czwartek, 29 kwietnia 2010

Po głowach, twarzach i rękach - Wiedeń 1683


W toku bitwy pod Wiedniem stoczonej 12 września 1683 roku hetman polny koronny Mikołaj Hieronim Sieniawski nakazał jednej z podległych sobie chorągwi husarskich wykonanie szarży na pozycje tureckie, celem rozpoznania sił tureckich i zbadania, czy teren nadaje się do szarży mas jazdy koronnej. Wybór hetmana padł na rotę Szczęsnego Potockiego, wojewody krakowskiego, dowodzoną przez porucznika Skarbka, liczącą 120 koni stanu etatowego. Gdy husarze ruszali do ataku, dołączył do nich bez rozkazu Stanisław Potocki, starosta halicki, ze swoją chorągwią pancerną (120 koni etatu, ale w sierpniu 1683 roku chorągiew miała tylko 86 koni na popisie). Dwie chorągwi polskiej jazdy pod ogniem ukrytych wśród pagórków janczarów dopadły sił tureckich, starły się z przybocznymi oddziałami wezyra i jazdą, po czym ze sporymi stratami (zginął Stanisław Potocki) oderwały się od przeciwnika i wycofały się do pozycji jednego z bawarskich regimentów piechoty. Starcie już samo w sobie interesujące, ale w niniejszej notce chciałbym pokazać punkt widzenia drugiej walczącej strony. To kapitalny fragment z Dżebedżiego Hasana Esiri i jego ‘Wspomnień i refleksji o wyprawie wiedeńskiej’, opisujący walkę przybocznych oddziałów wielkiego wezyra Kara Mustafy (tytułowanego tutaj serdarem) z husarią i pancernymi, co ciekawe w rolach głównych lewendowie czyli piechota.

Pierwszy zakuty w żelazo hufiec rzucił się na sajan prześwietnego serdara jegomości. Przeciwko niemu ruszyli i zwarli się z nim wówczas lewendowie prześwietnego serdara jegomości pod wodzą serczesmego tudzież jego agowie pałacowi i nadworni. Giaurzy [chodzi oczywiście o Polaków – K.] byli jednakże wszyscy w żelazach, więc szabla na nic się tam nie zdała, ale doświadczeni w bojach bohaterzy wcale się tym nie stropili. Każdy z nich miał młot, maczugę lub topór, więc poczęli grzmocić giaurów po głowach, twarzach i rękach, ci zaś, którzy nie mieli takiego sprzętu [może inny oddział niż lewendowie? – K.], swoimi szablami rozpruwali im konie. W ten sposób z Bożą łaską zmuszono ich [Polaków – K.] do odwrotu, a większość ich położono trupem albo raniono.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz