Dziś niejako kontynuacja wpisu wczorajszego, dotyczącego kwestii
strojów dla piechoty (uprzedzając pytanie – nie, o podszewkach nic tam nie ma).
Tym razem pozwolę sobie na cytat in extenso z pracy p. profesora Henryka
Wisnera Rzeczpospolita Wazów, II. Wojsko
Wielkiego Księstwa Litewskiego, dyplomacja, varia.
Z zaciągiem piechoty
polskiej wiązał się zwyczaj dawania jej barwy, czyli raz na ro sukna na
mundury. Dziwi, że milczano o butach[1]. W
roku 1615 list przypowiedni zapowiadał danie na trzech piechurów dwu postawów
sukna rocznie lub „łokciami gdańskimi” ośmiu łokci sukna karazjowego na
hajduka. Rotmistrzowie otrzymywali po 8 łokci falendyszu[2],
porucznicy, nie wiadomo dlaczego, aż 12 łokci, tyle że nieco tańszego[3].
Karazja to najtańsza, lekka tkanina wełniana, falendysz, sukno grube.
Oczywiście nie można z tego wyciągnąć wniosku, że opisana
wczoraj ‘dostawa’ materiałów była przeznaczona dla zaledwie kilku ludzi. Wspomniane
powyżej 2 postawy/3 hajduków to przydział roczny, czyli przynajmniej dwóch a
może nawet trzech strojów na żołnierza. Prawdopodobne, że transport z Wilna był
przeznaczony dla hetmańskiej chorągwi piechoty dowodzonej do marca 1622 roku
przez Jana Dziewczopolskiego. Oddział ten służył od sierpnia 1621 roku, część
żołnierzy mogła więc nie posiadać jeszcze ‘barwy’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz