W 1657 roku, w obliczu wkroczenia na teren Korony wojsk siedmiogrodzkich i kozackich, sprzymierzonych ze Szwedami, wydawało się że sytuacja Rzeczypospolitej jest jeszcze gorsza niż w 1655 roku. Armie koronna i litewska, zaangażowane w walki przeciw koalicji przeciwników, wyglądały może dobrze na papierze, jednak ich faktyczna liczebność była o wiele niższa niż zakładano. Trudy ciągłych działań wojennych, brak żołdu i ekwipunku - wszystko to wpływało na gotowość i liczebność wojska. Jakub Łoś, służący jako towarzysz w chorągwi pancernej margrabiego Władysława Myszkowskiego, dosadnie opisał problemy z jakimi borykały się oddziały dość nużne i głodne którym przyszło walczyć przeciw Siedmiogrodzianom Rakoczego:
(...) bo ktoby był widział naszych goniących Węgrow, sami głodni, jagodami tylko żywi, konie chude, tak dalece, że połowice [połowę] ludzi, co w kompucie byli, poustawali na szlakach; dobrze okryta chorągiew była, pod którą było 20 albo 30 koni: Węgrowie zaś daleko świeżsi i dużsi od naszych byli, i nierownie ich było więcej.
It takes a lot to keep an army in the field....
OdpowiedzUsuń