Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurlandia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurlandia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Kadrinazi radzi i odradza - cz. I


Ostatnio w czasie pogaduszek na FB kilku znajomych spod znaku Pludrów i Szlafroków zasugerowało mi, żeby wrzucał na blog krótkie recenzje książek z ‘jedynej słusznej epoki’, komentując przy tym czy warto je posiadać w swoich biblioteczkach. Pomysł wydaje mi się zacny, zaczynamy więc nowy cykl na blogu – poza tym wydaje mi się, że przyda się tu od czasu do czasu odejście od XVII-wiecznych anegdot i kolejnych trzy zdaniowych wpisów o rajtarii… Oczywiście wszystkie opinie które będę tu zamieszczał są jak najbardziej subiektywne i czytelnicy mogą się z nimi nie zgadzać, zapraszam każdorazowo do dyskusji na temat omawianych książek. Pozwolę sobie każdorazowo pisać co mi się w danej pracy spodobało (lub też nie), nie będę jednak stosował  rankingu w typie’ ileś tam na ileś gwiazdek’, po prostu skomentuję czy według mnie warto daną pracę posiadać[1]. Ograniczymy się zapewne tylko do tytułów w języku polskim i angielskim, chociaż może od czasu od czasu wskoczy tu też coś po niemiecku czy szwedzku. Nie spodziewajcie się prac prof. Jana Wimmera, Henryka Wisnera i Mirosława Nagielskiego – według mnie każdy interesujący się XVII wiekiem powinien posiadać w swoich zbiorach ich książki i artykuły, nie widzę więc potrzeby opisywania tak podstawowych prac.  Zajmował się będę tylko książkami które posiadam w swych zbiorach, jeżeli jednak macie jakieś sugestie, chcielibyście zasięgnąć rady dotyczącej konkretnych książek – piszcie w komentarzach, jeżeli takową pracę posiadam postaram się ją opisać.
Na dobry początek jedna z moich ulubionych książek dotyczących XVII wieku, czyli Księstwo Kurlandii i Semigalii w wojnie Rzeczypospolitej ze Szwecją w latach 1600-1629, autorstwa dra Mariusza Balcerka z UMK w Toruniu. Wydana nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w Roku Pańskim 2012 jest moim zdaniem jedną z najlepszych i najciekawszych prac dotyczących mniej znanego wycinka historii Rzplitej. Spis treści można znaleźć chociażby tutaj.
Po kilkunastostronicowym rozdziale I, w którym możemy zapoznać się z wczesną historią Kurlandii, w kolejnych częściach pracy Autor przedstawia nam kolejne konflikty inflanckie, które w mniej lub bardziej bezpośredni sposób wpływały na sytuację księstwa. Niewątpliwą zaletą pracy jest bogactwo użytych materiałów źródłowych – znajdziemy tam materiały w języku polskim, szwedzkim i niemieckim; efekt wieloletnich badań Autora nad zagadnieniami związanymi z Kurlandią[2]. Jak już wielokrotnie wspominałem na blogu, uwielbiam dużą ilość przypisów w tego typu pracach[3], bo można w nich znaleźć nie tylko wiele wskazówek bibliograficznych ale i ciekawostek dotyczących opisywanych wydarzeń. Autor w bardzo ciekawy, ale i przystępny dla czytelnika sposób przedstawia nam bardzo burzliwy okres konfliktów polsko-szwedzkich i udział Kurlandii w kolejnych wojnach, kampaniach i bitwach. Wśród zagadnień które najbardziej przypadły mi do gustu są:
- obszerne rozważania na temat udziału wojsk kurlandzkich i piltyńskich w bitwie pod Kircholmem w 1605 roku
- zajęcie się mniej znanymi kampaniami inflanckimi Chodkiewicza w 1608 i 1609 roku
- bunt Wolmara Farensbacha w 1617 roku, a także jego późniejszy konflikt z Rygą i hetmanem Radziwiłłem (niesamowicie ciekawa ‘mała wojna’)
- obszerne opisy działań wojennych, które miały miejsce na terenach Kurlandii od 1621 roku
Oczywiście trudno żeby mnie to nie interesowało, biorąc pod uwagę jak wciągające są mnie konflikty polsko-szwedzkie z tego okresu… wspominałem jednak, że oceny będą subiektywne, prawda? Praca napisana jest jednak bardzo przystępnym językiem, mimo pokaźnej objętości czyta się ją niezwykle szybko i przyjemnie, w czym ogromna zasługa bardzo dobrego warsztatu Autora. Mniej zorientowanym czytelnikom na pewno może się przydać zamieszczony w aneksie słownik nazw geograficznych – gdzie znaleźć możemy zarówno polską, niemiecką jak i aktualną łotewską/litewską/estońską nazwę danej miejscowości, co bardzo ułatwia zorientowanie się w sytuacji.
W tekście możemy znaleźć sporo mapek i ilustracji: część to przedruki oryginalnych map/szkiców z epoki, niestety są na tyle niewyraźne (z powodu wielkości), że można było z nich spokojnie zrezygnować i w niczym nie umniejszyłoby to jakości pracy. O wiele lepiej wygląda sprawa mapek, które – najczęściej w oparciu o Sveriges Krig – ukazują kolejne kampanie przetaczające się przez  obszar Kurlandii. Sama mapa Inflant, zamieszczona na str. 76,  mogłaby być nieco większa, jest jednak wystarczająco czytelna by ukazać czytelnikom najważniejsze miasta i rzeki,  co pomaga nie stracić później orientacji w czasie lektury.
Podsumowując ową krótką recenzję – zdecydowanie polecam zakup pracy dra Balcerka, zwłaszcza tym spośród czytelników, którzy są zainteresowani konfliktami Rzplitej ze Szwecją. Burzliwe losy Kurlandii są tam opisane w bardzo ciekawy sposób, doskonale rozbudowujący historię konfliktów które do tej pory można było znaleźć np. w pracach Leszka Podhorodeckiego czy Henryka Wisnera. Autor – dzięki znajomości języka niemieckiego i szwedzkiego – swobodnie porusza się w bogatym zestawie materiałów źródłowych, co bardzo podnosi jakość jego opracowania, gdyż nie ogranicza się li i jedynie do źródeł i opracowań w języku polskim.

Końcowa ocena [według rankingu: trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to:  trzeba mieć.




[1] No dobrze, będzie ranking… pozdrawiam Andrzeja Majkuta za zaproponowanie takowego J
[2] Z użyciem materiałów nie tylko z polskich archiwów, ale i ze źródeł przechowywanych w Sztokholmie, Rydze, Wilnie i St. Petersburgu.
[3] Zwłaszcza gdy są umieszczone, jak w tej książce, na dole każdej strony, a nie na końcu rozdziału czy całej pracy. 

piątek, 13 czerwca 2014

Więcej ich tu poginęło od tych zdrajców niżeli od nieprzyjaciół

W 1600 i 1601 roku oddziały litewskie walczące w Inflantach ponosiły straty nie tylko z rąk Szwedów, ale i lokalnej ludności łotewskiej. Jan Piotr Sapieha, dowodzący od 1600 roku chorągwią husarii w Inflantach, złożył w połowie czerwca 1601 roku pisemną relację Krzysztofowi „Piorunowi” Radziwiłłowi. Poinformował w niej o przypadkach ataków na czeladź (i nie tylko) z wojsk Rzplitej.
Oznajmuję W. ks. Mci, iż tam na tych gościńcach wielkie się mordy dzieją naszym od Łotwy[1], tak że się wychylić nie może żeby cało uszedł. Z mej roty pacholików kilku ubito, rannych jest nie mało. A Bóg zna przestrzegam, żeby żadnych szkód nie czyniono, oprócz co zjeść koniowi to się musi wziąć z pola i to za wiadomością niejakiego Lorenca sługi książęcia Kurlantskiego[2] który tu mieszka przy mnie w tejże Moizy[3]. A iż wczorajszego sługę panu Bukojemskiemu z roty JMci pana marszałka[4] ubito ćwierć mile stąd, poznano jednego Łotysza tu w Moizy, który gdy poczęto z nim gadać począł uciekać i dobywszy noża kilka ran sobie zadał chcąc się zabić, pojmano go, przypieczono troszkę[5], przyznał się do wszystkiego jak z[a]bijał z drugimi, i do tych nieboszczyków, że on je zabił z towarzyszami swymi: powiedział i to, że ten urzędnik, który tu jest w tej Moizy Niemiec niejaki, zbuntował do kilkuset chłopstwa i kazał bić Poliaki, kraść, rozbijać. Na które chłopstwo chciał nas nawieść powiadając, że do 60 trupów naszych tam [z]najdzie się, koni cudnych naszych moc, wozów skarbnych i to powiedział, że tej nocy przyszłej mają tu na nas na tę Mojzą uderzyć miasto Szwedów. Pojmaliśmy tego Niemca i kilku Łotyszów u niego, w komorze także z berdyszami, iż się spóźniło nie śmiałem ich słać do W. ks. Mci. Jednak proszę o naukę co z nimi czynić, bo jasne rzeczy, szkoda żeby naszych niewinnych  krew miała się darmo rozlać, także i w tej mierze trzeba będzie tego, abyś W.ks. Mć z kilkaset człowieka na tamto miejsce zesłać raczył, gdzie się to oni otrąbili dla samej bezpieczności naszych co się przyjeżdżają, bo więcej ich tu poginęło od tych zdrajców niżeli od nieprzyjaciół.
Ostatnie zdanie mogłoby się wydawać przesadą, gdyby nie to, że faktycznie już w lutym 1601 roku chłopi kurlandzcy mieli rozbić maszerujące przez teren księstwa oddziały inflanckie, zadając Polakom i Litwinom duże straty, zdobywając na nich cały tabor i jedną chorągiew. Jak widać kilka miesięcy później sytuacja wcale nie wyglądała dużo lepiej.



[1] Czyli, w tym przypadku, ludności pochodzenia łotewskiego.
[2] Chodzi zapewne o ks. Fryderyka Kettlera.  
[3] Chorągiew Sapiehy miała być rozlokowana w Zel-Mojzie (Zelmojzie?), nie byłem w stanie zidentyfikować tej miejscowości.
[4] Zapewne chodzi o chorągiew husarską Krzysztofa Mikołaja Dorohostajskiego, marszałka wielkiego litewskiego. Tak, to w rzeczy samej autor Hippici, to jest rzeczy o koniach. Może to być ewentualnie inna chorągiew husarską, dowodzona przez marszałka upickiego Jana Sicińskiego.
[5] Ech, te nowoczesne metody perswazji…

piątek, 3 sierpnia 2012

Stanisław Murzyn i reszta (kurlandzkiej) legii cudzoziemskiej

Wolmar Farensbach to przykład niesamowitej elastyczności politycznej, jego machinacje w Kurlandii i Inflantach, zwłaszcza od 1617 roku, to bardzo ciekawy temat. Wszystkim zainteresowanym polecam bardzo interesującą pracę dr Mariusza Balcerka (serdecznie pozdrawiam!) Księstwo Kurlandii i Semigalii w wojnie Rzeczypospolitej ze Szwecją w latach 1600-1629, gdzie poczytam możemy nie tylko o barwnej postaci Farensbacha, ale i kwestiach politycznych i wojennych związanych z tak bardzo przecież rozdzieranym konfliktami regionem. Pozwolę sobie zacytować pewien materiał źródłowy z tej pracy, dotyczy bowiem naszego (nie)sławnego znajomego, którzy już kilkakrotnie gościł na tym blogu. Wilhelm de la Barre, zanim ‘zasłynął’ służbą w obronie Rygi i przejściem na służbę szwedzką, w 1619 roku wchodził w skład prywatnej armii Wolmara Farensbacha. Kilka oddziałów sług i Rajtarów Wolmara Farensbacha napadło w nocy z 10 na 11 października 1619 roku na dom Ewerta Wechmana. Ten sługa Krzysztofa II Radziwiłła pojmał wcześniej kilku rajtarów Farensbacha, więc nocny rajd był typowym aktem zemsty. Wechmana pobito, jego dom i okolice splądrowano. Hetman wysłał jednak za rabusiami oddział pościgowy, złożony z 80 kozaków. W krótkim starciu padło kilku zabitych, sporo sług Farensbacha pojmano. Chciałbym zacytować fragment listy jeńców wziętych do niewoli po najeździe na Birże, jest to bowiem niezwykle ciekawa ilustracja obrazująca jaki misz-masz najemników brał udział w tego typu prywatnych wojnach. Poniższe nazwiska pochodzą tylko z grupy de la Barre:
Daniel Guazieiewski z upitskiego powiatu,
Jan Wizain Francuz,
Hibert Arnikol Francuz,
Bernard Vonder Horst – Inflantczyk,
Piotr z Laisu – Inflantczyk,
Abram Fulk z Zamorskiej Ziemi,
Jakub Hak – Pomorczyk (świeżo ze Szwecji przybył),
Bernard Frelik Westfalczyk,
Gerze Vesman – Niemiec,
Piotr Tenis – Estończyk,
Krzysztof Ernst – Szwed,
Tomasz Moskwicin,
Lukasz Mitkiewicz z Podola,
Paweł Węgrzyn,
Michał Węgrzyn,
Paweł Węgrzyn,
Piotr Bachman Trębacz,
Michał Węgrzyn,
Jakub Zawadzki z Chełmskiego powiatu.
Chciałoby się powiedzieć – jeszcze tylko Afrykańczyka brakuje…  Co prawda nie było takowego w oddziale de la Barre, ale wśród wziętych do niewoli z oddziału Klebeka (także pobitego przez kozaków Radziwiłła) widnieje niejaki Stanisław Murzyn. Dr Balcerek znalazł także dokument w zbiorach AGADu, gdzie tak oto opisane są zaciągi Farensbacha: zaciągnąwszy do siebie hultajów sobie w niecnocie podobnych, Tatarów, Murzynów, Węgrów, Moskwy, Francuzów i inszych cudzoziemskich. Kto wie z jakich jeszcze kontynentów brał swoich najemników kurlandzki szlachcic?

wtorek, 27 grudnia 2011

Kraik niewielki, okryty lasami...

Opublikowanie listy armii kurlandzkiej do OiM troszkę nam się opóźniło – przepraszam, obiecywałem że będzie przed Świętami  - jednak jako że PDF już tuż tuż wypadałoby zrobić jakieś wprowadzenie historyczne. Znalazłem właśnie ciekawą notkę z 1683 roku, w której francuski podróżnik tak opisywał Kurlandię:
Księstwo Kurlandzkie stanowi kraik niewielki, okryty lasami, przynoszącymi mu znaczny dochód, ponieważ drzewo tameczne bardzo się do budowy okrętów nadaje, zwłaszcza do masztów. Kraj ten dostarcza wojowniczej szlachty, sposobnej do wojennej karności, a także dzielnych żołnierzy, zdolnych do wszystkiego, jako jeźdźcy i piechury. Jakkolwiek kraj ten, zbliżony do bieguna na krańcu Polski leżący, oddalonym jest od wszelkich związkach cywilnych i od wpływu dworu, obyczaje jego nie są bynajmniej dzikimi, a powierzchowność i maniery jego mieszkańców są tak ogładzone, jak w innych miejscowościach Niemiec, których ubiór, język i religię protestancką, Kurlandczycy sobie przyswoili. Wprawdzie lud zachował tu narzecze odrębne, miejscowe, do żadnego innego nie zbliżone, jak np. narzecze Basków i Bretonów do francuskiego, lecz język niemiecki jest językiem dworu, księcia i szlachty.