Ciekawostka przypadkiem znaleziona, czyli nie ma to jak
przybyć na wesele w doborowej eskorcie…
10 maja 1671 roku odbyły się w Warszawie huczne zaślubiny
jednego z najważniejszych urzędników koronnych. Oto pan Dymitr Jerzy Wiśniowiecki,
hetman polny koronny, pojął za żonę pannę Teofilę Ludwikę Zasławską, siostrzenicę Jana Sobieskiego (widzimy ją na załączonym portrecie). Jak mówiła pewna piosenka: 'miłość to pole bitwy’, więc książę Wiśniowiecki
przybył do Warszawy w dobrej eskorcie. Kiedy wraz z hetmanem wielkim koronnym
Janem Sobieskim wjeżdżali do miasta, poprzedani [byli] różną kawalkatą, której było blisko
tysiąca, przy chorągwiach jednej pancernej, drugiej tatarskiej, 6ciu
węgierskich, 6ciu dragańskich, 2ch rajtarskich, 2ch multańskich[1]. Być
może część z tych oddziałów należała do nadwornych wojsk Sobieskiego, o których
już kiedyś pisałem.
Co ciekawe, cztery dni po zaślubinach do Warszawy przybyła
pani wojewodzina ruska, Gryzelda Konstancja Wiśniowiecka[2],
wdowa po ks. Jeremim Wiśniowieckim i matka króla Michała Korybuta. Jej wjazd
miał miejsce wieczorem – samym mrokiem
przybyła – a kolumnę blisko 20 karet osłaniała zacny pułk wojska: 8 chorągwi piechoty, 4 dragańskich i
Raytaryi J.K.Mci; zapewne wszystkie te jednostki mogły należeć do jednostek
gwardii.
A całe to wojsko zgromadzone w Warszawie na pewno przydałoby
się do zwalczania Tatarów i Kozaków na granicach Korony. Jak widać jednak
priorytety były nieco inne.
Ciekawy opis. A co do konkluzji posta, to jak śpiewał pan Staszewki: "Żelazne prawo oligarchii, kto władzę ma najpierw o nią się martwi" ;)
OdpowiedzUsuńGdybym był królem też bym starał się nie posyłać wojsk na pomoc jawnemu zdrajcy jakim był w tym czasie Jan Sobieski. Jesli już to ruszyłbym je przeciw niemu.
OdpowiedzUsuńPanna Zasławska była siostrzenicą pana hetmana, a nie siostrą.
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej, dziękuję za zwrócenie uwagi. Poprawione :)
Usuń