Tym razem powiastka o człowieku który lubił strzelać z pistoletów, acz nie zawsze wychodziło mu to na zdrowie. Gdy Gustaw II Adolfa planował otworzyć ‘drugi front’ do walki z RON, wysłał w styczniu 1630 roku do Moskwy szkockiego pułkownika Alexandra Lesie [znanego jako A. Leslie Młodszy lub Sir Alexander of Auchintoul, by odróżnić od bardziej znanego Alexandra Leslie, Earla Leven] by szkolił moskiewskich żołnierzy. Leslie był doświadczonym oficerem, służącym poprzednio w armii szwedzkiej w czasie wojny pruskiej. Szkot wziął się raźno do tworzenia regimentu ‘na modłę zachodnią’ u naszych wschodnich sąsiadów, a gdy wybuchła tzw. wojna smoleńska dzielnie walczył przeciw Polakom i Litwinom na czele swoich piechurów. Leslie nie był jednak człowiek łagodnych obyczajów, do tego mając pod komendą wielu Anglików doszła do głosu animozja odwiecznych przeciwników. 12 grudnia, w asyście Szeina i kilku innych oficerów objeżdżał pobojowisko zasłane moskiewskimi trupami – efekt nieudanej próby przebicia się przez otaczające armię Szeina siły RON. Od dłuższego czasu Szkot miał zatargi z angielskim podpułkownikiem Thomasem Sandersonem, a nieudany przebieg starcia był kroplą która przelała czarę. Cytując za Dariuszem Kupiszem [Smoleńsk 1632-1634 – polecam, bardzo interesująca lektura, jedna z lepszych pozycji z serii Historyczne Bitwy]:
Nagle Lesley [spotyka się różnorodny zapis nazwiska pułkownika – K.] odwrócił się do Sandersona i zakrzyczał „To twoje dzieło, ty dałeś znać królowi [Władysławowi IV – K.], że nasi pójdą do lasu”. „Łżesz, zdążył odpowiedzieć Anglik. W tym samym momencie Lesley wyszarpnął swój pistolet z kabury i strzelił Sandersonowi prosto w głowę, zabijając go na oczach oniemiałego Szeina. Co ciekawe, kiedy armia moskiewska kapitulowała i składano u stóp króla Władysława IV sztandary pokonanych regimentów, żołnierze Sandersona złożyli 8 chorągwi angielskich żołnierzy oraz… zwłoki swego zamordowanego pułkownika.
Krewski Leslie tuż przed kapitulacją wdał się w kolejną sprzeczkę. Tym razem jednak trafił swój na swego – adwersarzem Szkota był bowiem francuski pułkownik Charles Hubert (w polskich źródłach spotykamy wersję d’Ebert), dowodzący regimentem rajtarii. Nie wiem niestety o co poszło, panowie wzięli się jednak za pistolety, z tym że to kawalerzysta był szybszy i niegroźnie postrzelił Leslie.
W czasie późniejszego pobytu Leslie w Państwie Moskiewskim jego zamiłowania do strzelania mogło się źle skończyć – został bowiem oskarżony o strzelanie z pistoletu do krzyża w cerkwi. Była to tylko część z oskarżeń jakie religijni sąsiedzi zarzucali pułkownikowi (i jego małżonce, która miała spalić świętą ikonę). Szkocka para uniknęła procesu w bardzo prosty sposób – 18 sierpnia 1652 roku przechodząc na prawosławie. Leslie cieszył się bowiem łaską cara, który nie chciał tracić tak doświadczonego oficera. Szkot już z nowym imieniem (Abraham) i w randze generała walczyć będzie w 1656 roku pod Rygą, próbując wyrwać ją z rąk żołnierzy Karola X Gustawa. Ech, dziwne koła zatacza czasami historia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz