wtorek, 12 stycznia 2016

Banda kociaków i wielbłądolampart


Ogier Ghiselin de Busnecq dawno nie gościł na blogu, pora więc by uraczył nas jakąś dykteryjką. Jako że nie mam nastroju na klimaty wojskowe, a Ezra[1] właśnie bawi się plastikowymi zwierzakami – zainspirowany jego przykładem – zajmiemy się opisem ciekawej fauny. Takie oto obserwacje zapisał cesarski dyplomata z wizyty w sułtańskim zwierzyńcu w Konstantynopolu/Stambule. Tłumaczenie (jak zwykle nieco luźne) z wersji angielskiej w moim wykonaniu:
Ujrzałem w Konstantynopolu dzikie bestie wszelkiego rodzaju – rysie, dzikie koty, pantery, lamparty[2] i lwy, tak oswojone i wytrenowane że, gdym na to patrzył, jeden z nich pozwolił swojemu opiekunowi wyciągnąć sobie z pyska owcę, którą chwilę wcześniej mu rzucono. Stwór zachowywał się bardzo spokojnie, mimo że jego zębiska splamione były (już) krwią (owcy).
Widziałem także młodego słonia, który potrafił tańczyć i bardzo sprytnie bawić się piłką. Kiedy to czytacie, jestem pewien że nie możecie się powstrzymać od uśmiechu. ‘Słoń – powiecie – tańczący i bawiący się piłką!’ A czemuż by nie? Czymże się to różni od słonia, który według Seneki chodził po linie, czy też od tego którego Pliniusz opisał jako greckiego mędrca?
(…)
Tuż przed tym jak przybyłem do Konstantynopola mieli tam wielbłądolamparta[3] (żyrafę) w menażerii; ale ja zastałem ją martwą i pochowaną. Poprosiłem jednak, by wykopano jej kości bym mógł je zbadać. Zwierzę to jest znacznie większe z przodu niż z tyłu, z tego też powodu nie nadaje się do noszenia ciężarów czy by nosić na grzbiecie jeźdźca. Zwie się wielbłądolampartem, bo jego głowa i szyja są jak u wielbłąda, a skóra jest cętkowana, jak u lamparta (pantery).



[1] Dla niezorientowanych – mój dwu i (prawie) pół letni syn.
[2] Biorąc pod uwagę, że lampart to pantera, zapewne jednym z opisywanych zwierząt jest gepard.
[3] Camelopard. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz