Język dyplomacji potrafi być czasami nader zaskakujący,
zwłaszcza kiedy używają go ludzie bardziej nawykli do szabli niźli do pióra.
Nic więc dziwnego, że czasami możemy w historii znaleźć raczej nieoczekiwaną
wymianą korespondencji, w której widać z trudem skrywany gniew czy pogardę.
Znalazłem taki właśnie ciekawy list, datowany na 21 stycznia 1652 roku. Jego
autorem jest Bohdan Chmielnicki, a adresatem pan którego wizerunek widzimy
powyżej – wojewoda kijowski Adam Kisiel. Panowie dobrze się znali, nieraz
przyszło im bowiem prowadzić wspólne negocjacje. Kozacki hetman skarży się tu
na list który otrzymał od Jana II Kazimierza, pełen połajanek i napomnień.
Wyraźnie dotknięty Kozak prosi więc o radę wojewodę, nie ukrywając też, że
gotów jest wznowić działania wojenne. Bardzo ciekawy jest jednak język którego
używa – od owych gorzkich i niestrawnych
potraw, po wzmiankę o nadętości i
częstych pogróżkach.
Żeby w pełni zrozumieć takie gorzkie żale Chmielnickiego,
zerknijmy najpierw na list który otrzymał od króla:
A tu wspomniany na początku list do Kisiela:
Niestety wiemy że wszystko
złe Lachom nie pozostało tylko w sferze pogróżek. Kika miesięcy po wymianie
owych listów, doszło do bitwy pod Batohem, jednej z najgorszych klęsk armii
polskiej w historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz