środa, 29 maja 2019

A jako to on chciał być takoż alchymistą



W dzisiejszym wpisie anegdota z 1584 roku. W roli głównej Kacper Geschkau, opat cystersów oliwskich i grupa jego gości. Powiadano, że opat zszedł z tego świata otruty, tu według niemieckiego kronikarza nieco inna teoria. Tak czy inaczej, uważajcie w kuchni moi mili, nigdy nie mieszajcie alchemii z gotowaniem…

Owego Lata Narodzenia Bożego 1584 w Wielki Czwartek, swej zakonnej braci nogi mył, a pragnął się był do owej pracy ze zwykłymi ku napijaniu się towarzyszami znowu podochocić. Piekł był więc sobie węgorza w dziwny sposób: owinąwszy  go w sukno skropione małmazyją w gorącym popiele, obłożonym z dala zarzącym węglem, więc przy stole ci i owi mówili: iże węgórz ten nie dobrze upieczony, to on im na to: iże ma dość olejku piołunkowego, co go to był sobie przywiózł z Francyjej od króla Henryka, a któren ma być dobry na trawienie. A jako to on chciał być takoż alchymistą, to każe swemu, co to przy nim takoż pracował, Szalerowi z Ejslebenu, przynieść bańkę z piołunkowym olejkiem, z tej a z tej półki, i z pod tej a tej liczby, jako mu był powiedział. Zaczym czy Szaler zmylił się w porządku, czy też zasię Opat sam pierwej inny jaki, nie ku zdrowiu olejek na miejsce tego i pod tę liczbę był postawił; to w tem nikt się ni na to ni na to pisać nie może. A gdy Opat bańkę z owym niby olejkiem piołunkowym dostał, drzewiej w swój a pośledź w inne kieliszki po kilka kropel tego olejku, jak to mu zwyczaj, ponalewał;  więc wszyscy pili ten olejek co się patrzy, tak że Opat wraz z niektórym aptekarzem gdańskim na trzeci dzień umarł, a potem dwanaście, co to z nim wspołem pili, w przewodnią niedzielę pochowano.

Mieli grabarze roboty po tej imprezie, oj mieli…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz