środa, 23 czerwca 2010

Borsucze skórki nadawały nastroszony wygląd


W związku z przygotowaniami do wojny ze Szwecją w 1655 roku, koronne sejmiki wojewódzkie zajęły się powołaniem wypraw dymowych. Uzyskana w ten sposób piechota miała wzmocnić słabą liczebnie piechotę komputową. Zachował się dokładny opis organizacji i wyposażenia regimentu piechoty łanowej z województwa sandomierskiego, a jako że jednostka ta zapisała ładną kartę w obronie Krakowa jesienią 1655 roku, postanowiłem poświęcić jej kilka słów.
Regiment podzielony był na cztery chorągwie (każda po ok. 100 żołnierzy). Dużą primaplane (sztab) regimentu tworzyli:
- pułkownik
- kapitan
- cyrulik
- kapelan
Pułkownikiem został mianowany Andrzej Gnoiński, który jednocześnie dowodził jedną z chorągwi.
Małe primaplany chorągwi to:
- rotmistrz
- porucznik
- chorąży
- dwóch sierżantów
- dwóch kaprali
Pozostałe trzy chorągwie dowodzone były przez Jerzego Janiszewskiego, Adama Pozowskiego i Walentego Skotnickiego.
Każdy z żołnierzy łanowych miał mieć na wyposażeniu:
- muszkiet lontowy + 50 sążni lontu, 10 funtów prochu i 10 funtów ołowiu (w pulwersaku)
- szable
- siekierkę
Cały regiment miał być jednako ubrany, zalecane umundurowanie to żupany błękitne w pół goleni, katanki czerwone, białym kirem podszyte z potrzebami błękitnymi, kto chce może i delię, byle błękitną dać swemu [chodzi tu o to, że szlachcic wedle uznania mógł rekrutowi zapewnić delie], spodnie czerwone, czapki kapturowe na modłę niemiecką i buty również robione według niemieckiego wzoru. Nader interesujący szczegół wspomina jeszcze T. Nowak w swoim opracowaniu o obronie Krakowa - piechurom łanowym opuszczającym miasto borsucze skórki na pokrowcach muszkietów nadawały nastroszony wygląd.
Wzorem regimentów piechoty cudzoziemskiej, łanowi mieli nawet 4 działa artylerii polowej (regimentówki), zapewnione dzięki ‘uprzejmości’ właściciela odlewni nazwiskiem Gibboni. Jakoś się musiał województwu wykazać, wszak właśnie otrzymał indygenat…
Uchwała sejmiku daje nam o wiele więcej szczegółów dotyczących regimentu. Na każdą piątkę żołnierzy przypadać miał zaprzężony w dwa konie wóz wraz z woźnicą – na podwodzie transportować miano dwie kosy, dwie motyki, trzy rydle, także dwa siodła na wypadek gdyby trzeba było użyć koni pod wierzch. Regiment miał mieć także zapewniony zapas żywności na sześć miesięcy.
Słów kilka o żołdzie – jednostka miała służyć dwie ćwierci (sześć miesięcy). W przypadku oficerów podaję żołd za pierwszą/drugą ćwierć, oczywiście w złotych:
- pułkownik - 2000/1500
- rotmistrz – 1500/600
- porucznik – 300/200
- chorąży – 30
- sierżant – 18
- kapral – 15
- szeregowy -6
Jak już wspomniałem, regiment brał udział w obronie Krakowa we wrześniu-październiku 1655 roku. Kiedy S. Czarniecki podpisywał akt kapitulacji miasta, łanowi sandomierscy otrzymali prawo honorowego wyjścia wraz z resztą sił koronnych. Obok gwardii koronnej Wolffa regiment Gnoińskiego otrzymał kwatery w okolicach Siewierza, gdzie do 18 listopada oddziały te miały nie być niepokojone przez Szwedów. Z końcem listopada gwardziści i łanowi zostali zaatakowani na drodze z Siewierza do Będzina przez szwedzki regiment rajtarii płk. Sadowskiego. Co ciekawe, to właśnie żołnierze sandomierscy stawili początkowo opór Szwedom – jednak cały polski kontyngent wkrótce złożył broń. Krótka historia regimentu zakończyła się tym smutnym epizodem, zapewne żołnierzy wcielono do szwedzkich regimentów piechoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz