niedziela, 3 października 2010

Langfelde/Długie Pole - 15 lipca 1627 roku

Tym razem chciałbym napisać o potyczce stoczonej w czasie wojny o ujście Wisły – starcie mało znane, a niezwykle ciekawe, bo zupełnie odmiennie przedstawione przez źródła z obydwu stron.  Hetman Koniecpolski w lipcu 1627 roku opanował Gniew, otrzymał jednak wtedy informację o ruchach armii szwedzkiej w okolicach Kiezmarku. Wysłał więc ks. Zasławskiego na czele jego pułku jazdy by rozpoznał siły szwedzkie. Polska jazda dotarła do Grabin, gdzie rozbiła obóz. Pułkownik wysłał wtedy znanego zagończyka, Pawła Czarnieckiego, na czele podjazdu w okolice obozu szwedzkiego. Posłał nocą 8 chorągwi kozackich na podjazd pod wojsko nieprzyjacielskie (…), którzy zapuściwszy się aż ku obozowi szwedzkiemu. I w tym momencie zaczynają się rozbieżności, które jednak początkowo łatwo wyjaśnić. Według Szwedów zgrupowanie polskie (nazwane ‘strażą przednią’) składało się z 14 ‘kompanii’ – 3 husarii, 9 kozackich i 2 dragońskich. Wydaje się jednak  że jako ową ‘straż przednią’ potraktowano całość pułku Zasławskiego – wierząc że za nim maszeruje reszta armii polskiej. Polski Diariusz albo summa spraw… opisuje, jak to nad rankiem (zapewne z 14 na 15 lipca) podjazd Czarnieckiego wpadł na 12 kornetów szwedzkiej jazdy która też lubo dla języka, lubo dla żywności posłani byli. Kozacy mieli odważnie zaatakować Szwedów i zmusić ich do panicznego odwrotu. Goniąc uciekających rajtarów kozacy mieli z kolei wpaść na na piechotę, których było kilkaset na zasadzce, i tam mężnie sobie poczynali. W końcu jednak polska jazda, otoczona zewsząd przez przeważające siły nieprzyjaciela, miała się wycofać z pola walki. Diariusz podaje straty tylko spośród towarzyszy – 4 zabito, pojmano 6 – oprócz tego podjazd miał stracić na rzecz Szwedów aż trzy sztandary, z chorągwi kozackich Samuela Łaszcza, Kruszyńskiego i Kuliczkowskiego. Według tej wersji, Polacy ulegli przewadze nieprzyjaciela, musiało dojść do zaciętej walki wręcz, jeżeli utracono trzy chorągwie. Interesujący, acz często spotykany w źródłach, jest brak informacji o stratach wśród pocztowych – którzy musieli wszak być zarówno wśród zabitych, rannych jak i wziętych do niewoli.

Przechodzimy do kolejnej wersji wydarzeń, tym razem to Israel Hoppe i jego kronika wojny w Prusach. Ten określił siły polskie na 2 kompanie husarii i 13 kompanii kozackich. Daje nam on także nieco informacji o grupie szwedzkiej – ta ma być jednak o wiele mniejsza niż według polskiego diariusza. Szwedami miał dowodzić podpułkownik ‘Achiatus Tott’ – czyli słynny fiński kawalerzysta Åke Tott. Jego oddział to 3 seinen Compagnien zu Ross czyli 3 kompanie rajtarii Totta oraz 2 Comp. von Lessels Regimente zu Fuss czyli 2 kompanie z pieszego regimentu płk. Alexandra Leslie (szwedzki krajowy regiment z Kronoberg). Szwedzi mieli odeprzeć polski atak, zdobywając 4 sztandary.

Ostatnia, bardzo istotna wersja wydarzeń, pochodzi z listu kanclerza Axela Oxenstierny do jego brata Gabriela Gustaffsona, datowanego z obozu pod Głową Gdańską 16 lipca 1627 roku. Pozwala nam potwierdzić datę (15 lipca) jak i zlokalizować miejsce potyczki jako Langfelde – była to wieś Długie Pole. Tott miał mieć pod swoją komendą 150 fińskich lattaryttare, pułkownik Leslie zaś  180 muszkieterów ze swojego  regimentu. Dane te są dosyć zbieżne z tym co podał Hoppe  -  3 kompanie jazdy i 2 kompanie piechoty w toku kampanii były na pewno poniżej stanów etatowych. Wiemy jednakże, że w bitwie pod Tczewem kompania fińska Totta miała 100 żołnierzy, a jego kompania najemna 120. Jak więc pogodzić owych 150 rajtarów z 3 kompaniami u Hoppego? Być może tylko tylu żołnierzy było w lipcu zdatnych do walki, ewentualnie w potyczce wzięła udział tylko jedna lub dwie kompanie? Do rzeczy jednak… Leslie i Tott ze swoimi żołnierzami ubezpieczał flankę armii szwedzkiej szykującej się do powtórnej przeprawy pod Kiezmarkiem (przypomnijmy – tym razem udanej, o czym już na blogu pisałem), jego zadaniem miało być zapewne informowanie o ruchach wojsk polskich. To właśnie według tej wersji polska ‘straż przednia’ miała liczyć aż 14 kompanii, w tym husarią i dragonię. Co jednak najważniejsze, według owej relacji tylko 5 z owych kompanii  uderzyło na Szwedów. Szwedzcy muszkieterzy, ukryci w zasadzce (czyli tak jak podał Diariusz…, acz nie w takiej ilości) oddali z zaskoczenia salwę na flankę atakujących Polaków, co wraz z dosyć desperackim oporem ze strony Finów pozwoliło odeprzeć atak. Polacy mieli utracić 4 sztandary (czyli tak jak o tym napisał, zapewne w oparciu o relacje szwedzkie, Hoppe), do niewoli wzięto 1 chorążego i 8 innych żołnierzy polskich.  Szwedzi mieli mieć 3 zabitych (1 rajtara i 2 muszkieterów) oraz 8 do 10 rannych (‘pociętych’ więc rannych w starciu wręcz).  

4 komentarze:

  1. Nie dawno wydane opracowanie Wojna trzydziestoletnia.Europa i świat 1618-1648 podaje straty polskie 300 ludzi(bez podziału na zabitych , rannych i jeńców) toż to istna rzeź musiałaby być ;-)Podają też że Tott został po tej walce obdarzony godnością szlachecką. Czyżby wcześniej nie był szlachcicem? Z tego samego tekstu wynika że jego ojciec był namiestnikiem prowincji a matka Sigrid wywodziła się z rodu Wazów, jakże więc nie miał szlachectwa?Mieszane uczucia mam po przejrzeniu tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie dziwne - nie ma tam może przypisu w oparciu o jakie źródło to informacja? Tott faktycznie musiał być szlachcicem 'z urodzenia', nigdy też nie spotkałem się z tak wysokimi stratami polskimi, toż przy 8 chorągwiach kozackich - etat ok. 800 koni, stany realne na pewno o wiele niższe - to byłaby hekatomba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypisy??? Michale w tej książce nie ma żadnego przypisu źródłowego.;-)W tekście pojawiła się informacja że to Oxenstierna opisał akcję Totta, ale nie wiadomo czy chodzi tu o całość zdarzenia w tym straty polskie czy tylko o fragment. Czyżby rzeczywiście kanclerz Gustawa II Adolfa podał tak wysokie straty polskie? Przypisów brak, jest tylko bibliografia. Gdyby nie głód literatury polskojęzycznej o TYW nie kupiłbym tej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z listu Oxenstierny korzystałem pisząc ową notkę, mój szwedzki jest słabiutki, ale chyba liczby 300 Polaków nie przegapiłem.

    OdpowiedzUsuń