Wojskowość europejska XVI-XVIII wieku [dużo], wargaming historyczny [odrobinę], a także co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy...
czwartek, 30 grudnia 2010
Malarze znani i nieznani - cz. XIII
Wracamy do mistrza Snayersa i jego 'Bitwy pod Kircholmem'. Tym razem dwa fragmenty ukazujące kawalerię szwedzką. Rajtarzy są bardzo dobrze uzbrojeni, u praktycznie każdego jeźdźca widzimy długą broń palną - jeden oddział ostrzeliwuje z niej Litwinów, drugi ma ja w pozycji 'na spocznij'. Ciężko jednak dopatrzyć się u nich olstrów z pistoletami, widzimy za to pałasze. Podejrzanie dużo tu uzbrojenia ochronnego, praktycznie wszyscy mają hełmy, u wszystkich widzimy napierśniki i napleczniki - nie wydaje się jednak, by kawaleria Karola IX była aż tak dobrze wyposażona. Stroje żołnierzy są w różnych kolorach, co jest zgodne z zasadami panującymi w tym okresie, gdzie rajtar ubierał się w to na co było go stać.
Etykiety:
armia szwedzka,
Kircholm 1605,
malarstwo,
Pieter Snayers,
rajtaria
środa, 29 grudnia 2010
Tylko dobrze [sznur] załóżcie!
Silahdar Mehmed aga z Fyndykły ostatnio opisał nam chorągiew proroka i klucz od Kaaby. Teraz, jak zwykle z pięknym przekładzie Zygmunta Abrahamowicza, przeczytamy z kolei o ostatnich chwilach Kara Mustafy. Wielki wezyr zapłacił najwyższą karę za klęskę prowadzonej przez siebie wyprawy…
Natomiast stracenie wspomnianego [wielkiego wezyra] miało przebieg następujący:
W sobotę dnia szóstego miesiąca muharrema wspomnianego roku kiahia kapydżych Ahmed aga oraz czawuszbaszy Mehmed aga, mając już tego dnia dotrzeć do Belgradu, wysłali do janczaragi wezyra Bekri Mustafy paszy człowieka z wiadomością. Pasza udając, że dokonuje objazdu kułów, wyjechał poza miasto i spotkał się z wymienionymi w polu. Czawuszbaszy oddał mu tam [skierowany] do niego chattyszerif i przyodział go w futro, a także oznajmił mu, że chattyszerif z nominacją jego na serdara jako też szabla i kaftan nadejdą później. Potem nie tracąc czasu, wszyscy z towarzyszącymi im ludźmi przybyli około południa do seraju wielkiego wezyra.
Wielki wezyr Mustafa pasza akurat kazał był rozpostrzeć kobierzec modlitewny, aby odprawić namaz południowy. Imam Mahmud efendi już rozpoczynał ceremoniał, a wielki wezyr też już był wstał i miał zacząć namaz, gdy wtem na ulicy rozległ się hałas wszczęty przez konie. Chcąc wiedzieć, co się stało, wyjrzał [wielki wezyr] przez okno, które wychodziło na ulicę, a gdy zobaczył janczaragę, za nim zaś kiahię kapydżych i czawuszbaszego, rzekł
— Przerwij namaz, imamie efendi! Sprawy przybrały inny obrót... - Potem zacierając ręce zaczął się przechadzać. Tymczasem tamci skierowali się bezzwłocznie ku serajowi i weszli na piętro. Kiahia Ali zaraz wyszedł im na spotkanie, oni jednak, nie wdając się w żadne rozmowy, podążyli prosto do komnaty, w której znajdował się wielki wezyr. Janczaraga zbliżył się [do niego] i ucałował brzeg jego szaty, natomiast kiahia kapydżych i czawuszbaszy oddali mu selam i stali z dala.
— Co nowego? — zapytał [wielki wezyr].
— Najjaśniejszy nasz padyszach jegomość żąda pieczęci monarszej, świętej chorągwi i klucza od Kaaby, które znajdują się pod twoją pieczą — odpowiedział mu zaraz kiahia kapydżych.
— Stanie się, jak mój padyszach rozkazał! — rzekł [wielki wezyr].
Wyjął tedy z zanadrza pieczęć monarszą, a także przyniósł świętą chorągiew i klucz od Kaaby razem ze szkatułką, w jakiej się znajdowały, i oddawszy [wszystko] zapytał:
— Sądzona nam śmierć?
— Nie inaczej! Niech Ałłah nie pozwoli, abyś utracił wiarę! — brzmiała odpowiedź.
— Wola Ałłahowa! — rzekł [wielki wezyr].
Potem kazał rozesłać kobierzec do modlitwy, a gdy tamci wyszli z komnaty, odprawił namaz południowy. [Wszystko to] nie wywarło na nim najmniejszego wrażenia. Zmówił [jeszcze tylko krótką] modlitwę, przeciągnął rękami po twarzy, po czym rzekł do swojego pazia:
— Teraz wyjdźcie, a nie zapominajcie o mnie w swoich modlitwach. Potem własną swoją ręką zdjął z siebie futro i zawój oraz powiedział:
— Niech przychodzą. Ten zaś kobierzec zabierzcie, aby się mój zewłok uwalał w kurzu!
[Kobierzec] usunięto. Kaci weszli, a gdy już przysposobili sznury, [wielki wezyr] własnymi rękami uniósł sobie brodę i, pogodzony z losem, powiedział:
— Tylko dobrze załóżcie!
Ci założyli [sznury] i dwakroć ściągnęli, a wtedy on wyzionął ducha.
Potem zdjęli z niego odzienie i znieśli go do starego namiotu na dziedzińcu seraju. [Tam] go obmyto, owinięto w całun, a wyniósłszy go stamtąd odprawiono nad nim namaz. Następnie wniesiono go z powrotem do owego namiotu, a gdy już leżał w trumnie, kat zdarł mu skórę z głowy. Następnie zwłoki jego pogrzebano na podwórcu świętej dżamii naprzeciwko seraju.
Niech Ałłah będzie miłościwy dla niego!
niedziela, 26 grudnia 2010
N. s. i d. p.
Jakaś mnie chyba melancholia ogarnęła (Pathi od piątku w Edynburgu, ja rezyduję w domu tylko z kotami, które głównie zajmują się spaniem] więc na tej fali wybrałem bardzo dziwny wątek. Nadawałby się raczej na 14 lutego, ale ujdzie i dzisiaj – na Św. Walentego znajdę coś innego. Otóż poniżej znaleźć możemy wybór [nie zdzierżyłem by wypisać wszystkie] jakże pięknych epitetów, którymi Jan Sobieski rozpoczynać zwykł swoje listy do Marysieńki [znaczy się Marii Kazimiery de la Grange d’Arquien czy jak kto woli Marie Casimire de La Grange d’Arquien]. Nasz Jasio wykazał się niezłą inwencją, najbardziej przypadły mi do gustu skróty których zwykł używać. Marysieńka miała pewnie w komnacie tablicę kodów i po otwarciu listu mogła sobie sprawdzić, jak tym razem nazwał ją małżonek.
Królowo Serca, Pani a Dobrodziejko moja.
Najśliczniejsza serca pociecho! [Także jako N. s. p.]
Najśliczniejsza serca i duszy pociecho! [Także jako N.s. i d. p.]
Duszo i serce moje najukochańsze!
Jedyna pociecho duszy i serca mego. [Także jako Jedyna itd.]
Z serca i z duszy najukochańsza Marysieńku!
Jedyne na tym świecie duszy i serca mego pociechy!
Najwdzięczniejsza duszy i serca pociecho!
Największe i jedyne duszy i serca mego pociechy, najśliczniejsza Marysienku!
Jedyne serca mego kochanie, Najśliczniejsze Marysienku!
Jedyne duszy kochanie, najśliczniejszy serca mego Panie!
Moja śliczna Panno!
Najukochańsze i jedyne serca i duszy kochanie, Najśliczniejsza i najwdzięczniejsza Marysieńku!
Największe a jedyne duszy kochanie, najśliczniejszy serca mego Panie.
Wszystkiego duszy i serca pociechy; Najśliczniejsza Marysienku!
Najwdzięczniejsza duszy i serca mego pociecho, a jedyne ukochanie moje, śliczna Marysieńku.
Jedyna Marysieńku Dobrodziejko Moja!
Wszystkie duszy i serca pociechy, jedyne na tym świecie kochanie najśliczniejsza i najwdzięczniejsza Marysieńku, Pani Dobrodziejko moja.
Moje jedyne serce.
Oktawę z błota wywlókłem
Interesujący przyczynek (acz nader krótki) do liczebności parku artyleryjskiego obrońców Zbaraża w 1649 roku możemy znaleźć w liście kapitana artylerii Adersa, napisanym 28 czerwca 1649 roku w Czołchańskim Kamieniu, a adresowanym do Krzysztofa Arciszewskiego, generała artylerii koronnej. Kapitan informuje w nim o typowych bolączkach wojska tej doby – przede wszystkim o braku pieniędzy na żołd. Artylerzyści wzięli wraz z wojskiem koronnym udział w wyprawie pod oblężony przez Kozaków Międzybuż, jednak z powodu przewagi nieprzyjaciela (pod 40 000 w kupie był) zrezygnowano z próby odsieczy. Oddziały koronne opuściły zajmowany dotychczas Konstantynów i pomaszerowały do Zbaraża. W tym miejscu znajdujemy najciekawszą część listu - spis dział które kapitan ma pod komendą.
Ze Lwowa wyszło armat oktaw 4, i regimentowych 6 z Panem Podczaszym [Mikołajem Ostrorogiem, podczaszy koronny]. Jam z sobą wziął działo jedno od Kozaków nabyte; item oktawę z błota w Konstantynowie wywlókłem; item Pan Kamieniecki [czyżby Stanisław Lanckoroński, który był wtedy kasztelanem kamienieckim?], co w Ostropolu zdobył od Kozaków 3 regimentowe działka, te z nami idą.
Etykiety:
armia koronna,
artyleria,
Powstanie Chmielnickiego
Nowy/stary gryzoń
Krótka informacja - chomik na który wrzucam swoje pliki oraz materiały źródłowe (acz tylko takie, które nie już są objęte prawem autorskim) zmienił swoją nazwę. Od dzisiaj to:
http://chomikuj.pl/Kadrinazi
[będzie chyba łatwiejszy do skojarzenia]. Dodałem też sporo nowych materiałów - zapraszam do lektury.
Pozdrawiam
Michał 'Kadrinazi' Paradowski
http://chomikuj.pl/Kadrinazi
[będzie chyba łatwiejszy do skojarzenia]. Dodałem też sporo nowych materiałów - zapraszam do lektury.
Pozdrawiam
Michał 'Kadrinazi' Paradowski
sobota, 25 grudnia 2010
Hufiec ten pięknością swoją zachwycał oczy
Przy okazji poselstwa Czartoryskiego w 1678 roku znajdujemy u Tannera także bardzo interesujący opis jazdy moskiewskiej, która witała Polaków i Litwinów nieopodal Moskwy. Wśród nich widzimy zapewne żilców – charakterystyczny jest opis jeźdźców wyposażonych w różnokolorowe skrzydła. Oddajmy zresztą głos naszemu specjaliście od bielizny, gdyż bardzo zgrabnie nam to wyłoży:
Pokazały się wkrótce dwa hufy jazdy, w rozmaite ubranej kolory, z mnóstwem trąb i kotłów, te wpośród siebie wzięły orszak poselski. Wodzowie ich siedzieli na dzielnych perskich koniach, z bogatymi rzędami. Gdyśmy się już zbliżali do miasta, alić nowy poczet jazdy uderzył oczy nasze: wszyscy w czerwonych długich szatach, na białych koniach, u barków ich podnosiły się skrzydła w różne malowane kolory. Mieli oni długie kopie; proporce wycinane w kształt smoków powiewały w powietrzu. Hufiec ten pięknością swoją zachwycał oczy; pokazał się nakoniec dworzanin Cara, bogato ubrany i przepyszną otoczony jazdą. Rycerstwo to miało na sobie ciasno opięte karmazynowe żupany, na nich z bogatych materyi ferezye, podszyte sobolami, u szyi klamrami ze złota i srebra zapięte. Ferezye te, odwijały się z prawego boku i zarzucały na plecy, na głowach mieli kołpaki, na wzór infuł, świecące się złotem i drogiemi kamieniami.
Niemniej wspaniałe były rzędy na koniach; od munsztuka bowiem do kulbaki zwieszały się srebrne, niektóre pozłacane, na trzy palce szerokie pięknie wyrzynane łańcuchy, za każdem ruszeniem konia, przyjemne wydające dźwięki. Siodła, kołczany, podkowy nawet, srebrne. Jeźdźcy nietykając prawie ziemi, przeskakiwali z jednego konia na drugiego z letkością i zręcznością podziwienia godną.
Z lekarzem, kapelanem i praczką
Na przełomie 1677 i 1678 roku król Jan III Sobieski wysłał do cara poselstwo na czele którego stanął Michał Jerzy Czartoryski, wojewoda wołyński. Poseł zabrał ze sobą liczny orszak, który niewątpliwie miał podkreślić rangę i znaczenie wyprawy. Dzięki zapiskom dworzanina Czartoryskiego, Franciszka Tannera, możemy zapoznać się z bardzo ciekawymi detali dotyczącymi poselstwa. Pochodzący z Czech Tanner, mimo niechęci wielu dworzan księcia Czartoryskiego, dzięki wstawiennictwu księżnej otrzymał niezwykle ważną (zważywszy na moskiewskie mrozy…) rolę – powierzono mi dozór nad bielizną całego poselstwa. W zapisach Tannera czytamy najpierw o przygotowaniach: wysłany do Wrocławia, dla skupienia potrzebnych zapasów do oporządzenia poselstwa, podskarbi Księci, Obertyński, powrócił z brykami naładowanymi suknami różnego rodzaju; sprowadził także piękną wyzłacaną karetę, drugą do podróży, i ośm koni Fryzów, i wysypał na to 20 000 złotych polskich. Spędzenie z Lublina i pobliższych miasteczek krawcy, ledwie wydołać mogli; oprócz bowiem mnóstwa służących, chorągiew z 60 lekkiej jazdy przychodziło ubierać.
Następnie dworzanin opisuje skład poselstwa – liczne towarzystwo które asystowało Czartoryskiemu w podróży. Jako że przepięknie ukazuje to, z jakim przepychem posłowi nasi magnaci, chciałbym wypisać całą listę, tak jak opisał ją Tanner, który zresztą zauważył ile mi pamięć dozwala, położę tu wszystkich imiona.
Poseł.
J. O. Książę Michał Czartoryski, Książę na Klewaniu, Wojewoda Wołyński, poseł wielki, w karecie; siedział z nim Pan Ferendini, doktór medycyny z Lublina, Florentczyk rodem, już to dla zdrowia, już dla rozrywania wesołością swoją Książęcia, do tej drogi przybrany. Wielebny Ksiądz Tomasz Zwan Dominikan, Kapelan dworu, ze sługą swoim, jechał osobnym pojazdem. Za nim Pan Kaznowski, dowódca husarzów, w lekkim parakonnym wózku; masztalerze, dwa inne konie prowadzili za nim.
Szło za nim towarzystwo Polskie, hojnie podejmowane od Książęcia, siadające nawet do stołu jego. Ochotnicy w niem honorowi. Panowie – Oborski, Olencki, Tynicki, Sokołowski, Kobyliński – każdy z nich miał sześć koni i trzech służących.
Dowódcy Hussarów , Panowie – Chrynicki, Menżyński, Sołohub, Sawicz, Portante – z tych każdy tyle miał koni i sług na ile go stało [było stać].
Przedniejsi Urzędnicy Dworu:
Pan Podwojewodzy Bujnowski, Marszałek dworu, siwizną, roztropnością i powagą swoją szanowany.
Gumowski Sekretarz.
Józef Jasilkowski, Koniuszy.
Jan Obertyński, Podskarbi i przełożony nad dworzanami.
Jan Radzimiński, Koniuszy honorarius.
Goliński Kuchmistrz.
Zwyczajni Urzędnicy Książęcia:
Panowie – Zbrożek, Olszewski, Dombrowski, Łuba, Szachulski, Sadowski, Łuskina. Za nimi ja, Bernard Leopold Franciszek Tanner, dworzanin Książęcia Niemiecki. Dano mi do wyboru, jechać albo na wozie albo na koniu książęcym.
Pokojowi Książęcia - Pan Alexander Kościński Pisarz, Czudenowicz Rachmistrz, Szymanowski, Zieliński, Kamiński, Niedzwiecki, Gnoiński – każdy z dwoma końmi i służącym.
Inni Dworscy – Panowie Karski, Drewiński, Oledzki, Wielkowolski – każdy z jednym koniem bez człeka [bez sługi]
Mechanicy [to słowo było chyba raczej dodane w późniejszych edycjach] – Joannes chirurg, Klemens kredencerz, Jan krawiec, Stanisław cieśla, Kazimierz piwniczny.
Jedna tylko kobieta praczka i żona woźnicy. Trzech trębaczy ze sługą, Kapitan i 60 dragonii [zapewne to jest owe 60 lekkiej jazdy o której wspominał wcześniej. Szły za nimi liczne bryki ze sprzętami i potrzebami dworu całego. Między temi były dwie poszóstne [zaprzężone w sześć koni] karety, cztery poszóstne karawany, ogromne wozy z kuchnią, piwnicą [chodzi oczywiście o zawartość tejże], etc. Ośm koni podwodnych; ośm innych z Fryzyi sprowadzonych, idących luzem. Do każdego pojazdu przeznaczeni byli hajducy, silne chłopy, po złych drogach w dzień i w nicy szerokimi plecami swemi podpierający karety. Cały nasz dwór, z osobami które w Litwie przybyły, liczyć się mógł na 1500 osób [sic!]. Tym wszystkim co Sobota wypłacany był żołd, strawne i furaż na konie.
To ‘wędrujące miasto’ puściło się w drogę 11 lutego 1678 roku. Ze zrozumiałych względów podróż zabrała sporo czasu, po drodze dołączył zresztą i drugi poseł, wojewoda połocki Sapieha – 3 kwietnia, po Mszy śpiewanej, połączone poselstwa opuściły Litwę i wkroczyły na teren Państwa Moskiewskiego. 17 maja udało się dotrzeć do Moskwy – acz opis poselstwa na terenie państwa carów zostawimy na kiedy indziej…
środa, 22 grudnia 2010
Chorągiew i klucz
Odpocznijmy nieco od trudów wojny smoleńskiej i przenieśmy się pół wieku później w inny zakątek Europy. Nasz dobry znajomy Silahdar Mehmed aga z Fyndykły tym razem przekaże nam kilka słów o Chorągwi Proroka oraz kluczu od świętej Kaaby – relikwiach które zabrał ze sobą na wyprawę wojenną w 1683 roku Kara Mehmed. Tekst jak zwykle w doskonałym tłumaczeniu Zygmunta Abrahamowicza.
Tegoż dnia popołudniu przyjechał do niego od padyszacha koniuszy wielki i Bośniak Sary Sulejman aga. Wśród błogosławieństw i powinszowań oddał on serdarowi wielkiemu przywieziony przez się klucz od świętej Kaaby oraz przekazał mu polecenie monarchy, aby [klucz ten] przywiązał do drzewca świętej chorągwi, poniżej tejże. Wielki wezyr raczył wspomnianego uhonorować wspaniałym dygnitarskim futrem z soboli.
Wykład prawdy o świętej chorągwi
Ta święta chorągiew była z początku jedna, a tradycja stwierdza, że należała do sułtana proroków — Proroka naszego Pana Mahometa Wybrańcy, którego Ałłah niech błogosławi i w pokoju zachowa. Nazywała się ona „ukab", a była z czarnego czamletu. O tym, że „ukab" to nazwa świętej chorągwi, świadczą rozmaite księgi.
Posłał ją był zdobywcy Egiptu, sułtanowi Selimowi chanowi jegomości, Chajra baj, który też wyraził w swym liście słowa: „Zabierajcie ją ze sobą na wyprawy wojenne!" Z biegiem czasu jej święte części rozpadły się, toteż w Wysokim Państwie nakazano wykonać wedle jej oryginału trzy święte chorągwie. Trzy chorągwie owe stworzono wydzielając do każdej z nich po dwie lub trzy cząstki tamtej.
Wszystkie trzy są na jedną i tę samą modłę. Jedna z nich towarzyszy obozowi monarchy i nie rozstaje się ze świętym płaszczem, natomiast dwie są przechowywane w monarszym skarbcu. Z tych jedną, gdy zajdzie potrzeba, daje się wielkim wezyrom — serdarom prześwietnym, drugą zaś nadal przechowuje się w skarbcu.
Wykład prawdy o kluczu od Kaaby
Przed wyruszeniem nieboszczyka sułtana Murada chana Czwartego pod Bagdad przyśniło się szeryfowi Mekki świętej, że sułtan obu światów stanął przed nim w towarzystwie czterech swoich wybranych przyjaciół oraz raczył dać mu cenną wskazówkę powiadając: „Ten klucz od Domu Ałłahowego prześlij sułtanowi [obecnego] czasu. Niech go weźmie ze sobą na wyprawę, a po podboju Adziamu niech go zatrzyma przy sobie, kiedy zaś zajdzie potrzeba wysłania wojsk dokądkolwiek, niech go wręczy jakiemu świątobliwemu mężowi, a ten niech też tam pojedzie". Szeryf posłał zaraz ów klucz od Kaaby przez człowieka imieniem Munwafi nieboszczykowi sułtanowi Muradowi, który też zabrał go na wyprawę adziamską, a potem złożył w skarbcu swojej komory prywatnej.
Odnalazł się on przy sporządzaniu opisu skarbca. Obecnie zaś defterdar Hasan efendi w relacji do strzemienia monarszego oświadczył, że ten święty klucz powinien by się znajdować pod opieką agi turbanów i spoczywać obok skrzyni ze świętym płaszczem, zaś wyprawiając się na wojnę należałoby go przywiązywać do drzewca świętej chorągwi poniżej tejże i zabierać ze sobą, wobec czego został wydany stosowny chattyszerif.
Klucz ten znajduje się w złotogłowowym woreczku, sprawionym w roku tysięcznym czterdziestym trzecima. O tym to właśnie kluczu była [wyżej] mowa.
Co prawda po zwycięstwie wiedeńskim król Jan III Sobieski wysłał (wieziony przez Jana Denhoffa i Tommaso Talenti) do Rzymu sztandar który uważano za chorągiew proroka, był to jednak najprawdopodobniej sztandar Abazy Sary Husseina Paszy. Chorągiew proroka uratował przed zwycięskimi aliantami Osman aga, dowodzący w bitwie sipahami kapikularnymi – chociaż takie zwycięstwo moralne udało się wywalczyć tureckim wojownikom…
wtorek, 21 grudnia 2010
Posyłam ci konia białego
Urodzony w 1598 roku Hieronim Chodkiewicz był prawdziwym oczkiem w głowie słynnego ojca – Jana Karola Chodkiewicza. Przetrwało wiele listów, w których troskliwy ojciec udziela synowi wielu rad i pouczeń, zachęcając go do wytężonej nauki – uczyć się zawsze trzeba, kto chce być mądrym, nie psując jednak serca. W liście z 15 maja 1608 roku znajdujemy jednak i wzmiankę, że hetman potrafił nagrodzić Hieronima za sukcesy:
Tak mi się udają, że się uczysz dobrze; ja tego nic nie widzę, jednak na powieść ludzką cieszę się z tego: i abyś to poznał po mnie że mi miło kiedy się uczysz, posyłam ci konia białego, a wiesz pewnie że nie darmo sierści takiej. Zdrów na nim jeźdź, a będziesz li się lepiej uczył, postaram się o co grzeczniejszego.
Nie znamy odpowiedzi Hieronima, ale na pewno ucieszył się z nieoczekiwanego prezentu…
Jednorożec, Achilles, Wieprz i spółka
Zapowiadany spis parku artyleryjskiego, zdobytego po kapitulacji Szeina w 1634 roku – a właściwie dwa, nieco się różniące spisy. Moskiewscy żołnierze zachowali prawo do 12 dział regimentowych, z którymi pozwolono im odmaszerować, jednak ostatecznie i te wpadły w ręce wojsk polsko-litewskich. Te dwanaście działek polnych, przedtym nieprzyjacielowi pozwolonych, Szehin Xiążęciu Jego Mości [hetmanowi Radziwiłłowi] darował za to, że u KJM. Wymógł, że go wolno puścić Król Jego Mość kazał.
I. Comput dział moskiewskich, które zostały po Szehinie.
Jednorożec, waży kula funtów nr 70
Wołk, funtów 55
Krzeczoł, funtów 40.
Achilles, alias car puszka, funtów 27.
Piorunowe napad., funtów 26.
Granatowa, funtów 16.
Kowal, funtów 14.
Angielskich, po moskiewsku galanskich dział 4, kula waży funtów 13.
Gładkich dział 2, kula waży funtów 12.
Strzała, funtów 12.
Wieprz, funtów 12.
Gładka strzała, funtów 12.
Pałuborze, funtów 6.
Długich działek 6, kula waży funtów 4.
Długich działek 3 po półfunt. nr 3.
Regimentowych działek 53, po półfuntach, kula waży funtów nr. 4
Regimentowych działek 13, po półfuntach, kula waży funtów nr. 3.
Moździerzów 2, kula waży pudów 6, a w pudzie funtów 40.
Moździerzów 4, kula po pudów 4.
Moździerz 1, kula po pudów 2.
Drugi spis:
II. Regestr armaty moskiewskiej, moździerzów i dział:
Moździerzów dwa, po sześciu kamieniu kula, a w kamieniu funtów 48.
Moździerzów cztery, po cztery kamienie kula.
Moździerz jeden, dwa kamienie kula.
Działo Jednorożec, kula kamień i funtów 30.
Działo Pasynek, kula kamień i funtów 15.
Działo Wołk, kula kamień.
Działo Kreczet, kula funtów 30.
Działo Achilles, kula funtów 23.
Działo Granowite, kula funtów 16.
Działo Kowal, kula funtów 14.
Dział cztery hałańskich i działo gładkie, kula funtów 13.
Działo Strzała, działo Wieprz i działo gładkie Kasprowego lania po funtów 12.
Działo gładkie, kula funtów 10.
Działo hałańskie, kula funtów 8.
Dział dwie połutornych, to jest po półtora sążnia długie, kula funtów 6.
Pięć dział długich całych i działo Peduła, kula po funtów 4.
Sześć dział długich, po funtów 3 kula.
Dział pięćdziesiąt dwie krótkich, kula po funtów 4.
Dziewiętnaście dział krótkich, po 3 funty kula.
Działo pułkowe, w funt kula.
Comput chorągwi moskiewskich...
Jedną z najważniejszych miar zwycięstwa w XVII-wiecznych bitwach była ilość zdobytych sztandarów. Nic więc dziwnego, że po tryumfach w bitwach czy kampaniach sporządzano spisy zdobytych chorągwi, składanych najczęściej w darze zwycięskiemu monarsze. Zajrzymy więc znów pod Smoleńsk w roku 1634, gdzie wśród bogatych zdobyczy mamy także comput chorągwi moskiewskich, które kładziono pod nogi J. Król. M. Co ciekawe – mimo że złożono je u stóp Władysława IV w formie hołdu, żołnierze moskiewscy mieli zagwarantowane w umowie kapitulacyjnej, że będą je mogli zabrać ze sobą wracając do Moskwy. Jako że forma zapisu nazwisk wielu oficerów moskiewskich jest tam bardzo dziwna, w nawiasach dodaję najczęściej używaną obecnie formę zapisu.
Szeynowych, Prozorskiego, Izmajlowych i kniazia Białosielskiego [chodzi o cztery pułki jazdy bojarskiej] z herbami jezdnych chorągwi 9.
U. Berla Sarla [Charles d’Ebert/Hubert] kornetów rajtarskich chor. 15.
Grecka [? Zapewne chodzi o lekką jazdę, zaciąganą z Greków, Serbów i Wołochów] chor. 1
Obersztów pieszych chorągwie:
Fauxa [Hans Fux]– 8
Thobiasza [Thobias Unzen]– 8
Makszona [George Matisson]– 8
Dama [Indrykt van Damm] – 8
Roznorma [Wilhelm Rozworn]– 8
Jakuba Sarla [Jakub Charley]– 8
Sandczona [chodzi o zabitego przez Leslie płk. Thomasa Sandersona] – 8
Kita [Wilhelm Keith]– 8
Alexandra Leska [Alexander Leslie] – 8
Bojarów jazdy chorągwi 7
Kozaków duńskich [dońskich] – 3
Kozacka chorągiew 1
Strzeleckich pieszych chorągwi 6
Bojarska konna chorągiew 1.
Jak już jednak pisałem, mimo specyficznego ‘pokłonu’ jaki złożono polskiemu monarsze, sztandary te pozostały w rękach moskiewskich. W kolejnym wpisie postaram się jednak wymienić zdobycz która wpadła w ręce tryumfującej armii Władysława IV – ogromny park artyleryjski wojsk Szeina. O tym zapewne jeszcze dzisiaj, acz nieco później…
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Chorągwie, kotły i bębny mają być żałobą pokryte
Tym razem wybierzemy się w drugą połowę wieku XVIII, tuż po śmierci króla Augusta III. 29 października 1763 roku marszałek wielki koronny z obowiązku urzędu swego wydał dokument w którym sugerował w jaki to sposób ma wyglądać żałoba po śmierci monarchy. Pierwszy punkt zatytułowany był Dla ich Mciów Mężczyzn, trzeci zaś Dla Jej Mciów Dam, ja chciałbym jednak podać in extenso bardzo interesujący punkt drugi – Dla Ich Mciów wojskowych.
Wszyscy Ich Mci polskiego autoramentu nosić raczą przy mundurze pasy i czapki czarne, także szable żelazne szmelcowane lub żałobą pokryte, z paskami czarnemi, a JMci officerowie portepee [po naszemu będzie to felcech/feldcech, czyli temblak oficerski] krepą pokryte. Chorągwie, kotły i bębny mają być żałobą pokryte.
JMci autoramentu cudzoziemskiego nosić rękę krepą przewiązaną; halsztuki czarne, portepee i kokardy krepą pokryte i sprzączki czarne.
W szczególności zaś Ich Mci sztabs officerowie nosić mogą kamizelki czarne i inny strój spodni czarny, do grubej żałoby akkomodowany. Takowa żałoba ma trwać aż do zakończenia sejmu konwokacyjnego, a od zakończenia sejmu tego Ich Mci sztabs officerowie w zwyczajnym mundurze pozostaną, krepą tylko mając rękę związaną; tudzież halsztuków i kokardy zażywać będą czarnych, i portepee krepą pokrytych, aż do obrania marszałka na sejmie elekcyi.
piątek, 17 grudnia 2010
Polacy zawsze są ochoczy do woyny, w boiu niewypowiedzenie gorący i waleczni
W 1568 roku opat Giulio Ruggieri, nuncjusz papieża Piusa IV na dworze polskim, złożył swemu zwierzchnikowi bardzo interesującą Relacye o stanie Polski. Nuncjusz opisał kraj, ludzi, polskiego monarchę oraz siły zbrojne na jakie mógł liczyć polski władca. Wśród wielu ciekawych uwag czytamy np. w czasie woyny [są Polacy] wytrwali i mężni, urodziwego wzrostu, żyią długo i dłużej jeszcze żyliby gdyby obżarstwo i piaństwo nietargało sił ich. Wychylać kielichy bez miary, znakiem jest dobrego wychowania, powściągać się od nich znakiem nieszczerości i grubiaństwa. Jak więc widzimy, pewne rzeczy, mimo upływu stuleci, nie ulegają zmianie…
Ja jednak wszak nie o tym chciałem pisać, miast tego skupię się na części relacji opisującej potencjał militarny kraju. Piękna to bowiem laurka a i ciekawe informacje o rumakach naszych kawalerzystów możemy tu znaleźć. Jak rasowy szpie… znaczy się dyplomata, nuncjusz zanotował wiele ciekawych szczegółów. Monsignore Ruggi, prego…
Każdy szlachcic obowiązanym iest służyć na woynie. Woiewodowie są wodzami szlachty Woiewództwa swego. Odprawiają oni popisy, ściągać się powinni na pospolite ruszenie kiedy tylko Króla rozkaże. Ciężko iest dociec, do iakiey liczby iazda ta wynosi, powinnoby ich być 200 000, lecz że wszyscy niestaią, że szlachta pod zwierzchnictwem Biskupoów będąca nie zwykła wychodzić, liczyć można konnicy [polskiego] pospolitego ruszenia na 100 000, Litwa przystawić może 70 000, Inflanty iak nowo przybyłe nieściągaią się ieszcze.
Od liczby woyska, idąc do zalet onego, powiem, że Polacy zawsze są ochoczy do woyny wierni swym Królom, w boiu niewypowiedzenie gorący i waleczni: zaprawili się w przeszłych latach, na woynach z Niemcami, Wołochami, Moskalami, Węgrami i Turkami. Widzieliśmy że 3000 Polaków będących na żołdzie Cesarza Karola V w Austrii złamali i znieśli 13 000 Turków.
Konie Polskie, acz niezbyt rosłe, są pełne ognia, prędsze nad konie Tureckie, a nierównie piękniejsze i zwinniejsze iak konie Niemieckie. Konie Litewskie nierównie są pośledniejsze od Polskich tak dalece że 4 konie Polskie warte są 20 Litewskich. Nie są one bynaymniey ujeżdzone w konnicach, nieznaią Polacy uieżdzayców z professyi, maią ich tylko niektórzy wielcy Panowie. Króla ma trzech lub czterech Włochów do tego. Za szczególność i to uważać należy, że uieżdzają konie, umyślnie dla pijanych [sic!] uczą ie, jak drapać się na przykre skały, na schody nawet, latać w górę i na dół, i tysiąc podobnych szaleństw.
Cała ta Jazda, dzieli się na poważną i cieszką Hussarów, i na lżejszą kozakami zwanych. Żaden kray tyle iazdy wystawić nie może, nayprzód że tu pospolite ruszenie darmo staie, a gdzie indziey żołnierz płatnym być musi, powtóre, żaden kray nie ma tyle pastwik i tyle konie wychować nie może.
Ma Król Polski liczną Artyleryę z dział różnego gatunku, między temi niektóre niesłychaney wielkości: twierdze atoli w małey są liczbie. W Prusiech Malborg, dość mocny, Gdańsk i Elblong: w Polszcze Kazimierz liczy się za mocny, Lwów także dobrą iest twierdzą, w Litwie na granicach Moskiewskich są zamki drewniane opasane wałami. Tikocin utwierdzony iest także, tam się chowają pieniądze, klejnoty i inne drogie skarby. W Inflanciech więcey iest zamków mocnych. Król w tych wszystkich zamkach chowa załogi, lecz niemość liczne, by długo się oprzeć.
Powymierali wprawdzie dawni Hetmani, lecz młodzisz wielkie daie nadzieie. Polacy zwykli zimą woyny prowadzić, nayprzód że są wytrwali, powtóre że w kraiu pełnem błot i jezior, gdy te zamarzną, łatwiejsze są poruszenia i dowozy wszystkiego.
Lubo w tem kraiu, nie tylko ogromne rzeki lecz ieszcze znayduią się porta i morza, drzewa do budowy, obfitość żelaza, nigdy jednak Polacy niemyśleli, o wystawieniu siły zbroyney morskiey.
Etykiety:
armia koronna,
armia litewska,
poselstwa,
relacje nuncjuszy,
Zygmunt August
Niewdzięczna to służba - cz. III
Jako że ostatnio sporo czytam o wojnie smoleńskiej, pora na opis garnizonu Smoleńska w czasie tej wojny.
- chorągiew husarii królewicza (potem króla) Władysława pod porucznikiem Samuelem Druckim-Sokolińskim - 100 koni. Drucki-Sokoliński pełnił funkcję podwojewody smoleńskiego i pod nieobecność Aleksandra Gosiewksiego dowodził obroną.
- chorągiew husarii Aleksandra Gosiewskiego – 150 koni
- chorągiew kozacka Daniela Madalińskiego – 80 koni
- chorągiew kozacka Zachariasza Zaruckiego – 73 konie
- chorągiew kozacka Krzysztofa Bonieckiego – 70 koni
- chorągiew kozacka Aleksandra Adamowicza – 58 koni
- kompania piechoty niemieckiej Abrahama Falka – 100 porcji
- kompania piechoty niemieckiej Jakuba Grota – 84 porcje
- chorągiew piechoty polskiej Aleksandra Gosiewskiego – 200 porcji
- chorągiew piechoty polskiej Marcina Karlińskiego – 120 porcji
- chorągiew piechoty polskiej Henryka Rama – 100 porcji
- chorągiew piechoty polskiej Jakuba Heykina – 100 porcji- w czerwcu 1633 roku rota ta miała zaledwie 13 zdolnych do walki żołnierzy
- chorągiew piechoty polskiej Samuela Sokolińskiego – 60 porcji
- chorągiew piechoty polskiej Piotra Poreckiego – 60 porcji – w czerwcu 1633 roku rota miała zaledwie 7 zdrowych żołnierzy
- chorągiew piechoty polskiej Maksa Nolda – 60 porcji
- 483 koni pospolitego ruszenia
- 279 kozaków służebnych
- 32 puszkarzy
- 3 strażników
W nocy z 2 na 3 marca 1633 roku do oblężonego Smoleńska przedarła się część ‘oddziału specjalnego’ dowodzonego przez rotmistrza jazdy kozackiej Jerzego Jurzyca. Jego oddział składał się z 750 żołnierzy – byli to towarzysze i pocztowi wybrani z wszystkich chorągwi husarii i kozaków wchodzących w skład zgrupowania hetmana Radziwiłła, a także roty dragonii królewskiej kapitanów Murraya (Morre’a) i Marwitza. Oprócz zasilenia garnizonu żołnierze ci mieli także dostarczyć proch i żołd dla obrońców. Niestety w czasie dramatycznej nocnej operacji tylko część grupy dotarła do Smoleńska. Udało się to 53 husarzom, 141 kozakom i 100 dragonów.
Druga próba wprowadzenia posiłków dla garnizonu była o wiele bardziej skuteczna. 26 marca 1633 roku do Smoleńska udało się przedostać czterem chorągwiom piechoty polskiej (Dyniego, Abrahama Rudzkiego, Stanisława Wołkanowskiego i Zakrzewskiego) – razem ok. 600 żołnierzy. Mieli oni ze sobą kilkanaście tysięcy kul, 16 koni jucznych z workami z prochem oraz 2 konie juczne z ładunkiem knotów. Przemarsz piechoty osłaniała grupa chorągwi jazdy kozackiej, która jednak wróciła do obozu hetmańskiego po pomyślnym doprowadzeniu posiłków.
Już w czasie wrześniowych walk w ramach deblokady Smoleńska udało się do miasta wprowadzić silny regiment piechoty cudzoziemskiej królewicza Jana Kazimierza, dowodzony przez Henryka Denhoffa. Knechci mogli zluzować wykrwawione i zmęczone oddziały garnizonu, które były już wtedy ‘na ostatnich nogach’.
Etykiety:
armia koronna,
armia litewska,
garnizony,
wojna smoleńska
środa, 15 grudnia 2010
Armia koronna wedle Pana Ogiera
Znów poprosimy o głos Karola Ogiera, tym razem opisze nam on kilka formacji armii koronnej którą miał okazję obserwować w roku 1635. Forma zapisu może być czasami nieco dziwna, korzystam bowiem z tłumaczenia opublikowanego w 1822 roku przez J.U. Niemcewicza, nie mając niestety dostępu do późniejszych tłumaczeń wydanych w Polsce, które jak więc różnią się całkiem znacznie od poniższych wersji. No ale cóż – jak się nie ma co się lubi…
Zacznijmy może od opisu jazdy kozackiej:
Polacy [mają na straży] Tatarów, w łuki i kołczany pięknie ozdobnych.
(…)
Miał on koło siebie, sto tatarów, czyli kozaków konnych, noszących łuki i kołczany, puszczali się oni wzawody i to czyli końmi koło pojazdu, z rzadką zręcznością.
(…)
Lekka jazda kozakami zwana wywijała się w rozmaite strony, to lecąc w zawody, to raptem wryt stawaiąc. Są oni dziwnie zwinni, noszą pancerze i muszkiety…
Podział kawalerii Ogier opisuje następująco:
Cztery rodzaje maią Jazdy, to iest Hussarów w wysokimi kopiami noszący na zbroi skóry lamparcie, z skrzydłami u barków, dla postrachu nieprzyjaciela. Drugi rodzaj Reytarzów czyli regestrowych [tu chodzi o rajtarię, nie wiem skąd w tłumaczeniu owi rejestrowi…] ci maią miecz i rusznicę, i cali uzbrojeni [ważny szczegół w naszym nieustającym poszukiwaniu informacji o uzbrojeniu ochronnym rajtarii]. Trzeci kozacy, w siatkach żelaznych [kolczugach] maiący strzelbę, miecze, strzały i łuki. Czwarty rodzaj najlichszy Dragonów, bez zbroi, na małych koniach.
Dragonia:
Widzieliśmy trzydziestu dragonów francuzów Półkownika Duplussi, przechodzących przez wieś tę, powiadali nam, że od dwóch lat nie brali żołdu, i żyli tylko z rabunku, mieli oni szybkie konie, szablę i rusznice. Szły z niemi wozy, wiozące żony i nałożnice ich. Tomasz Duplesis dowodził w 1635 roku małym regimentem piechoty, być może kompania dragonii była częścią składową tej jednostki?
Piechota cudzoziemska:
Przez całą noc bowiem, przechodził pod oknami naszemi, pieszy pułk Leszczyńskiego Woiewody Bełskiego: gdyż Woiewodowie ci, czy w czasie woyny, czyli też pokoiu, małe woyska wodzą za sobą. Niedawną Pan ten utracił był żonę, i dwa tysiące nadwornych żołnierzy swoich własnem kosztem ubrał w żałobę. Jest to u magnatów Polskich zwyczajem. Cały więc ten pułk czarną ubrany, pięknem postempował porządkiem. Przed chorągwiami szli trębacze i eboiści prześlicznie graiacy, tak iż się zdawał, że raczey poczet weselny nie zaś żałobny postempował. Szedł pułk ten cały, szykiem klinowym, wąski na czele co daley szerzący się bardziey. Być może chodzi tu o opisany (bez nazwiska dowódcy) jako liczący 1100 żołnierzy regiment pieszy, który widnieje w spisie wojska w Prusach.
(…)
Po drodze napotkaliśmy pułk pieszy Xięcia Konstantego Wyszniowieckiego [co jest błędem, dodanym zapewne w tłumaczeniu, gdyż wojewodą ruskim był w tym czasie Stanisław Lubomirski], Wdy Ruskiego. Żołnierze ubrani byli w iednostayne mundury, z wybornymi muszkietami. W żadnem kraiu, nieznaydziesz ludzi, na samo spojrzenie, tak silnych i samą iuż twarzą miotających postrach; z resztą prawie wszyscy okropne maią szramy po licach i głowach, szramy te łatwo widzieć można, gdyż głowy ogolone noszą. Dwa tysiące żołnierzy takich Woiewoda przywiódł. Pod komendą Lubomirskiego widzimy w tej kampanii dwa regimenty piechoty, po 1000 porcji każdy.
A wreszcie husaria, której opisy są zresztą chyba najlepiej znane:
We wsi pobliskiej stała chorągiew iedna Hussarów. Jest ona złożona z samey szlachty, noszą kopie długie wydrążone, konopnym sznurkiem i kleiem powleczone, wetkniętą ona iest w małą pochew przy strzemieniu, maią u boku tarczę, w olstrach pistolety i długi miecz. Hełmy ich, puklerze, i zbroy cały, z naypięknieyszej stali. Maią oni po dwadzieścia i trzydzieści koni, z których celniejszych pięciu używają do boiu, innych dla pacholików, i do wozów, których dla wiezienia z sobą żywności, potrzebują nie mało.
(…)
Wyszły naprzeciw nam znaki Hussarskie, nad które nic piękniejszego nie widziałem w mem życiu. Chorągwie te złożone są z samey przednieyszey szlachty, na pysznych koniach, w bogatych zbrojach, skóry tygrysów, lwów i lampartów spływają im z barków, noszą kopie niezmiernie długie, u których końce zawieszone proporce igrają z wiatrem. Na barkach im sterczą wyniesione skrzydła. Wędzidła u koni srebrne, lub złote, srebrne xiężyce i kule zwieszaią się z podgardla. Po lewey stronie maią tarcze, po prawey małe młotki, czekany. W natarciu, pierwszy tylko szereg czynić może kopiami, tylne inną bronią rażą. Którzy nie mają skór lampartowych noszą kobierce, te do okazałości i do przykrycią broni służą. Nasi całą tę okazałość uważają za zawadzającą.
A i hetman Koniecpolski ładnie się zaprezentował:
Okazał się Hetman Polski, w większym (…) poczcie, i z większą pompą: stroy bowiem Polski dziwnie iest okazały: prowadzono za nim konie Arabskie i Tureckie, z najbogatszymi rzędami i kulbakami, było tych koni więcey trzydziestu, mnóstwo drogich kamieni, rozsypanych po rzędach i siedzeniach, zachwycały oczy wszystkich.
Dzianetha po usarsku z rzędem turkusami osadzonym
Jan Zawadzki był dyplomatą w służbie Władysława IV, cieszył się dużym zaufaniem króla i był już od 1633 roku wysyłany w poselstwa do stolic europejskich. Z jednej z jego podróży do Londynu pochodzi niezwykle interesujący opis, wskazujący na specyficzny szok kulturowy jaki przeżyli Anglicy na widok polskich posłów. Rzecz dotyczy audiencji na dworze króla Karola I królowej Henrietty Marii.
We wszystkim nas chwalą, iedno że żałują ysz koszul niemamy, a głowy golemy [tu: golimy]: pytano thysz między frauczimerem czemu ci dway z stemi buławami chodzili, anglik im ieden powiedział, że tho sceptrum co przed królem noszą, pytano czemu dwie powiedział że dwoie Królestwo ma, Polskie i Szwedzkie. Rzędom tysz oprawnym barzo się dziwuią, że w Anglii takich niewidali, także thysz i koniom, iakosz Cavalcator [koniuszy] Królewski powiedział że żadnego takiego u Króla niemasz.
Angielski monarcha musiał jednak być niezwykle zadowolony z pięknego i hojnego daru jaki przywiózł polski poseł:
Po prywatnej audientii oddał Jegomość [Zawadzki] the konie Królowi Jegomości ubrane w rzędy z pałaszami z buławami. Dzianetha po usarsku z rzędem turkusami osadzonym, lamparth na niem, na gniadego, drugi rząd po Arabsku łuk, saidak, rząd barzo piękny, w nim Turek cisawy których obu rączości i gotowości wysławić nie mogą.
Trafiło się także i coś dla królewskiej małżonki:
Szoboli dwa Soroki dla Królowey barzo czudnych, którym się barzo dziwuią i na niemałe pieniądze szaczuią.
poniedziałek, 13 grudnia 2010
Pogrzebowy porządek chorągwi
Bardzo interesujący wyjątek z Obrządku pogrzebu króla Zygmunta I w r. 1548. pióra niejakiego Macieja Frankoniusza, a opisujący chorągwie województw koronnych, Księstwa Litewskiego oraz lenników królewskich. Urzędnicy danej ziemi stanęli zbrojno, na koniach okrytych czarnym suknem, jadąc w następującej kolejności:
Chorągiew nadworna. Na tej biały orzeł z rozpostartemi skrzydłami, a przez nie złota linia, tudzież zbrojny mąż z gołym mieczem na białym koniu (Pogoń).
Rawska. Orzeł czarny w czerwonem polu, na piersiach lit. R.
Płocka. Orzeł takiż, w takiemże polu, z literą P. na piersiach.
Bełzka. Gryf biały z koroną na głowie, w czerwonem polu.
Lubelska. Biały jeleń z koroną na szyi, w polu czerwonem.
Podolska. Słońce promieniste w białem polu.
Lwowska (Województwa ruskiego). Żółty lew wsparty na skale, na głowie korona, w polu niebieskiem.
Wieluńska. Biały baranek z chorągiewką, przed nim kielich, w czerwonem polu.
Sandecka. Tarcza przedzielona, na prawej stronie trzy pasy złote i trzy czerwone, na lewej dziewięć gwiazd w trzy rzędy w polu niebieskiem.
Przemyślska. Żółty orzeł dwugłowy w koronie, w niebieskiem polu.
Krakowska. Orzeł biały w czerwonem polu, z linią złotą przez skrzydła.
Chełmska. Biały niedźwiedź pomiędzy trzema drzewami, w polu zielonem.
Halicka. Kawka czarna w koronie, w polu białem.
Dobrzyńska. Głowa starca z brodą i rogami, na szyi korona a druga na głowie, w czerwonem polu.
Xięztwa litewskiego. Trzy żółte słupy w czerwonem polu.
Pruska stara. Żołty krzyż, na nim tarcza, a na tej czarny orzeł.
Xięztwa mazowieckiego. Biały orzeł w czerwonem polu.
Łęczycka. Pół lwa czerwonego w białem polu, i pół orła białego w polu czerwonem. Obie głowy pod jedną koroną.
Szawelska. Dwuramienny biały krzyż na niebieskiej chorągwi, na zielonej górze.
Sieradzka. Pół białego lwa w czerwonem polu, i pół czarnego orła w polu białem.
Liwska. Pół niedźwiedzia czarnego i pół czerwonego orła w żółtym polu, obie głowy w jednej koronie.
Poznańska. Biały orzeł w czerwonem polu.
Pruska. Orzeł biały w czerwonem polu, za prawem skrzydłem wyciągniona ręka, trzymając miecz goły.
Xięztwa stolpeńskiego [chodzi o Księstwo Pomorskie]. Chorągiew lenna. Gryf czerwony w polu białem.
Xięztwa wołoskiego. Chorągiew lenna. Głowa żubra, przez nozdrze przewleczony pierścień żelazny, między rogami gwiazda i pół xiężyca.
Pruska lenna. Czarny orzeł na polu białem, z literą S. na piersiach i koroną na szyi.
Xięztwa zatorskiego [od 1513 część Korony, wraz z księstwem oświęcimskim oficjalnie inkorporowane jako powiat śląski do województwa krakowskiego w roku 1564]. Orzeł biały w polu niebieskiem, na piersiach litera Z.
Xięztwa oświęcimskiego. Czarny orzeł z literą O. na piersiach.
Chorągiew krajowa Xięztwa litewskiego. Jeździec w zbroi, pod nim tarcza austriacka, i anioł w czerwonem polu z mieczem. Prócz tego niedźwiedź czarny w polu zielonem.
Na ostatku:
Chorągiew krajowa Korony polskiej, z herbami wszystkich Xięztw i Województw.
niedziela, 12 grudnia 2010
Murray, Mora, Moraj - niechlubny koniec kariery
Pisałem kiedyś o ciekawej postaci Jakuba Murraya:
gdzie wspomniałem, że nie znalazłem dalszych śladów jego działalności. Jak jednak sądzę, wpadłem właśnie na nowy trop – o ile ‘More’ z materiałów źródłowych to właśnie Murray. Wydaje mi się to prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że nie spotkałem się z innym oficerem o tym nazwisku w tym czasie.
O świcie 6 kwietnia 1634 roku moskiewska wycieczka zaatakowała szańce obsadzone przez regiment piechoty cudzoziemskiej Jakuba Weyhera oraz dragonią królewską Jakuba Murraya (Morego, Moore’a). Napastnicy uzyskali zupełne zaskoczenie, błyskawicznie spychając słabe straże, które nie były nawet porządnie dowodzone, gdyż pp. officyrowie śniadać sfatygowani do bud z warty rozeszli. Moskiewscy piechurzy przedostali się do obozu polskich jednostek i wyrządzili stosunkowo poważne szkody - acz głównie natury moralnej. Pochwycili bowiem cztery sztandary regimentu Weyhera oraz cztery chorągwie dragońskie Murraya, sztandary te u wału postawione szybko padły łupem atakujących. W ręce atakujących, po złupieniu namiotów oficerskich, wpadły także szpada Murraya oraz wierzchnia suknia albo katanka rysia należąca do Weyhera. Co ciekawe, zginąć miał tylko jeden polski żołnierz, za to kilku zostało rannych, do niewoli wpadł także kapitan, gefrajter i jeden piechur z regimentu Weyhera. Bardzo jednak prawdopodobne, że są to tylko straty regimentu piechoty, a nie uwzględniono tu strat dragonów.
Następnego dnia odbył się błyskawiczny sąd polowy. Jak się okazało, Moskale przeszli przez obóz Murraya . Oberster More nie opatrzył quatery swojej (bo miasto 30 człeka ledwie kilka było na straży), kapitan który miał dowodzić strażą obozową zszedł ze stanowiska i towarzyszył Murrayowi w posiłku. Po krótkiej naradzie oficerów armii ex communi consensu PP. oberstówi pułkowników, a za dekretem hetmańskim uznano winę i zaniedbanie Murraya, który od obersterstwa odstawiony i abdankowany czyli został usunięty z armii. Z kolei ofiarą gniewu Weyhera padli kapitan, chorąży i sierżant dowodzący strażą jego regimentu tego feralnego poranka. Cała trójka została skazana na karę śmierci, że pod ich kommendą ten żałosny casus się stał.
Etykiety:
armia koronna,
James Murray,
oficerowie,
wojna smoleńska
sobota, 11 grudnia 2010
Białozory, krogulce, jastrzębie i dziwoki
W 1882 roku Adolf Pawiński zebrał i wydał w Warszawie dzieło Akta metryki koronnej co ważniejsze z czasów Stefana Batorego 1576-1586. Niejakim wstępem do dzieła jest rozprawa o królu Stefanie jako myśliwcu, a że temat ten wydał mi się niezwykle ciekawy, postanowiłem w oparciu o pracę Pawińskiego (poszperawszy także nieco w Internecie) napisał o tym słów kilka. Jako pierwszy temat wybierzemy sokolnictwo. Nieprzypadkowo zresztą, gdyż to właśnie za panowania Batorego Mateusz Cygański wydał w Roku Pańskim 1584 w Krakowie rozprawę Myślistwo ptasze, w którym się opisuje sposób dostawania wszelakiego ptaka.
Król Stefan Batory był nie tylko dobrym organizatorem i reformatorem armii, lubił wszak i odpocząć od wojaczki. Monarcha był bowiem zapalonym myśliwym, a szczególnie upodobał sobie polowanie z sokołami. Co prawda kiedy objął tron okazało się, że w zawierusze po wyjeździe Walezego i poszukiwaniach nowego władcy upadł sokolarnia krakowska (dziurę w skarbie trzeba było czymś łatać, nikt nie miał głowy do utrzymywania drapieżnych ptaków), jednak króla Stefan stopniowo zaczął odbudowywać kolekcję. Niejaki Chłopicki miał już w 1576 roku przysłać w darze władcy jastrzębia i kilka rarogów (bardzo popularnych w tym czasie w sokolnictwie). Niedługo potem Batory kazał sobie przysłać sokoły z rodzinnego Siedmiogrodu – niestety przy pierwszym ‘locie testowym’ ptaki udały się w kierunku nieznanym (do ciepłych krajów może?) i nikt ich więcej już nie zobaczył. Jak widać pobyt w Polsce im się nie spodobał. Na ratunek przyszedł jednak, jako wierny lennik Korony, książę pruski Fryderyk Jerzy. Ze swojej wspaniale utrzymanej sokolarni w Królewcu przysłał bowiem kilka dobrze ułożonych sokołów. Także i polscy panowie, goszcząc władcę, starali się zaprosić go na łowy z sokołami – 19 marca 1577 roku pod Inowrocławiem król miał korzystać z ptaków z sokolarni kasztelana międzyrzeckiego Górki. Sokoły podarowali także Batoremu książę kurlandzki i starosta wyszogrodzki Starzechowski. Król postanowił więc odbudować sokolarnię – którą przeniesiono do Grodna – i przekształcono w swoistą ‘szkołę’, gdzie nasi sokolnicy mieli się uczyć od najlepszych. W tym celu w 1581 roku zatrudnił dwóch niemieckich (być może z Kurlandii) sokolników – Wilhelma Ludwika i Eweharda Szmaldera. Musieli to być nie lada specjaliści, wszak każdy z nich miał otrzymać po 204 złotych za rok, nie licząc utrzymania na cztery konie. Niemieccy sokolnicy przywieźli też swoje sokoły, za które król także hojnie zapłacić – za jednego samca białozora dał 20, a za sześć samic tego samego gatunku po 30 złotych. Oprócz tych sześciu białozorów (niezwykle cenionych wśród miłośników sokolnictwa) w tymże 1581 roku wydano jeszcze dodatkowe 100 złotych na inne sokoły. Sokolnikami władcy ‘dowodził’ Rusin Łukasz Biedrzycki, w czasie polowań to w jego pieczy były królewskie białozory. Towarzyszyli mu z reguły niemieccy sokolnicy, a także moskiewscy krzeczotnicy – ci zajmowali się białozorami przysłanymi przez Iwana Groźnego. Jak widać grupa królewskich sokolników była iście międzynarodowa. Oprócz tej ‘uprzywilejowanej’ grupy na polowaniach królowi towarzyszyli sokolnicy niższego rzędu. W ich pieczy znajdowały się jastrzębie, krogulce, rarogi i dziwoki (tak określano młode sokoły, jeszcze nie przyuczone do polowań). Co ciekawe, kilka królewskich białozorów przyuczono, by przysiadały na karkach lub nawet głowach koni (sic!) – trening musiał oczywiście obejmować także i konie. Niedługo słów kilka o psich towarzyszach polowań, temat także bardzo ciekawy…
Subskrybuj:
Posty (Atom)