i taszki, chociaż co do naplecznika nie jestem pewny (acz raczej jest). U boku rapiery.

poniedziałek, 14 marca 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XVII

Przepraszam że każdy nieomal fragment wrzucam osobno, aleć to są takie perełki że wypada im poświęcić nieco miejsca. Mam nadzieję, że Was tym nie zamęczę, ale po prostu jestem zauroczony. Co prawda znamy je z przerysów płk. Gembarzewskiego, ale co oryginał to oryginał. Tym razem husaria – towarzysze nader strojnie prezentują się w czasie kapitulacji Szeina. Na pierwszym planie widzimy rotmistrz z buzdyganem w dłoni. Na głowie szyszak zdobiony piórem (takież ozdoby widzimy także i u towarzyszy), na plecach pojedyncze skrzydło (takież i u towarzyszy), a i jakiś dziki kotek się załapał na ozdóbkę. Koń (którego łeb wygląda dosyć dziwnie…)  ma zdobioną kapę (widzimy wzorek po lewej stronie) i buńczuk. Przy siodle olstro z pistoletem. Piękna sprawa…

Malarze znani i nieznani - cz. XVI

Wizerunki autorstwa Hondiusa, sądząc po komentarzach, wzbudzają zainteresowanie więc drążymy temat. Tym razem dwóch muszkieterów koronnych. Obydwaj, wedle wychodzącej już  w tym czasie z użytku mody, mają na głowach hełmy, poza tym oczywiście brak uzbrojenia ochronnego. Muszkiety bez forkietów, przy pasie rapiery. Dla zainteresowanych – można się dopatrzyć szczegółów ubioru i wyposażenia, jak np. bandolier z ‘dwunastu apostołami’.  

Malarze znani i nieznani - cz. XV

Kontynuujemy z wojskiem cudzoziemskim według W. Hondiusa. Tym razem oficer którego płk. Gembarzewski (tabl. 177) zidentyfikował jako dragona.  Bardzo zawadiacko wyglądający wojak – w kolecie (chyba?), przepasany szarfą (co ma wskazywać na oficera właśnie), na głowie kapelusz z wygiętym rondem, ozdobiony piórami. Oficer ma wysokie buty kawaleryjskie z ostrogami – co ciekawe i nieco zaskakujące, Hondius w takie obuwie wyposażył też zwykłych dragonów, o czym mowa będzie w kolejnym wpisie. Ukazany jest tylko prawa strona oficera, stąd też nie widzimy broni białej, za to w olstrze mamy tu pistolet. Znów rzecz ciekawa, biorąc pod uwagę, że dragonia walczyła pieszo. Dosyć paradoksalnie bardziej przypomina on wizerunki ‘rajtarów’ z ostatniej fazy Wojny Trzydziestoletniej, gdy zarzucono uzbrojenie ochronne na rzecz koletów. 

niedziela, 13 marca 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XIV

Dzięki uprzejmości p. Jerzego Czajewskiego (któremu serdecznie dziękuję za udostępnienie materiałów i zgodę na umieszczenie ich na blogu) wszedłem w posiadanie znakomitej jakości fragmentów miedziorytu Wilhelma Hondiusa, ukazujących walki pod Smoleńskiem w 1634 roku. Na pierwszy rzut niezwykle ciekawy wizerunek rajtarii Władysława IV – znany także z pracy płk. Gembarzewskiego (tabl. 175).  Kawalerzyści owi ukazani są jako kopijnicy – każdy z żołnierzy (prócz oficera) dzierży długą kopię z proporcem. Skąd taki wizerunek? Wygląda niczym z podręcznika Wallhausena, wszak w tym okresie kopijników wśród jazdy typu zachodniego nie uświadczymy. Czyżby Hondius połączył tu wygląd rajtarów koronnych/litewskich i husarii? Jeźdźcy są wyposażeni w zbroje ¾ i hełmy ozdobione piórami. Oficer jadący z tyłu nie ma kopii, widzimy jednak pałasz u lewego boku, a także szarfę którą jest przepasany. Brak jednak pistoletów, a przynajmniej ja nie jestem w stanie się ich dopatrzyć na tym fragmencie.
W sumie nie wiem co myśleć o takim przedstawieniu tej formacji. Być może Hondius miał okazję podziwiać rajtarów królewskich w toku dworskich uroczystości, gdy dzierżyli jakiegoś rodzaju kopie czy lance? Nie spotkałem się bowiem z jakąkolwiek wzmianką o broni drzewcowej na uzbrojeniu rajtarów…

sobota, 12 marca 2011

Pyszny hetman, w sosie białogrodzkim

Fragment listu hetmana Jana Sobieskiego z 22 lipca 1671 roku (do Podkanclerza Koronnego) – lektura tegoż niezwykle mnie ubawiła. Późniejszy ‘Lew Lechistanu’ donosi bowiem w tej korespondencji, jak to listownie poskarżył mu się… Swinkazy-Aga (spotyka się też zapis Swinkazy Murza), wodza ordy białogrodzkiej,  którego wojska zostały haniebnie rozbite przez Polaków. Oddajemy głos hetmanowi:
Mam też list od Swinkazego, Starszego nad tym Białogrodzkim woyskiem, albo raczey paskwil y satyrę, tylko bardzo prostą y głupią. Gniew się o rozgromienie woyska swego, z którego effective pięćset trupów padło, iako to tłumacze deducunt, z Białogrodu po więźniów y od więźniów tu przyieżdżaiący. Gniew się y o to, żem do niego nie pisał; zowie mnie pyszny, wyrzuca mi inszych Hetmanów, którzy większe miewali woyska, a nei byli tak pysznymi, grozi czterema kroć sto tysięcy woyska, y pułtorasty dził, a na wiosnę samym Cesarzem Tureckim.
Tatarski wódz miał jak widać niesamowite poczucie humoru, grożąc Sobieskiemu nieistniejącym wojskiem (jego liczba jest wszak astronomiczna). A może po prostu był rozgoryczony, że hetman nie pisał do niego takich pięknych listów jak do Marysieńki…

piątek, 11 marca 2011

I heare nothing but lamentations

Angielski dyplomata Thomas Roe już raz nam się udzielał na blogu, pisząc o kozackim rajdzie na posiadłości tureckie. Sir Roe tym razem podzieli się spostrzeżeniami z września roku 1629, kiedy to brał udział w polsko-szwedzkich negocjacjach w Prusach. Z nędznego Elbląga, jeszcze gorszego niż obóz [polowy armii szwedzkiej] Anglik pisał o straszliwym stanie armii szwedzkiej (tłumaczenie z języka angielskiego mojego autorstwa, więc z góry przepraszam…). Notka krótka, ale robi wrażenie:
Król Szwecji [stracił zmarłych] 60 sług i wszystkich kucharzy, [także] wielu swoich oficerów. Nasz nowy angielski regiment [na służbie szwedzkiej] na wpół jest umarły i nie więcej niż 200 żołnierzy [jest zdolnych] do popisu. Z wszystkich poddanych Jego Królewskiej Mości [Gustawa II Adolfa] których jest [tu] przynajmniej 13 regimentów nowych i starych, nie udałoby się zebrać [zdolnych do walki] więcej niż 1500; więcej [ich], a przynajmniej tyleż, umiera z głodu co z powodu chorób, [tych dwóch] nieodłącznych towarzyszy [tj. towarzyszących żołnierzom w czasie kampanii]; chleb i woda są najlepszą[dostępną] dietą, i słyszę jeno lamenty i widzę niewiele więcej ponad [liczne] zwłoki. 

Bangklhantzchoronsfski i spółka - armia koronna w grudniu 1626 roku

Nieoceniony Daniel Staberg (many thanks Daniel!) podesłał mi bardzo ciekawy list Hermana Wrangla, datowany na 28 grudnia 1626 roku, a pisany w Malborku. Wrangel opisuje w nim zeznania polskiego szlachcica Krzysztofa Zawadzkiego (tytułowany on jest jako Christoff Zawatzky lub Chrostoff Sawadsky), dotyczące liczebności części sił polskich w obozie na leżach zimowych. Poniżej moja wstępna próba identyfikacji tych oddziałów. Litera (K) oznacza oddział kwarciany przybyły do Prus z hetmanem Koniecpolskim. Jako pierwszy podaję zapis z oryginału, potem liczebność oddziału podaną w liście – potem identyfikację jednostki i jej liczebność z dostępnych mi źródeł polskich. Niestety wciąż jest tu sporo luk, jeżeli ktoś z Czytelników ma jakieś pomysły co do oddziałów których nie mogłem zweryfikować to serdecznie proszę o komentarze.

A. Husaria – jak się wydaje część oddziałów została błędnie zakwalifikowana do tej formacji
1. Unterm Felth. Konieczpolsky sein – 300 – (K) chorągiew husarii hetmana Koniecpolskiego – 250
2. Uterm jungen Prinzen des Konnings commandirt ein Leuthenampt Stopnien – 300 – chorągiew husarii królewicza Władysława Wazy pod porucznikiem Mikołajem Stogniewem
3. Steffan Konieczpolsky – 200 – (K) husaria Stefana Koniecpolskiego – 100
4. Nikel Potozky Star. Brassliawsky – 200 – (K) husaria Mikołaja Potockiego, wojewodzica bracawskiego – 100
5. Lukas Solkiefsky Star. Kalutzky – 200  - (K) husaria Łukasza Żołkiewskiego, starosty kałuskiego – 100
6. Tomasz Samoijskj Wojewoda – 200 – husaria Tomasza Zamoyskiego, wojewody kijowskiego (K) pod porucznikiem Janem Świeżyńskim-  150
7. Ein edelmann Kszisofski – 100 – być może chodzi o chorągiew husarii  Mikołaja Krzyczewskiego?
8. Starost Lelofski  - 100 – na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
9. Zetner -100 – Cetner dowodził 100-konną chorągwią (K), ale była to rota kozacka a nie husarska
10. Herbert Star. Skalski  -150 – Mikołaj Herburt, starosta skalski, jak w powyższym przypadku dowodził 100-konną rotą kozacką (K)
11. Matirssin – 150 – na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
12. Saphia Starost Rissky – 150 – litewska rota husarii Andrzeja Stanisława Sapiehy, starosty ryskiego
13. Kalinofski Starost. Winitzky – 200 – (K) husaria Adama Kalinowskiego, starosty winnickiego -  100

B. Rajtaria
1. Dehnhoof  -200 – rota Ernesta Denhoffa
2. Noch ien deutzscher ritmeister – 200 – kim był ów niemiecki rotmistrz? Może chodzi o jedną z kompanii regimentu Abramowicza?
3. Gnieows ein polscher ritmeister – 130 – Mikołaj Gniewosz dowodził chorągwią arkabuzerii
4. Noch ein polscher neue[r] ritmeister  -  100 – polskim rotmistrzem mógł być  Abrahamowicz (Abramowicz) lub Andrzej Kossakowski (K)

C. Jazda kozacka:
1. Kolutzkofsky  -100 – Kuliczkowski (K) - 100 lub 150
2. Stanisslafsky – 150 – Adam Stanisławski (K) - 100
3. Bangklhantzchoronsfski? – 150 – ten zapis jest niesamowity, wszak to Jan Bąk-Lanckoroński (K) –100
4. Ein Tarter, Temrogk  -150 – Samuel Temruk (K), tatarski rotmistrz chorągwi kozackiej -  100
5. Cziarnetzky- 100  - Piotr Czarniecki
6. Liascz – 150 – prawdopodbnie Samuel Łaszcz (K) - 100
7. Przilenssky  - 130 – Hermolus Przyłęcki (K) - 100
8. Medzinssky, des Felthauptman comp. -100 – prawdopodobnie Balcer Męciński (Męczyński) (K), skąd jednak pomysł że miała to być chorągiew hetmańska? - 200
9. Bohuss, in anderer Tarter – 150 – Jan Bogusz (K), tatarski rotmistrz chorągwi kozackiej -  150
10. Odrziwolski  - 100 – Jan Odrzywolski (K) - 100
11. Garwadzky – 200 - na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
12. Malinssky – 150  - na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
13. Wriszicz – 100 - na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
14. Wrobliofsky – 150 - na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zidentyfikować tego oddziału
15. Starost. Horodolski mliodij (?) – 150 – starostą horodelskim był w tym czasie Stanisław Gabriel Zborowski, pod jego nazwiskiem nie znalazłem jednak żadnego oddziału w tej wojnie

D. Heydugken sind 5000. Drunter sind 400 Ungern, und ihr Oberst heist Nadolsky  – liczba hajduków znacznie przesadzona, kwarciani mieli tylko 1000 żołnierzy tej formacji, do tego w Prusach stacjonowała wtedy jeszcze jedna rota, licząca 200 żołnierzy. Samuel Nadolski nosił rangę kapitana królewskiego i był swoistym namiestnikiem piechoty węgierskiej i polskiej w armii Koniecpolskiego. Bardzo ciekawa jest wzmianka o owych 400 Węgrach – czyżby roty gwardii królewskiej wciąż pozostały w Prusach, ewentualnie mógłby to być ślad zaciągów węgierskich pośród oddziałów kwarcianych.

E. Deutzsch fusvolgk, derer Oberst Buthler genant, sind stargk 1200 mann. – niemieccy żołnierze mogą tu oznaczać zarówno piechotę jak i dragonię. Pułkownik Buthler to zapewne Jakub (Jacob) Butler, dowodzący kwarcianym regimentem dragonii.  

Wysoki hetman grzechy wasze odpuści...

W notce ze stycznia tego roku zacytowałem jak to Szymon Okolski wystawił piękny literacki nagrobek żołnierzom cudzoziemskim, poległym w czasie tłumienia kozackiego powstania Jakuba Ostrzanina (Ostranicy) w 1638 roku:
Tym razem pora na podobne upamiętnienie innych żołnierzy armii koronnej poległych w tejże kampanii. Najpierw dwa nagrobki dla polskich żołnierzy:

Nagrobek Cnemu Rycerstwu Koronnemu.
 Jest plac, jest żołnierz, tryumf następuje,
Cne serce, dobre, tu się deklaruje:
Żyje, umiera, odnosi koronę,
Bóg tego i król, nie rzuci na stronę.

Nagrobek Synom Koronnym.
Wysoko zrodziwszy się, mężnie umieracie,
I zacnych spraw przodków swych zatem dosięgacie:
Którzy dzień życia swego krwią pieczętowali,
Iż szkarłatem szlachecka krew jest, wyrażali.
Przeto wysoki hetman na wesołem niebie,
Grzechy wasze odpuści w ostatniej potrzebie.

Dominikanin nie zapomniał i o Kozakach rejestrowych, którzy walczyli przeciw buntownikom:

Kozakom Regestrowym.
Saletrą palelichmy, saletrą stawamy,
Z takiej naszej zabawy, ten pożytek mamy,
Iż wierni bylichmy, nie wstyd nas już będzie,
Dając pokłon królowi, upadniemy wszędzie.


czwartek, 10 marca 2011

1...2...3... próba klawiatury

Witam wszystkich, pora odkurzyć blog, strasznie pajęczyną zarósł... Wreszcie wróciłem 'online' więc niedługo można się spodziewać nowych wpisów. Jako że wciąż do pracy podróżuję na linii Edynburg-Glasgow będę miał jednak mniej czasu na blog, niemniej jednak pozostaję mi mieć nadzieję, że wciąż moje bazgranie spodoba się Czytelnikom.


Pozdrawiam
Michał