Pisałem ostatnio o opłakanej sytuacji wojsk koronnych w 1670 roku:
Tym razem cofniemy się trzy lata, do września 1667 roku, a hetman Jan Sobieski opisze nam fatalną sytuację podległych mu żołnierzy w tymże roku. Frustracja Sobieskiego jest to oczywista i dość łatwo wytłumaczalna:
(…) wojsko nie w kupie, i że na różne rozdzielone partye, stoi przy fortecach na samej linii. Ja sam z częścią pewną wojska pod Kamieńcem stać będę. Insi Ichmość [wyżsi oficerowie] różnie; z których żadnego nie masz; bo jedni do Krakowa na pogrzeb, jako to JPan Wojewoda Kijowski, Ruski, P. Wda Bełzki, P. Chorąży Koronny, P. Pisarz, P. Strażnik; drudzy po swoich prywatnych do domu rozjechali się potrzebach. A nie tylko ich Ichmość, ale i Officyera żadnego, prócz jednego P. Brion, we wszystkiem nie znalazłby wojsku. Jedni abdankowali [odeszli ze służby], drudzy różnie się rozjechali, nie mając czem sami żyć i swoich żywić regimentów. To taka w Polsce pociecha komendy.
(…) Ostatnie tedy chyba na pożywienie tych ludzi przyjdzie zastawiać koszulę, bo wszyscy się rozjechali. Król daleko: mnie tylko jednemu głowę gryźć będą. Zima zaś następuje, a sejm cale zakazał rozdawać kwater; gdzie się tedy będzie podzieć z tem wojskiem, już i głowy nie staje.
Very sad to read and know....
OdpowiedzUsuńWell, poor soldiers were always suffering the most during such times, officers could find ways to avoid such situation ;)
OdpowiedzUsuń