Podążając tropem autoramentu cudzoziemskiego w armiach RON zatrzymamy się tym razem w Inflantach, gdzie w okresie 1617-1618 i 1621-1622 miały miejsce kolejne walki ze Szwedami. Dowodzący wojskami litewskimi hetman polny Krzysztof II Radziwiłł miał (jak zresztą i jego syn, acz o tym kiedy indziej…) wielką słabość do rajtarii, co dobrze widać analizując skład jego armii. Spróbujmy się więc przyjrzeć się nieco liczebności i udziałowi tej formacji w walkach przeciw żołnierzom Gustawa II Adolfa. Co do wyposażenia rajtarii, niestety nie mam dokładniejszych danych niż ogólne informacje które zamieściłem w notce o Chocimiu.
Kiedy latem 1617 roku Szwedzi zaatakowali Inflanty hetman Radziwiłł z wielki trudem – brakowo zarówno pieniędzy jak i listów przypowiednich – zaczął formować armię do odparcia przeciwnika. Jedną z pierwszych sformowanych chorągwi była rajtarska rota Henryka Szmelinga, którą w końcu lipca wysłano do wsparcia garnizonu Rygi. Oddział miał stan etatowy 100 koni, acz nie udało się go osiągnąć, obrońców miasta wsparło ledwie 60 rajtarów. Rota ta poczynała sobie nad wyraz dzielnie, szarpiąc podjazdy sprzymierzonego ze Szwedami starosty Ferensbacha. Zdobyła także (zapewne wsparta zaciężnymi żołnierzami z Rygi) cztery zameczki obsadzane przez wojska przeciwnika, w tym Treiden i Kremonę.
Na początku sierpnia w obozie litewskim miały stać kolejne trzy roty rajtarskie – liczące razem 350 koni – acz nie udało mi się zidentyfikować wszystkich rotmistrzów. Jednym z nich mógł być Kasper Tyzenhauz, który miał dowodzić 100-konną chorągwią (mogła to być także druga rota pod nazwiskiem Szmelinga). Być może drugą rotą była, w teorii rajtarska, to oddział Jana Ulryka Szweryna, który miał list przypowiedni na 100 koni rajtarii, acz z powodu problemów rekrutacyjnych wystawił liczącą tyleż koni chorągiew husarii. Znalazłem także informację o małej – bo liczącej 50 koni 0 chorągwi Mikołaja Korffa (porucznik Henryk Tyzenhauz), nie daje nam to jednak sumy 350 koni, więc być może zamiast chorągwi Szweryna w obozie znalazła się większa (licząca 200 koni), niezidentyfikowana chorągiew rajtarii. Oddziały te brały udział w oczyszczeniu ze Szwedów Kurlandii i walkach (raczej na małą skalę) w Inflantach do zimy 1617 roku.
Plany hetmana (niestety niezrealizowane z wielu przyczyn) zakładały w kampanii 1618 roku wystawienie 600 rajtarów. Dla porównania – armia miała mieć także 2000 husarii, 300 kozaków i 1500 piechurów, co pokazuję wyraźnie, jak ważną formacją była dla Radziwiłła rajtaria. Na dowódców oddziałów rajtarii sugerował Zygmuntowi III Mikołaja Korffa, Wahla i Golejowskiego, wciąż musiały jednak istnieć oddziały walczące w 1617 roku. Dwie roty brały w styczniu-marcu 1618 roku udział w rajdzie Jana Sicińskiego na Estonię. Wyprawa ta jednak, w której udział wzięło ok. 1000 kawalerzystów i dragonów, nie przyniosła jednak żadnych sukcesów. Z końcem marca rota rajtarii rotmistrz Reka pod dowództwem porucznika Bortza (był on porucznikiem z chorągwi Szmelinga) została zaskoczona pod Karkus przez atak szwedzki i rozbita, zapewne już jej nie odtworzono.
Jesienią 1618 roku, na zakończenie kampanii, w obozie pod Burtnikami, gdzie stacjonowała praktycznie cała armia Radziwiłła, znajdujemy dwie roty rajtarskie. Każda z nich liczyła 100 koni, a rotmistrzami byli Szmeling i Ambor. Oddziały te wraz z resztą kawalerii zostały spłacone i zwinięte zimą 1619 roku.
O wiele więcej chorągwi rajtarskich znajdujemy w toku kampanii 1621-1622, kiedy to Gustaw II Adolf z silną armią uderzył na Inflanty i Kurlandię. Szwedzki władca idealnie wybrał czas uderzenia – armie koronna i litewska walczyły przeciw potędze tureckiej pod Chocimiem, hetman Radziwiłł miał pod swoją komendą bardzo skromne siły. Znajdujemy wśród nich roty rajtarskie, zaciągane w Inflantach i Kurlandii – walczyły w podjazdach, ‘po dragońsku’ broniły zamków, brały udział w oblężeniu Mitawy.
W ramach garnizonu Rygi, mężnie odpierającego ataki szwedzkie, weszły dwie zaciężne roty rajtarii – wyposażeni w długą broń palną kawalerzyści idealnie nadawali się do walki w obronie miasta (oczywiście walczyć przyszło im na piechotę, niczym dragonom). Rotmistrzami byli Francuzi – Gabriel de Ceridon (Creydon, Keridon) i Wilhelm de la Barre (de la Bur). Rota Ceridona miała etatowy stan 200 koni, de la Barre miał wedle listu przepowiedniego wystawić ‘od 200 do 400 koni’, podczas gdy oddział nie miał więcej niż 100 koni. Po kapitulacji Rygi Ceridon ze swoją rotą otrzymał prawo przejścia do obozu litewskiego – gdzie w zmniejszonym składzie (ok. 100 koni) chorągiew przesłużyła do sierpnia 1622 roku. De la Barre natomiast przeszedł na służbę szwedzką, gdzie otrzymał patent na kompanię dragonii – jak podejrzewam część spośród jego rajtarów także zaciągnęła się do armii Gustawa II Adolfa.
Od sierpnia 1621 roku w służbie widzimy także liczącą 150 koni chorągiew rajtarii rotmistrza Jana Szwarchoffa (porucznik Teofil Szwarchoff), obsadzającą Dymenunt. Po kapitulacji Rygi rotmistrz Szwarchoff ‘dogadał się’ ze Szwedami i oddał im zamek bez walki, otrzymując prawo do przejścia do obozu szwedzkiego. Postawa oficera wzburzyła hetmana Radziwiłła, który za poddanie Dynemuntu skazał go ‘na gardło’. Wyroku co prawda nie wykonano, ale rota po jednej zaledwie ćwierci służby została zwinięta.
Od lata 1621 roku w służbie znajdujemy także inne roty rajtarskie – 100 koni Jerzego Wrangla (śmiertelnie ranny pod Kropimojzą 28 listopada, zmarł tydzień później) i 150 koni (dotarłem jednak do spisu pocztów wykazującego 152 konie) Mikołaja Korffa (pod kurlandzkim porucznikiem Andrzejem Seyem/Andreasem Szoege). 28 lipca hetman wydał im rozkaz, by do 16 sierpnia pojawiły się w obozie pod Aszkurat. Oddziały te zbierały się jednak bardzo powoli, z powodu trudności w zebraniu ludzi i ekwipunku, co hetman Radziwiłł tłumaczył w liście do króla niepodobna rzecz, aby rajtarskie roty za tak nagłym nastąpieniem nieprzyjacielskim zebrać mieli. Jak widać wystawienie oddziału rajtarii musiało być dosyć wymagającym zadaniem – chociaż tereny Kurlandii czy Inflant dostarczyć mogły odpowiedniego materiału żołnierskiego. Rozkaz zaciągu 50-konnej rotę dotyczyć miał także Kaspra Tyzenhauza, ale wymówił się, tłumacząc że nie otrzymał listu przypowiedniego i w jego imieniu hetman pisał do króla, że rajtarów nie podejmuje się zbierać, chyba piechotę.
Kilkadziesiąt koni rajtarów zaciągnął w Kurlandii Karol Franck – robił to jednak bez królewskiego listu przypowiedniego, jego rota nigdy nie weszła w skład armii litewskiej. W sierpniu 1621 roku samozwańczy rotmistrz na czele grupy rajtarów miał się ‘włóczyć’ pod Żmudzi, co niezmiernie irytowało hetmana Radziwiłła, czekającego na posiłki.
Od października 1621 służy chorągiew Edwarda Sackena (Ewalda Sackena) o etatowym stanie 140 koni. W składzie grupy Gosiewskiego pod Kropimojza, jak się jednak wydaje nie weszła do walki. Hetman nisko sobie cenił ten oddział, określając go jako ‘ladajaki’. W okresie luty-kwiecień 1622 roku oddział (w 66 koni) stanowił garnizon Rymborku, w ostatniej ćwierci przed zwinięciem (które miało miejsce w sierpniu 1622 roku) zaledwie 48 koni.
Hetman Radziwiłł w grudniu 1621 roku pisał do króla że dał Mikołajowi Korffowi list na dawne chorągwie Szwarchoffa (150 koni), Ceridona (tylko 100 z 200 zakładanych) i poległego Wrangla (100 koni), by zatrzymać ich żołnierzy w służbie. Faktycznie od stycznia 1622 roku Korff staje na czele silnego regimentu rajtarii i domaga się żeby go obersztem tytułowano. Jednostka składała się z chorągwi husarii (98 koni pod Bogdanem Holińskim), 159 konnej ‘starej’ roty rajtarii pod Wilhelmem Tyzenhauzem, ‘białej’ roty rajtarskiej Johana Grotthusena (105 koni) i liczącej 106 koni ‘niebieskiej’ roty rajtarii pod Christophem Schlippenbachem. Regiment ten służy do końca kampanii, zwinięty zostaje w grudniu 1622 roku. 20 stycznia Korff dowodził silnym podjazdem, który pod Szmeltynem miał pomścić klęskę pułku lisowczyków i rozbić zgrupowanie szwedzkie Wrangla. Bardzo prawdopodobne jest, że w składzie czaty Korffa wchodziła przynajmniej część jego rajtarii – litewscy rajtarzy bardzo często brali bowiem udział w podjazdach i zagonach. Jedna z kompanii Korffa (acz nie jestem jest w stanie zidentyfikować) została z końcem stycznia wysłana jako część garnizonu Dorpatu.
Jednak na przełomie 1621 i 1622 roku, po trudach kampanii, faktyczne stany jednostek musiały być o wiele, wiele niższe niż zakładany etat. 14 grudnia 1621 roku chorągiew Sakena znajdująca się pod komendą Gosiewskiego (po starciu pod Kropimojzą) miała zaledwie 28 zdrowych żołnierzy z 58 którzy wyruszyli na wyprawę. Chorągiew Wrangla, po śmierci swego rotmistrz, opuściła zgrupowanie i odeszła do obozu głównego. Jak pisał w lutym spod Mitawy hetman Radziwiłł o kondycji swej armii – znaż jawny niedostatek koni, rynsztunków i inszych wojennyh potrzeb!
W okresie maj-lipiec 1622 roku w służbie widzimy liczącą 100 koni rotę Henryka Gildryna (jako garnizon Dorpatu) i 150 konną rotę Olazura. Nie udało mi się jednak znaleźć informacji o ich dalszych losach.
Letnie zaciągi przyniosły znaczny wzrost rajtarii w armii. Pojawiła się 200 konna rota Henryka Szmelinga (porucznik Koszkiel) służąca od czerwca do grudnia 1622 roku i 150 konna (według pracy prof. Henryka Wisnera) chorągiew Karola Seya (lipiec-grudzień 1622 roku). Seya pod koniec sierpnia 1622 roku wyprawiono na czele 3 chorągwi rajtarskich na Litwę by gromić tych co się kupili i swawolne kompanie podnieść chcieli, innymi słowy by zrobić porządek z ex-żołnierzami ze zwiniętych chorągwi.
Regiment Jerzego Krzysztofa Rosena (Rozena) miał etatową wielkość 500 koni (zapewne 5 chorągwi) jednak do służby weszło tylko 300 koni, w chorągwiach samego Rosena i poruczników Filinga i Suchodolskiego – część weszła do służby w lipcu, reszta w sierpniu 1622 roku. Chorągwie poruczników zwinięto już pod koniec sierpnia, więc to zapewne one weszły do służby w lipcu. To właśnie rajtarzy Rosena o mały włos pojedynkowaliby się z rajtarii szwedzkimi, o czym pisałem już w innym miejscu:
http://kadrinazi.blogspot.com/2010/05/pojedynek-na-50-czeka.html
Ostatnią zaciągniętą chorągiew przyprowadził w sierpniu 1622 roku Francuz Samsony (Samosin) – oddział ten służył zaledwie jedną ćwierć i z zaplanowanych 150 koni osiągnął zaledwie 51.
Hetman Radziwiłł miał jednak mieszane zdanie o nowych oddziałach, przede wszystkim w kwestii pieniężnej. W liście do króla Zygmunta III w maju 1622 roku skarżył się, że żołd owych ‘niemieckich’ rot, wyższy niż oddziałów litewskich czy polskich, może doprowadzić do niesnasek w obozie - obawiam się albo wielkiego między nimi zwaśnienia, albo żeby ci dawni służby nie porzucili. Miał także zastrzeżenia do postawy oddziałów w trakcie przemarszów gdzie tak dobrze albo lepiej szarpią włości niż nasi, bo ani na uczciwość, ani na prawo respektują.
W trakcie oblężenie Mitawy i walk ze szwedzką odsieczą rajtaria litewska, przede wszystkim regimenty Korffa i Rosena, walczyły w podjazdach wysyłanych przeciw wojskom Gustawa II Adolfa. Walne starcia z 1 i 3 sierpnia przytacza się często jako przykład, że rajtaria niechętnie szarżowała na szwedzką piechotę, zdając się li i jedynie na szarże husarii. Pozwolę sobie zatrzymać się nieco na opisie owych starć, gdyż z jednej strony pokazuje one morale armii litewskiej w tym okresie, z drugiej unaocznia fakt, że i husaria czasami nie chciała atakować przeciwnika..
Jako pierwsza to właśnie chorągiew husarska – pod Janem (Ulrychem) Szwerinem – odmówiła wykonania rozkazu hetmana, nie chciała żadną miarą tego uczynić, zaczem pleniorem victoriam wydarła z ręku hetmanowi. Z kolei to właśnie kornet rajtarii, dowodzony przez Szmelinga, wykonał nader skuteczny atak, sam jeden w ogień prawie skoczył i nasiekł niemało Szwedów. Hetman nakazał kolejnym dwóm chorągwiom husarii wsparcie rajtarów, ale husarze nie ruszyli się z miejsca – chorągiew pana wojewody połockiego [Janusza Kiszki – K.] i sto koni z pod chorągwi hetmańskiej mogli na drugą stronę skoczyć, ale nie skoczyli, o co hetman gryzł się bardzo na nich.
Rosen wysłał, za pozwoleniem hetmana, trębacza wyzywając Szwedów do walnego starcia wyzywając w pole, jeżeli nie są zk…synami. Jako pierwsze do ataku na szwedzką piechotę (której kilkanaście kompanii miało wejść do walki) ruszyły chorągwie Rosena - hetman z rajtarami sam skoczył, konia pod nim zabito, a towarzystwo jego wszystko go wydało, czyli atak zapewne doszedł do skutku ale też szybko się załamał (wszak musieli się dostać pod ogień szwedzkich muszkieterów, bo hetman stracił konia). Następnie rozkaz ataku dostała (jakże niesubordynowana jak się okazuje) chorągiew husarska Szweryna. Mimo rozkazów i próśb (sic!) ze strony hetmana, husarze nie ruszyli się z miejsca. Następnie Radziwiłł rozkazał atakować rajtarom Szmelinga – tym razem i oni odmówili, odzywali się aby husarze wprzód skoczyli. Dwie kolejne chorągwie husarskie – wspomniana powyżej Kiszki oraz Gosiewskiego – tym razem stanęły na wysokości zadania choć miejsce nie po husarzu było i ich udana szarża zadać miała duże straty Szwedom. Widzimy jednak, że nieochota nie dotyczyła li i jedynie rajtarii, morale bywało niskie i wśród chorągwi husarskich.
Jak się więc wydaje, rajtaria pokazała się z bardzo dobrej strony w toku walk ze Szwedami, pełniąc często trudną i niewdzięczną służbę. Za swoje trudy rajtarzy byli jednak dobrze wynagrodzeni, otrzymując żołd równy husarskiemu, co zresztą niekoniecznie podobało się hetmanowi Radziwiłłowi (że o husarzach czy innych żołnierzach nie wspomnę). Bardzo ciekawy musiał być skład narodowy chorągwi – dowódcami byli z reguły cudzoziemcy (Kurlandczycy, Inflantczycy czy Francuzi), wielu z nich z indygenatem - wśród żołnierzy najwyżej ceniono ‘Niemców’ (z terenów nadbałtyckich jak Kurlandia, Inflanty i Prusy).
Zbiór bardzo ciekawych informacji o rajtarii. Może jeszcze jednak uda się ustalić cokolwiek konkretnego na temat wyposażenia i uzbrojenia tej kategorii jazdy ;-).Na marginesie zaciekawiła mnie wzmianka o rotach 'białej' i 'niebieskiej'. Czyżby od kolorów sztandarów?
OdpowiedzUsuńFakt, informacje o wyposażeniu i uzbrojeniu są nader skąpe, tu trzeba by się głębiej 'wryć' w źródła, zawsze jest nadzieja że coś gdzieś się zachowało do naszych czasów.
OdpowiedzUsuńCo do roty Korffa - zapewne nazwy faktycznie wywodzą się od sztandarów, taki zwyczaj w owym czasie
czolem,
OdpowiedzUsuńtak sobie mysle ze ci 'nasi' rajtarzy to mogli byc bardziej opancerzeni nizli ci na rysunkach. Ciekawe czy uzywali 'karabinow'/bandoletow czy to raczej pocztowi uzywali karabinow a towarzysze tylko pistoletow? Zdecydowanie bardzo ciekawa czesc historii naszej jazdy.
Akurat rysunków naszej rajtarii za dużo nie mamy, na blogu wrzuciłem tutaj żołnierzy cesarscy, więc to żadne porównanie do naszych wojaków. Wydaje się, że (przynajmniej w teorii) zarówno 'towarzysze' jak i 'pocztowi' (biorę w cudzysłów, bo też to specyficzna hybryda autoramentów była) mieli mieć tak pistolety jak i długą broń palną, jak arkebuzerzy w Europie Zachodniej w owym czasie. Z drugiej jednak strony, jeżeli 'towarzysze' w rocie bardziej przypominali kirasjerów (np. cesarskich czy 'varvade' szwedzkich) to długa broń palna była im zbędna. Niestety nie mam jednak aż tak dokładnych informacji, mogę tylko kombinować :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie zamierzam na blogu opisać rajtarię i dragonię w toku całej pierwszej (a może i drugiej, jeżeli będzie zainteresowanie) połowy wieku, temat jest generalnie słabo opisany i w polskich opracowaniach wciąż często pokutują stare błędy.
Kurlandczycy to nie cudzoziemcy, tylko lennicy . Czy coś wiadomo więcej o Koszkielu?
OdpowiedzUsuń