niedziela, 19 września 2010

Wiedźmy, szabla i łacina


Ostatnimi czasy zasiedziałem się nad źródłami do Powstania Chmielnickiego i przy tej okazji znalazłem opis który wzbudził moją niebywałą wesołość. Oto 2 czerwca 1649 roku Krzysztof Przyjemski w liście do kanclerza koronnego opisywał starcie wojsk koronnych z Kozakami pod Sulżenicami. Jego opis starcia jest niemal kapką w kapkę jak u Andrzej Firleja, który tego samego dnia napisał list do króla Jana Kazimierza, relacjonując to samo starcie (o którym napiszę przy innej okazji…). Przyjemski jednak dodał do swojego listu nader ciekawy detal, który wygląda niczym prosto z bogatej wyobraźni panów z Grupy Monty Pythona (stąd i odpowiednie zdjęcie). Uwaga, będzie strasznie i śmiesznie…
Między inszemi i tego zamilczeć nie chcę, że dwie babie wiedzmy, na harc przeciwko naszym wyjechały, z których jedne gdy tam coś kreśliła, jeden z naszych zajechawszy szyję jej uciął [to dopiero jest antymagia!]: drugą w taborze żywcem wzięto i przyprowadzono, na imię jej Sałochna. Ma to być sławna czarownica, i Chmielnicki siła na niej polegał, obiecując wynaleźć jakieś ziele, za którem zaraz śmierć ma być, byle ją tylko przy zdrowiu zachowano, ale contra vim mortis, nulla herba crescit in hortis [na śmierć nie ma lekarstwa], przyjdzie kiedy jej prawo drugim na przykład.
Przyjemski nie dodał jednak, w jaki sposób pozbyto się owej drugiej wiedźmy – a szkoda, byłby to zapewne niezwykle interesujący opis…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz