piątek, 28 maja 2010

Łyżka dziegciu pod Kłuszynem czyli rzecz o obrazie


Na stronie http://www.hussar.com.pl/galerie-zdjeciowe/bitwa-pod-kluszynem-obraz podziwiać można efekt wspaniałej sesji zdjęciowej w trakcie której ekipa hussar.com.pl miała szansę utrwalić obraz Szymona Boguszewicza ‘Bitwa pod Kłuszynem’. Podziwiam ‘dojścia’ chłopaków i świetną robotę którą zrobili, pozwolę sobie jednak na łyżkę dziegciu w kwestii użycia tego obrazu jako studium armii walczących pod Kłuszynem. Nie ruszam armii Żółkiewskiego ani Moskali, za to o Szwedach, o których mam jako takie pojęcie, skreślę kilka słów. Nie chcę urazić ekipy hussar.com.pl, której cześć i chwała za sesję zdjęciową i udostępnienie fotek na stronie, jednak chciałbym, byśmy zdawali sobie sprawę, jak wiele błędów popełnił Boguszewicz w trakcie malowania obrazu.
Na płótnie widać niestety, że ukończono go wiele lat po stoczeniu bitwy i malarz Szwedów z okresu Kircholmu czy Kłuszyna na oczy nie widział. Piechota szwedzka wygląda jak ta z drugiej połowy wieku - chodzi przede wszystkim o stroje (krój niczym z okresu Karola X Gustawa przynajmniej), razi także jednolitość koloru umundurowania w jednym z regimentów, co jest ewidentnym błędem – nie udało się to wszak nawet za panowania Gustawa II Adolfa, a cóż dopiero za Karola IX. Dziwią czarne kapelusze u wszystkich piechurów – chociaż to może akurat kwestia oświetlenia zdjęć (chociaż te są wysoce profesjonalne, więc wątpię). Kwestia piór przy kapeluszach (strzelcy w oddziale walczącym przy płocie) – dyskusyjne jest, czy mieliby je zwykli strzelcy. Pikinierzy nie mają żadnego uzbrojenia ochronnego, tak pikinierzy jak i strzelcy nie mają hełmów, a był to ekwipunek wymagany – nawet przy brakach w wyposażeniu, część żołnierzy (zwłaszcza pikinierów) powinna uzbrojenie ochronne posiadać. W tym okresie wciąż część piechoty używała zamiast muszkietów lżejszych rotor/bosor, acz artysta namalował tutaj muszkieterów wzorując się zapewne na czasach Karola X Gustawa, więc wizualnie nie boli (chociaż jeżeliby już przedstawiać muszkieterów z armii de la Gardie to powinni mieć forkiety). Szyk piechoty też dosyć dziwnie pokazany - chociaż na dobrą sprawę nie wiemy w na ile zmodyfikowany szyk niderlandzki wystawiali swe oddziały Szwedzi, więc tu można tylko gdybać.


Kawaleria - uzbrojenie i wyposażenie jak spod igły, o czym na pewno marzyli angielscy czy francuscy 'ryttare', acz wiemy z relacji naocznego świadka, że mieli spore braki i posługiwali się także zdobycznym polskim ekwipunkiem. Kawaleria jest zbyt dobrze wyposażona i to jest ewidentny błąd - wszyscy mają hełmy, kirasjerskie zbroje ¾ (niektóre oddziały mają wręcz opancerzone całe nogi) - w tym okresie nieliczne jednostki mogły być tak wyposażone (być może kornety Francuzów i/lub przyboczne kornety generałów de la Gardie i Horna), według zaleceń królewskich żołnierze powinni mieć napierśnik i naplecznik (acz z tym był problem jeszcze w 1625-1626 roku, więc co dopiero mówić o 1610, zwłaszcza po poprzednich kampaniach). Do tego część oddziałów walczyła już pod komenda de la Gardie pod Twerem w 1609 roku, więc ‘zużycie’ ekwipunku musiało swoje robić. Wszyscy jeźdźcy mają także broń palną - znów kwestia dyskusyjna, wszak dosyć długie te ich pukawki (co widać na przykładzie uciekających kornetów)... pal licho jeżeli artysta w ten sposób przedstawił ich pistolety, gorzej jeżeli namalował jakoweś bandolety czy arkebuzy, których kawaleria szwedzka tej doby nie miała w nadmiarze (a już bez wątpienia nie mieli ich wszyscy żołnierze w kornecie)... Strzelają owi gentelmani z jednej ręki, więc może to faktycznie mają być pistolet, acz wygląda to podejrzanie. Niektórzy wyróżniają się kolorowymi płaszczami – być może w ten sposób malarz chciał pokazać oficerów? Znów rzecz dyskusyjna…

Obraz bez wątpienia interesujący, sesja zdjęciowa fenomenalna, jednak historycznego wyglądu armii szwedzkiej spod Kłuszyna bym się z niego nie uczył…

10 komentarzy:

  1. Mosci panie Michale,
    dobra analiza, dzieki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję, jednocześnie za pomoc dziękując Arturowi 'Dobywszypałasza', którego uwagi także znalazły się w tekście - ma niesamowite oko do detali ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dobywszypałasza29 maja 2010 20:41

    spoko luzik Michale, tak sobie spostrzegam ;-)Tak więc szkoda ogromna że obraz ten nie może stanowić żadnego oparcia źródłowego jeśli chodzi o Szwedów. Dosłownie nic nie wnosi a czasem wręcz przekłamuje rynsztunek i odzienie wojsk szwedzkich czasów Karola IX. Wielka szkoda bo przecież źródeł tego typu dla Szwedów jest jak na lekarstwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie Arturze, może jednak ekipa hussar.com.pl kiedyś wyruszy do Szwecji i zrobi taką sesję zdjęciową w Skokloter, wszak tam do sfotografowania Kokenhausen i Górzno ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Duża jest wiedza autora tego tekstu, ale i krytycyzm bardzo duży jak na analizę przecie tylko wycinka, jednego z 3 komponentów wojsk, uczestniczących w tej bitwie. Od tego, że daną stronę czy związek taktyczny ukazano przesadnie dobrze/źle uzbrojoną, jest stwierdzenie, jak się to przedstawienie ma do ukazania pozostałych, zwłaszcza oponentów. Możliwe są tu dwa rodzaje malarstwa: podejście realistyczne, czyli coś, co Mości Kadrinazi próbuje proponować w odniesieniu do komponentu "cudzoziemców" (pisząc o Szwedach, popełnia wszak skrót myślowy, bo w tekście mowa jest, mówiąc znów pewnym uproszczeniem, o nie-lokalnych, nie słowiańskich wojskach wszelkiej proweniencji, od Szwedów i Niemców po Francuzów, Flamandczyków i Anglików). Gdyby to podejście przyjął Boguszewicz, to powinien wszystkie jednostki malować "realistycznie", po buchaltersku oddając na obrazie procentowe braki w ekwipunku i uzbrojeniu. Czy to właściwe podejście? Może tak, ale pamiętajmy, że obrazy nie miały zwykle stanowić graficznej dokumentacji do jakiegoś urzędniczego dokumentu, ponadto czytelność obrazu, który oddawałby w pełni zróżnicowanie wyposażenia po obydwu stronach, uczyniłby ten obraz wysoce nieczytelnym i tylko osoby z precyzyjną, profesjonalną wiedzą rozumiałby, że np. te 5-10 postaci, z których każda wygląda inaczej, to członkowie np. tego samego kornetu, pochodzący +- z tego samego regionu. Drugie podejście określiłbym, w opozycji do realistycznego, jako "symetryczne uproszczenia" - przyjmuje się więc pewien schemat, ujednolicony wyidealizowany wzorzec wyglądu postaci walczących w danej bitwie po danej stronie w danej formacji. To tak, jak ze słynnymi dyskusjami o husarskich skrzydłach - jedni husarze je mają, wielu nie ma, ale potrzeba odróżnienia husarza od nie-husarza (np. od Spahy albo od kirasjera), zwłaszcza, gdy z kontekstu osadzenia danej postaci, np. z ukazanego momentu bitwy wynika, że nie można pokazać tego wojownika z kopią (bo kopie już skruszono lub ich w danej bitwie nie używano), wtedy wyposażenie wszystkich lub znacznej większości w skrzydła to pewne uproszczenie, które pozwala lepiej zorientować się w dyslokacji sił. Jeśliby Kidrinazi czy ktokolwiek inny podjął sie w tym momencie dokładnej analizy wszystkich stron a przynajmniej tych 2, które miały w miarę skonkretyzowane podziały na formacje i określoną ich rolę taktyczną, czyli wojska typu zachodniego i wojska polskie, to prawdopodobnie dojdzie do wniosku, że malarza Boguszewicz ujednolicił i "dozbroił" zarówno Polaków jak i Szwedów pospołu z resztą wojsk typu zachodniego - wszak na obrazie całe chorągwie polskie uderzają kopiami, co mogło mieć miejsce tylko w pierwszej fazie bitwy, potem kopie utracono, skruszono. Reasumując - nie tak surowo oceniajmy malarza, gdy traktujemy tylko o wycinku jego dzieła, bez odniesienia się do kontekstu, jak i dla ukazania danej formacji czy armii stanowi ukazanie pozostałych sił na obrazie, stanowiące wyraz przyjętej przez niego konwencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpis miał bardzo konkretny cel - wskazanie że obraz ten nie może być używany jako źródło ikonograficzne przedstawiające armię szwedzką z 1610 roku. Wyraźnie napisałem 'o Szwedach, o których mam jako takie pojęcie, skreślę kilka słów' bo tylko oni mnie na tym obrazie interesowali.

      Usuń
  6. Kidrinazi, jeszcze jedna sprawa - wzmiankę Twą o tym, że trzeba się aż do Szwecji udać, by zrobić zdjęcia pod Kokenhausen traktuję jako chwilowe Twe zaćmienie w przedmiocie geografii, wszak wiesz na pewno, że ta twierdza jest na terenie obecnej Łotwy a nie Szwecji :) Pozdrawiam v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacja o fotografii dotyczy przedstawienia bitwy pod Kokenhausen, które znajduje się jak najbardziej w Szwecji, wraz obrazem i płaskorzeźbą dotyczącą bitwy pod Górznem ;)

      Usuń
  7. Nie oddaje on po prostu proporcji walczących w kompletnym rynsztunku względem tych niedoposażonych z jakichkolwiek przyczyn. Nie wydaj się jednak, by malarz zgrzeszył "idealizowaniem" stanu uzbrojenia Szwedów, by podnieść rangę odniesionego nad nimi zwycięstwa. Oczywiście, obrazowi można postawić i inny zarzut, tym razem stawiający pokonanych w lepszym świetle (czyli malarz nie faworyzuje żadnej strony) - proporcje ilościowe wojsk nie oddają raczej faktycznej, bardzo dużej, przewagi liczebnej, jaką pokonani mieli nad Polakami.

    OdpowiedzUsuń
  8. A czy ja gdzieś napisałem, że malarz chciał podnieść rangę zwycięstwa przez takie a nie inne pokazanie Szwedów? Wydaje mi się, że czyta Pan w moim wpisie rzeczy które się tylko i jedynie Panu wydają, bo nic tam takiego nie ma. Napisałem bardzo wyraźnie: "Na płótnie widać niestety, że ukończono go wiele lat po stoczeniu bitwy i malarz Szwedów z okresu Kircholmu czy Kłuszyna na oczy nie widział". Jako źródło ikonograficzne do historii armii szwedzkiej jego przydatność jest więc zerowa i o tym pisałem, bo tylko to mnie w tym obrazie interesowało. Z punktu widzenia kogoś kto tak jak ja szczególnie interesuje się armią szwedzką z okresu panowania Karola IX i Gustawa II Adolfa obraz ten niestety nic nie wnosi.

    OdpowiedzUsuń