piątek, 30 grudnia 2011

Dragoni JKM [fragment]

            [fragment kolejnego tekstu o formacjach cudzoziemskich, tym razem o dragonii walczącej w czasie wojny smoleńskiej 1632-1634]

Wśród licznych jednostek autoramentu cudzoziemskiego, jakie w ramach armii króla Władysława IV walczyły w wojnie smoleńskiej, nie mogło zabraknąć i dragonii. Doświadczenia z zakończonej kilka lat wcześniej wojny o ujście Wisły i trwającej właśnie Wojny Trzydziestoletniej pokazały, że jest to bardzo przydatna formacja. Ówcześni dragoni to de facto muszkieterowie poruszający się konno – dzięki czemu byli w stanie towarzyszyć kawalerii w szybkich marszach czy podjazdach – ale walczący po spieszeniu, jak inne oddziały piechoty. Dragonia cieszyła się uznaniem ówczesnych hetmanów – litewskiego Krzysztofa Radziwiłła i koronnego Stanisława Koniecpolskiego – którzy mieli okazję podziwiać zdolności tej formacji i jej żołnierzy w praktyce w czasie walk przeciw Szwedom. Także i nowo obrany monarcha, Władysław IV Waza, cenił sobie dragonię, a dwie kompanie z tej formacji weszły w skład jego wojsk nadwornych.
            To właśnie owi dragoni królewscy zostali już w grudniu 1632 roku wysłani jako wsparcie dla litewskiego hetmana polnego Krzysztofa Radziwiłła, zbierającego swe wojska w obliczu ataku moskiewskiego. Na czele dwóch kornetów (kompanii) stanęli kapitanowie Jakub Murray (Mora, Moore, More, Moraj) i Marwitz (Marenitz, Murmic, Marenicz). Ich oddziały liczyły łącznie 250 lub 300 żołnierzy (różnica w źródłach), z tymże mieli oni w marszu zaciągnąć jeszcze 100 dragonów – zakładany etat to zapewne 400 ludzi, po 200 w każdej z kompanii. Popis tych dwóch jednostek w obozie Radziwiłła podaje nam jednak liczbę 291 ludzi, jak widać nie udało się uzupełnić stanów, a i zapewne poniesiono straty marszowe. W litewskim obozie pod Krasnem dołączyli do zbieranych przez hetmana wojsk – były tam już dwie inne kompanie dragońskie, dowodzone przez wojewodzica smoleńskiego Mikołaja Abramowicza (84 porcje) i Olgierda Kwitynga (100 porcji). Całość sił podległych Radziwiłłowi według popisu z 26 lutego 1633 roku to 4580 koni i porcji, jak więc widzimy dragonia w owych czterech kompaniach, liczących łącznie 475 porcji, stanowiła blisko 10% etatowego stanu jego wojsk.
            Z początkiem marca 1633 roku dragoni wzięli udział w próbie przebicia się posiłków do oblężonego Smoleńska. Na rozkaz hetmana Radziwiłła wybrano z podległych mu chorągwi jazdy 550 żołnierzy – z każdego usarskiego i kozackiego pocztu po jednemu koniu tak jako służyć powinni. Taki wyborowy oddział został następnie wzmocniony 200 dragonami, zapewne z rot królewskich, gdyż na ich czele stali kapitanowie Murray i Marwitz. Grupa ta, dowodzona przez rotmistrza chorągwi kozackiej Jerzego Jurzyca,  miała dostać się do Smoleńska od strony północnej, wzmacniając obrońców a także transportując amunicję i żołd. By zaabsorbować siły oblegające, hetman Radziwiłł chciał zaatakować obóz moskiewski. Mikołaj Abramowicz na czele wzmocnionego pułku jazdy miał poprowadzić ową demonstrację, w skład podległych mu oddziałów wchodziły dwie kompanie dragonii – zapewne jego własna i Kwitynga. O ile atak Abramowicza okazał się sukcesem, gdyż siłom moskiewskim zadano straty i niepokojono obóz na tyle długo, by odciągnąć uwagę sił moskiewskich od północnej strony miasta, o tyle działanie grupy Jurzyca były tylko połowicznie udane. Jego oddział nazbyt rozciągnął się w czasie nocnego marszu, tylko 294 żołnierzy (w tym 100 dragonów) dostało się do Smoleńska. Spora część zawróciła do obozu litewskiego, nie mogąc odnaleźć drogi do miasta. Grupa pod komendą kapitana Marwitza, zapewne w dużej części jego kompania dragonii, po walce z oddziałami moskiewskimi poszła w rozsypkę. Część żołnierzy zginęła, część otoczona przez przeciwnika poszła do niewoli. Los dragonów podzielić miał i ich kapitan, a P. Marwica Kapitana snadź samego żywcem wzięto. Generalnie, mimo poniesionych strat, operację można jednak uznać za udaną, gdyż nawiązano kontakt z obrońcami i wprowadzono posiłki do twierdzy. Dano w ten sposób znać wojskom garnizonu że nie zapomniano o nich i że wojska litewsko-polskie szykują się do odsieczy.

[O dalszych losach dragonii w okresie wojny smoleńskiej już w nowym, 2012, roku…]

2 komentarze:

  1. Witam. Gdzie mogę znaleźć materiały i źródła dotyczące husarii?

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszym początkiem będą prace Radka Sikory, które zawsze mają bogatą bibliografię.

    OdpowiedzUsuń