niedziela, 19 listopada 2017

Łokcie od lorda i kradzione siodło


Pamiętnik Patricka Gordona to niesamowite źródło informacji na temat żołnierzy z okresu „Potopu”. Szkot miał niezwykły talent do pakowania się w tarapaty, wpadając to w niewolę cesarską, to w polską, zmieniając potem „barwy klubowe” i lądując – po dłuższej przygodzie w armii koronnej – w służbie carskiej. Na kartach dziennika znajdujemy mnóstwo ciekawostek dotyczących życia wojskowych, problemów z jakimi się borykali, cen ich ekwipunku i tym podobnych.
Dziś taki właśnie interesujący urywek, dziejący się późną jesienią 1657 roku. Gordonowi udało się wtedy wraz  z jednym ze swoich kolegów-rajtarów uciec z niewoli cesarskiej i dostać się do zajętego przez Szwedów Torunia. Tu miała miejsca audiencja u dowodzącego garnizonem generała Bartolda Hartwiga von Bulow, który dokładnie przesłuchał obydwu uciekinierów (kazał ich jednak przy okazji uraczyć winem…). Rajtarzy trafili potem pod opiekuńcze skrzydła swojego rodaka, lorda Hamiltona[1], który zorganizował im audiencję u gubernatora Bengta Oxestierny. Szkocki podpułkownik wsparł ich też finansowo, darowując każdemu z nas po 5 łokci[2] szarego materiału, który sprzedaliśmy po 1.5 talara[3] za łokieć, co dobrze nas ustawiło [finansowo].  Gordon mógł więc zdobyć nieco ekwipunku: kupiłem konia za osiem talarów, płacą do ręki cztery [z nich], kupiłem też kradzione[4] siodło i pistolety za jednego talara.



[1] Dowodził on regimentem szkockiej lejbgwardii następcy tronu.
[2] Chodzi o tzw. szwedzkie łokcie, mierzące 59.4 cm.
[3] Gordon używa określenie reichs dollar.
[4] Sic!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz