Dziś na blog znowu zawita Miron Costin, tym razem z
opowiastką o Radu Mihnei za czasów jego drugich rządów w hospodarstwie
mołdawskim (1623-1626). Będzie to nader
mądra opowieść o tym, jak łatwo można dochrapać się zaszczytów i jak jeszcze
szybciej można je utracić. A to wszystko przyprawione, bagatela, makabryczną
liczbą 300 batów. Panie Mironie, prosimy…
Miał wojewoda Radu
sługę, jeszcze ze swego dzieciństwa, którego oceniając, że nie jest z natury
odpowiedni na bojara, mamił zwlekaniem, ale bojarstwa nie dał. Ten, widząc się
poza szeregiem innych, z natury ludzkiej, co zawsze w życiu pilnuje, aby być
wśród tych, którzy stoją na czele, prosił metropolitę i bojarów, aby przemówili
za nim, aby nie został zapomniany, będąc sługą od tak dawnego czasu i
oczekując, aby przy szczęściu swego pana i on znalazł się między ludźmi.
Przemówili bojarzy za nim, aby nie został zapomniany, jako że jest starym
sługą, a słudzy lepiej służą w nadziei zasługi u panów, że pomogą i im wejść
między ludzi. Odpowiedział wojewoda Radu bojarom: "Nie wypada mi abym nie
chciał wypełnić waszego słowa, choć znam naturę tego człowieka i wiem, że nie
jest odpowiedni na bojara, dam jednak [urząd], aby wypełnić, bojarzy, waszą
wolę". Na drugi dzień wezwał go i dał mu komendaturę nad aprodami, która
była w wielkim poważaniu u wojewody Radu i u żadnego hospodara nie byli już
aprodowie dywanu w takim poważaniu; wielu aprodów ubranych było w aksamity i
kabanice ozdobione kuną i lisem. I jeśli do kogoś i do jakiegoś bojara szedł z
listem, na nogach stał bojar, dopóki nie został przeczytany list. Nie minął
tydzień, jak przyszła skarga z miasta do dywanu od jakiejś kobiety na tego
nowego komendanta, że uczynił przemoc i pobił ją w mieście. Przyszedł wojewoda
Radu do bojarów i powiedział im: "Nie mówiłem wam, że ten człowiek nie
nadaje się na bojara?" A do tamtego powiedział: "Ja, bratku, i tak mówiłem,
aby nie dawać ci bojarstwa". I powiedział armaszowi, aby wziął korbacz,
położył i dał mu 300 batów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz