środa, 20 czerwca 2012

Żyłem wówczas jak młody książę

Wielokrotnie przytaczałem fragmenty wspomnień XVII-wiecznych wojaków, opisujących jak  to ciężko im się żyło w czasie kampanii, jakie to trudy i niedole musieli znosić. Tym razem jednak zapoznamy się z opinią zupełne odwrotną. Rzecz pochodzi z 1662 roku, kiedy regiment rajtarii Lubomirskiego, wchodzący w skład Związku Święconego, rozlokował się na kwaterach na granicy Pomorza. Dowodzący leibkompanią Hieronim Chrystian von Holsten wybrał na leże dla swojej kompanii miasteczko niemieckie Frydland, gdzie był luterański i katolicki ksiądz. Żołnierze zostali dobrze przyjęci przez mieszkańców. Sam kapitan lejtnant otrzymał rozkaz zaciągu dodatkowego żołnierza dla uzupełnienia kompanii, oprócz tego na czele wyboru z całego regimentu (po 10 rajtarów z każdej z 10 kompanii) udał się nad Zatokę Pucką w celu wybierania spyży. Spotkał się z radą miejską Gdańska; podczas tego spotkania Gdańszczanie bez oporów zgodzili się na przebywanie na podległym im terenie polskich żołnierzy, prosili jednak Holsten o to by zachował dyscyplinę wśród swoich wojaków. Jego samego zaprosili zaś do Gdańska. Kapitan zlecił komendę nad rajtarami dwóm lejtnantom, a sam spędził cztery niesamowicie przyjemne tygodnie w mieszkaniu przygotowanym przez gdańskich mieszczan. Gdańszczanie przekazali 15 000 złotych dla marszałka Związku Święconego Świderskiego, a samu   Holstenowi, za utrzymanie dyscypliny wśród swoich rajtarów, wpadło do kiesy 100 dukatów. Ech, piękne to były czasy dla naszego bohatera:
Żyłem wówczas jak młody książę. Kiedy pojechałem do Pucka, by zabrać ludzi, tamtejsi panowie ofiarowali mi furgon z dwoma mocnymi końmi, wyładowany prowiantem (…) Spędziłem jeszcze jakiś czas we Frydlandzie na hulankach, kuligach i łowach gdyż mieliśmy najlepsze kwatery jakich można sobie było życzyć.
Oczywiście taka sielanka nie mogła trwać wiecznie. I rzeczywiście, gdy wyrosła trawa, zaczęto mówić znowu o wymarszu. Chociaż przy Związku Święconym mieliśmy dobre czasy, nasi Polacy zapragnęli zrobić z tym koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz