Wracamy do Bielskiego i rozdziału o sprawie i obyczajach ludzi postronnych w rzeczach Rycerskich. W
pierwszym odcinku mieliśmy Węgrów, pora teraz na Niemców. Pan Marcin na
początku niby ich chwalił, ale pod koniec opisu już nie zdzierżył i wystawił
niemieckim żołnierzom słabiutką laurkę.
Niemcy niniejszego
czasu[1] rozmaitych
obyczajów używają i strojów na konie. Są między nimi, którzy na się i na konie
zupełną zbroję kładą, jako też niegdy Rzymianie czynili, zwali to Cathafracti[2], są
też drudzy lżejszą zbroje po Fedwerecku[3], drudzy
co się stroją po usarsku w pancerzach z tarczą, a z drzewem na prędkie
potkanie, a niedawno się tego jęli, gdy obaczyli, iż to jest pożyteczniejsza
sprawa, niż obciążenie wielkie[4] na
konie i na się brać.
Pieszego ludu u nich więcej
bywa niż jezdnego, w dostatecznej zbroi, i z strzelbą dobrą ruśniczą, bo w tych
wszystkie nadzieją pokładają swoją, stojąc za nimi jako za murem, gdy się
dobrze sprawią.
Mają tez swe
rozdzielenie obyczajem starych waleczników na chorągwie i proporce i roty jako
i jezdni ku szturmu idą Fendrychowie[5]
przodkiem z chorągwiami prędko.
Gdy w taborze leżą,
dobrze strzelbą obwarują tabor i okopają trudno ich ma kto pożyć.
(…)
Najgorsze na nie, gdy
im zaskoczy drogi ze wszechstron, a nie dopuścić do nich żywności, sami się tak
porażą, bo lud niecierpliwy, nieprzywykły głodu, zimnu; wnet im się ino mrzeć z
nędze; ktemu lud ciężki nie bardzo zwyczajny; a to jeszcze gorszego, nieradzi
słuchają swoich starszych i rzucają się na nie, kiedy im zadzierżą miesiąc
wołają Geld! Geld![6]
Jeśli in nie dadzą, nie będą posłuszni, a tak lepiej umieją powiedzieć,
napisać, niż walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz