Tym razem zadanie czeka nas ciężkie - wszak trzeba będzie się zmierzyć z legendą. Flamandzki malarz Pieter Snayers (1592-1666/1667), uczeń Sebastiana Vrancxa, znany jest w Polsce przede wszystkim dzięki słynnej 'Bitwie pod Kircholmem'. Obraz ten, namalowany około 1630 roku, zawsze mnie fascynował, co zresztą widać na pierwszej stronie niniejszego bloga. Jednak ostatnio dzięki niezawodnemu Arturowi 'Dobywszypałasza' Świetlikowi (wielkie dzięki Arturze!) uzyskałem dostęp do dobrej jakości szczegółowych fragmentów obrazu. I tutaj od razu pojawiło się wiele wątpliwości i pytań, okazuje się bowiem, że im bardziej się przypatrzyć, tym gorzej to wygląda. W związku z tym kilka kolejnych odcinków cyklu 'malarze znani i nieznani' poświęcę owym fragmentom 'Bitwy pod Kircholmem'.
Jako pierwszy fragment ukazujący atak litewskiej kawalerii na piechotę szwedzką. I tu od razu problemy - Szwedzi nie wyglądają jak wojsko z roku 1605, ewidentnie Snayers ukazał ich w strojach ze swoich czasów, charakterystyczne są długie kasaki których jednak szwedzka piechota tej doby nie używała, na szerszą skalę pojawiły się one dopiero u Szwedów od 1630 roku. Snayers mógł się tu na przykład zasugerować rysunkami de Gheyna -być może by ukazać niemiecki regiment najemny? - jednak kasaki widzimy tu u muszkieterów w różnych regimentach. Przynajmniej są one różnego koloru u poszczególnych żołnierzy, przy innej okazji pokażę fragment w którym cały oddział jest ubrany w jeden kolor (zgroza...). Jeżeli już jesteśmy przy muszkieterach - właśnie, wszyscy mają muszkiety i strzelają używając forkietów, podczas gdy spora część krajowej piechoty szwedzkiej wciąż używała lżejszych arkebuzów, które forkietu nie wymagały. Jako uproszczenie możemy odebrać tu fakt, że strzelcy owi są niemal 'o krok' od szarżującej jazdy litewskiej - tak naprawdę w tym momencie na froncie byliby już pikinierzy, których widzimy tylko jako skłębioną masę z tyłu. Niemniej jednak pikinierom przyjrzymy się przy okazji innego fragmentu.
Teraz przechodzimy do atakujących Litwinów - i tu człowiek łapie się za głowę, bo co naprawdę tu widzimy? Pal licho wielkie haczykowate nosy, wszak to maniera Snayersa, z którą będziemy mieli jeszcze do czynienia. Problemem jest, jaki oddział tu atakuje? Ma to być zapewne jakaś jazda lekka - na pewno nie jest to husaria. Jeźdźcy mają na głowach dziwne czapy, na ramionach zaś różnokolorowe płaszcze. Gros uzbrojona jest w broń drzewcową (widzimy też w użyciu szable, jeden - czyżby oficer - ma buławę), czyżby miały to być rohatyny? Wskazywałoby to na atak chorągwi kozackiej/petyhorskiej, jednak atak takiego oddziału na niezmieszany czworobok piechoty byłby samobójstwem, poza tym nie mamy nawet potwierdzenia czy petyhorcy wzięli udział w tej bitwie. Nie udało mi się też znaleźć żadnego potwierdzenia, że jazda kozacka (głównie rekrutowana spośród Tatarów litewskich) w toku tej kampanii miała na wyposażeniu broń drzewcową. Zaiste dziwny jest ten fragment - a czeka nas jeszcze kilka innych...
Co stroju piechoty szwedzkiej, rzeczywiście Snayers wykorzystał tu modele z czasów sobie współczesnych. Co do ataku jazdy na tym fragmencie, to zmierza ona w lukę pomiędzy dwoma czworobokami szwedzkimi. Muszkieterowie z tego fragmentu prowadzą walkę ogniową z piechotą polską (tu poza kadrem). W jeździe zdziwiły mnie dziwnie przedstawione przez Snayersa czapki naciągnięte na uszy z dużą flamą.Buława to błąd.Powien tu być buzdygan jak u rotmistrzów husarii na innych fragmentach. Widoczna jazda stanowi część większego ugrupowania, jak zobaczymy mocno zmieszanego acz nie wstrząśniętego ;-) atakującego skrajny dolny czworobok i rajtarię za nim.
OdpowiedzUsuńZwróć jednak uwagę Arturze, że część muszkieterów w tego oddziału strzela też do owych 'petyhorców'. Trochę dziwi mnie przedstawienie 'lekkiej' jazdy w tym fragmencie, w sumie jednak mamy przecież przynajmniej jedno źródło, które wskazywałoby jej obecność w pierwszej linii wojsk litewskich. Pytanie jednak, czy kozacy/petyhorcy poszli do szarży wraz z husarią już od początku bitwy?
OdpowiedzUsuńWiesz, trzeba wziąć pod uwagę że na obrazie jest pewna ograniczona ilość miejsca.Być może malarzowi tak właśnie wyszło bo niezbyt trafnie rozplanował postacie.Zresztą jak się porówna ten obraz z innymi jego autorstwa to można dojść do wniosku że technicznie, artystycznie nie jest to zbyt udane dzieło.Poza tym autor wyraźnie zachwiał proporcjami liczbowymi i rozmnożył petyhorców(jeśli tak jak piszesz w ogóle tam byli)Są opinie że malarz celowo przedstawił w ten sposób twarze Litwinów chcąc ukazać ich zawziętość,okrucieństwo i nienawiść do Szwedów ;-)))
OdpowiedzUsuńOczywiście, że artysta musiał stosować uproszczenia, tu się zgodzę. Jednak, jak już pisałem, im więcej się człowiek przypatrzy na ten obraz tym gorzej ;)
OdpowiedzUsuńSnayers nie malował obrazu na zamówienie Szwedów, pytanie więc skąd karykaturalne czasami przerysowanie wyglądu Litwinów? Mogę to wytłumaczyć tylko manierą artysty...