Kilkakrotnie
pisałem już na blogu o różnych niebezpieczeństwach jakie czyhały na dyplomatów
podróżujących w misjach poselskich. Kolejny kamyczek do tego ogródka to
przypadek z lipca 1650 roku, kiedy to poselstwo moskiewskie miało opuszczać
Warszawę. Jeden z posłów został napadnięty przez krewkiego oficera armii
koronnej – zwadził się z Diakiem niejaki
Okoń Rotmistrz kozacki, którego pobił i poranił. Patrząc na spis
rotmistrzów w tym okresie wydaje mi się że chodzi o Adriana Okunia, który w
pierwszej ćwierci 1650 roku dowodził istotnie chorągwią kozacką. Burda wywołała
oczywiście reakcję dyplomatów, posłali
zaraz Posłowie do Króla Jmci i PP. urzędników, skarżąc się o takową zniewagę i
contempt. Kazał Król Jmć sądzić. Rotmistrz pogrążył się jednak jeszcze
bardziej, stanął przed Sędzią
marszałkowskim pijany, co wzbudziło hałas
od Posłów, głośno domagających się ukarania oficera. Moskiewskich dyplomatów
ułagodzono, surowo karząc Okonia, któremu
kazano wieżę dwie lecie i dwanaście Niedziel siedzieć, musiał także
zapłacić 240 grzywien kary. Swoją drogą ciekawe czy po odjeździe poselstwa
złagodzono mu wyrok i wypuszczono z wieży?
Zapewne to właśnie ten Okoń. Jest też alternatywna pisownia tego nazwiska: Okuń
OdpowiedzUsuń30 osób z jego chorągwi towarzyszyło w roku 1649 poselstwu Smiarowskiego, prawie wszyscy zostali zamordowani z rozkazu Chmielnickiego.
Później chorągiew tę w liczbie 70 koni widzimy pod Zbarażem, niestety nie wiadomo w którym pułku.
Pozdrawiam
Marek
Dzięki Marku!
OdpowiedzUsuń