środa, 4 marca 2015

Skacowany, pobity i bez płaszcza


Kilkakrotnie cytowałem zapiski z epoki, mówiące o tym jakim ciężarem dla ludności cywilnej było kwaterujące/maszerujące przez okolicę wojsko – niezależnie od tego czy pochodziło z własnej czy przeciwnej armii. Zdarzało się jednak i tak, że ludność brała sprawiedliwość w swoje ręce. Dziś ciekawa relacja cesarskiego żołnierza z jego pobytu w (nie)gościnnej Westfalii w roku 1642:
Wieczorem nieco [zbyt wiele] wypiłem i rankiem pozostałem daleko za [maszerującym] regimentem bo męczył mnie kac. Trzech chłopów czających się za żywopłotem pobiło mnie dotkliwie, zabierając mi płaszcz, torbę, wszystko [co miałem]. Tylko Opatrzności zawdzięczam to, że nagle uciekli, jakby ich kto gonił, mimo że w okolicy nikogo [poza nami] nie było. Tak oto pobity, bez płaszcza ni torby, powróciłem do regimentu gdzie srogo się ze mnie śmiano.

Przyznać trzeba, że wojakowi temu się upiekło. Maruderzy nie mogli bowiem liczyć na litość ze strony chłopów, nierzadko setki takich żołnierzy ciągnących za armią padało łupem żądnej odwetu ludności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz