W dzisiejszym odcinku cyklu miło mi powitać dra hab.
Sławomira Augusiewicza z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych
UMW. Obszerną listę publikacji mojego
gościa można znaleźć na stronie Instytutu, przypominam także o recenzji pracy Przebudowa wojska pruskiego…, którą
zamieściłem na blogu. A teraz zapraszam do lektury:
1. W jaki sposób
zaczęła się Pańska przygoda z historią, kiedy zdał Pan sobie sprawę że chciałby
się nią zajmować zawodowo?
Od kiedy pamiętam zawsze interesowała mnie przeszłość, ta
"najbliższa", mojej miejscowości (do dziś zbieram informacje o jej
przeszłości) i ta "dalsza", o której lubiłem czytać. Zapewne duży
wpływ na to miała rodzina, zwłaszcza tata, miłośnik historii, który umiał
opowiadać nie tylko o wydarzeniach znanych z lektur, ale i o przeżyciach własnych i swego ojca, a mojego dziadka,
uczestnika wojny z bolszewikami w 1919 roku (potem był w niewoli), którego
niestety bardzo słabo pamiętam. Jako dziecko słuchałem, nawet próbowałem już
coś notować, wspomnień drugiego dziadka, żołnierza batalionu balonowego z
Legionowa, o Wrześniu 1939. Że będę chciał zawodowo zajmować się historią
wiedziałem już wybierając się do liceum, choć bardziej widziałem siebie w roli
nauczyciela, niż badacza.
2. Który postać
historyczna jest Pańską ulubioną i dlaczego?
Jeśli mam wskazać jedną, to Bogusław Radziwiłł. Ulubioną nie
w sensie szczególnej sympatii do tej osoby, bo podzielam dotychczasowe oceny
historiografii i zgadzam się z Hanną Malewską, że to była, (cytuję z pamięci):
"kanalia, choć utalentowana i nie pozbawiona wdzięku". Niemniej dużo
satysfakcji sprawiają mi badania nad tą postacią.
3. Może się Pan się
cofnąć w czasie i poznać postać historyczną, być świadkiem jakiegoś wydarzenia
lub też zobaczyć/zbadać jakiś artefakt. Jaki byłby Pański wybór?
O, gdyby to było możliwe..... . Tylko przy takich
możliwościach co robilibyśmy jako historycy. Ale spróbuję: typ nr jeden to ów
Anonim, który napisał kronikę o pierwszych Piastach i o Bolesławie Krzywoustym.
Bardzo lubię i często wracam do tego źródła, w którym pełno zagadek, a
kronikarz często się droczy z nami, dając do zrozumienia, że wie wiele więcej
niż napisał. Nigdy nie zajmowałem się tym okresem badawczo, ale hobbystycznie
lubię czytać o nim. A z "mojej dziedziny", jeśli w ogóle chciały by
ze mną rozmawiać takie persony, to chętnie poznałbym Bogusława Radziwiłła i
Wincentego Gosiewskiego, ale chyba przede wszystkim Gabriela Wojniłłowicza.
Wiele czasu poświęciłem badaniom nad iście "kmicicową" biografią tego
wybitnego oficera jazdy koronnej z połowy XVII wieku, a i tak udało się
wyświetlić z niej jedynie 16-letni okres po 1648 roku. Jakiś czas temu
zdecydowałem się podsumować wyniki badań i opublikowałem artykuły poświęcone
jemu i linii rodu, z której pochodził. Ciągle trafiam na informacje o nim, ale
nie wnoszą nic nowego, zwłaszcza nie pomagają dowiedzieć się, co działo się z
panem Gabrielem przed 1648 rokiem. Jednak niedawno natrafiłem na notatkę
dowodzącą, że do początku XX wieku zachował się jego testament (kopia?), może
prawidłowo go "namierzam", więc być może i bez rozmowy z rotmistrzem
uda się jeszcze coś dodać do wcześniejszych ustaleń.
4. Z której spośród
swoich publikacji jest Pan najbardziej dumny?
Chyba jak każdy biorąc do ręki swoją świeżą publikację czuję
satysfakcję z wykonanej pracy. Natomiast nie wiem czy z którejś mógłbym być w
ogóle dumny, choć z pewnością są takie które miały znaczenie dla mojej drogi
zawodowej. Na przykład monografia o bitwie pod Prostkami, długo się
zastanawiałem, czy w ogóle powinienem się za nią zabierać. Nieco wcześniej
wydałem już książkę o działaniach wojennych w Prusach Książęcych w czasie
"potopu", w której był już rozdział o tej batalii. Jednak już po jej
ukazaniu się natrafiłem w archiwum w Berlinie na protokoły komisji brandenburskiej
wyjaśniającej przyczyny porażki 8 października 1656, wcześniej przez nikogo nie
wykorzystywane. Długo rozważałem jak wprowadzić je do obiegu naukowego,
wreszcie zdecydowałem się, jak się potem okazało chyba słusznie, ponownie
"zabrać się" za Prostki i napisać osobną książkę na temat tej bitwy.
5. W toku swojej
edukacji i pracy naukowej poznał Pan wielu wybitnych badaczy. Który z nich
wywarł na Panu największy wpływ?
Jestem uczniem Profesora Jaremy Maciszewskiego i to bez
wątpienia on ukształtował mnie jako historyka. Wiele zawdzięczam prof. Janowi
Wimmerowi, którego miałem zaszczyt poznać osobiście, a który udzielił mi wielu
cennych rad oraz prof. Mirosławowi Nagielskiemu. Duże znaczenie miała dla mnie
znajomość z prof. Wiesławem Majewskim, który, za co jestem mu ogromnie
wdzięczny, bardzo przyczynił się do mojego rozwoju jako historyka. Znaczący
wpływ wywarli na mnie także prof. Marek Wagner, Jerzy Maroń, Andrzej Rachuba i
Andrzej Kamieński, ich publikacje wysoko sobie ceniłem, stanowiły dla mnie wzór
prac naukowych, a jednocześnie inspirowały.
6. Dużo młodych ludzi
czerpie aktualnie wiedzę historyczną z memów, filmików na YouTube i blogów
internetowych. Jakie jest Pańskie zdanie na temat tego trendu?
Tak jak wśród "analogowych", klasycznych formach
publikacji, tak i w internetowych są lepsze i gorsze. Wśród
"papierowych" czasopism naukowych czy publicystycznych, czy też w
księgarni, także nie sięgniemy po każdą pozycję. Z tym, że powszechna
dostępność sieci dla osób publikujących sprawia, że mnogość tych publikacji w
większym stopniu nie przekłada się na ich jakość. A największe chyba grono
odbiorców to ludzie młodzi, nie zawsze potrafiący krytycznie odbierać podawane w ten sposób treści historyczne, łatwość
dostępu zaś sprawia, że częściej zaglądają do internetu, niż biblioteki. Wydaje
mi się, że w tym tkwi największy problem.
7. Najważniejsza Pańska rada dla przyszłych
historyków?
Przede wszystkim powinni mieć dużo cierpliwości i
wytrwałości. Historyk spędza dużo czasu w archiwach i bibliotekach, potem na
opracowywaniu materiałów. Choć teraz mamy wiele możliwości związanych z
kopiowaniem zarówno rękopisów, jak i publikacji, można ich coraz więcej znaleźć
w sieci internetowej, która ułatwia również obieg informacji, to i tak historyk
musi swoje "odsiedzieć".
8. W czasie wolnym
najbardziej lubi Pan…
Nie mam jakoś specjalnie zorganizowanego czasu wolnego. Z
reguły to czas dla rodziny, choć od kiedy synowie udali się na studia rzadko są
w domu. Lubię powieści kryminalne, jestem kibicem (nie tylko piłki nożnej),
jeszcze niedawno rzetelnie chodziłem na każdy mecz miejscowego Stomilu Olsztyn,
ale teraz coraz częściej poprzestaję na oglądaniu transmisji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz