piątek, 29 grudnia 2017

Świat według Urbano Monte


Tym razem klimat niezbyt związany ze strzelaniem z muszkietów czy machaniem szabelką, ale za to jaki przyjemny dla oka (znalezione w artykule na Historykon.pl). David Rumsey Map Center z biblioteki Uniwersytetu Stanford udostępniło właśnie online przepiękną mapę świata autorstwa Urbano Monte. To cudo, podzielone na 60 kart, pochodzi z 1587 roku i – dzięki zdigitalizowaniu – można je wreszcie połączyć w niesamowitą planisferę. Idealne na długie zimowe wieczory, a u mnie akurat pada śnieg, więc mam co robić…



wtorek, 26 grudnia 2017

Pan Rotmistrz aby skromnie a spokojnie zachowywał się


Dziś ciekawostka „biurowa”. Poniżej widzimy wzór listu wyznaczającego leża dla oddziałów polskich, wracających w lutym 1582 roku z wyprawy pskowskiej. Niektóre chorągwie zachowano w służbie, rozlokowując w marcu 1582 roku 2000 jazdy w Inflantach. Kancelaria hetmana Jana Zamoyskiego wydała w połowie marca w Rydze serię takich właśnie listów – stąd też mamy tu „okienka” w które należało wpisać nazwiska rotmistrza, ilość koni dowodzonej przez niego roty i miejsce gdzie oddział miał się zatrzymać. Znajdziemy tam też zalecenia dotyczące wydania wojsku żywności i paszy, ale i przestrogę dla oficerów jak mają zachowywać się ich żołnierze. Przetrwały cztery blankiety, wszystkie podpisane przez hetmana i ozdobione jego pieczęcią. Swoją drogą ciekawe, ile takich dokumentów wystawiono, że część niewykorzystanych ostała się w archiwum.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Bitwa pod Pawią (malarz nieznany)


Przepiękny obraz (niestety nieznanego autora), ukazujący różne fazy bitwy pod Pawią w 1525 roku.
Obecnie w zbiorach Birmingham Museum of Art.

















niedziela, 17 grudnia 2017

Gniew żołnierza i klątwa kowala


Pamiętniki Albrychta Stanisława Radziwiłła to kopalnia XVII-wiecznych anegdot: zarówno tych z dworu, senatu jak i dotyczących wojska, mieszczan czy szlachty. Dziś ciekawa powiastka z 1650 roku, mówiąca o tym, żeby nie denerwować się w święte dni – pamiętajcie, bądźcie spokojnie w te Święta…

W święto w Niebowzięcia Pańskiego byliśmy na obiedzie u podskarbiego. Tego dnia dziwny przypadek się stał: Pawłowicz, porucznik alias zacny człowiek, gdy hetmana do domu podskarbiego na koniu przeprowadzał, odpadła na bruku koniowi jedna podkowa, każde tedy on kowalowi podkować konia, gdy kowal wymawiał się świętem, żołnierzem gniewem zapalony, uderzył go buzdyganem, a on przeklinać go począł, [mówiąc:] bodajbyś szyję [spadając] z konia złamał; skoro to wymawiał, Pawłowicz z konia zpadł i nogę złamał, z i tego przypadku za 14 dni umarł. 

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Każdy chował po kilkanaście luźnych czeladzi


Bardzo ciekawa notka dotycząca armii litewskiej z przełomu XVII i XVIII wieku. Dotyczy ona luźnej czeladzi panoszącej się po kraju i żyjącej z rabunku, często de facto utrzymując z tego swojego towarzysza. Nic dziwnego że szlachta była bardzo zainteresowana zwinięciem tak uciążliwego komputu:
Był też abusus[1] w wojsku litewskim, że towarzysz husarski, petyhorski albo pancerny, chował po kilkanaście luźnych czeladzi, którym nie panowie, ale oni panom od siebie płacili, dawając każdy od siebie po taleru bitym i więcej drudzy, na tydzień, do tego i siebie i pana sustentowali[2]; a takim wolno było rabować, co chcieli na czaty wychodząc. Tu ztąd snadno zważyć, co za spustoszenie kraju za taką licencyą działo się w ciągnieniach.



[1] Nadużycie.
[2] Utrzymywali. 

czwartek, 7 grudnia 2017

Zbiory Riksarkivet dostępne za darmo (już niedługo)


Wspaniałe wieści ze Szwecji, Święta nadeszły nieco szybciej. Wczoraj szwedzki parlament poparł wniosek rządowy o przyznaniu Riksarkivet grantu na darmowe udostępnienie swoich zasobów z platformy SVAR online. Do tej pory można je było czytać odpłatnie (sam dwa razy miałem roczną subskrypcję) – archiwum planuje je udostępnić za darmo of 1 lutego 2018 roku. Niesamowita gratka dla badaczy armii szwedzkiej, z interesującej mnie epoki będą np. XVII-wieczne popisy armii szwedzkiej, naprawdę bardzo ciekawy zbiór informacji. A to tylko wierzchołek góry lodowej, będzie można tam znaleźć dużo dużo więcej. Jak tylko zbiory będą w wolnym dostępie, poinformuje (z odpowiednimi linkami)) o tym na blogu. 

wtorek, 5 grudnia 2017

Ale petarda, rzekł mistrz Walther


Dziś gratka dla miłośników XVI-wiecznej artylerii. W 1582 roku Walther Litzelmann opublikował swój Artillerierbuch, gdzie możemy znaleźć mnóstwo rysunków dział, petard i podobnego ustrojstwa. Autor służył w bawarskim arsenale w Ingolstadt, więc raczej wiedział o czym pisze. Zdigitalizowany manuskrypt można znaleźć na stronie BSB, polecam bo naprawdę jest co podziwiać. Początkowo zamierzałem ściągnąć karty z rysunkami i zrobić z tego kolejny album na mojej stronie na FB, biorąc jednak pod uwagę, że książką ma blisko 500 stron, a praktycznie na każdej jest jakiś szkic, byłoby to zbyt czasochłonne.  Zainteresowani mogą sobie więc ściągnąć sami…


poniedziałek, 4 grudnia 2017

Trucizna, sztylet, pistolet - cz. VII


Dawno nic nie pisałem o sir Francisie Walsinghamie i spiskom przeciw Elżbiecie I. O tzw. spisku Babingtona z 1586 roku – którego bezpośrednim następstwem było skazanie i egzekucja Marii Stuart – warto poczytać chociażby na Wiki, nie będę więc zajmował się szczegółami. Spiskowców ujęto i po krótkim procesie skazano na powieszenie, rozciąganie i ćwiartowanie. Znalazłem jednak ciekawą anegdotę dotyczącą spiskowców, ukazującą dobrze realia epoki. Kiedy jeden z głównych autorów spisku, jezuita John Ballard, wpadł w ręce ludzi Walsinghama, wśród jego towarzyszy wybuchła panika. Grupa przywódców spotkała się na pośpiesznie zwołanym zebraniu, z którego pochodzi ten oto znakomity dialog[1].
Anthony Babington: Ballard pochwycony, zdradzi wszystko [o spisku]! Cóż czynić?
John Savage: Nie ma innego wyjścia, jak tylko natychmiast ją [królową Elżbietę] zabić.
AB: Dobrze więc. Udasz się więc jutro na dwór i tam dokonasz tego czynu.
JS (wyraźnie zalękniony): Nie mogę… Mój strój... Nie jestem godnie przyodzian. W tym stroju nigdy nie dopuszczą mnie w pobliże królowej.
AB (wściekły): Maszi! (podaje mu pierścień ściągnięty z palca i mieszek z pieniędzmi) Do dzieła!
Niedługo po tym (jakże owocnym) spotkaniu, Babington w towarzystwie dwóch przyjaciół uciekł z Londynu. Ukrywał się w Middlesex, skróciwszy włosy i zabarwiwszy twarze wyciągiem z orzechów włoskich. Dziesięć dni później wpadli jednak w ręce ludzi królowej, a 20 września pierwsza grupa 5 spiskowców (w tym Babington. Ballard i Savage) stanęła na szafocie. Rozwścieczona Elżbieta I nakazała dodatkowe tortury w czasie egzekucji. Wywołało to jednak takie oburzenie widzów, że kiedy następnego dnia miała miejsce kaźń kolejnych 7 spiskowców, ukrócono ich męki już przez powieszenie. W październiku tegoż roku przed sądem stanęła Maria Stuart, a kat pozbawił ją życia przez ścięcie 8 lutego 1587 roku.




[1] Nieco ubarwiając, acz w oparciu o zeznania spiskowców -  za wspaniałą książką Roberta Hutchinsona „Elizabeth’s Spy Master” (London 2006). 

niedziela, 3 grudnia 2017

Siedmiogrodzka mąka, sól i woły na kanapki


Podczytywałem sobie znowu Pamiętniki ambasadora Ludwika XIV… autorstwa Huguesa de Terlon i zdałem sobie sprawę, że nie przytoczyłem jeszcze na blogu jego krótkiego opisu armii siedmiogrodzkiej. Jako że takie informacje dotyczące wojaków Jerzego II Rakoczego są zawsze w cenie, pozwolę sobie więc teraz na krótki wypis, bo też Francuz wystawił istną laurkę wojskom siedmiogrodzkim:
W trzecim dniu jazdy zwiadowcy szwedzcy powracający o świcie zawiadomili, że spotkali sześć tysięcy Kozaków wchodzących w skład przednich straży armii [siedmiogrodzko-kozackiej]. Składała się ona istotnie z sześćdziesięciu tysięcy ludzi: Siedmiogrodzian, Węgrów, Kozaków, Mołdawian, Wołochów oraz z dwóch regimentów niemieckich[1], nie licząc artylerii i wszystkich zapasów broni i żywności. Książę [Rakoczy] zabrał nawet mąkę i sól na potrzeby własnego stołu. To wszystko znajdowało się w wozach ciągnionych przez woły, które w razie potrzeby mogły posłużyć na wyżywienie oddziałów. Jeźdźcy siedmiogrodzcy i niemal wszyscy inni byli przepięknie odziani. Mieli wspaniałe, bogate kaftany, na czapkach zaś orle i sokole pióropusze ozdobione szlachetnymi kamieniami. Dosiadali równie pięknych koni, których uprząż była czysta jak odzienie.
W dalszej części tekstu znajdujemy interesującą wzmiankę dotyczącą piechoty Rakoczego:
Król Szwecji ponaglał księcia Rakoczego do zaopiekowania się Krakowem, należącym do niego zgodnie z podziałem. Mógłby wówczas wycofać stamtąd swoje własne wojsko. Zarówno książkę, jak i Kemeny Janos wykręcali się od tej propozycji, podając najróżniejsze powody. Twierdzili, że ich piechota jest i tak zbyt słaba, aby jeszcze uszczuplać o oddziały potrzebne do strzeżenia miasta. W dodatku ludzie ich nie przywykli do obrony fortyfikacji.
Mam też przytyk do jakości roboty wykonanej przez siedmiogrodzkich inżynierów:
Most w Zawichoście został wykonany przez Szwedów z dość dużą starannością, czego nie można powiedzieć o tym, który zbudowali Siedmiogrodzianie.



[1] Chodzi o najemną piechotę niemiecką, w armii Rakoczego służyli też dragoni. 

czwartek, 30 listopada 2017

Pechowe spotkanie z kulą armatnią


Nader krwawa anegdota z września 1674 roku -  w roli głównej sir William Ballandine, który przybył do obozu armii holenderskiej na czele sześciu kompanii piechota ze Szkocji. Oficer ten wybrał się z wizytą towarzyską do generała Rabenhauta, walczącego w szeregach armii oblegającej Grave. W drodze powrotnej  do głównego obozu, postanowił odwiedzić francuski fort wysadzony i opuszczony przez załogę. Tragedia wydarzyła się już po opuszczeniu zniszczonej placówki. Wracając, został zabity kulą armatnią, która trafiła go w plecy, wyrywając większą część ciała, zostawiając głowę i ręce wiszące tylko na skrawku skóry; jego serce – wciąż w całości – znaleziono kilka kroków od tego miejsca. Zginął także towarzyszący mu porucznik. Pozostałości ciała [Balladine’a] zebrano i przewieziono do Bolduc, by tam pochować.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Z mistrzem Rupertem pod Pawią


Co prawda wrzuciłem to już na swoją stronę na FB, ale fragmenty są tak śliczne że i tu nie może ich zabraknąć. Pochodzący z ok. 1529 roku obraz Ruperta Hellera, przedstawiający bitwę pod Pawią w 1525 roku. Śliczna sprawa, mamy ciężką i lekką jazdę, lancknechtów i artylerię. Obraz do 1648 roku znajdował się w Pradze, tam został zdobyty przez Szwedów i trafił do Sztokholmu, gdzie można go teraz podziwiać w Nationalmuseum.











piątek, 24 listopada 2017

Legenda wojowniczej mieszczki z Haarlemu


Wizerunek który widzimy powyżej przedstawia XVI-wieczną mieszczkę z Haarlemu, Kenau Simonsdochter Hasselaer (1526-1588). Według niektórych przekazów z tego okresu miała zasłynąć w czasie obrony miasta przez oblegającymi Hiszpanami w 1573 roku – stąd też cały wojskowy ekwipunek który widzimy na portrecie namalowanym przez anonimowego artystę[1]. Uwieczniono ją na obrazach, pomnikach, w XIX wieku nazwano nawet jej imieniem fregatę a w XX nakręcono o niej film. W drugiej połowie XIX wieku legendę jednak podważono, okazało się że militarne przewagi naszej bohaterki były raczej tylko opowieścią ‘ku pokrzepieniu serc’. Przez wieki jednak słowo ‘kenau’ oznaczało w języku holenderskim  kobietę która nie boi się nikogo i niczego. Niestety i tutaj czas zrobił swoje, z upływem lat słowo to zaczęto używać jako synonimu jędzy. Ciekawe jak duży wpływ miał na to ów specyficzny portret…






[1] Obecnie w zbiorach Rijksmuseum. 

czwartek, 23 listopada 2017

Lochy zaopatrzeniowe


Zima idzie, trzeba szykować zapasy. A gdzie je chować? Zwłaszcza jak będziemy musieli zachomikować cenniejsze od złota masło? Zapomnijcie o szufladach, szafkach i lodówkach. Ulryk Werdum opowie nam o skutecznym sposobie stosowanym w XVII-wiecznej Polsce.
Armia wróciła jeszcze tego dnia[1] do przeszłego obozu[2], jedną i trzy ćwierci mili. Tu żołnierze zatrudniali się wyszukiwaniem jam, mówiąc językiem kozackich i ruskich chłopów. Są to lochy wykopane w ziemi, u góry z małą okrągłą dziurą, przez którą człowiek od biedy może wśliznąć się do lochu. Lochy te są pod ziemią wydrążone stosowanie do potrzeby w kształcie piwnicy. W lochu takim rozpalają najpierw ogień i wypalają na twardo ziemię, później wsypują do niego zboże i przechowują w nim inne najlepsze swe rzeczy. Trzymają się one tu przez wiele lat w suchości i nie podlegają zepsuciu. Górny otwór mają zwykle w miejscu, gdzie go się można najmniej spodziewać, np. pod ścianą, pod progiem u drzwi, pod chlewem dla świń lub pod owczarnią. Żołnierze jednak przykręcali fewetty, czyli świdry, do pik i wiercili nimi wszędzie w ziemi. Tym sposobem odkryli dużo jam.
Ja już zaczynam podkop pod przystankiem autobusowym, będzie loch jak trzeba…



[1] 21 października 1671 roku.
[2] Pod Ilińcami. 

niedziela, 19 listopada 2017

Łokcie od lorda i kradzione siodło


Pamiętnik Patricka Gordona to niesamowite źródło informacji na temat żołnierzy z okresu „Potopu”. Szkot miał niezwykły talent do pakowania się w tarapaty, wpadając to w niewolę cesarską, to w polską, zmieniając potem „barwy klubowe” i lądując – po dłuższej przygodzie w armii koronnej – w służbie carskiej. Na kartach dziennika znajdujemy mnóstwo ciekawostek dotyczących życia wojskowych, problemów z jakimi się borykali, cen ich ekwipunku i tym podobnych.
Dziś taki właśnie interesujący urywek, dziejący się późną jesienią 1657 roku. Gordonowi udało się wtedy wraz  z jednym ze swoich kolegów-rajtarów uciec z niewoli cesarskiej i dostać się do zajętego przez Szwedów Torunia. Tu miała miejsca audiencja u dowodzącego garnizonem generała Bartolda Hartwiga von Bulow, który dokładnie przesłuchał obydwu uciekinierów (kazał ich jednak przy okazji uraczyć winem…). Rajtarzy trafili potem pod opiekuńcze skrzydła swojego rodaka, lorda Hamiltona[1], który zorganizował im audiencję u gubernatora Bengta Oxestierny. Szkocki podpułkownik wsparł ich też finansowo, darowując każdemu z nas po 5 łokci[2] szarego materiału, który sprzedaliśmy po 1.5 talara[3] za łokieć, co dobrze nas ustawiło [finansowo].  Gordon mógł więc zdobyć nieco ekwipunku: kupiłem konia za osiem talarów, płacą do ręki cztery [z nich], kupiłem też kradzione[4] siodło i pistolety za jednego talara.



[1] Dowodził on regimentem szkockiej lejbgwardii następcy tronu.
[2] Chodzi o tzw. szwedzkie łokcie, mierzące 59.4 cm.
[3] Gordon używa określenie reichs dollar.
[4] Sic!

środa, 15 listopada 2017

Ekstraordynaryjne poczty do obozu przysłali... - cz. XII


Jesienią 1625 roku hetman Stanisław Koniecpolski wyruszył z wojskiem kwarcianym na Kozaków. 25 października doszło do walk pod Kryłowem, gdzie Polacy próbowali zdobyć ufortyfikowany obóz kozacki. Po kilku dniach walk doszło 6 listopada do podpisania umowy, w której min. ustalano rejestr kozacki na 6000 ludzi. W wyprawie nie zabrakło wojsk prywatnych – magnaci przysłali Koniecpolskiemu liczne posiłki, zresztą wielu z nich pojawiło się u boku hetmana na czele swoich pocztów. Poniżej spis owych pocztów, jak zwykle ciekawa mieszanka wojsk.


poniedziałek, 13 listopada 2017

Zmiana barw klubowych w 1656 roku


Ciekawy wyjątek z pamiętników Patricka Gordona, tym razem dotyczący jego „zmiany stron” w 1656 roku. Szkot opowie nam w jaki sposób wyszedł z celi i znalazł się na służbie starosty sądeckiego Konstantego Jacka Lubomirskiego (to ten przystojny młodzian którego widzimy powyżej). Gordon już ponad 13 tygodni tkwił w niewoli, nic więc dziwnego że bardzo chętnie zgodził się na poprawę swojej sytuacji…
Starosta zapytał mnie po łacinie, czy chciałbym przejść na służbę Korony Polskiej. Odrzekłem „Z ogromną chęcią”. Pytał więc mnie dalej, czy wolałbym raczej służyć w gwardii królewskiej czy pod jego komendą. Odparłem, że wolałbym pod jego komendą. Na to znów zapytał, czy chciałbym zostać w garnizonie czy wyruszyć w pole [walczyć] u jego boku. Odpowiedziałem, że – będąc młodym człowiekiem – wolałbym raczej, jeżeli tylko obdarzy mnie taką łaską, służyć w polu, gdzie można zdobyć honor i wielce się zasłużyć.
Po kilku dniach faktycznie wyszedł z więzienia i trafił do prywatnej chorągwi dragonii młodego Lubomirskiego. Co ciekawe, Gordon wspomina że w czasie kiedy oddział maszerował by połączyć się z główną armią, powierzono mu zadanie wyszukiwania kwater. Dało mu to okazję zdobycia pistoletów i holenderskiego pałasza[1], nie wspomina jednak dokładnie w jakich okolicznościach pozyskał to uzbrojenie.



[1] Dutch sword. 

czwartek, 9 listopada 2017

Semeni na pasku Paska


Nasz  dobry znajomy Jan Chryzostom Pasek w czasie swojej kariery wojskowej walczył w szeregach różnych formacji armii koronnej. Pod komendą Czarnieckiego – włącznie ze słynną wyprawą turystyczną do Danii – stawał jako towarzysz chorągwi kozackiej. Na początku lat 60. przyszło mu jednak wykonywać różne „misje specjalne”, w czasie których dowodził nieco innymi żołnierzami. Wspominałem już kiedyś na blogu o jego walecznych dragonach, z którymi stawił czoła wolontarzom. Nieco później, bo zimą 1662 roku, z rozkazu Czarnieckiego został wysłany z eskortą do posłów moskiewskich. Tym razem przydano mu pod komendę ludzi  40 dobrych.  Byli to semeni, zapewne z chorągwi Franciszka Kobyłeckiego.  Formacja ta rzadko pojawia się na blogu, spójrzmy więc cóż też Pasek o nich wspomina. Nie ma tego zbyt wiele, ale na bezrybiu i rak ryba.
Pan Jan szybko pokazał żołnierzom kto tu rządzi: przykazuje im, żeby mię słuchali, żeby się trzeźwo chowali, a nie robili hałasów. Szybko udało im się spotkać z poselstwem moskiewskim, semeni nie sprawiali chyba żadnych problemów – przynajmniej Pasek nic o tym nie wspomina. Eskorta okazała się bardzo przydatna, gdy posłowie dotarli do Nowogródka. Stał tam na kwaterach skonfederowany pułk jazdy litewskiej, a jego żołnierze odmówili Paskowi prowiantu i podwód dla poselstwa. Ten nie dał sobie jednak w kaszę dmuchać, szybko objął komendę nad semenami i żołnierzami moskiewskimi (argumentując posłom, że tu o chodzi o kontempt i mego króla i waszego cara) po czym dokonał zbrojnej demonstracji przy wkraczaniu do miasta.
Zordynowałem ich tedy tak: semenów 40 i moja czeladź wprzód; strzelców moskiewskich, co od wozów, 15; po obydwu skrzydłach piechota z długą strzelbą, a Moskwa konna dopiero za nami. Takie zgrupowanie stanęło twarzą w twarz z 300 albo i więcej żołnierzy litewskich. Pasek nie ugiął się w obliczu bandoletów i strzelby konfederatów, twardo negocjując z Litwinami. Ważkim argumentem był w tym fakt, że semenowie i Moskwa muszkiety trzymają jak na widełkach (…) semenowie na paradzie stoją, Moskwa wszyscy armatno, bez ruśnice długiej żaden nie stąpi. Sprawa rozeszła się po kościach, poselstwo zajęło w końcu kwatery a Pasek prośbą i groźbą zdobył od mieszczan prowiant i podwody. Dalsza droga przebiegła bez większych problemów i semeni pana Jana mogli wrócić pod swoją macierzystą chorągiew.