niedziela, 31 lipca 2011

Żeś ty jest bezbożny Nikanor przeznaczony na ostatnią zgubę Polski

Po zwycięstwie pod Batohem w 1652 roku Bogdan Chmielnicki wysłał swojego syna, Tymofieja, na czele wydzielonego korpusu kozackiego w celu zdobycia Kamieńca Podolskiego. Młody Chmielnicki miasta nie zdobył, a jego mołojcy ponieśli ciężkie straty przy próbie szturmu.  Kozacy próbowali też negocjacji, wysyłając do Kamieńca uwolnionego polskiego jeńca, który przyniósł ultimatum dla obrońców. Mieszczanie nie ulękli się jednak pogróżek, takie to dictum odsyłając kozackiemu hetmanowi:
Bogdanowi Chmielnickiemu zaporoskiego wojska Hetmanowi i całemu wojsku Kozakiemu, od mieszczan i pospólstwa Królewskiego miasta Kamieńca pozdrowienie.
Wyznajemy wszyscy, żeś ty jest bezbożny Nikanor przeznaczony na ostatnią zgubę Polski, i w niczem od dawnego bicza bożego na Izraelitów nie różny. Wszak ty także prawowiernych katolików od praw Boskich i ojczystych odwracasz; świątynie Boga żywego kalasz; wylewasz krew Chrześcian niewinnych, przy głośnych oklaskach Turków i wiernych tobie Tatarów. Ale pamiętaj, że w mocy Boga jest utrapić, i utrapionych podnieść; uderzonych i ranionych uleczyć. Wiemy, że polegasz na mocy oręża twojego i na dzikiej odwadze wojska; ale wiesz i ty że my i całe Królestwo Polskie mamy nadziej w Wszechmocnym, który idących na nas nieprzyjaciół, jako i świat cały, za jednem skinieniem zniszczyć może.
D. w Kamieńcu, 17 Junii 1652.

sobota, 30 lipca 2011

Zgraja lekczejsza, młódź i petyhorcy

Wspomniałem ostatnio, że nieco więcej miejsca poświęcę opisom wojsk mołdawskich i wołoskich. Zgodnie z obietnicą więc, tym razem krótka notka przedstawiająca wyborowe oddziały hospodara wołoskiego Radu Mihnei, witające poselstwo księcia Krzysztofa Zbaraskiego, podróżujące do sułtana. Rzecz ciekawa, pochodząca z utworu Samuela Twardowskiego Przeważna legacyja, Jaśnie Oświeconego Książęcia Krzysztofa Zbaraskiego…, ważna o tyle, że Twardowski był uczestnikiem poselstwa i naocznym świadkiem wydarzeń.  Oto jak przedstawił on jazdę wołoską (multańską):
Przed nim zgraja lekczejsza, młódź i petyhorcy,
W pancerzach i misurkach, pod kilką proporcy;
Po ustroniu kopijnik pod chorągwi dwiema,
Którym syn hospodarski hetmani obiema.
Być może owe dwie chorągwie kopijników to regularne oddziały na służbie hospodara, Saracei i Scuelnici? Ciekawe jest użycie określenia petyhorcy na określenie jazdy w kolczugach (pancerzach) i misiurkach – interesujący przyczynek do opisów tego typu formacji w armiach RON.

czwartek, 28 lipca 2011

Malarze znani i nieznani - cz. XXIV

Onegdaj w jednej z dyskusji na historycy.org Dario (pozdrawiam!) wrzucił anonimowy obraz ukazujący obrady sejmu na Jasnej Górze w 1661 roku. Najciekawszym fragmentem tegoż malunku są gwardziści Jana II Kazimierza, których chciałbym teraz pokazać ‘w zbliżeniu’ na blogu, bo też nie każdy na forum zagląda. Podtrzymuję tu jednocześnie forumową tezę, że na obrazie przedstawieni są rajtarzy-drabanci monarchy. Widzimy ich godziwie wyposażonych w uzbrojenie ochronne, włącznie z szyszakami, mają także jednakowe stroje, w tym wystające spod kirysów kolety. Tylko oficer, którego widzimy po prawej stronie, pozbawiony jest nakrycia głowy, ma także niebieską (a nie czerwoną, jak pozostali żołnierze) szarfę. Drabanci dla celów ceremonialnych wyposażeni są w halabardy, których oczywiście nie używali gdy przyszło im służyć konno. Przy lewym boku rajtarzy mają pałasze, broni palnej z kolei nie uświadczymy, co jest znów logiczne, biorąc pod uwagę, jaką funkcję pełnią w tym momencie królewscy drabanci. Wysokie buty, typowe dla jazdy zachodnioeuropejskiej, wskazują jednak że i służba konna nie jest tym żołnierzom obca. Takimi to wojakami król zwykł przywoływać do porządku szemrającą brać sejmową…

Summaryusz szkód od Tatar uczynionych

W jednym z ostatnich komentarzy padło pytanie czy Tatarzy przysparzali wiele kłopotów RON. Oczywiście tatarskie rajdy były niezwykle uciążliwe, ginęło w nich bądź było wziętych w jasyr wiele tysięcy ludzi, ogromne były także straty w trzodzie czy dobytku. Klasyczny przykład to spis szkód z rajdów z roku 1566 i 1567, który poniżej cytuję in extenso:
Summaryusz szkód od Tatar uczynionych, przed gody in Anno 1566 et in Anno 1567 przez p. Brzeskiego spisany.
Naprzód ludzi pospolitych – 6178
Wsi popalonych i spustoszonych  -327
Bydła pospolitego – 64 410
Koni jezdnych i stad – 9 353
Owiec – 175 120
Pasiek – 114
Stogów pospolitego zboża -1 808
Trzeci raz kiedy byli d[nia] 17 Julii wypalili i spustoszyli wsi 24. Wodze tych Tatarów, co trzeci raz byli: Sichoza, Murza Sargiel i Bakaj, a tylko jeden dzień z ludem w ziemi króla jmci byli.

środa, 27 lipca 2011

Bardzo chwalebnie obstawał w odwodzie

Interesujący fragment opisujący trudny odwrót wojsk polskich przez Bukowinę w 1685 roku. To tam generał Kątski zasłynął z umiejętnego dowodzenia strażą tylną, notka wspomina także o używaniu przez piechotę polską zasłon przeciw kawalerii tureckiej:
Potem ex consilio bellico pachołcy co dzień przez tydzień po 50 od chorągwi komenderowani rąbali las, który jak tak wyrąbali, że wozy mogły pójść we dwie kolumny przez niego, zostawiwszy pod każdą chorągiew tylko 12 wozów, a resztę popaliwszy, ruszyliśmy się. (…) Na odwodzie zaś szła piechota i armaty, z Generałem artylleri natenczas Kąckim, wojewodą kijowskim, który bardzo chwalebnie obstawał w odwodzie; bo tak kommunik Turecki nacierał na niego, że aż niektórzy z nich za rogatki, co się niemi piechota obstawia, przeskakiwali z końmi, ale który przeskoczył to się też nie wrócił, i tak nam asystowali ze dwie mile do noclegu.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Terror Tartarorum - cz. II

Kolejny pogrom Tatarów (a właściwie dwa) według relacji Bernarda Pretwicza, rzecz dzieje się rok po sytuacji opisanej w uprzednim wpisie.
A jam był posłał służebniki strzedz na te szlaki, któremi Tatarowie chodzą w księstwo litewskie, a samem w Barze został. Tedy mi Pan Bóg pomódz raczył tych pobić co pod Bar przyszli, gdziem był Atarczego, wodza ich pojmał z inszymi, którzy mi dali tę sprawę pewną, że Tatarowie wbiedz mieli w państwo J. Kr. Miłości, iż jedni już poszli pod Czerkasy, Oczakowscy z Bielek-Murzą. Ja wnet trzeciego dnia wyszedłem i poszedłem do służebników swych, aby się zemną zdejmowali, a samem szedł nocą i dniem. Gdym się już ze służebniki zdjął, rozesłałem strzedz na szlaki, które idą pod Kijów i pod Czerkasy. Przyszła mi straż, powiadają, żechmy przejęli szlak niemały jako koło pięciuset koni albo więcej (…) [Pretwicz maszeruje tu pod Oczaków, tropiąc zagon tatarski który złupił ziemie księcia Andrzeja Pruńskiego, starosty czerskiego].  [Pod Oczakowem] tamem ich pobił i więźniów pojmał, koni ich i czerkaskich [zapewne chodzi tu o konie złupione przez Tatarów ks. Pruńskiemu] wziąłem u nich w pięćset.
[Od jeńców Pretwicz dowiedział się o kolejnej grupie Tatarów, szykującej się do zagonu pod Bar. Nocnym marszem polski rotmistrz na czele swoich oddziałów dopada niespodziewających się niczego Tatarów nad jeziorem Widowem] Tamem ich na głowę poraził i Tatyka, ich starszego, żywo pojmał i inszych kilkanaście. Tam mi było koni wiele postrzelano i służebników poraniono; ale na tem miejscu, na tym poboju wziąłem koni w czterysta, między któremi mało inszych było jedno tureckie.

Troskliwi o chwałę i zdobycz

Raz jeszcze powrócę do Opisania wojny Iwona Wojewody Wołoskiego… tym razem by opisać służące hospodarowi żołnierstwo polskie, które było w najwyższej sławie dla swego mezstwa. Poselstwo mołdawskie próbowało wynegocjować u polskiego monarchy Henryka Walezego prawo zaciągu najemników. Nie miały to być oficjalne posiłki wojskowe, ale zaciąg ochotników. Proszono króla, by w Kamieńcu, we Lwowie i po innych miastach przez woźnego kazał ogłosić, że ktokolwiek zechce się udać z orężem na Wołoszczyznę, otrzyma od Hospodara żołd wedle żądania. Walezy odmówił, tak oficjalnego wsparcia jak i zgody na zaciągi, pomoc przyszła jednak z innej  strony. Hospodar zaprosił bowiem Polaków, którzy się nad Dniepr i odnogę morza Czarnego dla zdobyczy zapuścili. Byli to Kozacy, lud tak zahartowany w boju, iż mu zwycięstwo przychodziło do trudu. Co ciekawe, Górecki opisuje owych Kozaków (zamiennie nazywając ich Polakami, które to określenie wydaje się nawet trafniejsze dla tego okresu) jako jazdę, którą słusznie nazwać było można harcerzami, iż nigdy nietrzymając się jednego miejsca, za zdobyczą na nieprzyjaciołach upędzali się z miejsca na miejsce, przez bezdroża, kryjówki i pustynie. Hospodar wezwał ich do walki przeciw zagrożeniu tureckiemu i tatarskiemu, obiecując, że żołd wypłacać im będzie nie już miesięcznie, lub półrocznie, lecz choćby dziennie, w liczbie jaką sami określą.
Łamiąc więc nakazy królewskie, Kozacy troskliwi o chwałę i zdobycz, wnet się udali do Hospodara. Jakimi siłami dysponowali?
Świerczowski (Swiergowski) dowodził ‘pułkiem’ złożonym z 600 konnych, podzielonych na trzy 200-konne oddziały (samego ‘pułkownika’, a także Barzana i Brasłajewskiego). Po 200 koni mieli także Kozłowski i Stużenski, po 100 koni zaś Jaucius i Sokołowski. Całe więc zgrupowanie kozackie to 1200 jazdy.
Kozacy mieli stanowić najlepszą część armii hospodarskiej, prowadząc oddziały mołdawskiego do kolejnych zwycięstw. Doświadczony Świerczowski wspierał hospodar radą i planami bitewnymi. Ciekawy jest ustęp dotyczący zdobycia twierdzy Tejna, gdyż przynosi nam informację o różnym rodzaju uzbrojenia Kozaków (bierzmy pod uwagę, że nie są to tacy sami Kozacy jakich znamy z wojen XVII-wiecznych).  Mamy więc strzelby, strasząc łoskotem i kulami łamiąc szyk nieprzyjaciół; ale i  łuki. Kozaccy (de facto polscy) kopijnicy z kolei mieli mieć niewielkie włócznie, być może chodzi tu o rohatyny? W innym fragmencie mamy jednak i kopije. Żołnierze mieli się osłaniać okrągłemi tarczami.
W obliczu klęski hospodara, gdy ten zdradzony przez część bojarów wpadł w ręce tureckie, Kozacy rzucili się na gęsto skupione wojsko Turków, a zadawszy mu niemałe klęski, wszyscy niemal polegli, jeno niewiele było ciężko ranionych. Część wpadła jednak do niewoli tureckiej, z której jednak po pewnym czasie wykupiły ich rodziny – Kozłowski, Sadorski, Janczyk, Zaleski, Kopytski, Reszkowski, Sokołowski, Libiszowski, Ciszowski, Suciński, Bogszycki. Kozacki pułkownik Świerczowski, także wpadł do niewoli i zależnie od źródeł zmarł w niej lub został po pewnym czasie wykupiony.
Zachęcam do lektury całego Opisania wojny… [wrzuciłem go na http://chomikuj.pl/Kadrinazi ], to bardzo ciekawy przyczynek do historii XVI-wiecznych polskich kondotierów.

niedziela, 24 lipca 2011

Naród ów bywa zmienny i niestały

Patrząc na tagi blogowe zauważyłem, że hospodarstwa  mołdawskie i wołoskie jak do tej pory nie doczekały się własnych. Wypadałoby to więc naprawić. Oto jak w 1578 roku Leonard Górecki, w dziele o przydługim tytule Opisanie wojny Iwona Wojewody Wołoskiego, którą z Selimem Cesarzem Tureckim naprzód pomyślnie toczył, a następnie od Jeremiasza Czarnawicza wydany, od Turków, wbrew wierze i przysiędze, zamordowany został opisał wojskowość hospodarstwa mołdawskiego.
Naród ów celuje jazdą, gdyż i najuboższy chowa u siebie rumaki dla najazdów i bitew. Jako Węgrzy, używają puklerza, włóczni i przyłbicy, niekiedy łuki i dziryty służą im w bojowej potrzebie. Konie ich krzepkie i pełne zapału, nie tyle zalecają się biegiem, co wytrwałością i siłą; gdyż jest w obyczaju, przekoływać nozdrza koniom, aby ich usposobić do dłuższego oddechu, tak iż rumak wołoski, choćny w letnim skwarze, zdolny jest wytrzymać przez trzy dni pracę bojową.
W wojennej potrzebie jazdę mogła także wesprzeć piechota złożona z chłopów, ta jednak miała za całe uzbrojenie kosy, łuki krzywe, miecze w kształcie tureckie i kije.
Polski szlachcic znalazł też dosyć proste wytłumaczenie na niestabilną sytuację Wołoszy (jak nazywał ludność hospodarstwa mołdawskiego):
Naród ów bywa zmienny i niestały względem swych hospodarów, a za najmniejszą pobudką czyni spiski i zrzuca z tronu swych władców; a nic bacząc na świetność rodu, bogatych, choćby najpodlejszego gniazda ludzi, na rządy wynosi.
Nic więc dziwnego, że tytułowy Iwon, czyli hospodar Jan III Srogi (Jan Waleczny) został w 1574 roku pokonany przez Turków w znacznej części na skutek zdrady własnych bojarów. Miał go spotkać okrutny los, zranionego Iwona porwali janczarowie i napoły umarłemu ścięli głowę; potem ciało uwiązawszy do dwóch wielbłądów, rozszarpano, rzucając szmaty na pożarcie zwierzętom. Głowę wbito na włócznię,a kośćmi dzielili się oprawcy; krwią namaszczali Turcy ostrza swych mieczów i oddawali ją żłopać swym koniom, prosząc Boga, aby ich natchnął tymże męzkim rycerskim duchem. 

piątek, 22 lipca 2011

Przerywnik filmowy - bij Tatarzyna!



Ciekawy fragment 'Przygód Pana Michała' - najpierw towarzystwo z panem pułkownikiem poluje na dziką zwierzynę, a potem na Tatarów. Wspomnienia z dzieciństwa, kiedy człek siedział przyklejony do ekranu i nie mógł oczu oderwać od tego pięknego serialu. Niektóre filmy się po prostu nie starzeją. No i jeszcze piosnka tytułowa...

czwartek, 21 lipca 2011

Na lewem ramieniu muszkiet, a w prawey ręce siekierka

Poniżej fragment Wiazdu wspaniałego posłów polskich, gdy do Paryża po Królowę Maryę Ludwikę przyjechali; wybrałem tylko wycinek dotyczący wyglądu polskiej piechoty, jazda zaprezentuje się przy innej okazji.
(…)Pan Chłapowski Rotmistrz pieszy JPana Wojewody Pozn[ańskiego] Opalińskiego, na nim żupan atłasowy żółty, ferezya szkarłatna sobolami podszyta, czapka złotogłowowa sobola, zapona rubinowa przy piórach białych żurawich, buzdygan złocisty w ręku na drzewie indyjskim, przy boku miał szablę turkusami sadzoną, pod lewą nogą koncerz [oczywiście rotmistrz, mimo że dowodził piechotą, jechał konno], takąż robotą iako i szabla, koń pod nim cudny, siodło i czaprak haftowany złotem w kwiaty, strzemiona srebrne szerokie: na głowach podpierścień takiż: wodza, z łańcuchów srebrnych bardzo piękney roboty. Za nim szło piechoty 30 w żupanach czerwonych sukiennych, w katankach, w deliach tegoż sukna i maści, które sobie na ramiona powrzucali, u każdey deliyi po 8 srebrnych guzów, za magierką nożyki srebrne, na lewem ramieniu muszkiet, a w prawey ręce siekierka; wszyscy wygoleni po polsku. Przodkiem szło 4 dziesiątników, w takieyże barwie, z dardami, proporce, żółte i czerwone: A za nimi 6 szyposzów [grających na piszczałkach].
Po tem jechał Pan Pieczowski Rotmistrz pieszy Jmci Xięcia Biskupa Warmińskiego, w żupanie atłasowym szkarłatnym, w ferezyi axamitney zapona z piórami iak i u pierwszego Rotmistrza: na konu też tak dobrym i tak przystojnym iako i pierwszy, tylko że na nich była barwa zielona, za nim szło piechoty 25  w takimże stroiu, a petlice srebrne u delyi, w lilie robione za nimi 6 szyposzów, ubrani iako i piechota.

środa, 20 lipca 2011

Des Haydouks Hongrois, des Janissaries, etc...

Wspominałem kilkakrotnie na blogu o oddziałach przybocznych króla Jana III Sobieskiego. Okazuje się jednak że i jako hetman polny koronny lubił się otaczać pokaźnymi oddziałami wojaków. Poniżej lista żołnierzy których miał zabrać ze sobą na sejm zimą 1667/1668 roku (kiedy to w lutym 1668 roku nominowano go na hetmana wielkiego). W liście do Marysieńki, datowanym na 15 grudnia 1667 roku pisał o swoich przybocznych mam tedy mieć z sobą tych moje serce, a wszystkich w nowej barwie:
60 gardes, w kaziakach bleux galon srebrny
 Dragonów 250
 des Haydouks Hongrois 100
des Janissaires 100
Tartares 100
Walaques 100
Czego tu nie ma? Skwadron dragonów, lekkiej chorągwie tatarska i wołoska, chorągwie pieszych hajduków węgierskich i janczarów. A do tego jeszcze owi gardes, czyżby chodzi o drabantów-rajtarów? 

wtorek, 19 lipca 2011

O jednego rotmistrza za dużo

W zamierzchłych początkach tego blogu napisałem nieco o chorągwi husarskiej królewicza Władysława, walczącej w wojnie 1626-1629 w Prusach:
Zamieściłem tam błędną, jak teraz sądzę, informację, że  ta powstała w oparciu o dworską chorągiew husarii króla Zygmunta III. Mam jednak teraz (dzięki uprzejmości kasztelana zamku w Gniewie oraz Radka Sikory – bardzo dziękuję i pozdrawiam!) dostęp do Diariusza Woyny Pruskiej z roku 1626… gdzie znaleźć można kapitalną wręcz informację o tej chorągwi.
Popisała się ona w obozie wojsk koronnych 25 października 1626 roku dość y w konie y w rynsztunki y w Rycerstwo stare okazała. Widzimy więc, że nieco czasu zajęło sformowanie tego oddziału, zebrano jednak pod sztandarem królewicza jednostkę złożoną z doświadczonych i nieźle wyposażonych żołnierzy. Co ciekawe, mimo że chorągiew ‘chodziła’ pod imieniem królewicza, relacja przynosi nam nieoczekiwanie nazwisko rotmistrza – za Rotmistrza P. Sochaczewski iachał. Porucznikiem był, tak jak już pisałem, Mikołaj Stogniew, chorążym zaś Adam Kazanowski. Czemu więc relacja wymienia nazwisko rotmistrza? Tego nie wiem, wydaje mi się to bardzo zaskakujące. Z czego się orientuje chorągwią w działaniach wojennych dowodził porucznik, do tej pory sądziłem że nominalnym rotmistrzem by królewicz. Dziwna sprawa, nie jestem pewien jak ją wytłumaczyć. 

poniedziałek, 18 lipca 2011

Arkabuzerów i Raytaryej

Problem różnicy pomiędzy koronną arkabuzerią i rajtarią coraz częściej będzie się pojawiał na blogu, nie tylko w kontekście końca XVI ale i całości XVII wieku. To że nasi przodkowie rozróżnienie owych formacji stosowali (jeżeli akurat przyszła im na to ochota…) znajdujemy w wielu zapiskach źródłowych. Poniżej Komput wojska pod Żwańcem (bez miejsca i daty) który ukazuje jakie to siły miały się zebrać w obozie żwanieckim w 1653 roku. Rzecz ciekawa o tyle, że wyodrębniono obydwie interesujące mnie formacje:
Usarza – 853
Arkabuzerów – 190
Kozackich – 12 488
Rajtaryej – 3035
Draganiej – 2933
Piechoty cudzoziemskiej – 8584
Węgierskiej  - 2113
Prócz Łanowych [wypraw], Węgrów, Multanów i Wołoszy w obozie zostawającej.
Oczywiście są to stany etatowe, faktyczna liczebność armii była o wiele niższa. Tu jednak najbardziej interesuje mnie kwestia osobnego potraktowania arkabuzerii i rajtarii. O jakie jednostki chodzi i na czym polegać miały owe różnice – w jednym z kolejnych wpisów…

sobota, 16 lipca 2011

W miastach y miasteczkach wszelakich aby łapano

Zjawiska opuszczania chorągwi i dezercji (tak w przypadku jazdy jak i BPP) w armii koronnej walczącej w Prusach w 1627 i 1628 roku jak i armii litewskiej w Inflantach przybrały tak dużą i niepokojącą skale, że musiał się tym zająć sejm. W konstytucji z 18 lipca 1628 roku tak czytamy o zbiegach woyska Pruskiego:
Iż siła, pod tę expedycyą, z woyska naszego, z Prus pacholików y piechoty ucieka: postanawiamy, aby tych którzy bez listów świadecznych, Hetmana abo Pułkowników, Rotmistrzów, Poruczników ukażą się, nigdzie nie przyimowano: y owszem w miastach y miasteczkach wszelakich aby łapano, y do Grodów pobliższych abo do woyska odsyłano. A któryby takowych imać y wydawać requisitus nie dopuścił: ma przepadać winę quingentarum marcarum. Co Gród ma sądzić na Kwerelach, sine appellatione. Tęż konstytucyą przimuię y W. X. Lit. o zbiegach woyska swego. 

czwartek, 14 lipca 2011

Okazałość i piękność rycerstwa tego - cz. III

W 1651 roku we Francji ukazało się dzieło zatytułowane Déscription de l'Ukrainie, qui sont plusieurs provinces du Royaume de Pologne, Contenuës depuis les confins de la Moscovie, jusques aux limites de la Transilvanie. Ensemble leurs moeurs, façcons de vivres et de faire la Guerre. Par le Sieur de Beauplan. Lepiej znane u nas jako Opisanie Ukrainy przynosi niezwykle interesujące opisy autorstwa Guillaume’a le Vasseur de Beauplana, inżyniera i kartografa służącego Zygmuntowi III i Władysławowi IV. Wśród obserwacji Francuza znajdujemy takie oto description husarii:
Husarzy, jazda uzbrojona w kopie, są szlachcicami posesjonatami, mającymi do 50 000 liwrów intraty [dochodu] i posiadają świetne wyposażenie. Najtańszy z ich koni nie jest wart mniej niźli 200 dukatów. Są to wszystko konie tureckie, sprowadzane z Anatolii, z prowincji zwanej Karamani. Husarzy słuzą w 5 koni, przeto w chorągwi złożonej ze 100 koni jest zaledwie dwudziestu towarzyszy. Idą oni na samym przedzie i w ten sposób stanowią dowództwo szyków. Cztery następne rzędy, każdy w swoim szyku, to ich słudzy. Kopie ich mają 19 stóp długości i są wewnątrz drążone od ostrego końca aż po rękojeść, reszta zaś wykonana jest z mocnego drzewa.
Na czubkach kopii powiewają proporce, które są bądź biało-czerwone bądź niebiesko-zielone lub też czarno-białe. Zawsze jednak pozostają dwubarwne i na 4 do 5 łokci długie. Jest to chyba pomyślane dla straszenia koni wrogów. Skoro bowiem opuszczą swe kopie pędząc co koń wyskoczy, proporce owe kręcą się wkoło, budząc lęk nieprzyjacielskich koni, których szeregi chcą rozerwać.
Zbrojni są nadto w pancerze, naramienniki, nagolenniki, hełmy itd. Nie maja (innego uzbrojenia) jak tylko szabla u boku tudzież pałasz u lewego uda, przytroczony do uda. Do prawego łęku przywiązany jest zwężający się ku końcowi szeroki miecz. W przekroju ma on kształt kwadratowy, a służy do przebijania leżącego już na ziemi nieprzyjaciela, który wszelako jest jeszcze żywy.
W tym też celu miecz ów ma 5 stóp długości. Jego okrągła rękojeść jest ciężka, by łatwiej móc zadać cios ku ziemi i przebić kolczugę. Pałasz służy temu, by rąbać nim ciała a szabla do walki wręcz i do cięcia kolczugi. Nadto posługują się toporami. Ważą one dobre 6 liwrów. Wyglądają jak nasze czworokątne piki, są ostre i z długą rękojeścią dla rozbijania hełmów i pancerzy nieprzyjaciela. Tym narzędziem się je przebija. 

Piechota wybraniecka w wojnie pruskiej 1626-1629

Udział piechoty wybranieckiej w wojnie 1626-1629 jest bardzo słabo znany. W materiałach źródłowych znajdujemy tylko nieco danych o liczebności wybrańców w poszczególnych latach. Brakuje jednak wzmianek o działaniach wojennych tych oddziałów, jak się wydaje akcje wybrańców są często zaliczone w poczet piechoty polsko-węgierskiej. Poniżej garść danych na ten interesujący, ale słabo zbadany temat.
W obliczu szwedzkiego ataku na Prusy rozpoczęto zbierania piechoty wybranieckiej, zapewne jako pierwsza pojawić się tam mogli wybrańcy lokalni, z ziem pruskich. Nie brali udziału w bitwie pod Gniewem, być może jednak wchodzili w skład zgrupowania oblegającego Ornetę.
Latem 1627 roku w składzie armii koronnej widzimy 1385 wybrańców. Poniżej lista jednostek (województwo, liczba wybrańców, następnie nazwisko rotmistrza)
- krakowskie i sandomierskie – 204 - Rybiński
- wielkopolskie – 158 - Wiadrowski
- mazowieckie – 190 -  Pilichowski
- podlaskie – 190 -  Taczanowski
-  pruskie – 226 - Pągowski
- podolskie, kijowskie i bracławskie – 100 - Głuchowski
- lubelskie, wołyńskie i  bełskie – 107 - Krzysztof Kwiliński
-  ruskie– 200 - Mikołaj Zaćwilichowski
Oddziały te zapewne pełniły głównie funkcję garnizonową, brak bowiem wzmianek o tych rotmistrzach w opisach starć kampanii.
Ilu dokładnie wybrańców wzięło udział w kampanii 1628 roku – nie wiadomo. Według źródeł szwedzkich możemy jednak, jak sądzę,  zidentyfikować kilku rotmistrzów wybranieckich, którzy mieli być obecni pod Grudziądzem i przy próbie odsieczy Brodnicy. Są to Tomasz Wołkowicki (dowodził wybrańcami z woj. mazowieckiego w 1629 roku) i  Mikołaj Łoknicki (w 1629 roku dowodził wybrańcami z woj. podlaskiego).  Z kolei rotmistrz Rybiński, dowodzący w 1627 roku wybrańcami z woj. krakowskiego i sandomierskiego, zginął przy próbie odbicia Brodnicy z rąk szwedzkich w listopadzie 1628 roku.
W 1629 roku armię wspierała o wiele mniejsza liczba wybrańców. Znajdujemy ich w Prusach tylko 420, z trzech województw:
- 100 z wielkopolskiego pod rotmistrzem Krzysztofem Kwilińskim
-  160 z mazowieckiego pod rotmistrzem  Tomaszem Wołkowickim
-  160 z podlaskiego pod rotmistrzem Mikołajem  Łoknickim
Temat zdecydowanie wymaga dokładniejszego zbadania i dokładnego przestudiowania materiałów źródłowych, wydaje się bowiem bardzo interesujący…

środa, 13 lipca 2011

Dwustu chłopa, dobrych łuczników

W opracowaniach wojen Szwecji z RON w pierwszej połowie XVII wieku od czasu do czasu pojawia się wątek zaciągnięcia przez Gustawa II Adolfa szkockich łuczników. Mieli oni być przydatni do osłaniania piechurów szwedzkich w czasie przemarszu, kiedy ci nie mogli od razu oddać salwy z muszkietów. Informacja ta od pewnego czasu wydawała mi się mało prawdopodobna, sądziłem że jest to tylko plotka. U jej podstaw leżeć mógł fakt, że szkoccy rekruci otrzymywali ‘normalne’ uzbrojenie (piki i muszkiety) dopiero po przybyciu na kontynent, stąd też ‘na drogę’ niektórzy mogli zabierać łuki. Dzisiaj jednak, podczas wizyty w National Archives of Scotland (NAS) w Edynburgu, znalazłem dwa dokumenty, które, chociaż bezpośrednio nie dotyczą armii szwedzkiej, każą mi się na nowo zastanowić nad kwestią łuczników. Otóż w sierpniu 1627 roku, jako część silnych zaciągów szkockich na służbę francuską, kapitan Alexander Mcnaughton (Maknaughton) otrzymał patent na wystawienie 200 ludzi, którzy są dobrymi łucznikami (that are good bouman). Określenie bouman pojawia się w dwóch listach dotyczących jego zaciągu. Niestety odręczne pismo tych dokumentów woła o pomstę do nieba, nie udało mi się podczas mojej posiadówki w archiwum zbyt wiele odcyfrować. Negocjuję jednak z NAS uzyskanie kopii tych listów, jeżeli tylko uda mi się je uzyskać (trzymam kciuki) to zajmę się to sprawą dokładniej. Być może coś źle interpretuje, więc bez dokładnego przestudiowania tekstów ani rusz.  Będę informował jeżeli tylko uda się coś więcej na ten temat znaleźć.

Kolejni podragonieni hajducy

Okazało się, że niecnie acz nieświadomie zabrałem temat Michałowi - na szczęście kwestia już wyjaśniona i kolejne wpisy na temat podragonionych hajduków już u niego na blogu:
Zapraszam do lektury!

wtorek, 12 lipca 2011

Chłopiec rodem z Krakowa i dwudziestu królewskich hajduków

Tym razem wpis dziwny, bo o fałszerzu doskonałym, naśladującym pismo dwóch (sic!) naszych monarchów. Nic więc dziwnego, że Zygmunt III zainteresował się młodzianem i kazał go niezwykle pilnie strzec. Swoją drogą ciekawe jakiego były dalsze losy owego utalentowanego chłopca?
Temi czasy, gdy już było po sejmie, przywieziono do Warszawy królowi niejakiego chłopca na imie Pawełka Kichlarczyka, rodem z Krakowa, a ten umiał rękę króla Stefana [Batorego] także i teraźniejszego Zygmunta III sposobić i zmyślić do trafienia własnych liter, zkąd się rzeczy dziwne pokazowały; którego kazał król w Warszawie w wielkiem opatrzeniu mieć, abowiem go strzegło na każdy dzień i noc po dwudziestu hajduków królewskich, którzy do niego nikogo puszczać nie chcieli. Był podejmowan dostatkiem z kuchnie królewskiej jedzeniem i piciem. Nawet gdy był trochę zachorzał, doktora i cerulika do niego przypuszczano. Potem gdy się król ruszył z Warszawy ku Szwecyej, w drogę do Gdańska wziąć go z sobą kazał. A ztamtąd go na Malbork odesłał i pod strażą pilną mieć kazał, aż do zwrócenia się swego ze Szwecyej.

Podragonieni hajducy

Oficjalna historia dragonii w armiach RON rozpoczęła się w 1617 roku w Inflantach. Jednak już i w drugiej połowie XVI wieku zdarzało się, że jeżeli wymagały tego okoliczności, wsadzano piechurów na konie, tworząc z nich takich ad hoc dragonów. Pogrzebię nieco w materiałach źródłowych z przełomu XVI i XVII wieku, bez wątpienia uda się znaleźć kilka przykładów – ciekawych przyczynków do historii dragonii w RON. Na dobry początek fragment z listu króla Stefana Batorego do Andrzeja Opalińskiego, marszałka koronnego. W korespondencji tej, datowanej na 22 grudnia 1578 roku, monarcha wspomina o wysłaniu przybocznych rot piechoty węgierskiej dla wsparcia wojsk koronnych zbieranych przez Marcina Kazanowskiego:
Posyłamy też zaraz, wszystkie nasze piesze węgierskie, które przy sobie mamy na podjezdkach.
Widzimy tu cechę charakterystyczną dla późniejszej dragonii, czyli wyposażenie żołnierzy w niezbyt wysokiej klasy konie. Nic to jednak dziwnego, wszak miały hajdukom służyć li i jedynie jako środek transportu. 

niedziela, 10 lipca 2011

Sclopetarii króla Stefana (1579-1582)

Wśród wojsk służących w wyprawach moskiewskich Stefana Batorego nie mogło zabraknąć  sclopetarii, czyli żołnierzy określanych w opracowaniach jako rajtarzy i/lub arkabuzerzy. Zależnie od regionu rekrutacji nazywani Germani lub Poloni, pojawiają się stosunkowo często w materiałach źródłowych, zwłaszcza dotyczących wyprawy pskowskiej. Przyjrzyjmy się więc jak wyglądała organizacja i liczebność tych oddziałów, a także, na ile to możliwe, gdzie i z jakim skutkiem formacja ta walczyła. Jak zwykle to bywa na moim blogu jest to dosyć luźny zbiór informacji, pozostawiam więc tekst na otwarty na wszelkie komentarze. Z tego miejsca wielkie podziękowanie dla Michała Chlipały za dyskusję i podesłanie źródeł. Swoją drogą polecam lekturę bloga Michała:
przepiękne smaczki historyczne się tam pojawiają.
W armii oblegającej Połock w 1579 roku znajdujemy tylko dwie słabe roty – każda po 50 koni – pod komendą Krzysztofa Rozrażewskiego i Ernesta Weihera (Weyhera). Henryk Kotarski w swoim artykule nazywa ich jazda niemiecka (rajtaria), czyżby więc w zapisach źródłowych nazwani byli sclopetarii Germani? Rzecz oczywiście do sprawdzenia w materiałach źródłowych znajdujących się w AGAD, do których jednak nie mam dostępu. Nie udało mi się także znaleźć żadnych informacji o udziale tych oddziałów w walkach.
Na wyprawę wielkołucką zaciągnięto znacznie więcej, bo 343 rajtarów.  113 żołnierzy, rekrutowanych z Inflantach, należało do roty Jerzego Farensbacha. Stanisław Sobocki dowodził zaciągniętą w 1580 roku rotą złożoną ze 100 żołnierzy. 26 rajtarów wchodziło (obok 96 husarzy) w skład roty Spytka Jordana, 5 rajtarów (obok 310 husarzy) widzimy w rocie Jana Zborowskiego – te dwie chorągwie pochodziły ze ‘starych’ zaciągów armii koronnej, z okresu 1576-78. Krzysztof Rozrażewski dowodził oddziałem złożonym z 99 rajtarów i 204 husarzy, oddział ten należał do nowych zaciągów z roku 1580.
3 sierpnia 1580 roku rota Farensbacha (jak się wydaje -  konno) prowadziła atak sił Batorego na Wieliż, próbując zdobyć zamek przez zaskoczenie. Rajtarzy próbowali zdobyć bramę, korzystając z faktu, że Moskale pozostawili opuszczony most zwodzony. Atak jednak, w obliczu silnego ognia obrońców, nie powiódł się.  26 sierpnia dwa niewielkie oddziały rajtarów – 30 żołnierzy Farensbacha i 30 żołnierzy Rozrażewskiego – wchodziło w skład straży przedniej prowadzącej armię pod Wielkie Łuki.
Nie mogło zabraknąć  sclopetarii Germani podczas zwycięstwa które Janusz Zbaraski odniósł 20 września 1580 pod Toropcem. Co ciekawe, w źródłowym opisie starcia figurują jako arkabuzyrowie i rajtary. W bitwie wzięły udział roty Sobockiego, Farensbacha i Zborowskiego (więc może było ich jednak nieco więcej niż 5 w tym oddziale?), wyposażone w arkebuzy użyte zostały do wyparcia strzelców moskiewskich z młyna.
W 1581 roku zaciągnięto znacznie większą ilość jazdy typu zachodnioeuropejskiego. Występujący pod nazwą arkabuzerów (a nie arkebuzerów, jak określił ich Dariusz Kupisz w swojej pracy o wyprawie pskowskiej) tworzyli pięć chorągwi:
- Marcina Gostyńskiego – 159 koni  – porucznikiem tej roty był Hans Jurgen von Mankwitz. Co ciekawe, list przypowiedni na 150-konną chorągiew (datowany 6 marca 1581 roku) zachować się miał do naszych czasów w zbiorach AGAD. 
- Stanisława Sobocińskiego (Sobockiego) – 167 koni
- Mikołaja Korffa – 100 koni
- Jerzego Farensbacha – 178 koni
- Bartłomieja Butlera – 150 koni (rota wystawiona była jako prywatny poczet księcia kurlandzkiego).
Oprócz tego znajdujemy arkabuzerów pośród rot jazdy polskiej:
- Jan Zborowski, obok 295 husarzy i 30 kozaków miał 5 arkabuzerów
- Stefan Bielawski, oprócz 485 husarzy i 100 kozaków miał 84 arkabuzerów
Znajdujmy także wzmiankę o ochotniczym poczcie 12 koni przyprowadzonym przez pochodzącego z Śląska Hansa von Redera. Kolejny ochotnik ze Śląska, Lichtenstein, miał ze sobą kilkunastu rajtarów; nieznanej wielkości poczet przyprowadził Fabian burgraf Donau.
 Zasadne wydaje się założenie, że dla owych arkabuzerów właściwe byłoby także użycie określenia  sclopetarii Germani, gdyż źródła dość jednoznacznie podają że oddziały te składały się z Niemców. Rota Korffa zaciągnięta była pośród szlachty inflanckiej, Butlera zapewne pośród Kurlandczyków.
Bogata baza źródłowa z tej wyprawy przynosi nam wiele informacji dotyczących działań bojowych tej formacji. Wspominałem już na blogu jak wyglądać miała rota Sobocińskiego (Sobockiego):
Arkabuzerów/rajtarów widzimy zarówno w potyczkach jazdy jak i, po spieszeniu, biorących udział w szturmach. Żołnierze Sobockiego, mimo niezbyt bojowego wyglądu, szybko zyskali w oczach króla, mają ci tu rajtarowie imię dobre. 28 sierpnia 1581 roku, osłaniając tabor piechoty węgierskiej (co potwierdza że używano ich jako koczwarterów czyli do eskorty taborów właśnie) odparli atak moskiewski, zabijając i raniąc kilku napastników, biorąc także czterech strzelców do niewoli. Nie obyło się bez strat, jest też kilka rannych rajtarów niebezpiecznie. 29 sierpnia wspomniany wyżej ochotnik von Reder, szlachcic snać zacny, poprowadził swój konny poczet pod mury zamku, biorąc do niewoli czterech jeńców. Dzień później jeden z rajtarów Farensbacha, nazwiskiem Ixel, zapomniał się w pościgu za grupką przeciwników i zapędził aż pod mury Pskowa. Ugodzono go z hakownice w głowę, że zaraz spadł z konia i wnet go Moskwa porwała. Próbowano uratować zacnego rajtara, jednak obrońcy powstrzymali polską próbę silnym ostrzałem z dział i hakownic. Kolejny rajtar Farensbacha, tym razem anonimowy, zginął pod jedną z bram zamkowych 30 sierpnia, odpierając moskiewskich harcowników. Widzimy więc, że już w początkach działań oblężniczych przynajmniej część arkabuzerów/rajtarów była bardzo aktywna i imponowała odwagą.  Tak dobra postawa nie przeszła bez echa. Von Reder, porucznik Sobockiego von Maknwitz i kilku żołnierzy z tej roty zostało 5 września zaproszonych przez hetmana na obiad, gdzie uhonorowano ich prezentami - Reder otrzymał łańcuch ze 200 czerwonych złotych, von Maknwitz w papierze 100 abo złotych abo talerów, żołnierze zaś po kilkadziesiąt złotych także w papierze.
Tymczasem żołnierze jednej z rajtarskich rot – dowodzonej przez Gostyńskiego  - narzekali na warunki służby, że się im tu tak nie dzieje, jako im, namawiając ich na tę służbę, [rotmistrz] obiecywał. Być może na nastroje wśród rajtarów wpłynęła także choroba dowódcy, który niezbyt mógł się zająć sprawami podwładnych.
Spieszona rajtaria wzięła udział w krwawo odpartym szturmie, który odbył się 8 września 1581 roku. Oddziały poniosły ciężkie straty, ranni zostali Reder postrzelon z rusznice i Butler potłuczon haniebnie. Mimo to chwalono postawę rajtarów, którzy na rozkaz królewski zsiedli z koni i walczyli jako piechota. Snaćby w Niemczech nie uczynili tego, by im nie wiem jako cesarz rozkazował.
12 września pod Psków przybyła rota Mikołaja Korffa, 100 rajtarów niemieckich, a także kilkadziesiąt koni ochotniczej szlachty inflanckiej. Ci ostatnio także mogli prezentować się w stylu zbliżonym do arkabuzerów/rajtarów. Z kolei rota Gostyńskiego pełniła funkcję koczwarterów, eskortując pod koniec września transport prochu wysłany z Rygi. Takie same zadanie, na przełomie września i października, otrzymała chorągiew Korffa.
24 października roty Gostyńskiego (który wciąż chorował więc dowodził zapewne jego porucznik) i Sobockiego odparły moskiewski wypad. Rotmistrz Sobocki utracił w toku walki konia i mało nie był pojman. Żołnierze tych dwóch oddziałów mieli jednak już zdecydowanie dosyć ciężkiej kampanii, dopominali się spłacenia i rozpuszczenia. Niemcy żadnym sposobem trwać nie chcą. Nie spełniono jednak ich prośby, gdyż 2 grudnia widzimy 40 rajtarów Gostyńskiego walczących z silnym wypadem moskiewskim. Rotmistrz ledwie uniknął pojmania, podobno miał już arkan na szyi. Ranę od rohatyny miał odnieść także porucznik Minkwicz, Niemiec czysty i mężny, zmarł w wyniku owej rany cztery dni później.
Jak widać niezbyt wiele tego, niemniej jednak to kolejny kamyczek do ogródka w jakże dyskusyjnym temacie rajtarii w służbie RON. Wszelkie komentarze, dyskusje czy krytyka mile widziane!







sobota, 9 lipca 2011

Za odważne y krwawe posługi

Pochodzący z Irlandii Jacob Butler to jeden z najbardziej znanych oficerów cudzoziemskich w służbie Zygmunta III i Władysława IV. Widzimy go na czele piechoty cudzoziemskiej pod Mitawą w 1622 roku, dowodził regimentem dragonii w okresie 1625-1628, walcząc przeciw Kozakom i Szwedom. Od 1628 roku oberster regimentu piechoty cudzoziemskiej w Prusach. Po zakończeniu wojny ze Szwedami przeszedł na służbę cesarską, z której jednak powrócił w 1632 roku, by na czele regimentu piechoty cudzoziemskiej i regimentu dragonii wziąć udział w wojnie smoleńskiej. Nic więc dziwnego, że już w 1627 roku, w toku wojny pruskiej, uhonorowano go indygenatem:
Maiąc wzgląd na odważne y krwawe posługi Iakuba Buthlera, szlachcica Irlańskiego, które Nam y Rzeczypospolitey, pod różne expedycye woienne, wiernie, y statecznie oddawał: za zgodą wszech Stanow Koronnych, y W. X. Lit. onego za indygenę, szlachcica tey Rzeczyposp. przyimuiemy;  z tym dokładem, żeby Nam, y Rzeczypospolitej iuarementum fidelitatis uczynił. 

piątek, 8 lipca 2011

Przypadł mu do nóg wołając: „Litości!".

Silahdar Mehmed aga z Fyndykły, niezrównany mistrz pióra chwalący tryumfy i podboje armii tureckiej w roku 1682 i 1683, opisze nam jak to belrejbej Damaszku, Abaza Sary Husejn pasza, na rozkaz Kara Mustafy, podbijał w lipcu 1683 roku węgierskie zamki. Fragment, w tłumaczeniu Zygmunta Abrahamowicza, to ciekawy przykład ukazujący strukturę tureckiej ‘dywizji’ wydzielonej z głównej armii, a także jednostek które pozostawiono na garnizonach podbitych terenów.
Pasza ten był mianowicie poprzedniego dnia wysłany ze swoim dworem i wojskiem swojego ejaletu na podbój i zdobycie zamków Papa, Yeszprem i Csobanc i pojechał też tam, gdy mu przydzielono jeszcze bejlerbeja egerskiego Szejchogłu Alego paszę, sandżakbeja hamohomskiego Araba Sulejmana beja i sandżak-beja adżeluńskiego — wszystkich z ich dworami oraz wojskami z podległych im terenów — tudzież pewnego mirzę z dwoma tysiącami Tatarów, a także tysiąc janczarów, pięciuset ochotniczych dżebedżich oraz dwie ody topczych z dwiema kolubrynami i pięcioma działami szahidarbuzenami. W myśl otrzymanego rozkazu — nie bacząc na to, że znajduje się w zasięgu armat zamku Papa — kazał on uderzyć na tamtejsze podgrodzie oraz grabić je i plądrować, mężczyzn w pełni sił zabijać, a kobiety i dzieci brać w jasyr. Kiedy więc miał dać rozkaz sypania okopów, kapitan zamku nazwiskiem Conte poddał się i wyszedłszy z zamku z blisko pięćdziesięcioma swoimi giaurami przypadł mu do nóg wołając: „Litości!". Pasza nie pozwolił tedy robić krzywdy ludziom, którzy znajdowali się w zamku i oszczędził ich. Po wjeździe do zamku razem z Szejchogłu Alim paszą wypuścił on z więzienia czterdziestu pięciu jeńców muzułmańskich, którzy siedzieli tam z łańcuchami na szyjach, i wsadziwszy ich na wozy odprawił do wielkiego serdara. Potem osadził tam dla ochrony zamku sandżakbeja szekszardzkiego Alego beja z około czterystu gazijami z pogranicza pod wodzą pierwszego i drugiego agów jazdy z zamku stołecznobiałogrodzkiego tudzież z pewną liczbą Madziarów pod komendą pewnego kapitana na służbie Thókólyego, a następnie w pobliżu zamku rozbił swe namioty.
Wywiózł on z zamku prowiantu na trzy dni. Wojsko tatarskie, które było mu łaskawie przydzielone do boku, uderzywszy na okoliczne wsie, także nabrało nieskończenie wiele różnego dobra tudzież jasyru, po czym, wytraciwszy mężczyzn, powróciło pod zamek z blisko dwoma tysiącami kobiet i dziatwy oraz przyłączyło się do obozu wojsk muzułmańskich. Wszakże wobec skarg emirów z pogranicza, którzy wskazywali, iż [ów jasyr] to miejscowi rajowie, od wielkiego serdara nadeszło rozporządzenie, w którym raczył on polecić, aby jasyr, wzięty w okolicach Stołecznego Białogrodu, Taty i Papy, został oddany. Wszystkich tedy [jeńców], jacy się znajdowali w rękach Tatarów i innych żołnierzy, [pasza] odebrał oraz zwrócił i wydał ich sipahiom.
Po tym wszystkim ruszył on stamtąd i poszedł na zamek Yeszprem. Również i ten został zajęty i opanowany, gdyż ze strachu przed szablami muzułmanów kapitulował. Kapitan tamtejszy przyniósł potem klucze od zamku oraz przyprowadził jeńców muzułmańskich — osiemdziesięciu czterech mężczyzn i szesnaście kobiet — i wszystko oddał [paszy].
Dla obrony owego zamku osadził [tam pasza] sandżakbeja simontornyeńskiego Mustafę beja z około pięciuset żołnierzami — azabami, topczymi i martolosami ze Stołecznego Białogrodu — tudzież pewnego Madziara i pewnego kapitana, człowieka Emeryka Thókólyego. Potem oznajmił on, że w myśl posiadanego pozwolenia powraca do obozu wojsk monarszych, a wówczas [komendanci wspomniani] zostali przyodziani w kaftany.
Wszystkim czterdziestu pięciu jeńcom [muzułmańskim], którzy po zdobyciu zamku Papa odzyskali wolność, giaurzy, u których oni służyli, chcąc uczcić ich, dali po jednym koniku, więc też przyjechali oni do obozu wojsk monarszych. Wielki serdar zjechał wówczas łaskawie do swoich namiotów i zasiadłszy pod sajbanem na stołku polecił przyprowadzić owych ludzi do siebie. Sprawiono im taką radość, że wywołując każdego z nich po imieniu ubrano wszystkich na koszt skarbu od stóp do głów w nowe szaty. Reis Mustafa efendi natomiast przywołał dwadzieścia jeden osób z ich liczby przed swój namiot i dał każdemu jeszcze własną ręką po dwa ałtynczyki.

czwartek, 7 lipca 2011

Modus et ordo itineris legatorum R. Majestatis in Moschoviam

Ciekawy zapisek z 1577 roku, określający jaką liczebność koni w poselstwie króla Stefana Batorego do Moskwy. Dobrze pokazuje, jak kosztowną imprezą, a przy tym jakim koszmarem logistycznym, bywały takie zabawy dyplomatyczne.
Pierwszy poseł jeździ koni 60, wozów 30 po 4 koni: to czyni koni 120 [przy wozach], wszystkich koni [pierwszego posła] 180
Wtóry poseł jeździ koni 50, wozów 20 po cztery konie czyni koni 80, wszystkich koni 130
Trzeci poseł jeździ koni 20, wozów 10 po 4 konie, czyni koni 40, wszystkich koni 60
Wszystkich koni jest 370, to jest jazdy 130, wozowych 240. Mogą też i po dwa koni mieć wozy, jedno aby nie większą liczbę koni mieli z sobą. 

środa, 6 lipca 2011

Konkurs - zmiana terminu

Postanowiłem przedłużyć ostateczny termin nadsyłania zgłoszeń na konkurs:
http://kadrinazi.blogspot.com/2011/06/konkurs.html
Początkowo miał to być 15 lipca, teraz jednak zmieniam to do końca miesiąca. Tak że zapraszam do lektury i przesyłania propozycji!

wtorek, 5 lipca 2011

Piechota cudzoziemska armii litewskiej – Inflanty 1625-1629

[copyright by Michał ‘Kadrinazi’ Paradowski, Edinburgh 05/07/2011]

[podziękowanie dla Daniela Staberga i Artura Świetlika za pomoc w uzyskaniu materiałów źródłowych]

Doświadczenia z walk przeciw Szwedom w 1621 i 1622 roku pokazały przydatność piechoty cudzoziemskiej, wchodzącej w skład wojsk litewskich. Najemni muszkieterowie zasłużyli się zwłaszcza podczas oblężenia Mitawy i walki ze szwedzką odsieczą latem 1622 roku. Hetman polny litewski Krzysztof II Radziwiłł chwalił żołnierzy i ich oficerów – zwłaszcza Jacoba Butlera i Artura Astona . Jednocześnie jednak wskazywał i słabe strony formacji cudzoziemskich  w obliczu opóźnienia w wypłacie żołdu, owi malkontenci byli wtedy niechętni walce i skłonni do opuszczenia służby. Zdarzały się także burdy pomiędzy knechtami i piechotą polską czy nawet husarią, zwady takie kończyły się nawet śmiercią czy zranieniem uczestników. Hetman docenił jednak udział piechoty w kampanii inflanckiej, włączając Astona i Butlera w skład reprezentacji wojska która prezentowała zdobyczne sztandary szwedzkie na sejmie w marcu 1623 roku.
W 1625 roku, kiedy po raz kolejny Inflanty stały się teatrem walk litewsko-szwedzkich, w ramach tej pierwszej armii nie mogło zabraknąć i piechoty cudzoziemskiej. Hetman Radziwiłł już rok wcześniej, w swoim Dyskursie… przedstawionym na sejmie warszawskim, ostrzegał że w zbieraniu piechoty niemieckiej będzie wielka trudność. Wiązało się to przede wszystkim z trwającą od 1618 roku wojną (znaną później jako Wojną Trzydziestoletnią), gdzie zaangażowane były typowe rejony rekrutacyjne – wszystko Imperium i zamorskie kraje. Początkowo więc oddziały cudzoziemskie zaciągnięte do walki ze Szwedami były nieliczne, dopiero po wznowieniu walk latem 1626 roku zwiększyła się w ramach wojsk litewskich liczba piechoty tego typu.
Poniższy tekst jest próbą zebrania informacji na temat organizacji i liczebności piechoty cudzoziemskiej w tym okresie, przede wszystkim w oparciu o komputy i popisy które zachowały się w archiwach polskich i szwedzkich. Mniejszą uwagę poświęciłem udziałowi tych oddziałów w działaniach zbrojnych. Zagadnieniem organizacji armii litewskiej w pierwszej połowie XVII wieku zajął się profesor Henryk Wisner, pomijając jednak, być może z braku dostępu do materiałów źródłowych, kwestię piechoty cudzoziemskiej w okresie 1625-1629. Mam nadzieję, że poniższe informacje mogą się okazać moim skromnym, acz interesującym uzupełnieniem badań profesora Wisnera.
W obliczu szwedzkiego ataku na Inflanty w 1625 roku rozpoczęła się mobilizacja sił litewskich. W organizowanej przez hetmana wielkiego Lwa Sapiehę dywizji nie znajdujemy jednak żadnego oddziału piechoty cudzoziemskiej (za to jedną rotę dragonii, o czym pisałem w innym miejscu). Być może nowo obrany hetman, nie mający doświadczenia wojskowego, nie widział po prostu użyteczności tych oddziałów?
 Z kolei hetman polny Radziwiłł, wyciągając wnioski z poprzednich kampanii przeciw Szwedom. W liście do biskupa wileńskiego pod koniec sierpnia donosił o zaciągnięciu 500 żołnierzy piechoty niemieckiej. 10 września 1625 roku na popisie jego dywizji znajdujemy jedną jednostkę dragonii (101 żołnierzy pod kapitanem Eygirdem) i trzy oddziały piechoty cudzoziemskiej:
- Jana Donowaja (Johna Donowaya) – 133 żołnierzy
- Szandrona (Sandera) – 154 żołnierzy
- szkotową (być może to prywatna piechota szkocka hetmana?) – 120 żołnierzy
W źródłach spotykamy także nazwiska innych oficerów cudzoziemskich, którzy mogli dowodzić innymi oddziałami (lub częścią powyższych jednostek). Kapitan Kigard walczy obok jednostki Donowaya pod Mitawą w październiku 1625 roku. Krzysztof Zelderbach (Zolderbach) i Morenkienig także pojawiają się w korespondencji z tego okresu.
Widzimy więc, że zaciągnięta piechota tworzyła niewielkie jednostki (kompanie/roty/chorągwie), podobnie  zresztą będzie wyglądała organizacja piechoty cudzoziemskiej w armii koronnej w 1626 roku. Brak informacji o używaniu pik przez knechtów, oddziały składały się więc najprawdopodobniej tylko z muszkieterów.
W bitwie pod Walmozją w styczniu 1626 roku, według źródeł szwedzkich, miało brać udział sześć kompanii piechoty niemieckiej - Sexcenti Scloptari Germanorum – jednak nie jestem w stanie zweryfikować tych danych. Być może część oddziałów z zaciągów Radziwiłła faktycznie uczestniczyła w bitwie, ewentualnie hetman Sapieha zaczął w pewnym momencie rekrutować piechotę cudzoziemską i walczyła ona w tym starciu. Możliwą interpretacją jest także błędne zeznanie jeńców litewskich, którzy wprowadzili w błąd Szwedów.
Kolejne informacje na temat liczebności i organizacji piechoty cudzoziemskiej pochodzą z lata 1626 roku. Popis z 8 sierpnia ukazuje, że armia litewska miała zaledwie cztery roty piechoty (i jedną dragońską, liczącą 80 porcji):
- Eikierta (prawdopodobnie chodzi tu o Eygirda?) – 128 osób (porcji?)
- Johna Donowaya (Jana Donowaja) – 207 
- Szandrona – 118 
- Krzysztofa Zelderbacha (Zolderbacha)  – 100 
Cała armia litewska miała w tym okresie zaledwie 4201 koni i porcji etatu, z tego piechota (cudzoziemska, polska i dragonia) to 858 porcji.  Oddziały te, mimo ze niezbyt silne liczebnie, brały aktywny udział w małej wojnie na terenie Inflant. Prof. Wisner podając ten sam spis w swojej pracy nie wymienia oddziału Eikierta, zamiast niego wymieniając 80-osoby oddział Mikołaja Abrahamowicza. Wydaje mi się jednak, że prof. Wisner popełnił tu błąd, tym bardziej że podał właściwą sumę liczebności piechoty, która nie zgadza się ze wskazaną przez niego liczną. Zapewne pomyłka wynika z tego, że 180 podragonionych muszkieterów wzięło pod komendą Abrahamowicza udział w potyczce pod Bowskiem 13 sierpnia 1626 roku, kiedy udało im się zniszczyć niewielki oddział szwedzkiej rajtarii i piechoty. Prawdopodobnie było to 80 dragonów i 100 podragonionych knechtów - zapewne z oddziału Eygirda. To właśnie osoba kapitana, dowodzącego rok wcześniej dragonią hetmana Radziwłła, może leżeć u podstaw pomyłki. Knechci Donowaya i  Eygirda cztery dni później, w ramach zgrupowania Gosiewskiego, walczyli ze Szwedami po Mitawą.
Trudy kampanii zebrały jednak ogromne żniwo wśród piechurów – we wrześniu miało być 700, a do potrzeby mało co się nad 300 zebrało, gdyż siła jest chorych. Zdziesiątkowana piechota cudzoziemska wzięła udział w przegranej 30 września przez Litwinów bitwie pod Zelborkiem (Selborkiem). Bardzo dotkliwa dla piechoty musiała być kolejna porażka, tym razem z grudnia 1626, pod Kiesią (Wenden). Nieprzyjaciel piechotnych Kapitanów trzech, Pana Tyzenhauza, Pana Donowaia, Pana Zolderbuha, posieczonych do więzienia [wziął]. Donowai to John Donoway, Zolderbuch to Zelderbach, nie byłem niestety w stanie zidentyfikować Tyzenhauza jako oficera piechoty. Być może chodzi o Hieronima Tyzenhauza, który dowodzić będzie rotą piechoty w 1635 roku. Przegrane bitwy, trudne warunki służby i braki wypłaty żołdu zaowocowały dezercjami knechtów, którzy zaczęli przechodzić na stronę szwedzką.
W obliczu przygotowań do wznowienia walk w 1627 roku hetman polny Sapieha zaproponował zaciągnięcie aż 6000 piechoty niemieckiej. Przyznać jednak trzeba, że była to mrzonka, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w tym czasie planowano jednoczesne zaciągnięcie ponad 9000 knechtów do armii koronnej w Prusach. Mimo licznych problemów rekrutacyjnych w okresie maj-sierpień 1627 do służby weszło dziewięć kompanii piechoty cudzoziemskiej, które odbywały popisy w Poswolu (dwie pierwsze jednostki z poniższej listy) i Selborku. Po raz pierwszy mamy tu także do czynienia z pojęciem regimentu piechoty. Lista jednostek (nazwisko dowódcy, potem liczebność na popisie):
- John Donoway – 282
- dwie kompanie Krzysztofa Zelderbacha (Zoldenbacha) – 204 i 82
- trzy kompanie (tworzące regiment) Mikołaja Korffa – 176, 141 i 33
- dwie kompanie Georga (Jerzego) Woulfa (Wulfa) – 83 i 133
- kompania Wiganta – 91
Część z tych oddziałów (w tym jedna lub dwie kompanie Zelderbacha) zostały zaskoczone przez Szwedów pod Selborkiem w nocy z 19 na 20 sierpnia 1627 roku, po czym zmuszone do opuszczenia swoich pozycji, ponosząc spore straty.
Na popisie z obozu pod Bowskiem z 20 września 1627 roku, gdzie część armii litewskiej prezentowała się przed hetmanem Sapiehą, znajdujemy nową, liczną jednostkę (regiment?), która mogła powstać z połączenia kilku leibkompanii. W popisie udział wzięły:
- regiment Korffa – 302
- kompania (lub obydwie?) Wulfa – 184
- kompania (lub obydwie?) Zelderbacha – 178
- regiment (?) Fitinga (Fitinka) – 496
Ta ostatnia jednostka w zapisach wypłaty żołdu figuruje jednak tylko przez jedną ćwieć, po której musiała zostać zwinięta.
W tym samym okresie pozostała piechota cudzoziemska wchodziła w skład zgrupowania pod Dyneburgiem:
- kompania Donowaya – 280
- kompania Wiganta – 100
200 lub 300 knechtów miało wziąć udział w zwycięskiej dla Litwinów bitwie pod Treiden 1 lutego 1628 roku. Nie udało mi się jednak zidentyfikować jednostek.
Lato 1628 roku przynosi nam kolejne zmiany w organizacji piechoty cudzoziemskiej, zwłaszcza w kwestii kadry. Popis w obozie pod Bowskiem 15 czerwca 1628 roku to kompanie:
- Mikołaja Korffa – 280 (być może to całość jego regimentu)
- Johna Donowaya – 248
- Jerzego Woulfa (Wulfa, Wolfa) – 232
- Krzysztofa Zolderbacha – 196
- Tomasza Deweya (Diwi) – 152 – przejął on kompanię po Fitunku, jak widzimy oddział ten znacznie się zmniejszył
- Abrahama Talka – 70
Według komputu przedstawionego w lipcu 1628 roku na sejmie warszawskim, a obejmującego okres 17 września 1627 – 17 czerwca 1628 roku (czyli trzy ćwierci) etatowa wielkość piechoty cudzoziemskiej w armii litewskiej wyglądała następująco:
- ćwierć pierwsza – 1440 porcji (w oryginale osób)
- ćwierć druga – 1027 porcji – co wiąże się przede wszystkim ze zwinięciem silnego oddziału Fitinga
- ćwierć trzecia – 1101 porcji
Planowany na 1629 roku komput armii litewskiej zakładał z kolei następujące jednostki piechoty cudzoziemskiej:
- Wilhelma Korffa – 300 porcji
- Georga Woulfa – 300 porcji
- Krzysztofa Zelderbacha – 300 porcji
- Johna Donowaya – 300 porcji
- Thomasa Deweya – 100 porcji
- Abrahama Falka – 100 porcji
Jak widzimy próbowano tu już w miarę ujednoliconej organizacji jednostek, zrezygnowano jednak z prób tworzenia silnych regimentów, które istniały w tym czasie w armii koronnej. Wynikało to prawdopodobnie ze specyfiki inflanckiego teatru działań, gdzie często działały stosunkowo nieliczne zgrupowania, potrzebne były także liczne oddziały garnizonowe. W 1635 roku, kiedy armia litewska zmobilizowano przeciw Szwedom, w jej skład wchodziło 13 rot/kompanii, liczących łącznie 2800 porcji. Tylko jedna z nich składała się z 400 porcji, pozostałe 12 zaś z 200 porcji każda. Wyciągnięto tu zapewne wnioski z działań w okresie 1625-1629 i doświadczeń litewskich wojsk walczących przeciw żołnierzom Gustawa II Adolfa.
Bibliografia:
-          Comput Woiska zaciągu do Inflant w Roku teraz. nieyszym 1627, Riksarkivet Stockholm, Extranea 80
-          Księcia Krzysztofa Radziwiłła hetmana polnego Wielkiego Księstwa Litewskiego sprawy wojenne i polityczne 1621 – 1632, Paris 1859
-          Popis wojska inflantskiego w drugiej ćwierci przy bytności Jmci Pana Hetmana Wielkiego i Pana Wojewody Smoleńskiego pod Bowskiem d. 20. Sept. 1627, Riksarkivet Stockholm, Extranea 80
-          Rewisia d. 15. Juni 1628 pod Bowskiem odprawowana oprócz Pułku JMP Corffowego, który jest pod Kokenhausen dla incursij od nieprzyjaciela na granicy położony…, Riksarkivet Stockholm Extranea 80
-          Roku 1628 d. 6 Julii na Seimie Warszawskim Comput Woyska…, Riksarkivet Stockholm, Extranea 80
-          Wimmer Jan, Wojsko i skarb Rzeczypospolitej u schyłku XVI i w pierwszej połowie XVII wieku [w:] Studia i Materiały do Historii Wojskowości, tom XIV, Warszawa 1968 
-          Wisner Henryk, Wojna inflancka 1625-1629 [w:] Studia i Materiały do Historii Wojskowości, tom XVI, cz.1, Warszawa 1970 
-          Wisner Henryk, Wojsko litewskie I połowy XVII wieku [w:] Studia i Materiały do Historii Wojskowości, tom XXI, Warszawa 1978 
-          Żywot Lwa Sapiehy, Sanok 1855