Wracamy do wspominków pana de Montluc, udało mi się znaleźć
smakowity kawałek. Francuz tak oto opisywał pewien epizod ze szturmu na
Thionville, który miał miejsce w czerwcu 1558 roku. Jeden z jego żołnierzy
zameldował mu, że przeciwnik wycofał się z ważnej pozycji. Oficer odrzekł na
to:
Wskakuj tam żołnierzu,
a dam ci [za to] 20 sou. Żołnierz odrzekł jednak, że tego nie zrobi, [bo] jeśli
skoczy w dół to [zaraz] będzie martwym człekiem. I zaparł się [w miejscu] z całych
sił [tak, że Montluc nie mógł go zepchnąć ]. Mój syn kapitan Montluc i insi
kapitanowie, nad którymi miałem komendę, stali tuż za mną. Krzyknąłem do nich,
by pomogli mi z tym oto dzielnym żołnierzem [by zmusić go do skoku]. Cała nasza
grupa [złapała więc żołnierza] i rzuciła go w dół, głową w dół, dodając mu
odwagi [w momencie] gdy [mu] jej zabrakło. Kiedym ujrzał, że nikt go nie
zastrzelił, wrzuciliśmy tam jeszcze dwóch arkebuzerów, także [jak i pierwszego]
nieco wbrew ich woli.
Co ciekawe, dopiero potem zaczęli skakać tam oficerowie, na
czele z synem naszego pamiętnikarza. Kiedy już pozycję zajęło kilku z nich,
dopiero wtedy skoczył tam sam Montluc. Pragmatyzm Francuza jest godny uwagi, bo
też nie rzucał się do ataku jako pierwszy, a ‘zachęcał’ do tego innych
żołnierzy. Nic dziwnego, że tak długo udało mu się przetrwać na polu walki.
"Pragmatyzm Francuza jest godny uwagi, bo też nie rzucał się do ataku jako pierwszy, a ‘zachęcał’ do tego innych żołnierzy. Nic dziwnego, że tak długo udało mu się przetrwać na polu walki"
OdpowiedzUsuńTo mi przypomina odwrotną sytuację u Moskala, zwłaszcza gdy przeglądałem historię pułku astrachańskiego grenadierów. Tam czuli duch "dobrotliwego" Suworowa za swoim ramieniem. Pchać się z bagnetem na przodku z frontem do wroga wypadało nawet pułkownikowi.
Pozdrawiam!
Ech, słowiańska dusza ;)
OdpowiedzUsuńSłowiańska :)
OdpowiedzUsuńTo dodam jeszcze że jak Kotzebue [dowódca WOW] w 1874 roku pisał w raporcie do Imperatora że oficerów niższych [tych po szkole!] trzeba uczyć czytania mapy i zasad taktyki... i marudził jeszcze że deficyt w oficerach w piechocie i artylerii istnieje znaczny, a że wakaty mogą być zajęte tylko w 20% przez Polaków, reszta ma być dawana Rosjanom... ergo biedny Kotzebue; drapał się po głowie, bo tych pierwszych dyskryminowano, a ci drudzy robili wszystko byle by do 'Królestwa' nie trafić;
To ze słowiańskim akcentem kończę :)
Takie akcenty są zawsze mile widziane Marcinie :)
OdpowiedzUsuńGotowy temat na powieść 'pół żartem pół serio'.
OdpowiedzUsuń