327 lat temu armie sprzymierzonych (koronna, cesarska, bawarska, saska i wojska okręgów Rzeszy) dowodzone przez polskiego króla Jana III Sobieskiego pokonały armię turecką Kara Mustafy, likwidując oblężenie Wiednia. Jedna z najważniejszych bitew nowożytnej Europy, uratowała Cesarstwo Austriackie przed utratą stolicy i prestiżową klęską. To także jednak z największych szarż kawaleryjskich w historii - w finałowej fazie bitwy do ataku miało ruszyć blisko 20 000 jazdy polskiej, cesarskiej i bawarskiej, na czele z licznymi chorągwiami osławionej husarii. Chwała zwycięzcom w tej bitwie! Venimus, vidimus et Deus vicit jak napisał w liście do papieża Innocentego XI tryumfujący Jan III Sobieski.
Nooo. Szkoda tylko, że nasi przodkowie nie pogalopowali do boju w przeciwną stronę, bo z Wiktorii skorzystali (tfu, świnie jedne!) tylko austriacy. Nawet pierwszą w Wiedniu kawiarnię musiał im Polak założyć. Oni więc kawę po turecku zagryzali sernikiem po wiedeńsku, a my tylko karmiliśmy się dumą z odniesionego sukcesu militarnego. Niecałe sto lat później okazało się jednak, że dieta sernikowo-kawowa, mocarstwom zdecydowanie bardziej wychodzi na zdrowie...
OdpowiedzUsuńNo widzisz, nie dość że ich uratowaliśmy od pohańców, to jeszcze im kawiarnię pan Jerzy Franciszek Kulczycki musiał założyć ;) Chociaż niektórzy austriaccy autorzy próbowali z niego Ormianina zrobić, a kawiarnie umiejscowić w Wiedniu jeszcze przed 1683 roku. Niewdzięcznicy...
OdpowiedzUsuń