Tydzień temu
wrzuciłem na bloga wizerunek hetmana Jana Zamoyskiego, na którym wyglądał on
dosyć spokojnie, dobrotliwie rzekłbym. Jednak nie zawsze pan Jan był człekiem
łagodnego usposobienia, w obliczu wielkiego zwycięstwa na polu bitwy starał się
utrzymać porządek wśród swych wojsk, sięgając nawet po ostatecznie środki. Taką
oto historię dotyczącą kapitulacji wojsk arcyksięcia Maksymiliana po klęsce
byczyńskiej podał pewien czeski kronikarz:
Daley kanclerz [Jan Zamoyski] kazał stanąć [swojemu] woysku
długą ulicą od bramy do obozu, w którą weszli ludzie J. K. Mci [Maksymiliana], a których było ieszcze 1500, lecz bez
broni. Wszyscy musieli oddać pieniądze, iakie mieli przy sobie i nie śmieli i
fennika zataić. Przy iednym znaleźli groszy czyli 12 pieniążków, tego
rozsiekali na kawałki. Dway Hayducy [autor używa tu tej nazwy wyraźnie na
określenie Węgrów] ściągnęli płaszcze z
Drabantów J. K. Mcio mimo zakazu rabunku. Gdy to doniesiono Kanclerzowi, kazał
Hayduków przyprowadzić do siebie, płaszcze im oddać, a ich ściąć natychmiast.
Odtąd żaden z naszych więcey nie był obdzieranym.
Jak widać
hetman potrafił sprawiedliwość wymierzać bardzo szybko, starając się utrzymać
dyscyplinę. Bez wątpienia całą sprawę niejako ułatwił fakt, że chodziło o dwóch
węgierskich hajduków, a nie towarzyszy spod poważnego znaku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz