piątek, 30 kwietnia 2010

Nawet igły tam nie było gdzie rzucić na ziemię...


Pociągnę jeszcze przez chwilę wątek turecki, to wszak ciekawa odmiana od wszechobecnych na blogu Szwedów. Tyma razem słów kilka o marszu armii tureckiej pod Gyor (Jawaryn) 1 lipca 1683 roku. Silahdar Mehmed aga z Fyndykły rysuje tu interesujący opis wojska Kara Mustafy, wskazując na specyficzne ustawienie armii. Dodałem do siebie nieco dopisków w nawiasach, próbując ustalić której formacji dotyczy opis czy wyjaśniając niektóre słowa. Oddajemy głos kronikarzowi…

Dzisiaj w pół godziny po wschodzie słońca ruszyły w drogę buńczuki wielkiego serdara [Kara Mustafy], jego namioty i rzeczy. Potem on sam dosiadł konia, a po jego prawicy i lewicy jechali tworząc dwa skrzydła sipahowie [chodzi to o jeden z pułków kapikularnych a nie wojska lenne], silahdarowie [elitarny pułk ciężkiej jazdy kapikularnej], formacje niższe [czyżby chodziło tu o cztery pozostałe pułki kapikularne – dwa pułki ulufedżi i dwa pułki gureba?] oraz wojska z różnych elajetów: po prawicy paszowie z elajetów anatolijskich z całymi swoimi dworami oraz mirimaranami [sługami], emirami tudzież posiadaczami timarów i zaimami ze swoich elajetów, a podobnie po lewicy namiestnicy rumelijscy ze swoimi zbrojnymi oddziałami nadwornymi tudzież emirami i mirimaranami oraz zaimami i posiadaczami timarów ze swoich elajetów, na przedzie korpusy janczarów, dżebedżich [zbrojmistrze] i topczych [puszkarze], a dalej przed nimi zwycięscy gazijowie z pogranicza [czyżby chodziło o deli?] (…) O takim mnóstwie i liczebności, o takiej potędze i wspaniałości wojsk muzułmańskich jak w tym dniu kiedy były one zgromadzone na owym pochodzie, nigdy jeszcze nie słyszano ani tez nigdy czegoś podobnego nie widziano. Zapełniły się nimi góry i równiny i nawet igły nie było tam gdzie rzucić na ziemię. Od okrzyków mahometańskich, od wrzawy bębnów i kotłów, surm i obojów błonia pod zamkiem jawaryńskim aż dygotały…

Z cyklu Historie jednostek wojskowych - cz. VII


Röda regementet – ‘Czerwony’ regiment – mimo że był jednym z trzech regimentów powstałych w 1624 roku, jest najsłabiej znanym z wszystkich starych ‘kolorowych’ regimentów w służbie Gustawa II Adolfa. Na pewno wpłynął na to fakt, że bardzo długo (do 1631 roku) pozostawał w Prusach jako część sił garnizonowych. Na szczęście udało mi się znaleźć nieco informacji o pierwszych latach służby jednostki. Nazwa wywodzi się, jak i w przypadku bratnich regimentów, od koloru sztandarów – wiemy że w 1627 roku oddział otrzymał osiem szkarłatnych chorągwi (zapewne miały zastąpić poprzednie, zużyte w toku kampanii w Inflantach i Prusach).

Utworzony w 1624 roku, w oparciu o nowopowstały regiment Fransa Bernharda von Thurna. Kiedy von Thurn został w 1625 roku, w przededniu kampanii w Inflantach, mianowany dowódcą Hovregementet, ‘Czerwony’ przejął niemiecki oficer, pułkownik Kasper Sigismund von Plato, dotychczasowy podpułkownik regimentu. Pod jego dowództwem regiment ląduje w 1625 roku w Inflantach (8 kompanii – 1271 żołnierzy). 661 żołnierzy ‘Czerwonego’ znajdujemy pod Walmozją w 1626 roku, chociaż tak jak w przypadku bratnich regimentów najemnych nie wszyscy wchodzą do walki – zapewne tylko część muszkieterów. Plato umiera w tym samym roku (wiosną lub latem), zastępuje go oficer z ‘Żołtego’ regimentu, Holender Ernhard Ehrnreiter von Hofreit. Dowodzi on regimentem przez całą wojnę pruską 1626-29.

Wraz z bratnimi kolorowymi regimentami ‘Czerwony’ 11 września 1626 roku ląduje w Piławie, po czym bierze udział w II bitwie pod Gniewem (8 kompanii – ok. 850 żołnierzy) i drugiej akcji pod Kiezmarkiem (8 kompanii - 934 żołnierzy). Początkowo nie ma go w armii polowej dowodzonej przez Gustawa II Adolfa pod Tczewem w sierpniu 1627 roku – pełni wtedy służbę przy Głowie Gdańskiej [Danziger Haupt jak określana ona jest w źródłach przez Szwedów], licząc 967 żołnierzy. Król wysłał jednak 6 sierpnia rozkaz do pułkownika Johana Banera, dowodzącego siłami szwedzkimi przy Głowie, by ten wraz z pułkownikiem von Hofreit zebrali 1300 muszkieterów z regimentów stacjonujących wokół Głowy i jak najszybciej dołączyli do sił głównych. Zgrupowanie Banera (w skład którego musiało wejść sporo żołnierzy ‘Czerwonego’, nie znamy jednak dokładnej liczby) dołączyło do głównej armii rankiem 7 sierpnia, po czym ok. 1000 muszkieterów (prawdopodobnie część z nich z regimentów z głównej armii) pod komendą Banera walczy w centrum armii szwedzkiej w obydwu dniach bitwy.

W kampaniach 1627 i 1628 roku regiment pełni często służbę garnizonową, latem 1628 roku tylko jeden skwadron (4 kompanie) dowodzony bezpośrednio przez pułkownika, wchodzi w skład armii polowej. W kronice Hoppego oddział ten jest nazwany ‘czerwonymi kurtkami’, co zapewne oznacza, że przynajmniej część regimentu (skwadron?) miała jednolite umundurowanie. Pod Górznem w 1629 roku walczy 300 muszkieterów regimentu w skwadronie dowodzonym przez samego von Hofreita.

W 1630 roku Ehrnreiter zostaje mianowany przez Gustawa II Adolfa gubernatorem wojskowym Emdem. Na czele regimentu (wciąż stacjonującego w Prusach) staje dotychczasowy (od 1627 roku) podpułkownik, Giesbrecht von Hogendorff, który będzie dowodził aż do 1635 roku. W 1631 roku ‘Czerwony’ trafia nareszcie do Niemiec, powiększony już dzięki nowym zaciągom do 12 kompanii. W maju 1631 roku zostaje przerzuconych 8 kompanii, pozostałe 4 dołączają miesiąc później. Walczy pod Breitenfeld (ok. 730 żołnierzy), najprawdopodobniej z jednym lub dwoma skwadronami w ‘Niebieskiej’ brygadzie Winckela, a resztą regimentu w szwedzkiej brygadzie Erika Handa (możliwe też, że regiment podzielony był tylko na dwa skwadrony). W 1632 roku widzimy regiment znowu rozdzielony na skwadrony – wiosną 4 kompanie znajdują się w garnizonie Mainzu (gdzie znajdujemy regiment jeszcze w 1635 roku!), 4 kolejne wchodzą w skład korpusu grafa reńskiego Otto Ludwika. Nie udało mi się odnaleźć ‘zaginionych’ pozostałych 4 kompanii - być może regiment został po prostu zredukowany, gdyż wszystkie listy armijne z lat 1632-1635 pokazują go jako posiadającego 8 kompanii czyli ok. 800-850 żołnierzy. Pozostał w służbie garnizonowej w Mainzu do końca służby (circa 1635) – po pokoju w Pradze znika z zapisków. Być może został rozwiązany jeszcze w Mainzu lub przeszedł na północ Niemiec, gdzie połączył się z ocalałą szwedzką armią Johana Banera i tam żołnierzy rozdzielono po innych regimentach. Tak czy inaczej historia najmniej znanego ze starych kolorowych regimentów kończy się, tak jak i ‘Żółtego’, w roku 1635.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Po głowach, twarzach i rękach - Wiedeń 1683


W toku bitwy pod Wiedniem stoczonej 12 września 1683 roku hetman polny koronny Mikołaj Hieronim Sieniawski nakazał jednej z podległych sobie chorągwi husarskich wykonanie szarży na pozycje tureckie, celem rozpoznania sił tureckich i zbadania, czy teren nadaje się do szarży mas jazdy koronnej. Wybór hetmana padł na rotę Szczęsnego Potockiego, wojewody krakowskiego, dowodzoną przez porucznika Skarbka, liczącą 120 koni stanu etatowego. Gdy husarze ruszali do ataku, dołączył do nich bez rozkazu Stanisław Potocki, starosta halicki, ze swoją chorągwią pancerną (120 koni etatu, ale w sierpniu 1683 roku chorągiew miała tylko 86 koni na popisie). Dwie chorągwi polskiej jazdy pod ogniem ukrytych wśród pagórków janczarów dopadły sił tureckich, starły się z przybocznymi oddziałami wezyra i jazdą, po czym ze sporymi stratami (zginął Stanisław Potocki) oderwały się od przeciwnika i wycofały się do pozycji jednego z bawarskich regimentów piechoty. Starcie już samo w sobie interesujące, ale w niniejszej notce chciałbym pokazać punkt widzenia drugiej walczącej strony. To kapitalny fragment z Dżebedżiego Hasana Esiri i jego ‘Wspomnień i refleksji o wyprawie wiedeńskiej’, opisujący walkę przybocznych oddziałów wielkiego wezyra Kara Mustafy (tytułowanego tutaj serdarem) z husarią i pancernymi, co ciekawe w rolach głównych lewendowie czyli piechota.

Pierwszy zakuty w żelazo hufiec rzucił się na sajan prześwietnego serdara jegomości. Przeciwko niemu ruszyli i zwarli się z nim wówczas lewendowie prześwietnego serdara jegomości pod wodzą serczesmego tudzież jego agowie pałacowi i nadworni. Giaurzy [chodzi oczywiście o Polaków – K.] byli jednakże wszyscy w żelazach, więc szabla na nic się tam nie zdała, ale doświadczeni w bojach bohaterzy wcale się tym nie stropili. Każdy z nich miał młot, maczugę lub topór, więc poczęli grzmocić giaurów po głowach, twarzach i rękach, ci zaś, którzy nie mieli takiego sprzętu [może inny oddział niż lewendowie? – K.], swoimi szablami rozpruwali im konie. W ten sposób z Bożą łaską zmuszono ich [Polaków – K.] do odwrotu, a większość ich położono trupem albo raniono.

Od żalu y wstydu, oczy łzami zalewali - Hammerstein 1627

W przypadku bitwy pod Hammerstein (Czarnem) w 1627 roku spotykamy się z najdokładniejszym chyba spisem chorągwi zdobytych przez wojska polskie na nieprzyjacielu, zamieszczonym w relacji hetmana Stanisława Koniecpolskiego. W ręce Polaków wpadło 13 kornetów kawalerii i 13 chorągwi piechoty. Poniżej pozwolę sobie na obszerne zaczerpnięcie z ‘Rosprawy…’ (włącznie z jakże uroczym tłumaczeniem sentencji łacińskich i niemieckich), wszystkie komentarze w nawiasach kwadratowych pochodzą ode mnie, w nawiasach zwykłych tłumaczenie sentencji łacińskich i niemieckich, podane za oryginalnym tekstem ‘Rosprawy…’
- osiem chorągwi piechoty z kitayki [jedwabnej tkaniny] błękitney a pomarańczowey, między któremi na iedney był Krzyż żółty [mogła to być chorągiew pułkownika, zwyczajowa była ona bardziej ozdobna]
- pięć z kitayki białey y żółtey w szachownicę zgotowanych.
Jerzy Teodorczyk zasugerował, że ilość chorągwi oznaczała, że piechota szwedzka tworzyła jeden regiment [osiem błękitnych chorągwi] pod pułkownikiem Teuffelem i skwadron [pięć w szachownicę] pod podpułkownikiem Kötteritzem. Wydaje się to zasadne, nie można się jednak zgodzić z sugestią, że niebieskie sztandary oznaczałyby stary ‘Niebieski’ regiment Teuffla [Blå regementet] – regiment ten bowiem od jesieni 1626 roku [kiedy to został przerzucony z Inflant] walczył jako część szwedzkiej armii polowej w Prusach. Zresztą w relacji hetmana czytamy, że Teuffel regiment swoy abo woysko na Malborku zostawił.
Lista sztandarów kompanii rajtarii [najpierw nazwisko rotmistrza, potem opis]
1. Oberster Jan Streff [de facto pułkownik Johan Streiff von Lawenstein] – rotmistrz dowodzący jego kompanią nieznany – chorągiew adamaszkowa biała, po obydwu stronach salamandra w ogniu, wyhaftowana złotą i srebrną nicią, łaciński napis me nutrit, alios extingvit (Mnie karmi, inszych gasi)
2. Oberster Teiffel [pułkownik Maximilian Teuffel] – jego kompania miała wchodzić w skład zgrupowania jako czternasta kompania jazdy, brak jednak informacji by dostała się w ręce Polaków.
3. Pułkownik Kiedryc [podpułkownik Fridrich von Kötteritz] – rotmistrz nieznany – chorągiew adamaszkowa żółta, na niej wyhaftowane złotą i czerwoną nicią jedwabne serce, z którego ‘wychodziły’ zielone gałązki ruty. Po tej samej stronie data zaciągnięcia kompanii – 1627 – i niemiecki napis Herz ohn Giet (serce bez trucizny). Po drugiej stronie opancerzona ręka [aż po ramię], haftowana srebrem, trzymająca srebrny miecz. Kolejny niemiecki napis Trew biss in den Todt (wierny aż do śmierci).
4. Pułkownik Kallenbach [Moritz Pensen von Caldenbach, w owym czasie major lub podpułkownik] – chorągiew lazurowa adamaszkowa, po obydwu stronach wizerunek rzymskiego bohatera Markusa Curciusa, haftowany złotem i srebrem. Rzymianin siedział na koniu, także wyhaftowanym srebrną nicią, trzymał w prawej dłoni buławę. Koń skakał z zielonego pola w ogień. Łacińska sentencja Pro commodo Publico (Dla dobra pospolitego).
5. Major Jan Grodt [prawdopodobnie Johan Groot] – lazurowa adamaszkowa chorągiew, z obydwu stron Święty Jerzy (haftowany złotą nicią) na koniu (srebrną nicią haftowanym) przebijający złotą włócznią smoka (znów złota i srebrna nić). Łacińska sentencja Dum Spiro Spero (Póki tchnę spodziewam się) [tą akurat sentencję znam raczej w wersji ‘póki oddycham, póty jest nadzieja’].
6. Major Jan [Johan] von Breckfeldt – chorągiew lazurowa adamaszkowa, po obu stronach haftowany srebrem jeździec z mieczem, jadący na złotym koniu na zielonym polu (tle). Data zaciągu 1626, łaciński napis Florebo prospiciente Deo, virtuti et Marte (Będę kwitnął za opatrznością boską, cnotą y dzielnością rycerską).
7. Kapitan Jan [Johan] Ludwig Ringe – znów lazurowa adamaszkowa chorągiew, na niej wyszyty złotą nicią żuraw, trzymający w nodze kamień. Napis łaciński Vigilemus (Czuymy- ?)
8. Kapitan Jan [Hans ] Deckert – lazurowa atłasowa chorągiew, po obu stronach goła ręka z mieczem, ukazując się z nieba pomiędzy srebrnymi promieniami. Niemiecki napis Gott waldts ich wags (Niech Bóg pomoże, ia się będę kusił). W górnym kącie [lewym?] litery G.A.K.J.S, w drugim górnym kącie [prawym? Lub odwrotnie, niestety nie jest to wytłumaczone w tekście] V.S.L. U dołu chorągwi litery H.D.E.F.D.M.G.D.V.H.A.
9. Kapitan Jan [Johan] Burchard von Schienberg – chorągiew adamaszkowa pomarańczowa, z obu stron haftowany srebrną nicią lew, trzymający ‘w nodze’ [w łapie jak mniemam…] srebrny miecz. Napis Trawe Gott undt hab ein Lewen Mudt, den Gluck wird noch werden gutt (Ufay Bogu, a miey lwi umysł, twoie szczęście jeszcze będzie dobre)
10. Kapitan Krysztoff [Christoph] a Klutzinck – kapitan nie wziął udziału w wyprawie, został w Niemczech by zaciągać więcej żołnierzy. Chorągiew tej kompanii była biała, na niej z obu stron Święty Jerzy (złota i czarna nitka) na złotym koniu, złotą włócznią przebijający smoka. Napis Dum spiro (Póki oddycham).
11. Kapitan N. Picht – lazurowa adamaszkowa chorągiew, na niej złoty lew (po obu stronach), otoczony złotym wieńcem, w nodze [zapewne znowu chodzi o łapę…] trzymający miecz. Napis Omnia cum Deo (Wszytko z Bogiem).
12. Kapitan Jan Krysztoff [Hans Christoph] von Borcksdorff – chorągiew adamaszkowa lazurowa, na niej z obu stron haftowany złotem Krzyż. Z jednej strony napis In hoc signo vinces (Tym znakiem zwyciężysz) a także inicjały kapitana H.C.V.B. i rok zaciągnięcia kompanii – 1626. Po drugiej stronie chorągwi sentencja Jesus salvator mundi sis protektor noster (Jezus Zbawiciel świata, niech będzie obrońcą naszym).
13. Kapitan Jakub [Jakob] von Borcksdorff – lazurowa adamaszkowa chorągiew, z sentencją Durch Gottes Hilff undt Segen wollen wir unsere Feind erlegen (Za bożą pomocą y błogosławieństwem chcemy nieprzyjacioły nasze zwyciężyć).
14. Kapitan von Ahnen [jedyny oficer w służbie szwedzkiej o takim nazwisku, jakiego udało się zidentyfikować to Marten von Ahnen. Tyle tylko, że kompania kirasjerów którą dowodził była właśnie w tym czasie przegrupowywana z Inflant do Prus. Być może to zupełnie inny oficer?] – chorągiew czerwona adamaszkowa, na niej złoty lew ozdobiony koroną, atakujący mieczem Polaka broniącego się szablą. Polski żołnierz ma w drugiej ręce buzdygan opuszczony ku ziemi [chyba że źle zrozumiałem tu tekst i to lew ma w łapie buzdygan, acz nie wydaje mi się…]. Napis Gottes der Schweden und Pommeren Freundt, undt aller Polen Feundt (Boży, szwedzki i pomorski przyjaciel, a wszystkich Polaków nieprzyjaciel). Po drugiej stronie widniał wizerunek kapitan von Ahnen na koniu, przed nim stała panna podająca mu wieniec. U góry napis Der von Ahnen bin ich genandt, nach Ehr undt Tugend streidt meine Handt (Nazwisko mam von Ahnen, o sławę i cnotę wojuje ręka moja). Pośrodku sztandaru kolejna sentencja Meinem Cornet wirdt Gott helffen, daneben nach dieser Jungfrawen mit reputation zu streben (mojej chorągwi Bóg pomoże, abym się starał z dobrą sławą o dostąpienie tej panny).
Relacja hetmańska przynosi nam jeszcze nader interesujący opis kapitulacji wojsk szwedzkich. Kompanie wymaszerowały przed armię koronną ze zwiniętymi sztandarami, po czym po kolei chorąży z każdej kompanii zbliżał się do hetmana. Jako pierwsi swe chorągwie musieli złożyć rajtarzy. Chorąży musiał zsiąść z konia, zdjąwszy kapelusz ukłonić się siedzącemu na koniu hetmanowi Koniecpolskiemu, po czym rozwinął sztandar i złożył go na ziemi. Dla wielu żołnierzy szwedzkich musiało być to wstrząsające przeżycie, gdyż niektórzy byli z tych 13 chorążych, którzy oddawaiąc chorągwie swoie pod nogi J.M.Pana Hetmana, od żalu y wstydu, oczy łzami zalewali. Po rajtarach przyszła kolej na piechurów, którzy także zdali swe chorągwie Koniecpolskiemu.

Zdrady się żadnej nie spodziewając... - Kiezmark 1627


Wracam do mojego zdecydowanie ulubionego konfliktu…

4 (14) lipca 1627 roku szwedzkie oddziały dowodzone przez samego Gustawa II Adolfa forsują Wisłę pod Kiezmarkiem i po krótkiej acz zaciętej walce pokonują siły polskie obsadzające fortyfikacje polowe. Było to drugie podejście ‘Lwa Północy’ do zdobycia owej przeprawy – poprzedni atak wykonano nocą z 22 na 23 maja (1 na 2 czerwca) 1627 roku. Wtedy to król w zamieszaniu towarzyszącemu walce został postrzelony w biodro, ranę odniósł także towarzyszący mu hr. von Thurn (młodszy) i atak odwołano. Lipcowy atak przyniósł jednak tym razem sukces.

Na pewno złożyło się na niego kilka czynników. Po pierwsze zaciężne wojska gdańskie, obsadzające wraz z oddziałami koronnymi fortyfikacje, uciekły z zajmowanych pozycji. 1200 (lub 1800) żołnierzy pod komendą holenderskiego płk. Liesemanna (Lisemana), oficera z niezłym stażem z armii ks. Maurycego z Nassau, porzuciło swoich polskich towarzyszy na pastwę losu, dodatkowo przy ucieczce zagważdżając własne działa. Po drugie, szwedzkie oddziały miały ogromną przewagę liczebną – Gustaw II Adolf zgromadził bowiem pod komendą 81 kompanii piechoty, 40 kompanii jazdy (w tym 8 lub 9 kompanii kirasjerów) i 4 kompanie dragonii – razem 14 764 żołnierzy. Oczywiście nie wszystkie te oddziały mogły wziąć udział w ataku na pozycje obrońców, jednak i tak takie siły dawały Szwedom odpowiednią przewagę. Po trzecie wreszcie, siły polskich obrońców były nader szczupłe – ledwie 400 piechurów cudzoziemskich (o jednostkach nieco więcej poniżej) – a hetman Koniecpolski, zaskoczony akcją Szwedów, nie zdążył na czas z pomocą dla swoich żołnierzy. Piechurzy bronili się bardzo dzielnie (Oxenstierna pisał w liście go Gustawa II Adolfa, że była to ‘najlepsza piechota przeciwnika’), kładąc trupem 50 czy 60 napastników. Niestety, gdy Polacy wycofali się do szańców Gdańszczan, zdali sobie sprawę, że działa nie nadają się do użytku a sojusznicy w panice opuścili pole walki. Cały kontyngent piechoty polskiej dostał się do niewoli. Rozwścieczony hetman Koniecpolski, którego bolała strata zarówno pozycji obronnej jak i cennej piechoty (duże zaciągi piechoty cudzoziemskiej dopiero maszerowały do Prus) wysłał nazajutrz po starciu swoich oficerów do Gdańska, by przeprowadzili śledztwo na temat wycofania się wojska Liesemanna. Polacy chcieli wiedzieć, czy holenderski oficer ‘z tamtych szańców był ustąpił za wiadomością i rozkazaniem rady Gdańskiej, czyli też z swej woli i bojaźni zdradził’.

W ręce Szwedów wpadło ok. 400 polskich muszkieterów, wszystkie działa, rozliczne zapasy (proch, kule, lonty, dużo żywności i piwa). Zagładzie uległy w tym starciu dwie zasłużone roty piechoty cudzoziemskiej Zygmunta III, walczące w 1626 roku pod Gniewem a potem stanowiące część sił oblegających i szturmujących Puck. Jedną z nich dowodził Anglik, kapitan Artur Aston (młodszy), oddział ten miał w 1626 roku etatowy stan 500 porcji. Drugą rotą był oddział pułkownika Gerharda Denhoffa, o etatowym stanie 200 porcji. Jednakże tylko część tego oddziału walczyła pod Kiezmarkiem – jedna z kompanii została pozostawiona w zdobytym Pucku jako garnizon. Pułkownik Denhoff także nie brał udziału w walce, maszerował w tym czasie z nowozaciągniętym regimentem piechoty cudzoziemskiej do Prus. Jego rotą dowodził brat, podpułkownik Fryderyk Denhoff. Zapewne gros walczących pochodziło z roty Astona, jednak źródła wymieniają obydwie jednostki jak i dwóch wspomnianych oficerów. O ile Fryderyk wrócił potem z niewoli szwedzkiej i brał udział w dalszych walkach (w 1629 roku został nawet dowódcą regimentu piechoty) o tyle Astonowi tak spodobało się wśród wojaków Gustawa II Adolfa że odmówił wzięcia udziału w wymianie jeńców i spotykamy go później w szeregach wojsk szwedzkich walczących w Niemczech.

Do naszych czasów zachowały się przynajmniej jeden ze sztandarów zdobytych pod Kiezmarkiem (patrz zdjęcie). Ogromnych rozmiarów, po rekonstrukcji o wymiarach 2.73 (wysokość) na 3.43 m (długość). Jedno ze szwedzkich opracowań (a za nim anglo- i polskojęzyczne opracowania) identyfikują ów sztandar z jedną z kompanii Astona, nazywając go sztandarem gwardii królewskiej. Nie wiem jednak, na jakiej podstawie Szwedzi doszli do wniosku, że chorągiew na pewno należała do oddziału Astona. Tak rota Anglika jak piechota Denhoffa były zaciężnymi oddziałami królewskimi, jednostkami piechoty które należały do nadwornej gwardii Zygmunta III były chorągwie hajduków, których pod Kiezmarkiem jednak nie było. W zbiorach szwedzkich ma się znajdować także jeszcze jeden sztandar, także zdobyty pod Kiezmarkiem, ale poza sygnaturą nie spotkałem się z jego opisem.

środa, 28 kwietnia 2010

Wybawca króla Jana


7 października 1683 roku, trwa pierwsza bitwa pod Parkanami. Dragonia ze straży przedniej Bidzińskiego zostaje zmasakrowana przez Turków, nadciągająca kawaleria pod hetmanem Jabłonowskim także nie potrafi powstrzymać tryumfujących sipahów. Polacy uciekają z pola bitwy, wśród nich sam król Jan III Sobieski. Przy nim tylko mała grupka świty: koniuszy koronny Marek Matczyński, łowczy koronny Atanazy Miączyński, Czerkas, Piekarski, nieznany z nazwiska towarzysz husarski spod chorągwi królewskiej i również nieznany husarz z chorągwi husarskiej królewicza (nie wiemy jednak którego). Król słabnie w siodle, jego otyłość boleśnie daje się we znaki w tej panicznej ucieczce. Matczyński próbuje zwoływać uciekających wokół żołnierzy, by ci ochronili króla, słyszy jednak w odpowiedzi ‘Jechał cię pies z nim’. Królowi po piętach depczą tureccy jeźdźcy, wydaje się że jego chwile są policzone.
Wtem monarchę mija arkabuzer (czyli de facto rajtar – tak się zresztą do niego zwrócono) ze skwadronu gwardii królewskiej. Koniuszy nawołuje go ‘Panie rajtar, tyś spod królewskiego regimentu, wstrzymaj konia a pilnuj nas, będziesz miał wielki respekt i nagrodę, tylko nie odstępuj’. Żołnierz przyłącza się do świty, osłaniając Sobieskiego. W tym czasie jeden ze ścigających grupkę Polaków Turek, sipah zbrojny w dzidę, zbliża się niebezpiecznie blisko. Po raz kolejny Matczyński zwraca się błagalnie do żołnierza ‘Zmiłuj się panie rajtar! Obróć się na tego Turczyna!’ Arkabuzer zrównuje swego konia z sipahem i strzałem z pistoletu zmiata go z siodła. Eliminuje także z walki kolejnego napastnika, który rzucił się na niego z szablą w ręku. Na dzielnego gwardzistę wpada jednak większa grupa Turków – żołnierz wstrzymuje ich jednak na tyle długo, by król (pod którym ‘się począł koń rozpierać’) i resztka świty zdołali uciec. Arkabuzer zapewne zginął, jednak nie oddał tanio swej skóry - gdy zaroili się wokół niego sipahowie, miał jeszcze oddać dwa strzały.
Król próbował dowiedzieć się, jak nazywał się bohaterski żołnierz który, jak to Sobieski napisał do Marysieńki, ‘stanął nam za różany wianek’. Arkabuzer pozostał jednak bezimienny, być może oznaczało to, że skwadron gwardii poniósł w bitwie większe straty i nie można było zidentyfikować, który z żołnierzy ocalił władcę. Sobieski napisał jednak o swoim wybawcy ‘godzien przynajmniej, aby za duszę jego proszono tam P. Boga’. Nigdy nie dowiemy się więc, jak nazywał się wybawca króla Jana, ale chyba warto zapamiętać jego historię…

wtorek, 27 kwietnia 2010

Regestr Murzow, którzy byli w Woysku Pogańskim


Znów klimaty tatarskie, tym razem lista znacznych Tatarów walczących pod Martynowem w 1624 roku, podaję za relacją „Pogrom Tatarski, albo relatia krótka zwycięstwa nad Tatarami, przez Wielmożnego Jego M. Pana Hetmana Polnego Koronnego w roku 1624, dnia 20 miesiąca Czerwca, między Haliczem a Bołszowcem otrzymanego. Przydany iest ktmu regestr Ich M.P.P. Voluntariuszow, y Murzow Tatarskich, W Warszawie, w druk. Jana Rossowskiego, w R.P. 1626”

Znajdujemy tam listę piętnastu znaczniejszych wodzów

Kantemir Basza – to oczywiście słynny Kantymir, miał odnieść trzy rany postrzałowe

Kulim Bey – podejrzewano, że zginął w trakcie ucieczki

Algimir Murza

Salmazan Murza

Ali Murza

Itimir Murza

Kotluza Murza

Orak Murza

Sołtan Reg Murza, syn Kantemirow

Natyery Murza

Antyery Murza

Olsza Murza

Jeslisia Murza

Sołtan Sem Murza, syn Kantemirow

Dewlet Kaszy Murza

Znajdujemy także w relacji ciekawą informację na temat sztandarów:
„Znaków Orak Murzy, y Kulim Beja w bitwie, także trzeciey chorągiewki kitaykowej dostano, a we wszytkim komunnym woysku tylko cztery znaki były, wszystkich dostano, tylko z Chorągwią Cesarza Tureckiego umknęli”
Relacja wymienia 15 znaczniejszych Murzów - a tylko cztery sztandary, reszta zapewne musiała się zadowolić buńczukami.

Klątwa Stefana Czarnieckiego


Tym razem notka krótka, ale historia mroczna...

Po zwycięskiej bitwie pod Połonką w 1660 roku Stefan Czarniecki, dowodzący koronną dywizją wspierającą armię litewską, maszerował ze swoimi oddziałami pod Mohylew. W czasie owej podróży jeden z jego rotmistrzów dowodzących chorągwią kozacką, Adam Działyński (starosta bratiański) nakazał swojej rocie opuszczenie wojsk Czarnieckiego i przejście do głównych sił koronnych na Ukrainę. Kozacy Działyńskiego szli tam na wezwanie hetmana Lubomirskiego, chorągiew miała bowiem jakoby zostać pohusarzona. Utrata jednostki miała straszliwie rozeźlić Czarnieckiego, który jak wiemy nie był człowiekiem spokojnego usposobienia. Z jednej strony tracił dobrą i doświadczoną jednostkę, która pod jego komendą walczyła w Danii, z drugiej dużym ciosem była utrata wraz z tym oddziałem porucznika Jana Polanowskiego ‘na którego on [Czarniecki – K.] radzie siła polegał’. Cała sprawa odbiła się echem w Koronie, wojewoda ruski wysłał bowiem do kilku urzędników królewskich listy, skarżąc się na Lubomirskiego.

Jednak wydarzenie to krwawy epilog. Kiedy kozacy Działyńskiego opuszczali dywizję Czarnieckiego, ten miał w gniewie przekląć ich, mówiąc ‘Bodejże was tam i z rotmistrzem w pierwszej okazyjej pozabijano!’. Kiedy chorągiew dotarła do armii Lubomirskiego, wzięła udział w walkach pod Cudnowem, walcząc 14 października w zaciętych walkach przeciw Moskalom. Pasek z niejaką grozą zanotował ‘Przyszli pod Czudnów, nazajutrz zabito rotmistrza [Działyńskiego], zabito dwadzieścia towarzystwa i czeladzi ze czterydzieści. Za odmianą miejsca zwykła się też mienić i fortuna. Sam Polanowski o mały włos że nie zginął’. Co prawda tak poważne straty (chorągiew miała 141 koni etatu, oznaczałoby to więc utratę połowy stanu faktycznego) wydają się nieco przesadzone, jednak nie da się ukryć, że kozacy ponieśli poważne straty. Od pierwszej ćwierci 1661 roku służą pod nowym rotmistrzem, Kazimierzem Działyńskim (wojewodzicem pomorskim), w zmniejszonym, bo liczącym 102 konie składzie. Czyżby więc klątwa wojewody ruskiego dopadła ich na Ukrainie?

Nie tylko hetmani i marszałkowie - cz. III

Krzysztof von Houwald (Houvalt, Ubald), urodzony w 1601 (lub 1602) roku w Saksonii jest wręcz idealnym przykładem XVII-wiecznego najemnego żołnierza, co ciekawe, jego kariera pokazuje także niesamowitą ścieżkę awansu. Co prawda przyznam szczerze, że mam luki w informacjach o tym oficerze, jednak pozwalam sobie przytoczyć nieco fragmentów z jego zajmującej historii.

Na początku Wojny Trzydziestoletniej (chociaż spotkałem się nawet z rokiem 1616) zaciągnął się jako prosty muszkieter, przez pierwszych kilka lat często zmieniając armie w których walczył – widzimy go pod sztandarem Cesarza, w wojsku elektora Saksonii, a także pod komendą ‘Szalonego’ ks. Brunszwickiego i słynnego kondotiera Mansfelda.

Jednakże to w służbie szwedzkiej, na którą zaciąga się w 1624 roku, zaczyna robić największą karierę. W ramach słynnego ‘Niebieskiego’ regimentu najemnego stopniowo awansuje do kolejnych stopni – porucznika (1625 rok), kapitana – dowódcy kompanii (1627 rok), major czyli trzeciego najważniejszego oficera regimentu (1629 rok), a wreszcie podpułkownika w 1630 roku. Za zasługi w kampaniach inflanckiej i pruskiej zostaje także nobilitowany przez króla Gustawa II Adolfa. Na przełomie 1631 i 1632 roku, gdy król powiększał znacznie swoją armię w Niemczech, Houvalt zostaje mianowany pułkownikiem i otrzymuje królewską zgodę na zaciąg własnych regimentów. Z planowych dwóch regimentów pieszych (24 kompanie) udało mu się zaciągnąć jeden (16 kompanii, dosyć szybko w toku kampanii zredukowany do 12). Wystawia także regiment jazdy (5 kompanii). Oddziały te rekrutowano w okolicach Frankfurtu nad Menem. Oddziały saskiego pułkownika początkowo mają walczyć w ramach głównej armii polowej Gustawa II Adolfa, zostają jednak skierowane do dyspozycji kanclerza Oxenstierny, a potem grafa reńskiego (hrabiego Renu) Otto Ludwiga. Od lata 1632 roku oddziały Houvalda wchodzą w skład armii feldmarszałka Gustava Horna. W 1634 roku zmniejszony regiment pieszy (8 kompanii) bierze udział w przegranej bitwie pod Nordlingen, gdzie ponosi duże straty. Niedługo po bitwie zostaje rozwiązany, resztki wcielone zaś do innego oddziału.

Ok. 1635 roku Houwald opuszcza służbę szwedzką. Przez pewien czas służy w stopniu generała majora w armii Saksonii, potem widzimy go w armii Gdańska. Wreszcie los prowadzi go do armii koronnej. W randze generała majora dowodzi regimentem piechoty cudzoziemskiej (przejętym ze służby brandenburskiej) zaszczytnie walczącym pod Zborowem w 1649 roku. Houwald bierze takż udział w bitwie pod Beresteczkiem, jego regiment wchodzi tam w skład pułku JKM. Jednostka jest w służbie do 1652 roku, w trzeciej ćwierci tegoż roku jej jednostka drastycznie spada z 1200 do 43 porcji – jest to następstwem masakry oddziału w bitwie pod Batohem. Nie udało mi się potwierdzić uczestnictwa Houwalda w bitwie, wydaje mi się jednak, że nie uczestniczył on w walkach. Nie ma go wśród nazwisk oficerów którzy uratowali się z pola bitwy, nie wpadł także do niewoli. Prawdopodobnie więc regiment prowadził w walce jego podpułkownik.

Wydaje się, że w tym okresie generał zrezygnował ze służby w polskiej armii. Zmarła na zasłużonej emeryturze w swojej posiadłości w roku 1663.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Z cyklu Historie jednostek wojskowych - cz. VI


W 1576 roku wybucha wojna Gdańska z Koroną, dumni mieszczanie nie chcą uznać wyboru Stefana Batorego na króla. Rada miasta pośpiesznie rekrutuje najemników do walki z Polakami. Jedną z zaciągniętych jednostek (wchodzących w skład garnizonu miejskiego) jest szkocki regiment dowodzony przez Williama Stewarta. Oddział ten liczący ok. 700 żołnierzy, przybywa z Niderlandów, gdzie służył od 1575 roku, walcząc przeciw Hiszpanom. Jako że regiment poniósł spore straty na służbie Zjednoczonych Prowincji – głównie z głodu i chorób – został uzupełniony przez zaciągi ze Szkocji. Oprócz Stewarta, znamy nazwiska kilku oficerów regimentu - co ciekawe, oddział miał liczyć sześć kompanii. Znani oficerowie to John Trotter, John Thompson, John Barone, William Moncrieff, Alex Ross, John Dallachy, William Benton, John Dollachy, Alexander Murray (Morra) John Crawford i Robert Gourlay.

Brak informacji o pikinierach w szeregach oddziału Stewarta – być może wiązało się to z faktem, że Szkotów chwalono jako bardzo dobrych strzelców? Broń palna to mieszanka arkebuzów różnego pochodzenia, prawdopodobnie część zakupiono w Lubece, przez która wiodła trasa Szkotów podróżujących do Gdańska.

Szeregowym żołnierzom płacono pięć talarów na miesiąc, podoficerowie i oficerowie mieli oczywiście wyższe gaże. Gdańscy księgowi był bardzo wymagający – gdy kapitan Moncrieff skarżył się, że przerzucenie kompanii jego żołnierzy z Niderlandów kosztowało go blisko 600 talarów, wydanych na transport i żywność (kapitan miał nawet zastawić w Elsynorze swój najlepszy strój, by uzyskać pieniądze), zażądano od niego szczegółowej listy wydatków i kwitów potwierdzających zakupy. Szkoci walczyli jednak nader dzielnie w obronie miasta, obsadzając min. strategiczną twierdzę Latarnię. To tam, w czasie potyczki z Polakami, poległ kapitan Robert Gourlay. Ranny, starał się skoczyć z łodzi na brzeg, wpadł jednak do wody, gdzie ciężka zbroja pociągnęła go na dno. Zapewniono mu honorowy pogrzeb w Bazylice Mariackiej w Gdańsku.

Tak Polacy jak i Gdańszczanie chwalili postawę Szkotów. Gdańska relacja wręcz twierdzi, iż żołnierze Stewarta ‘wykazali się tak szlachetną postawą, że zdobyli wielką sławę dla swego kraju w tym regionie [tj. w Polsce]’. Musieli także wpaść w oko Stefanowi Batoremu, który rozkazał zaciągać szkockich piechurów w czasie swoich kampanii przeciw Moskwie. Próbował także namówić do służby Williama Stewarta – ten jednak odmówił i z częścią regimentu powrócił na służbę niderlandzką. Szkoci dołączyli tam do jednostki 'brytyjskiej' pod komenda pułkownika Johna Norrisa (Anglika) i wzięli udział w walkach z Hiszpanami pod Rymenant nieopodal Mechelen. Dalsze ich losy są mi nieznane.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Z cyklu Historie jednostek wojskowych - cz. V


Blå regementet – ‘Niebieski’ regiment, znany także pod niemiecką nazwą ‘Altblau’ (szwedzka winna brzmieć Gamla Blå, z powodu narodowości żołnierzy przyjęło się stosować jednak nazwę niemiecką) –najsłynniejszy z czterech ’starych kolorowych’ regimentów piechoty w służbie Gustawa II Adolfa, także najdłużej istniejący (circa 1624-1650).

Sformowany pod koniec 1624 roku, początkowo znany od nazwiska pierwszego dowódcy, pułkownika Hansa (Johanna) Georga von Arnima. Pod nazwą ‘Niebieski’ od lata 1625 roku, wchodził w skład armii polowej Gustawa II Adolfa lądującej w Inflantach (8 kompanii – 1239 żołnierzy). 6 listopada 1625 roku von Arnim zostaje zastąpiony przez pułkownika Maximiliana Tauffela (byłego oficera armii cesarskiej), który służył w regimencie od 1624 roku. Już pod Tauffelem regiment służy w kampanii zimowej 1626 roku w Inflantach (w lutym ma stan 1037 żołnierzy w 8 kompaniach). Kontyngent z regimentu, wraz z pułkownikiem, bierze udział w bitwie pod Walmozją – wysłano tam 643 żołnierzy, nie wszyscy jednak wzięli udział w walce.

Jesienią 1626 roku regiment zostaje przerzucony do Prus (ląduje w Piławie 11 września), gdzie po raz kolejny wchodzi w skład armii polowej dowodzonej przez króla. Bierze udział w drugiej bitwie pod Gniewem (zwanej przez Szwedów ‘'Slaget vid Mewe') na przełomie września i października 1626 roku (liczy wtedy ok. 870 żołnierzy w 8 kompaniach).

Od wiosny 1627 roku regiment jest czasowo dowodzony przez podpułkownika Hansa von der Noth (Nothe) – związane jest to z wysłaniem płk. Tauffela w celu zaciągu posiłków w krajach niemieckich a potem wzięciem go do niewoli przez Polaków w bitwie pod Hammerstein. Dowodzeni przez Notha żołnierze ‘Niebieskiego’ walczą w lipcu pod Kiezmarkiem (8 kompanii - 1067 żołnierzy) i Tczewem (regiment miał wtedy 1121 żołnierzy w 8 kompaniach, do bitwy wysłał kontyngent złożony z 258 pikinierów, 600 muszkieterów i nieznanej liczby oficerów). W pierwszym dniu bitwy pod Tczewem część muszkieterów ‘Niebieskiego’ walczyła w zgrupowaniu pułkownika Banera – podpułkownik Noth został wtedy ranny w głowę. Z kolei w drugim dniu bitwy regiment, tak samo jak ‘Żółty’, wystawia jeden mieszany (muszkietersko-pikinierski) skwadron . Od października 1627 roku Noth zostaje oficjalnie pułkownikiem regimentu, gdyż Teuffel zastępuje von Thurna jako dowódca ‘Żółtego’ regimentu. Pod komendą Notha w dalszych kampaniach wojny 1626-29.

W 1628 roku mamy potwierdzoną informację o niebieskich mundurach w które ubrani byli żołnierze regimentu – Hoppe podaje w swojej kronice opis czterech kompanii ‘w niebieskich kurtkach’, dowodzonych przez kapitanów Huwalta i Winterberga. Nie udało mi się jednak ustalić, czy i kiedy regiment był tak wyposażony już wcześniej, chociaż jest to prawdopodobne. Jedna z kompanii ‘Niebieskiego’ wchodzi w skład eskorty dyplomatów szwedzkich, negocjujących z Polakami w lutym 1628 roku. Latem/jesienią tegoż roku skwadron złożony z 4 kompanii, pod bezpośrednią komendą pułkownika, walczy w ramach armii polowej pod Brodnicą (miasto zdobyto we wrześniu) i jak reszta armii ponosi ciężkie straty w kampanii.

Pod Górznem w 1629 roku walczy 300 muszkieterów regimentu, w trzech skwadronach utworzonych ad hoc z innymi regimentami. Von Noth dowodzi jednym z tych skwadronów, walcząc w drugiej linii prawego skrzydła szwedzkiego zgrupowania. Oddział muszkieterów z ‘Niebieskiego’ wchodzi także w skład silnego skwadronu płk. Hepburna stanowiącego część sił szwedzkich w bitwie pod Trzcianem w 1629 roku (nie wziął udziału w walce z kawalerią polską i cesarską).

W lipcu 1630 roku powiększony do 12 kompanii regiment (ok. 1300 żołnierzy w linii, chociaż jednostka miała wtedy 1800 stanu etatowego) zostaje przerzucony wraz z ‘Żółtym’ regimentem do Niemiec. ‘Niebieski’ ma już nowego, równie doświadczonego jak poprzedni, dowódcę. Zostaje nim Hans Georg aus dem Winckel, służący poprzednio w regimentach ‘Żółtym’ (gdzie dosłużył się stopnia podpułkownika) i ‘Czerwonym’. Pod jego dowództwem ‘Niebieski’ walczy w kampaniach 1630-1632. Regiment walczy pod Wolgast, Gartzem i w dwóch operacjach w Meklemburgii - w toku kampanii przejściowo spada do niskiego stanu ok. 700 żołnierzy (zdobycie Franfurtu – kwiecień 1631 roku, być może nie działał jednak pełną liczbą kompanii, stąd tak niski stan w źródłach). W maju 1631 roku znów ponad 1000 żołnierzy w linii, latem tego roku walczy pod Werben (ok. 1200 żołnierzy). W słynnej bitwie pod Breitenfeld ‘Niebieski’ walczy w centrum, w składzie ‘Niebieskiej’ brygady, którą dowodzi płk. Winckel. Regiment nie poniósł chyba większych strat, gdyż w bitwie nad rzeką Lech walczyło ok. 1080 żołnierzy ‘Niebieskiego’.

Latem 1632 roku regiment został po raz kolejny powiększony – Gustaw II Adolf ufał swoim starym regimentom i uczynił z nich podstawę siły uderzeniowej piechoty. W obozie pod Norymbergą dołączono nowe kompanie, docelowo regiment miał ich teraz liczyć 16, ale początkowo doszły tylko trzy nowe, zwiększając stan regimentu do ok. 1500 żołnierzy, z których ok. 200 nie mogło jednak brać udziału w walkach (przede wszystkim chorzy i oddelegowani). Bazą ludzką dla uzupełnienia regimentu byli, jak w przypadku ‘Żółtego’, katoliccy żołnierze wzięci do niewoli pod Breitenfeld.

W bitwie pod Alte Veste widzimy ‘Niebieski’ w sile ok. 1400 żołnierzy (15 – ostatnia kompania mogła być jeszcze w fazie organizacji lub po prostu nie wysłano jej do walki). Szturm na pozycje Wallensteina okazał się porażką, ‘Niebieski’ atakujący w pierwszej linii poniósł duże straty (ok. 300 żołnierzy) – najgorsza chwila dla regimentu miała jednak dopiero nadejść… W czasie pamiętnej bitwy pod Lutzen ‘Niebieski’ tworzy brygadę pod taką samą nazwą, walczącą w centrum linii szwedzkiej. Brygada wraz z bratnią ‘Żółtą’ wzięła udział w nieudanym pierwszym szturmie na centrum armii cesarskiej. ‘Niebieski’ został związany walką od frontu przez dwa regimenty piechoty cesarskiej, po czym zmasakrowany szarżą kirasjerów. Pułkownik Winckel został ranny (dwa postrzały w ramię), tuż obok niego padł ranny jego zastępca, ppłk. Caspar Wolff. Regiment stracił 63% stanu wyjściowego w zabitych, rannych i zaginionych, łupem żołnierzy cesarskich padły także praktycznie wszystkie sztandary regimentu – cześć była jednak tak zniszczona w toku walki, że pozostały z nich zaledwie drzewce.

Zdziesiątkowany regiment odbudowano w Augsburgu, gdzie Winckel został mianowany gubernatorem (na czas wyleczenia ran – musiały być poważne, gdyż piastował to stanowisko do 1635 roku).Przynajmniej kilka kompanii wysłano do Westfalii, gdzie w lipcu 1633 roku walczyły pod Hessisch-Oldendorf. Regiment w tym czasie liczył od 560 do 760 żołnierzy – nie jestem jednak w stanie ustalić, czy chodzi tu o cały stan liczebny czy tylko o żołnierzy tworzących kompanie biorące udział w walkach.

Od 1636 roku ‘Niebieski’, znany jako ‘Altblau’ (Stary niebieski), staje się przybocznym (Leib) regimentem kolejnych feldmarszałków szwedzkich, dowodzących armią w Niemczech. Nominalnymi pułkownikami są więc: Johan Baner w okresie 1635-1641, Lenart Torstensson w okresie 1642-1645, Herman Wrangel w okresie 1646-1648 i Karol Gustaw w 1648 roku.

Nie udało mi się niestety ustalić nazwisk podpułkowników dowodzących regimentem w polu, dla niektórych okresów brak także dokładnych danych o liczebności oddziału. Co do starć w których walczył ‘Altblau’ – w kampaniach Banera widzimy go w bitwie pod Wittstock w 1636 roku gdzie tworzył brygadę z regimentem płk. Abela Monda – cała brygada miała zaledwie 856 żołnierzy. W czasie bitwy pod Lipskiem (II bitwa pod Breitenfeld) w 1642 roku jako regiment przyboczny Torstenssona walczy w pierwszej linii, tworząc samodzielną brygadę, liczącą ok. 600 żołnierzy w 12 kompaniach. W kolejnym militarnym sukcesie tego marszałka, bitwie pod Jankowem (Jankau) w 1645 roku regiment znów walczy w pierwszej linii, jego 12 kompanii liczy razem 776 żołnierzy. Ta ostatnia bitwa musiała przypomnieć weteranom regimentu Alte Veste czy Lutzen – zginęli lub zostali ranni wszyscy oficerowie ‘Altblau’. Nie mogło także zabraknąć najstarszego najemnego oddziału armii w ostatniej słynnej bitwie wojny – pod Zusmarshausen w 1648 roku. Pod komendą Hermana Wrangla w tej kampanii walczyło ok. 600 żołnierzy regimentu.

Jak wiele jednostek najemnych armii szwedzkiej, tak i ‘Alblau’ został rozwiązany po zakończeniu Wojny Trzydziestoletniej. W 1650 roku żołnierze zostali spłaceni i słynny ‘Niebieski’ regiment przeszedł do historii...

Nie tylko hetmani i marszałkowie - cz. II

Sporo się ostatnio rozpisałem o kadrze Gustawa II Adolfa, pora nadrobić zaległości w kwestii naszych oficerów.

Słów kilka o Mikołaju Stogniewie herbu Lubicz, poruczniku husarii którego osoba jest nierozerwalnie połączona z Władysławem IV. Nie udało mi się dotrzeć do informacji, w jakich jednostkach służył Stogniew za panowania Zygmunta III, musiał jednak przejść dobrą szkołę wojenną, gdyż jesienią 1626 roku stanął na czele chorągwi husarskiej królewicza Władysława. Na czele tej roty (wchodzącej w skład pułku hetmańskiego) walczył we wszystkich bitwach wojny pruskiej – pod Tczewem, Górznem i Trzcianem. Jako że chorągiew królewicza została utworzona w oparciu o chorągiew dworską Zygmunta III, biorącą udział w obydwu bitwach pod Gniewem, nie można wykluczyć udziału Stogniew i w tych starciach. Królewicz dbał o swojego porucznika, wystąpił do ojca o nadanie Stogniewowi włości za zasługi wojenne. Faktycznie, porucznik otrzymał wsie Kamionobrad i Ceniów z wójtostwem w starostwie Grodeckim, przyznane mu w sierpniu 1629 roku.

Najprawdopodobniej Stogniew i po zakończeniu wojny stał na czele chorągwi husarii w wojsku kwarcianym. W czasie wojny smoleńskiej dowodził jedną z dwóch chorągwią husarii Władysława IV (były to chorągwie JKM, ale opłacane z pieniędzy państwowych), wchodzącą w skład armii idącej na odsiecz miasta. Oddział ten liczył w drugiej ćwierci 1633 roku 160 koni, w kolejnych dwóch ćwierciach odpowiednio 165 i 153 konie. Władysław IV najwyraźniej cenił sobie husarskiego oficera – w lutym 1633 roku monarcha „potwierdza dożywotnie prawo Mikołaja Stogniewa, dworzanina królewskiego, do wsi Tuczepy, Zawadzin, Mołoszkowce i Załuzie w starostwie jaworowskim”. Po zakończeniu kampanii husarze Stogniewa ( w 100 koni) towarzyszyli królowi podczas wjazdu do Lwowa 26 września 1634 roku. Nie mogło porucznika zabraknąć i podczas koncentracji armii przeciw Szwedom w 1635 roku – widzimy go tam na czele 150-konnej chorągwi husarii.

W 1637 roku Stogniew, jako porucznik królewskiej chorągwi husarii w wojsku kwarcianym, walczy przeciw kozackiemu powstaniu Pawluka. Dowodzi tam pułkiem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego. Na czele swojej chorągwi bierze udział w bitwie pod Kumejkami. Husarze królewscy ‘ochotnie’ ruszają do szarży na tabor kozacki, co ciekawe wbrew rozkazom hetmana polnego, który nie wyznaczył tej chorągwi do ataku. Chorągiew uczestniczy w przełamaniu taboru, tracąc w toku bitwy 6 zabitych i 7 rannych żołnierzy, a także 5 zabitych i 9 rannych koni.

Nie udało mi się znaleźć dokładniejszych informacji na temat dalszych losów Stogniewa. W 1640 roku, najwyraźniej wciąż ciesząc się łaską królewską, został wyniesiony do rangi wielkiego oboźnego koronnego, którą piastował aż do śmierci w 1645 roku. Jako ciekawostkę można dodać, że porucznik mógł się pochwalić uczestnictwem w słynnej Rzeczpospolitej Babińskiej, gdzie dzierżył nawet dwa stanowiska. Jak podaje regestr urzędników tej prześmiewczej grupy - „Anno 1635 1 Novembris. Jego Mość Pan Mikołaj Stogniew porucznik natenczas chorągwie K. J. M. powiedział, iż u sławnej pamięci Jego Mości księdza biskupa poznańskiego Opalińskiego był między innemi i ten porządek, że drewka na komin wszystkie pod jedną miarę gotowano i aby ogień piękniejszy był, pięknie icli malowano. Życząc tedy tu Rzeczpospolita widzieć w Babinie taki porządek, czyni Jego Mości ekonomem. A iż przy tym urzędzie jest compatibile i drugi przyjąć, tedy Jego Mość i koniuszym zaraz zostaje, iż Jego Mość miał taką klacze która urodziwszy źrebię, gdy jej zdechło, klęcząc nad niem płakała”. Jak więc widzimy, Mikołaj Stogniew był nie tylko dobrym i odważnym żołnierzem, ale i człowiekiem dowcipnym, lubianym w szlacheckim towarzystwie.