Kolejna perełka znaleziona w czasie przeszukiwania źródeł do wojny smoleńskiej – swoją droga to niezwykle fascynujący konflikt, a i sporo materiałów źródłowych przetrwało do naszych czasów. W czasie gdy król Władysław IV uroczyście wjeżdżał do obozu pod Bajewiem (Bajowem) 27 sierpnia 1633 roku, towarzyszyło mu spore zgrupowanie wojska. Wjazd monarchy poprzedzały regiment piechoty Reinhloda Rosena (1400 żołnierzy) i dragonia Jacoba Butlera (600 żołnierzy). Samemu królowi, który udawał się do namiotu hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego, jako że namiotów królewskich jeszcze nie rozbito było, towarzyszyła z kolei kawaleria. Bezpośrednio za królem maszerowała chorągiew husarii JKM, dowodzona przez porucznika Mikołaja Stogniewa. Ten zasłużony oficer w toku wojny ze Szwecją 1626-1629 dowodził ówczesną chorągwią husarską królewicza Władysława. To jednak drugie, równie zaszczytne miejsce w szyku marszowym wywołało pewien spór. Za husarzami Stogniewa maszerowało bowiem 200 rajtarów królewskich, pod komendą porucznika Jana Seja-Manteuffela. Nie spodobało się to Marcinowi Kalinowskiemu, podkomorzemu podolskiemu, który próbował wytargować od żołnierzy Seja miejsce w szyku dla swojej, liczącej 150-koni, chorągwi husarskiej. Jednakże nie ustąpili rajtarowie i pan podkomorzy musiał obejść się smakiem. Jak się okazało, jego husarze musieli jeszcze ustąpić kolejnej rocie – liczącej 200 koni husarii hetmana Kazanowskiego – i przypadło im dopiero czwarte miejsce. Na pociechę dla Kalinowskiego, za nim maszerowała husaria Wojny; za nią 200-konna chorągiew kozaków JKM, a po niej trzy kolejne roty kozackie. Pociecha to niezbyt duża, wszak musiał ustąpić miejsca rajtarom…
czolem,
OdpowiedzUsuńrajtarzy, z plafonów z Zamku Biskupów z Kielc, to tacy jacy pewnie tylko w Rzplitej bywali - ogłowia pozłacane, popiersień także, siodła w złotogłowiu, pozłacane strzemiona - pyszna a dumna 'kompanija'. W sumie to az dziwne ze imci Gembarzewski nie wykorzystał tych plafonow do swych opracowan - sa tam najlepsze i najpelniejsze przedstawienia armii Rzplitej Obojga Narodow z lat 1630tych- moze wykorzystał ale zaginely w paleniu Warszawy przez Niemców w 1944, kto wie.
czy oni trzymają bandolety czy tez raczej pistolety?
Fakt, obrazy te są niezwykle ciekawe - warto by im poświęcić jakiś artykuł, bo mogą przynieść sporo interesujących szczegółów. To że żołnierze ci tak pięknie wyglądają to zapewne kwestia okresu - w 1635 roku był czas i pieniądze na wystawienie porządnych jednostek, które w sumie walki nie widziały, za to mogły się ładnie zaprezentować przed francuskimi posłami ;)
OdpowiedzUsuńCo do broni - jak na moje to bandolety, mimo wszystko za długie to na pistolety.
Ha, ha serce rośnie mi na takie fantazji przykłady!
OdpowiedzUsuńTak, rajtarzy są z reguły raczej ignorowani przez polskich historyków, niestety idących za przykładem Górskiego :( ja jednak bardzo sobie ową formację cenię, stąd też sporo o niej na blogu.
OdpowiedzUsuńNo nie, tylko nie wojna smoleńska! U nas toczy się ona od niemal roku i bardzo mnie wycieńczyła, choć staram się w ten konflikt nie angażować.
OdpowiedzUsuńChyba trochę popsułem staropolskie klimaty... Pardon, już znikam.
Ajwaj, a ta 'moja' wojna smoleńska taka interesująca, mimo że bez samolotów... No nic, będzie jak sobie życzysz, zrobię przerwę i przeskocze w inne klimaty.
OdpowiedzUsuńTeż jestem za bandoletem. Pistolety ci rajtarzy mają w olstrach i widać że są sporo krótsze :)
OdpowiedzUsuń