środa, 22 kwietnia 2015

A w Polsce to husarz chowa się za każdym krzakiem...


Jeden z najdziwniejszych ‘internetowych’ mitów dotyczących husarii mówi o tym, jakoby najemnicy[1] mieli w swoich kontraktach zastrzeżenie, że mogą walczyć przeciwko wszystkim rodzajom wojsk, poza polską husarią. Oczywiście na dowód tego bajkowego stwierdzenia nie pada nigdy nawiązanie do jakiegokolwiek źródła, no ale przecież internet swoje wie… Zastanówmy się więc dzisiaj przez chwilę nad tą, nie bójmy się tego słowa, wierutną bzdurą.
Już od panowania Karola IX oddziały zaciężne[2] stanowiły podstawę piechoty w szwedzkich armiach polowych, także ciężka kawaleria (kirasjerzy) czy liczne oddziały rajtarii formowane były w ten sposób. W żadnym znanym mi źródle nie pada informacja o tym, że żołnierze owi mieliby jakąkolwiek specjalną klauzulę wykluczającą walkę przeciw husarii.  Biorąc pod uwagę, jak duży procent armii polskiej czy litewskiej stanowiła w pierwsze połowie XVII wieku husaria, szwedzcy władcy musieliby – delikatnie rzecz biorąc – upaść na głowę, żeby zawrzeć taki punkt w kapitulacjach dla oficerów zaciężnych. Wszyscy zapewne słyszeli o wielkich zwycięstwach husarii nad armiami szwedzkimi: Biały Kamień, Kircholm, Kłuszyn, Trzciana; mało jednak uwagi poświęca się tym starciom, w których husaria nie była (z różnych przyczyn) w stanie przynieść zwycięstwa nad pludrakami, a czasami wręcz z nimi przegrywała. Twer, Walmozja czy Górzno pokazują, że owi najemnicy nie zawsze musieli się bać husarii, bo nie miała ona monopolu na zwycięstwa. Zaskoczenie, dobrze zastosowany fortel czy lepsze dowodzenie potrafiły przechylać szalę zwycięstwa na stronę Szwedów, nawet w obliczu licznej husarii. Zachowało się do naszych czasów kilka pamiętników napisanych przez szwedzkich najemników i mimo że czasami wspominają oni o sławie i zdolnościach bojowych husarii, żaden z nich nie zapisał informacji o specjalnym kontrakcie jaki mieliby podpisać w obliczu walki z tą formacją. Nie oszukujmy się, gros najemników na służbie szwedzkiej nigdy wcześniej o husarii nie słyszało, sława tej formacji nie była wszak aż tak rozpowszechniona. To że słyszano i mówiono o niej na europejskich dworach królewskich nie znaczy jeszcze, że każdy knecht czy rajtar przybywający walczyć do Inflant czy Prus z trwogą wyglądał husarzy szarżujących zza najbliższego krzaka.
Co ciekawe jednak, sami Szwedzi próbowali w okresie wojny 1600-1611 powiększyć swoje jednostki mogące stawić czoło husarii w polu, szukając możliwych ochotników wśród (tańszych od najemników) krajowych żołnierzy. Nazwane Skölderusttjänsten, oddziały te były zupełnie nieudaną próbą zapewnienia armii szwedzkiej dostatecznie dużej ilość ciężkiej piechoty (pikinierów) i kawalerii – czyli formacji których najbardziej Karolowi IX brakowało – dla uzupełnienia armii polowej po klęsce pod Kircholmem w 1605 roku. Nazwa (związana ze słowem „tarcza”) pochodzi od tarczy herbowej, jako że ochotnicy z tej formacji mieli otrzymać prawo posługiwania się specjalnym herbem. Żołnierze mieli otrzymać w nagrodę, oprócz owego herbu, stały żołd a także dożywotnie zwolnienie od podatków. Plan utworzenia w ten sposób 9 chorągwi jazdy i 13 chorągwi piechoty spalił jednak na panewce, bo nawet ochotnicy zgłaszający się do armii nie byli zainteresowani służbą w tych oddziałach. Nie należy jednak specjalnie doszukiwać się w tym drugiego dna, że oto Szwedzi i Finowie drżeli w obawie przed skrzydlatą jazdą. Po prostu służba w ciężkiej piechocie (dla chłopów) i kosztownej ciężkiej jeździe (szlachta) nie uśmiechała się nawet ochotnikom, którzy woleli służyć jako piechota strzelcza i lżejsza jazda. To zresztą dość typowy problem dla armii szwedzkiej za panowania Karola IX, dopiero reformy Gustawa II Adolfa nauczyły szwedzkich i fińskich piechurów szacunku dla kombinacji piki i muszkietu. Chcąc nie chcąc, Karol IX wciąż musiał opierać się o piechotę najemną jako podstawę swoich ‘ciężkich’ formacji.  Żołnierze ci walczyli z różnym skutkiem – udanie pod Twerem, dzielnie acz bez sukcesów nad Gawią i pod Kłuszynem.
Za panowania Gustawa II Adolfa to właśnie oddziały zaciężne/najemne stanowiły podstawę królewskich sił polowych, zwłaszcza piechoty. Z husarią przychodziło im się bić często i z różnym skutkiem, żeby tylko wspomnieć Gniew, Tczew, Górzno i Trzcianę w Prusach, a także Kropimojzę, Mitawę, Walmozję, Wenden, Selbok czy Treiden w Inflantach.  W żadnym z tych starć nie doszło jednak do przypadku, by żołnierze szwedzcy odmówili walki przeciw husarii, powołując się na jakiś zapis w swoim kontrakcie. Oczywiście zdarzały się przypadki ucieczki w pola boju w obliczu szarży (Kropimozja i dragonia de la Barre, Trzciana i rajtaria fińska), niemniej jednak to już zupełnie inna kategoria, nieprawdaż? Co ciekawe, w większości tych walk piechota szwedzka wystawiała tylko muszkieterów, generalnie przypadki gdy husarze walczyli przeciw szwedzkim pikinierom po 1610 roku są bardzo nieliczne.
Także i pamiętnikarze z armii Karola X Gustawa: Gordon, Holsten i von Ascheberg, nie wspominają nic o specjalnych zapisach w swoich kontraktach. Zresztą dwaj pierwsi zetknęli się z husarią dopiero w czasie walk w Polsce, von Ascheberg[3] mógł zapewne o husarii słyszeć – nawet od krewniaków którzy mogli walczyć u jej boku przeciw Szwedom – jednak brak u niego wzmianek o jakieś nabożnej bojaźni w stosunku do tej jazdy. Oczywiście należy przy tej okazji pamiętać, że ilość husarii w czasie „Potopu” była, w porównaniu z wcześniejszymi wojnami szwedzkimi, o wiele mniejsza, stąd też i jej wpływ na przebieg i wynik starć nie był aż tak dominujący.
Oczywiście jeżeli któryś z Czytelników jest w posiadaniu dokumentu źródłowego (podkreślam: źródłowego, a nie opracowania), który zaprzeczy moje tezie i udowodni, że się myliłem, zachęcam do komentowania. Nie omieszkam zamieścić na blogu sprostowania!







[1] W domyśle: na służbie szwedzkiej.
[2] Przede wszystkim niemieckie, ale też szkockie i angielskie, w mniejszym stopniu pochodzące z innych krajów Europy Zachodniej.
[3] Z pochodzenia Kurlandczyk. 

16 komentarzy:

  1. Lubię takie rozprawy z mitomanią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to Łysiak napisał? Plucie do talerza z historią ;) Z tymże takie 'internetowe mity' to są wręcz szkodliwe, a ludzie to łykają jak pelikany.

    OdpowiedzUsuń
  3. W pełni się zgadzam, dlatego podoba mi się ten wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jeszcze kilka podobnych w zanadrzu, ale będę ja dawkował :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamietam ze w Angielskim tlumaczeniu ksiazki o historii Szwecji( Szwedzki autor) napisal iz najemnicy z Finlandii zastrzegali sobie walczyc z Polakami w otwartym polu,mysle ze nalezy to sprawdzidz,bo po Kircholmie moglo byc sporo osob ktore nie chcialy walczyc.A mity jak mity,Gustaw Adolf i"jego"pomysly wojskowe ktore juz byly uzywane wczesniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. A tytuł lub autor pracy? Bo przyznam, że to delikatnie rzecz biorąc mocno ogólnikowa informacja ;) Finlandia za panowania Karola IX nie wystawiała żadnych najemników, kilka kompanii zaciężnej jazdy formowano tam za Gustawa II Adolfa, ale te walczyły w Inflantach przeciw husarii litewskiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak bede w bibliotece w Vancouver, wszystko napisze,tytul byl "historia Szwecji",byl to pierwszy raz kiedy sie z tym spotkalem,a w internecie o tym nie czytalem,wole twoj blog.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam pytanie,ktore pamietniki szwedzkie mowia o slawie i zdolnosciach husarii?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ok,chcialbym zakupic twoja ksiazke,a niewiem czy czytales "the Northern Wars 1558-1721" Robert I.Frost,wiekszosc o RON i Szwecji,a okladka to "Wladyslaw 4 pod Smolenskiem"duzo materialow zrodlowych.Jestem bardzo zadowolony ze powstal taki blog jak twoj,zawsze mnie interesowala piechota "cudzoziemska",ale zawsze mnie dziwilo ze Polacy zapominaja,ze przed kontuszami,Polskie wojsko np Renesansowe ,patrzac na taki Krakow ubieralo sie wtedy tak jak w calej lacinskiej europie,mieli na glowach "nalesniki"itp,a muzeum w Wilanowie zachowoje sie tak jak by Pola przed kontuszami nie istniala.

    OdpowiedzUsuń
  10. Frost jest ok, sporo u niego błędów - czy to z powodu oparcia się o błędne opracowania czy brak źródeł - niemniej jednak jako wstęp do historii regionu, napisany w przystępny sposób dla Anglosasów może być.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dokladnie o to mi chodzilo,my historie RON znamy,a ksiazka Frosta daje im mozliwosc z zapoznaniem sie z historia ktora w mniemaniu takich np Kanadyjczykow nie istniala,jednak mysle ze sposob historykow Polskich( oczywiscie nie wszystkich) zawsze byl bardziej zrownowazony,niz jednostronnych z zachodu.Nie wiem czy czytales "Krolowa Krystyna" Svena Stolpe,o Polsce duzo tam nie bylo( z reszta dziwnie napisana ksiazka) ale ukazywala paranoje Gustawa Adolfa co do Polakow,wszedzie ich widzial,i jest tam swietny wiersz "strach bitewny"pasuje do Kircholmu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie przesadzajmy z tą paranoją. Jakoś z listów króla nic takiego nie wynika. Paranoję to on miał w stosunku do Duńczyków ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tego co pisze w "Krolowej Krystynie" wypytywal ambasadorow z roznych krajow czy nie sa Polskimi szpiegami,pamietaj ze jego tatus bardzo Polakow nie lubial,Karol lubial propagande,wiec Gustaw nawysluchiwal sie duzo o Polakach,a "Polskie glowy" na okrecie "Waza"?Sudermczyk byl pieniaczem i walczyl z Zygmuntem o tron,wiec Gustaw wychowal sie gdy nastroje anty-Polskie w Szwecji byly wysokie,nie zapominaj o synu Karola ktore przesiedzial kilka lat w Polskim wiezieniu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pytanie ambasadorów czy są szpiegami to raczej objaw głupoty a nie paranoi, jakoś nie chce mi się wierzyć w tę anegdotę. Niestety szwedzcy autorzy (mniej lub bardziej) związani z historią mają często zwyczaj wrzucania w swoje prace takich anegdotek, niezbyt związanych z realnym przebiegiem zdarzeń.
    Karl Karlsson przebywał w Polsce jako więzień wojenny, nie wiem więc jak to miałoby w jakiś sposób wpłynąć na odbiór Polski przez Gustawa II Adolfa? To że Karl Karlsson połowę swojego pobytu w Polsce spędził w kajdanach zawdzięczał ;) tylko swojej próbie ucieczki.
    Co do zdobień na 'Wazie' - król toczył wojnę z Rzplitą, nic więc dziwnego, że chciał dać psychologiczne prztyczka w nos Polakom (biorąc pod uwagę jak i gdzie ustawiono 'polskie' rzeźby). Była to tylko drobna część ozdób okrętu, liczni Rzymianie, trytony czy inne mityczne stwory raczej nie wskazują na paranoję króla, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja wiem,ale nie zmienia to sprawy ze Gustaw nie lubial i obawial sie Polakow,to czy bardziej Dunczykow to inna sprawa,a jak napisalem to Zygmunt z Karolem o tron sie bil,a z objawem glupoty masz racje...syn swojego ojca,Gustaw byl czlowiekiem ,to ze zachodni historycy zrobili z niego boga to inna sprawa,troche pieniactwa "przeja"po ojcu.Jak by nie bylo ,nezposrednia rodzina Gustawa,sporo na pienku z Polska miala.

    OdpowiedzUsuń