[Copyright by Michał ‘Kadrinazi’ Paradowski, Edinburgh, 17/04/2011 – muszę niestety zacząć takie rzeczy pisać przy dłuższych tekstach, bo niektórym się wydaje, że mogą moje wpisy kopiować, podpisywać i wrzucać w sieć pod własnym nazwiskiem czy nickiem. Nic z tego panowie, jak do tej pory wszystkie takie akcje wytropiłem i teksty musiały z for/stron/blogów zniknąć. Nie mam nic przeciwko, by moje wpisy pojawiały się w innych miejscach w sieci – jeżeli tylko zostanę zapytany o zgodę i teksty będą podpisane moim nazwiskiem…]
W toku jednej z wymian emaili z Jerzym Czajewskim (serdecznie pozdrawiam!) zeszliśmy na temat mniej znanych bitew czasu Wielkiej Smuty. Zaczęliśmy od Tweru, potem jednak Jerzy podesłał mi kilka rosyjskich linków do bitwy pod Kalazinem (Kałazinem) stoczonej 28 sierpnia 1609 roku.
Z opisów tam zawartych wynikałoby, że w zażartej bitwie siły moskiewskie (wsparte posiłkami szwedzkimi), dowodzone przez Michaiła Skopina-Szujskiego, pokonały wojska Samozwańca, na czele których stał Jan Piotr Sapieha. Żołnierze Skopina mieli zadać duże straty straży przedniej Sapiehy, po czym przez kilka godzin wytrzymać ataki napastników by na koniec przejść do kontrataku i pogonić najemników aż do ich obozu. Bitwa ta miała uratować Moskwę przed armią Samozwańca. W 2009 roku, w 400 rocznicę bitwy, na polu walki postawiono pomnik. Widzimy tam orła (który jest nawiązaniem do moskiewskiego wodza Skopina-Szujskiego) depcze polskie sztandary i szyszak husarski. Takie podejście do bitwy bardzo mnie zainteresowało – mimo że są to tylko informacje znalezione w internecie – postanowiłem poszukać więc co o tym starciu napisali inni uczestnicy bitwy. Znalazłem trzy źródła polskie, w których można się dowiedzieć o nieco innym przebiegu bitwy. Dodatkowo, Daniel Staberg (many thanks Daniel!) odnalazł bardzo ważne źródło – list szwedzkiego oficera, dowodzącego kontyngentem posiłkującym Skopina-Szujskiego. Zobaczmy więc jak wygląda bitwa w ujęciu Polaków i Szweda.
Opis Mikołaja Marchockiego w Historii moskiewskiej woyny prawdziwej jest dosyć skrótowy. Oto siły moskiewskie przeprawiły się przez Wołgę, zbudowały sobie tam gródek (zapewne chodzi o blokhauz), który został dodatkowo osłonięty kobylicami. Żołnierze Szujskiego, bezpiecznie osłonięci umocnieniami i zasłonami przeciw polskiej kawalerii Samozwańca, wychodzili tylko na harce – po trosze na spróbowanie szczęścia z nami harcem puszczali. Takie potyczki trwać miały cały dzień, po czym walczące strony rozeszły się do obozów. Następnego dnia wojska Samozwańca miały przygotowywać się do ataku na obóz Szujskiego, jednak dotarła do nich wiadomość, że król Zygmunt III wkroczył ze swoją armią do Państwa Moskiewskiego i przyszedł pod Smoleńsk. Wśród najemników Samozwańca doszło do zamieszania, wrzawa powstała w wojsku. Zwinięto więc obóz i ruszono by połączyć się z resztą wojsk cara w Tuszynie.
Widzimy więc, że według Marchockiego nie doszło do walnego starcia, a tylko całodniowych potyczek. Rosjanie zdawali sobie sprawę z przewagi jazdy polskiej stąd nader rozsądnie osłonili swoje wojska – nauka bez wątpienia wyciągnięta z lekcji spod Bołchowa i Chodynki.
Kolejny polski kondotier – Józef Budziłło – dowodził w tym okresie pułkiem jazdy, miał w nim też własną chorągiew husarii. Rotmistrz w swojej Historii Dmitra Fałszywego podaje nam które pułki Samozwańca ruszyły pod Kolazin – Sapiehy, Zborowskiego, Wielamowskiego i samego Budziłły. Rosjanie stali w Kolazinie, nad rzeką Wołgą w Mikolskiej Słobodzie. Także i Budziłło podaje, że żołnierze Szujskiego stanęli za umocnieniami, ostrogiem obwarowanych. Wojska Sapiehy próbowały ich wywabić do walki w polu, jednak Rosjanie rezolutnie z ostroga wynijść nie chcieli. Oddziały moskiewskiej jazdy stały tuż przy umocnieniach, skąd wypadały by ścierać się z jazdą polską. Główna rolę w tych potyczkach miały odegrać kawalerzyści z pułku Budziły ( jego chorągiew husarii i petyhorcy Czaplińskiego) oraz Zborowskiego ( kozackie chorągwie Tyszkiewicza i Kalinowskiego). Czasami udawało się Rosjan wyprzeć pod samą palisadę umocnień, niektórych zagoniono aż do samej rzeki – jednak Sapieha nie miał ze sobą piechoty, przez co nie był w stanie zaatakować i zdobyć umocnień moskiewskich. Według Budziłły zamierzano jednak wziąć Rosjan głodem – bo z samego głodu mrzeć by musieli, bo się w tym gródku jeszcze ninacz nie zapasili się [nie zrobili zapasów] – biorąc pod uwagę, że transport zaopatrzenia przez Wołgę, z klasztoru kalazińskiego, byłby dla Rosjan bardzo trudny. Wtedy jednak z Tuszyna doszła wiadomość o wkroczeniu Zygmunta III, który do granic moskiewskich następował i żołnierze Sapiehy zwątpiwszy o robocie swojej zaczęli się buntować, robić, pracować i słuchać nie chcieli.
Także i u Budziłły więc, jak i u Marchockiego, nie widzimy walnej i krwawej bitwy, a tylko całodniowe potyczki i wojska Szujskiego dobrze osadzone za umocnieniami. Dalszych walk nie zatrzymały ani straty ani rzekoma porażka wojska Samozwańca – a demoralizująca polskich najemników wieść o wkroczeniu Zygmunta III.
Trzecie, najobszerniej źródło ze strony kondotierów Samozwańca to Dzieje Marsa Krwawego autorstwa Jana Piotra Sapiehy (a de facto jego sekretarzy…). Znajdujmy tu informację o domniemanej liczbie wojsk Szujskiego – nie więcej dwudziestu tysięcy wojska wszystkiego. Pojawia się też liczba szwedzkich najemników, Niemców jest niemnogo, nie masz bolszy trzech set – co jak się okaże przy źródle szwedzkim jest dokładną liczbą. Według zeznań jeńców, których wziął do niewoli 23 sierpnia podjazd rotmistrza Iwana Mikulińskiego, sam Skopin stoit w monasterze Kołacińskim, ludzi ruskich już się część przeprawiła na tę stronę Wołhy, drudzi się przeprawują spieszno. Sapieha starał się dowiedzieć jak najwięcej o przeciwniku. 24 sierpnia wysłał podjazd złożony z kilkuset koni – nie udało im się jednak pochwycić języka. Podobna czata ruszyła następnego dnia, Sapieha wysłał także dwóch szpiegów do samego Kolazina. Z kolei 26 sierpnia rotmistrz Wilamowski poprowadził czatę złożoną z aż 1000 koni. Harcował on z siłami moskiewskimi strzelając się (…) godzinę jednak w obliczu przewagi przeciwnika, gdy wojsko nieprzyjacielskie potężnie występować poczęło w pole, jak niepyszny musiał się wycofać do sił głównych Sapiehy, nie prowadząc żadnego jeńca. Kolejna misja szpiegowska, tym razem z 27 sierpnia, także nie przyniosła żadnego skutku, stąd też 28 sierpnia Sapieha ruszał do boju nie mając (…) żadnej pewnej wiadomości, co była za potęga wojska nieprzyjacielskiego. Pozostawił dobrze ubezpieczony własny obóz, osadziwszy i opatrzywszy obóz ludźmi warownie, po czym z jazdą ruszył na Szujskiego.
Szyk maszerującego wojska był następujący: w straży przedniej Kozacy zaporoscy Kostanieckiego, za nimi pułk jazdy Aleksandra Zborowskiego, potem pułk samego Sapiehy, szyk zamykał pułk Stanisława Bąka Lanckorońskiego (zapewne część pułku hetmana Różyńskiego, gdyż dzień po bitwie mamy wzmiankę o pięciu chorągwiach Różyńskiego, a sam Bąk Lanckoroński dowodził w tymże pułku rotą husarii). Nie znajdujemy tu pułków Budziłły czy Wilamowskiego, być może weszły w skład ‘pułku walnego’ Sapiehy?
Jako pierwsi do walki weszli Kozacy, jedni w sprawie pod chorągwiami stali, drudzy, ochoci będąc, harce zwodzili. Wśród harcowników ubezpieczających formujący się szyk sił głównych był i sam Sapieha, który rozpoznał siły przeciwnika. Następnie zajął się ustawieniem szyku. Na lewym skrzydle stanął Sencki (kto zacz?), przed którego wojskami stanęło kilkaset koni Kozaków, harcujących w szyku luźnym – to oni mieli jako pierwsi wejść do walki. Prawym skrzydłem dowodził Zborowski, w pierwszej linii mając Kozaków, w drugiej petyhorców, a w trzeciej husarię. Centrum szyku zajął pułk samego Sapiehy.
Na rozkaz hetmana do ataku ruszyli Kozacy, wspierający swoich towarzyszy harcujących z siłami moskiewskimi. Atak ten miał zmusić do ucieczki harcujących żołnierzy Szujskiego, Kozacy mężnie wsparli Moskwę aż do taboru ich. Tryumfujący Kozacy dostali się jednak pod ogień piechoty przeciwnika, stojącej za kobylicami, po czym wycofali się. Jazda moskiewska z lewego skrzydła przeszła wtedy za bezpieczną osłonę, gdzie już główne siły – walny pułk – stał za rowem i kobylinami [kobylicami] w szyku. Sapieha ograniczył się w dalszych walkach tylko do starć harcowników, zdając sobie sprawę, że Rosjanie nie dadzą się sprowokować do walnego starcia.
29 sierpnia spędzono na walkach podjazdów. Dwa kolejne dni w obozie Sapiehy spędzono na kołach generalnych towarzystwo, które zakończyły się tumultem w wojsku. 2 września zwinięto obóz i opuszczono pozycje. 8 września, gdy wojska Sapiehy dostatecznie oddaliły się od Kalazina, szpiedzy donieśli, że Skopin-Szujski przeprawił przez Wołgę resztę swoich wojsk.
Jak więc widzimy, także ta wersja potwierdza wizję bitwy jako szeregu starć harcowników.
Przechodzimy teraz do szwedzkiej, chyba raczej nie znanej w Polsce, relacji [one again thanks Daniel!]. Jej autorem jest dowodzący szwedzkim kontyngentem Szujskiego Krister Some, który opisał swój udział w starciu w liście do Pedera Nilssona, datowanym na 22 sierpnia (według obowiązującego wówczas w Szwecji kalendarza juliańskiego, czy według kalendarza gregoriańskiego to 1 września 1609 roku). Some miał pod swoją komendą niewielki oddziały: najemną fänike Hamiltona starszego, najemną szkocką fane Mårtena Fleminga i fińską fane Klasa Kristoferssona. Znamy liczebność tego kontyngentu w październiku 1609 roku - 72 piechurów Hamiltona i 230 kawalerzystów w dwóch pozostałych oddziałach. Zapewne oddziały te nie były dużo liczniejsze pod koniec sierpnia, co nieomal zgadzałoby się z liczbą podaną u Sapiehy. Według Somego starcia trwały od świtu do zmierzchu – właśnie starcia bo nie doszło do walnej bitwy. Szwedzki oficer miał rozdzielić swoje zgrupowanie, tak że małe grupy jego żołnierzy prowadziły do boju większe oddziały Rosjan. Miało to na celu zachęcenie Rosjan to walki, gdyż idąc w ślady Szwedów atakowali śmiało, jak prawdziwi żołnierze powinni. W toku tych harców udało się zmusić żołnierzy Samozwańca do odwrotu, tak że wycofali się z długim nosem i skóra poznaczoną śladami ciosów [ów długi nos to specyficzny szwedzki idiom, w tym kontekście oddawać miał porażkę Polaków i Kozaków, jako tych którym dostało się od Szwedów]. Wojsko Sapiehy nie wycofało się jednak zbyt daleko, obozując w pobliżu wojsk Szujskiego, paląc okoliczne wsie i zboża.
Cóż więc ukazuje nam się z analizy tych kilku źródeł? Nie widzę tu obrazu walnej bitwy, w której którakolwiek ze stron zadałaby przeciwnikom duże straty. Szujski dał się zaatakować w momencie gdy miał rozdzielone siły, jednak zabezpieczył się umocnieniami w obliczu lepszej jakościowo jazdy polskiej i nie dał się sprowokować do wyjścia w pole. Sapieha, z powodu braku piechoty i artylerii, nie widział sensu w ataku na umocnionych przeciwników. Czy plan zagłodzenia Rosjan mógł się udać? Tego nigdy się nie dowiemy, jednak z opisu Some wynikałoby, że żołnierze Sapiehy raźno przystąpili do wcielania w życie taktyki ‘spalonej ziemi’. Bez wątpienia jednak najważniejszym czynnikiem który wpłynął na wycofanie sił Samozwańca spod Kalazina była zmiana sytuacji politycznej, spowodowana wkroczeniem Zygmunta III. Deptanie sztandarów i husarskiego szyszaka wydaje się w takiej sytuacji mocno na wyrost, chociaż rozumiem tu siłę symboliki.
Jak zwykle zapraszam do komentowania i dyskusji, zwłaszcza że bitwa słabo znana…