Nasi pamiętnikarze
XVII-wieczni często wspominają, jak to starali się pochwycić co bogatszych
jeńców, dosiadających lepszych koni – wszak wykup takiego więźnia mógł
przynieść sporo brzęczącej monety, a i dobry koń był wiele wart (zapewne często
więcej niż wykup jeńca). Oczywiście taka praktyka nie była wyłącznością panów
Pasków i Poczobutów, o czym zreferuje nam zaraz w kilku słowach rajtar w
służbie JKM Karola X Gustawa – Hieronim Chrystian Holsten. Tak oto miał sobie
poczynać w starciu z polską jazdą:
Około południa ruszyliśmy wprost na obóz nieprzyjaciela.
Gdy znaleźliśmy się zupełnie blisko, przednie oddziały rozpoczęły harce. Ja
także spostrzegłem kogoś na dobrym koniu, kto dzielnie sobie poczynał.
Wzięliśmy się w obroty. Starałem się bardzo. Gdy przetrzymałem jego dwa
strzały, natarłem z kopyta. Chwyciłem jego konia za cugle i chciałem z nim
szybko odjechać, ponieważ byliśmy pod nieprzyjacielskimi działami. On był
jednak tak rezolutny, że chwycił pistolet za lufę i całą siłą uderzył mnie w
głowę, tak że polała mi się krew z nos i ust. Liczył na to, że mi się wyrwie.
Przybyli mi jednak na pomoc moim towarzysze, chciałem go więc przebić. Zaraz
jednak nadjechał generał Wirtz i ten poprosił go o darowanie życia, ponieważ
był klechą, chociaż dobrym polskim szlachcicem. Zabrałem tylko jego mundur [zapewne błąd tłumaczenie, może chodzić o jakieś odzienie
wierzchnie], on zaś wkrótce wykupił się u
Wirtza za 400 talarów.
Zaciekawił mnie
zwłaszcza fragment o tym jak Holsten wytrzymał dwa strzały z pistoletów. Zapewne
Polak w ferworze walki po prostu fatalnie strzelał i spudłował, gdyż z
późniejszych wspominków wiemy, że Holsten nie nosił napierśnika, a tylko kolet.
Nie ma też wzmianki o fechtunku w tym starciu, czyżby przeciwnika rajtara nie
zdążył wyciągnąć szabli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz