Na stronie http://www.hussar.com.pl/galerie-zdjeciowe/bitwa-pod-kluszynem-obraz podziwiać można efekt wspaniałej sesji zdjęciowej w trakcie której ekipa hussar.com.pl miała szansę utrwalić obraz Szymona Boguszewicza ‘Bitwa pod Kłuszynem’. Podziwiam ‘dojścia’ chłopaków i świetną robotę którą zrobili, pozwolę sobie jednak na łyżkę dziegciu w kwestii użycia tego obrazu jako studium armii walczących pod Kłuszynem. Nie ruszam armii Żółkiewskiego ani Moskali, za to o Szwedach, o których mam jako takie pojęcie, skreślę kilka słów. Nie chcę urazić ekipy hussar.com.pl, której cześć i chwała za sesję zdjęciową i udostępnienie fotek na stronie, jednak chciałbym, byśmy zdawali sobie sprawę, jak wiele błędów popełnił Boguszewicz w trakcie malowania obrazu.
Na płótnie widać niestety, że ukończono go wiele lat po stoczeniu bitwy i malarz Szwedów z okresu Kircholmu czy Kłuszyna na oczy nie widział. Piechota szwedzka wygląda jak ta z drugiej połowy wieku - chodzi przede wszystkim o stroje (krój niczym z okresu Karola X Gustawa przynajmniej), razi także jednolitość koloru umundurowania w jednym z regimentów, co jest ewidentnym błędem – nie udało się to wszak nawet za panowania Gustawa II Adolfa, a cóż dopiero za Karola IX. Dziwią czarne kapelusze u wszystkich piechurów – chociaż to może akurat kwestia oświetlenia zdjęć (chociaż te są wysoce profesjonalne, więc wątpię). Kwestia piór przy kapeluszach (strzelcy w oddziale walczącym przy płocie) – dyskusyjne jest, czy mieliby je zwykli strzelcy. Pikinierzy nie mają żadnego uzbrojenia ochronnego, tak pikinierzy jak i strzelcy nie mają hełmów, a był to ekwipunek wymagany – nawet przy brakach w wyposażeniu, część żołnierzy (zwłaszcza pikinierów) powinna uzbrojenie ochronne posiadać. W tym okresie wciąż część piechoty używała zamiast muszkietów lżejszych rotor/bosor, acz artysta namalował tutaj muszkieterów wzorując się zapewne na czasach Karola X Gustawa, więc wizualnie nie boli (chociaż jeżeliby już przedstawiać muszkieterów z armii de la Gardie to powinni mieć forkiety). Szyk piechoty też dosyć dziwnie pokazany - chociaż na dobrą sprawę nie wiemy w na ile zmodyfikowany szyk niderlandzki wystawiali swe oddziały Szwedzi, więc tu można tylko gdybać.
Kawaleria - uzbrojenie i wyposażenie jak spod igły, o czym na pewno marzyli angielscy czy francuscy 'ryttare', acz wiemy z relacji naocznego świadka, że mieli spore braki i posługiwali się także zdobycznym polskim ekwipunkiem. Kawaleria jest zbyt dobrze wyposażona i to jest ewidentny błąd - wszyscy mają hełmy, kirasjerskie zbroje ¾ (niektóre oddziały mają wręcz opancerzone całe nogi) - w tym okresie nieliczne jednostki mogły być tak wyposażone (być może kornety Francuzów i/lub przyboczne kornety generałów de la Gardie i Horna), według zaleceń królewskich żołnierze powinni mieć napierśnik i naplecznik (acz z tym był problem jeszcze w 1625-1626 roku, więc co dopiero mówić o 1610, zwłaszcza po poprzednich kampaniach). Do tego część oddziałów walczyła już pod komenda de la Gardie pod Twerem w 1609 roku, więc ‘zużycie’ ekwipunku musiało swoje robić. Wszyscy jeźdźcy mają także broń palną - znów kwestia dyskusyjna, wszak dosyć długie te ich pukawki (co widać na przykładzie uciekających kornetów)... pal licho jeżeli artysta w ten sposób przedstawił ich pistolety, gorzej jeżeli namalował jakoweś bandolety czy arkebuzy, których kawaleria szwedzka tej doby nie miała w nadmiarze (a już bez wątpienia nie mieli ich wszyscy żołnierze w kornecie)... Strzelają owi gentelmani z jednej ręki, więc może to faktycznie mają być pistolet, acz wygląda to podejrzanie. Niektórzy wyróżniają się kolorowymi płaszczami – być może w ten sposób malarz chciał pokazać oficerów? Znów rzecz dyskusyjna…
Obraz bez wątpienia interesujący, sesja zdjęciowa fenomenalna, jednak historycznego wyglądu armii szwedzkiej spod Kłuszyna bym się z niego nie uczył…
Mosci panie Michale,
OdpowiedzUsuńdobra analiza, dzieki!
Bardzo dziękuję, jednocześnie za pomoc dziękując Arturowi 'Dobywszypałasza', którego uwagi także znalazły się w tekście - ma niesamowite oko do detali ;)
OdpowiedzUsuńspoko luzik Michale, tak sobie spostrzegam ;-)Tak więc szkoda ogromna że obraz ten nie może stanowić żadnego oparcia źródłowego jeśli chodzi o Szwedów. Dosłownie nic nie wnosi a czasem wręcz przekłamuje rynsztunek i odzienie wojsk szwedzkich czasów Karola IX. Wielka szkoda bo przecież źródeł tego typu dla Szwedów jest jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńDokładnie Arturze, może jednak ekipa hussar.com.pl kiedyś wyruszy do Szwecji i zrobi taką sesję zdjęciową w Skokloter, wszak tam do sfotografowania Kokenhausen i Górzno ;)
OdpowiedzUsuńDuża jest wiedza autora tego tekstu, ale i krytycyzm bardzo duży jak na analizę przecie tylko wycinka, jednego z 3 komponentów wojsk, uczestniczących w tej bitwie. Od tego, że daną stronę czy związek taktyczny ukazano przesadnie dobrze/źle uzbrojoną, jest stwierdzenie, jak się to przedstawienie ma do ukazania pozostałych, zwłaszcza oponentów. Możliwe są tu dwa rodzaje malarstwa: podejście realistyczne, czyli coś, co Mości Kadrinazi próbuje proponować w odniesieniu do komponentu "cudzoziemców" (pisząc o Szwedach, popełnia wszak skrót myślowy, bo w tekście mowa jest, mówiąc znów pewnym uproszczeniem, o nie-lokalnych, nie słowiańskich wojskach wszelkiej proweniencji, od Szwedów i Niemców po Francuzów, Flamandczyków i Anglików). Gdyby to podejście przyjął Boguszewicz, to powinien wszystkie jednostki malować "realistycznie", po buchaltersku oddając na obrazie procentowe braki w ekwipunku i uzbrojeniu. Czy to właściwe podejście? Może tak, ale pamiętajmy, że obrazy nie miały zwykle stanowić graficznej dokumentacji do jakiegoś urzędniczego dokumentu, ponadto czytelność obrazu, który oddawałby w pełni zróżnicowanie wyposażenia po obydwu stronach, uczyniłby ten obraz wysoce nieczytelnym i tylko osoby z precyzyjną, profesjonalną wiedzą rozumiałby, że np. te 5-10 postaci, z których każda wygląda inaczej, to członkowie np. tego samego kornetu, pochodzący +- z tego samego regionu. Drugie podejście określiłbym, w opozycji do realistycznego, jako "symetryczne uproszczenia" - przyjmuje się więc pewien schemat, ujednolicony wyidealizowany wzorzec wyglądu postaci walczących w danej bitwie po danej stronie w danej formacji. To tak, jak ze słynnymi dyskusjami o husarskich skrzydłach - jedni husarze je mają, wielu nie ma, ale potrzeba odróżnienia husarza od nie-husarza (np. od Spahy albo od kirasjera), zwłaszcza, gdy z kontekstu osadzenia danej postaci, np. z ukazanego momentu bitwy wynika, że nie można pokazać tego wojownika z kopią (bo kopie już skruszono lub ich w danej bitwie nie używano), wtedy wyposażenie wszystkich lub znacznej większości w skrzydła to pewne uproszczenie, które pozwala lepiej zorientować się w dyslokacji sił. Jeśliby Kidrinazi czy ktokolwiek inny podjął sie w tym momencie dokładnej analizy wszystkich stron a przynajmniej tych 2, które miały w miarę skonkretyzowane podziały na formacje i określoną ich rolę taktyczną, czyli wojska typu zachodniego i wojska polskie, to prawdopodobnie dojdzie do wniosku, że malarza Boguszewicz ujednolicił i "dozbroił" zarówno Polaków jak i Szwedów pospołu z resztą wojsk typu zachodniego - wszak na obrazie całe chorągwie polskie uderzają kopiami, co mogło mieć miejsce tylko w pierwszej fazie bitwy, potem kopie utracono, skruszono. Reasumując - nie tak surowo oceniajmy malarza, gdy traktujemy tylko o wycinku jego dzieła, bez odniesienia się do kontekstu, jak i dla ukazania danej formacji czy armii stanowi ukazanie pozostałych sił na obrazie, stanowiące wyraz przyjętej przez niego konwencji.
OdpowiedzUsuńWpis miał bardzo konkretny cel - wskazanie że obraz ten nie może być używany jako źródło ikonograficzne przedstawiające armię szwedzką z 1610 roku. Wyraźnie napisałem 'o Szwedach, o których mam jako takie pojęcie, skreślę kilka słów' bo tylko oni mnie na tym obrazie interesowali.
UsuńKidrinazi, jeszcze jedna sprawa - wzmiankę Twą o tym, że trzeba się aż do Szwecji udać, by zrobić zdjęcia pod Kokenhausen traktuję jako chwilowe Twe zaćmienie w przedmiocie geografii, wszak wiesz na pewno, że ta twierdza jest na terenie obecnej Łotwy a nie Szwecji :) Pozdrawiam v
OdpowiedzUsuńInformacja o fotografii dotyczy przedstawienia bitwy pod Kokenhausen, które znajduje się jak najbardziej w Szwecji, wraz obrazem i płaskorzeźbą dotyczącą bitwy pod Górznem ;)
UsuńNie oddaje on po prostu proporcji walczących w kompletnym rynsztunku względem tych niedoposażonych z jakichkolwiek przyczyn. Nie wydaj się jednak, by malarz zgrzeszył "idealizowaniem" stanu uzbrojenia Szwedów, by podnieść rangę odniesionego nad nimi zwycięstwa. Oczywiście, obrazowi można postawić i inny zarzut, tym razem stawiający pokonanych w lepszym świetle (czyli malarz nie faworyzuje żadnej strony) - proporcje ilościowe wojsk nie oddają raczej faktycznej, bardzo dużej, przewagi liczebnej, jaką pokonani mieli nad Polakami.
OdpowiedzUsuńA czy ja gdzieś napisałem, że malarz chciał podnieść rangę zwycięstwa przez takie a nie inne pokazanie Szwedów? Wydaje mi się, że czyta Pan w moim wpisie rzeczy które się tylko i jedynie Panu wydają, bo nic tam takiego nie ma. Napisałem bardzo wyraźnie: "Na płótnie widać niestety, że ukończono go wiele lat po stoczeniu bitwy i malarz Szwedów z okresu Kircholmu czy Kłuszyna na oczy nie widział". Jako źródło ikonograficzne do historii armii szwedzkiej jego przydatność jest więc zerowa i o tym pisałem, bo tylko to mnie w tym obrazie interesowało. Z punktu widzenia kogoś kto tak jak ja szczególnie interesuje się armią szwedzką z okresu panowania Karola IX i Gustawa II Adolfa obraz ten niestety nic nie wnosi.
OdpowiedzUsuń