piątek, 29 kwietnia 2011

Sojusznicy RON - cz. VI

Kolejna wyprawa do Gdańska, tym razem zobaczymy jak miała wyglądać rajtaria miejska w czasie wjazdu Ludwiki Marii do miasta w 1646 roku. Oczywiście mieszczanie chcieli się pokazać z jak najlepszej strony, wywarli chyba niezłe, acz nieco błędne wrażenie na widzach - niemniej jednak opisy źródłowe są bardzo ciekawe. Ilustracja z kolekcji Daniela Staberga, co prawda pokazuje arkebuzera z drugiej połowy XVI wieku, niemniej jednak gentelman wygląda nader strojnie i statecznie, niejako pasując do wizerunku mieszczanina bawiącego się w żołnierza.

Opis kawalera de Labouveur, towarzyszącego pani de Guebriant – Francuza dał się zmylić nader wojennemu wyglądowi konnych mieszczan:
Następnie widzieć się dało czterystu Kawalerzystów Gdańskich, z których dwieście pięćdziesiąt młodych ludzi bezżennych: reszta gospodarzy, wszyscy ogólnie wybrani z celniejszych Obywatelów i Kupców miasta tego. Ubiór ich był niemiecki z sukna czarnego, katanki podobnego axamitu. Mieli głowy nakryte kapeluszami kastorowemi, podpiętemi z jednej strony, nad któremi wznosiły się pióra białe i czarne, wisiały im u szyi łańcuchy złote, a na nich klucze do pistoletów. Siedzieli na dzielnych koniach, kulbaki i czapraki po większej części srebrem haftowane mieli, nagłówki równie okryte. Słowem ciężko widzieć Szlachtę lepiej ukształconą i zręczniejszą na koniu, jak ten stan miejski, który się rodził w żołnierskiem ćwiczeniu, do czego jest mu bodźcem miłość wolności.  

Anonimowy autor Ingresu... także dał nam ciekawy opis mieszczańskiej kawalerii:
Szło Muszkieterów od przedmieścia y po wszystkich ulicach, cechów rożnych, po stronach ze trzy rzędy, Chorągwi ze sto.(...) następowała szeregami Raytarya Mieyska pod kornetem swym, stroyno ubrana, wszyscy w barwie karmazynowey iedney potrzeby Srebrne, pod kapeluszami barwianemi z piórami Strusiemi, Trębaczow czterech, w teyże barwie, szeregów 47, osób 35, a dwa szeregów w zupełnych kirysach, wszyscy na dobrych barzo koniach. Po nich szła Raytarya także miejska, wszyscy w iedney barwie plisiowey czarney, pod kapeluszami czarnemi a piórami białemi na wybornych koniach szeregów 20.Trębaczow w takiej barwie 4. Następowała potym Raytarya karmazynowey barwy iako pierwsza, szeregów 16, a w pliszowey czarney szeregów 10. Z herbami Gdańskiemi, na fartuszkach czerwonych adamaszkowych przy każdey stronie uwieszonych bogato.             

7 komentarzy:

  1. Czy ja wiem, czy faktycznie "Francuz dał się zmylić nader wojennemu wyglądowi konnych mieszczan"?
    Gdańszczanie byli znani ze swojego poczucia dumy i niezależności, więc ta uwaga "do czego jest mu bodźcem miłość wolności" jest chyba trafną diagnozą.
    A jeśli chodzi o wojenne ćwiczenia mieszczan. Tutaj mamy do czynienia z wybraną grupką osób. I to raczej zamożnych, skoro stać ich było na taki przepych. Może właśnie elita Gdańska podtrzymywała swoją sprawność wojenną? Są jakieś badania na ten temat? Bo, że bractwo rycerskie w Gdańsku istniało, to oczywiste. Pytanie, na ile elita mieszczan gdańskich poświęcała swój czas na ćwiczenia wojenne? Czy to, co widział Labouveur to tylko dziarska mina i ładna prezencja na koniu, czy faktycznie coś się za tym kryło?
    A zresztą, może tak wysoka ocena mieszczan gdańskich wynikała z tego, że we Francji, w miastach, nawet o te dziarskie miny i dobrą prezencję na koniu było trudno :)?

    pozdr.
    Radek

    OdpowiedzUsuń
  2. W czasie każdego konfliktu w który był zaangażowany Gdańsk całą brudną robotę wykonywali najemnicy - co wszak nie dziwi, gdyż miasto stać było na zaciągnięcie dużej ilości żołnierzy (chociaż ten materiał ludzki bywał różny). Sami mieszczanie w działaniach wojennych brali udział rzadko a i to, jak dobrze wiesz Radku, bo zajmowałeś się tym w swojej książce, bez żadnej rewelacji. Niderlandzcy mieszczanie w tym okresie też się ładnie prezentowali na obrazach, bo stać było ich na drogie i dobre wyposażenie, ale do żołnierki żaden z nich się nie pchał, bo i nie musiał - nie wydaje mi się, by i w przypadku Gdańska było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tylko głośno się zastanawiam :)
    Pod Lubieszowem kawaleria złożona z "synków miejskich" dostała baty. Prawda. Ale kto ich wtedy od husarii nie brał?
    A czy znasz inny przykład niż Lubieszów, by kawaleria gdańszczan (ale mieszczan, a nie wojsk zaciężnych) miała okazję sprawdzić się w bitwie?

    Radek

    OdpowiedzUsuń
  4. W 1629 roku prawdopodobnie jedna z konnych kompanii miejskich brała udział w potyczce ze Szwedami, co już zresztą na blogu wspomniałem:
    http://kadrinazi.blogspot.com/2010/06/sojusznicy-ron-cz-iv.html
    Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby w toku tej akurat wojny mieszczańska jazda miała więcej okazji do potyczek ze Szwedami - tu jednak trzeba by badać temat w źródłach niemiecko- i szwedzkojęzycznych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Salve,
    chcialbym tylko dorzucic uwage ze jezdziec z drzeworytu Josta Ammana nie jest arkebuzerem per se, tylko szlacheckim kawalerem'die reiter', zauwazmy jak strojny jest jego 'zrebca' 'rzad konski'.. sam zas 'plaszcz' przypomina wegierskie dolmany

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki czemu jeszcze lepiej pasuje na gdańskiego mieszczucha bawiącego się w wojsko ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Stare wpisy,ale dobrze ze piszecie panowie o Wegierskich dolmanach,jak by nie bylo wplyw RON widac i w Gdansku.

    OdpowiedzUsuń