Dawno na blogu nie gościł Ogier Ghiselin de Busneq, pora to
więc naprawić, tym bardziej że znalazłem przepiękną powiastkę. Dzisiejszy
fragment dotyczy wyprawy do Adrianopola na przełomie 1577 i 1578 roku. Sułtan
zażywał tam wywczasu, polując ze swoimi sokołami (swoją drogą opis jest
przedni, wrzucę go przy innej okazji). Ogier otrzymał polecenie żeby dołączyć
do sułtańskiego dworu. Przydano mu eskortę – kilku jezdnych, a także 16 janczarów, żeby mnie uhonorować albo żeby
powstrzymać mnie przed ucieczką. Sułtańscy gwardziści okazali się jednak
problemem, szybko zaczęli bowiem narzekać na zbyt szybkie tempo marszu.
Była to zima, musieli
więc brnąć przez błotniste drogi, więc nasze długie marsze nie przypadły im do
gustu; oznajmili, że kiedy wyruszają na wyprawę [wojenną] z sułtanem, nigdy nie
maszerują [dziennie] więcej niż połowy dystansu [który obecnie przebywamy] i że
już dłużej tego nie zniosą. Zatroskało mnie to, nie chciałem bowiem być dla
nich surowy. Naradzałem się z moimi sługami co tu zrobić, kiedy jeden z nich
zasugerował, że [janczarzy] bardzo byli łasi na rodzaj omletu, który mój
kucharz przygotowywał z jajek i wina, z dużą ilością cukru i przypraw. „Być
może – rzekł – jeżeliby ich tym karmić każdego ranka na śniadanie,
zmniejszyłoby się ich narzekanie na zmęczenie i byliby bardziej spolegliwi”.
Jakkolwiek sugestia ta
wydała mi się dziwna, postanowiłem ją wypróbować [w praktyce] – okazała się
kompletnym sukcesem, omlet przypadł im bowiem go gustu, a wino którym obficie
ich raczyłem tak poprawiło im nastroje, że [po posiłku] byli gotowi do drogi
zanim jeszcze wydałem rozkaz i ochoczo stwierdzili, że gotowi są maszerować
[nawet] do Budy, jeśli będę im tylko serwował takie przysmaki.
Jest to chyba pierwszy znany mi przypadek przekupstwa za
pomocą omletu…
Dobry omlet nad złoto wart, zawsze tak twierdziłem ;) Przypomina mi nieco polski przepis z XVII w. - chyba poeksperymentuję.
OdpowiedzUsuń