W lutym 1651 roku hetman polny Marcin Kalinowski poprowadził
ok. 12 000 żołnierzy koronnych na Ukrainę. Mimo początkowych sukcesów,
jego wojska zostały w końcu zmuszone do odwrotu i zamknęły się w Kamieńcu
Podolskim. W maju tegoż roku hetmanowi udało się przedrzeć z Kamieńca pod
Sokal, gdzie król Jan Kazimierz gromadził nowe zaciągi. W diariuszu Stanisława
Oświęcima możemy znaleźć nader przygnębiający opis przybycia zdziesiątkowanego
korpusu Kalinowskiego:
Tegoż dnia[1] P.
Hetman Polny z wojskiem swym, którym całą zimą pracował, przyszedł pod Sokal;
których Król wprzód w szyku stojących rewidował a potym mu się wszystkie pułki
i chorągwi, każda z osobna przed namiotem jegoż według zwyczaju prezentowali.
Było tego wojska zrazu około dwunastu tysięcy, teraz jednak niemasz go więcej
[niż] sześć tysięcy i to lubo zrazu było komunne, teraz barzo nużne i tak sami
ustawicznemi pracami nadwerężeni, jako i konie całe od fatygi znędznione.
Chorągwie, tak polskie jak i cudzoziemskie, barzo kuse; towarzystwa niemało a
czeladzi wielka część piechotą.
Dzięki zapiskom w diariuszu możemy zresztą zobaczyć jak duże
straty poniosła armia: zamieszczałem już na blogu informacje o rajtarii,
piechocie cudzoziemskiej i dragonii. Oczywiście musimy pamiętać, że owa różnica
o 6000 ludzi nie oznacza wyłącznie strat ‘krwawych’, Kalinowski miał bowiem
zostawić w Kamieńcu trzy regimenty piechoty (o etatowej sile 1700 porcji) i
kilka chorągwi jazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz