wtorek, 23 października 2018

Konia mego kopią dosiągł



Kontynuujemy tydzień z wpisami dotyczącymi wojen Stefana Batorego, dziś znów przenosimy się pod koniec sierpnia 1580 roku pod Wielkie Łuki. Tym razem w roli głównej husarze i moskiewska artyleria. Wspominałem już kiedyś na blogu o przypadkach tzw. „bratobójczego ognia” (‘friendly fire’), ale to chyba będzie pierwszy znany mi przypadek z użyciem kopii…
Opowiada Jan Zborowski, kasztelan gnieźnieński i hetman nadworny koronny, zwycięzca spod Lubiszewa (Lubiszowa) w 1577 roku[1]. Wojska polskie podeszły pod Wielkie Łuki, na co moskiewscy obrońcy uderzyli z dział, bagno blisko wszakże przenieśli, tuż za huffem kule padły. Pachołek z pana Pieniążkowej roty[2] spadł z konia mnie iż się natenczas przed tąż rotą stać trafiło[3], lecąc, konia mego kopią dosiągł, powiadają, że go wiatr od kul zrzucił, ale ja wierzę, że strach, bom ja tak blisko go będąc, wiatru nie czuł, przeciem stał z swym huffem w temże miejscu, aż król JM do mnie posłał, abym ku obozowi się bliżej przymknął.


[1] W 1580 roku dowodził chorągwią złożoną z 310 husarzy i 5 rajtarów.
[2] Prokop Pieniążek, starosta nowotarski, dowodził chorągwią 147 husarzy.
[3] Chorągwie Zborowskiego i Pieniążka wchodziły w skład pułku dowodzonego przez Marcina Kazanowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz