Tym razem podróżujemy do początku wieku XVI – dokładnie rzecz biorąc do roku 1515. W Wiedniu ma miejsce zjazd polskiego króla Zygmunta I; Władysława II, władcy Czech i Węgier oraz cesarza Maksymiliana I. Anegdota będzie kulinarna, acz raczej w nietypowy sposób…
Często dworscy Niemieccy, przymawiali Polakom, że zbroje ich nie były bogate, i że mieli chude i małe konie: przyprowadzili raz niezmiernie spasłego konia friza, żądając za niego sto złotych. Polacy umyśliwszy żart za żart oddać, kupili spasłego friza i Niemców zaprosili na obiad. Tajemnie zabijają, ćwiartują friza, gotują, pieką i różne z niego robią potrawy, różnemi zaprawiają korzeniami, udając za mięso jelenie. Zasiadają Niemcy, Polacy przepraszają iż nie mogli dostać innego mięsa prócz jeleniego. Zajadają Niemcy wesoło, gęste kielichy powiększają wesołość i dobry apetyt, przy końcu uczty przynoszą na niezmiernym blacie głowę końska i nógi z kopytami. Postrzegli Niemcy, że zjedli własnego konia, rzecz atoli w żart obrócili, gotując się nowym figlem oddać wet za wet.
Mrok! Dobrze, że im psa nie sprzedali :)
OdpowiedzUsuńTa historia jest taka, że nie wiem czy śmiać się czy płakać ;)
OdpowiedzUsuńNie było tak źle, polski garnizon na Kremlu w czasie kiedy dowodził nim M.Struś nie miał takich przysmaków, w cenie jako potrawy były elementy rzędu końskiego, nie mówiąc już o psach, kotach, szczurach, a nawet kanibalizmie.
OdpowiedzUsuńHistoria garnizonu Kremla to faktycznie tragedia - ale też takich sytuacji z głodującymi garnizonami mamy więcej...
OdpowiedzUsuń