Dziś piękna anegdotka z 1647 roku. Kardynał Mazarin wysłał
wtedy marszałka Ludwika Burbona, znanego lepiej jako Kondeusz[1]
do Katalonii. Miał on tam – na czele francusko-katalońskiej armii – zająć się
oblężeniem Lleidy, na której zęby połamało sobie już kilku francuskich
generałów. Impreza nie zakończyła się jednak sukcesem i Kondeusz jak niepyszny
powrócił po pewnym czasie do Francji. Obroną Lleidy dowodził don Gregorio Bito,
kurtuazyjny w mowie i bezwzględny w
czynach. „Umilał” on czas oblegającym, często wyprowadzając z twierdzy
wycieczki i nękając ich ostrzałem. Prowadził jednocześnie bardzo sympatyczną
korespondencję z Kondeuszem, komplementując go ile wlezie. I tu dochodzimy do
anegdotycznej sytuacji, do której doszło w czasie jednego z „gorętszych” dni oblężenia,
gdy francuski książę – jak zwykle zresztą – nie oszczędzał się i był często
widoczny wśród żołnierzy pierwszej linii. Hiszpan wysłał mianowicie do
francuskiego obozu dwóch czarnoskórych paziów, którzy przynieśli podarunek dla
Kondeusza. Brito nakazał im oto dostarczyć lemoniadę i sorbet, by Francuz mógł się odświeżyć po męczącym dniu. Urocze,
prawda?
Trolowanie zanim to było modne.
OdpowiedzUsuńAle w jakim stylu :)
OdpowiedzUsuńMógłbyś zdradzić źródło tej anegdoty? Właśnie szykuję sorbet ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka o Kondeuszu, wydana właśnie przez NapoleonaV ;)
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuń