Kardynał Hipolit Aldobrandini, który w latach 1588-1589
odbył z ramienia papieskiego poselstwo do Polski, pozostawił po sobie ciekawy opis
tej wizyty. Można tam znaleźć bardzo interesujący opis oddziału jazdy, spotkanego
w lipcu w okolicach Krakowa:
Spotkaliśmy potem
znaczny oddział jazdy tatarskiej, złożony z ludzi walecznych i nieustraszonych,
i w rzeczy samej widać im było z twarzy że takimi byli. Mieli u boku szablę, na
barkach zawieszone łuki i sajdaki, broń której zwyczajnie używają, gdy w rozsypce
ucierają się z nieprzyjacielem. Byli z resztą przystojnie ubrani, wielu z
materyą jedwabną ze skrzydłami na plecach dla straszenia koni, gdy wpadną w
szeregi nieprzyjacielskie, i które im służą także za obronę od cięcia pałaszem.
Oddział ten poprzedzał dworzan królewskich i liczne poczty
magnackie. Kim jednak byli owi skrzydlaci jeźdźcy? Skrzydła skonfundowały redaktorów
wydających w 1864 roku relacje nuncjuszów papieskich, jeden z nich dodał bowiem
przypis, że zapewne nie chodzi i o Tatarów a husarzy. Brak jednak wzmianki o
kopiach, które były tak charakterystyczne dla ‘skrzydlatych jeźdźców’. To że
oddział prowadził kolumnadę dworzan i pocztów prywatnych może wskazywać, że
byli to królewscy Kozacy-Tatarzy, których dla okazji przybrano w skrzydła. Mógł
to być też jeden z oddziałów prywatnych, których sponsor nie skąpił pieniędzy
na barwne ozdoby. Wizerunki lekkich jeźdźców ze skrzydłami znamy przecież
chociażby z holenderskiej relacji z 1627 roku. Tak czy inaczej, chorągiew na
pewno zrobiła wrażenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz