Trochę odpocząłem już po Salute 2014, pora więc na krótką
relację. Tak jak w zeszłym roku do Londynu wybrałem się pociągiem. 4 i pół
godziny jakoś zleciało, zwłaszcza przy pomocy kilku książek Terry’rego
Pratchetta na Kindle’u i muzyce Agnes Obel i Erica Claptona w słuchawkach.
Utrzymywałem też łączność z Konradem „Bossem” Sosińskim, którego w Londynie
odebrała z lotniska główna ekipa i razem ruszyli do Excela, gdzie miała się
odbyć impreza. Znów, jak rok wcześniej, udało mi się dotrzeć na miejsce
praktycznie o tej samej porze co grupa bojowa Wargamera (pozdrawiam całą ekipę:
Konrada, Anię, Łukasza, Kadzika i Marcina!), więc mogłem pomóc przy ustawianiu
stoiska. Uwijaliśmy się jak mrówki, gdyż mieliśmy ograniczony czas (tylko do
17) by ustawić jak najwięcej.
W tym roku, oprócz naszego sztandarowego produktu czyli OiM
(czy raczej – w tym przypadku – BfaS) mieliśmy na stoisku produkty kilku innych
polskich firm. Mam nadzieję, że żadnej nie pominę (jeżeli mi się to zdarzy, to
z góry przepraszam zainteresowanych): Kromlech, Tereny do Gier, Werewolf Miniatures,
MiniMax, Kazrak Miniatures i First to Fight. Do tego także nieco Zvezdy i
różnych różnostek z zaułków magazynu Wargamera. Generalnie było tego od diabła
i trochę.
Wieczorem w piątek zaczęła się nasza eskapada hotelowa. Co
prawda wszystko dobrze się skończyło, chociaż nieco musieliśmy sobie
popodróżować po Londynie. Jedno jest pewnie: Szwelik już nigdy nie będzie
rezerwował hotelu na Salute (żart tylko dla wtajemniczonych…). Kilka browarków
później, nieco dyskusji o nadchodzącym podręczniku „Potop” i nowych figurkach,
po czym pora spać.
W sobotę rano byliśmy w Excelu nieco po 8 rano, mogliśmy
więc dokończyć przygotowanie stoiska i rozgrywek demo (chłopaki przywieźli dwa
podjazdy koronne, jeden szwedzki i jeden turecki). Salute otwierał swoje
podwoje o 10, ale już od 9 zaczęła się formować kolejka do wejścia.
Wykorzystaliśmy ją jako okazję do agresywnego marketingu, rozdając ponad 100
katalogów OiM z dołączonymi modelami
promocyjnymi. Schodziły jak świeże bułeczki.
O 10 się zaczęło i jak zwykle opad szczęki… Tłumy ludzi,
człowiek nie miał czasami chwili na zaczerpnięcie oddechu. Kadzik i Łukasz
prezentowali demo za demem i kiedy tylko mogli pomagali przy sprzedaży, Sosna
dwoił się i troił opróżniając portfele Salutowiczów, a ja snułem się po kątach
i udawałem że pomagam. Nawet czasami udawało mi się coś sprzedać, szok.. Sporo
znajomych twarzy z zeszłego roku; dużo bardzo dobrych opinii na temat gry i
podręcznika co naprawdę cieszy. Wśród kupujących nie tylko Brytyjczycy, ale i
Szwedzi, Holendrzy, Finowie; a nawet nieco bardziej egzotyczni przybysze z
Południowej Afryki czy Turcji. Z armii OiM najlepiej sprzedawali się chyba
Szwedzi, przynajmniej z tych pudełek i blisterków, które sam sprzedawałem. Czas
upływał bardzo szybko, nie wiedzieć kiedy impreza powoli zaczęła się zbliżać ku
końcowi.
Na moje (nie)szczęście wdałem się w pogawędkę z Guyem
Bowersem z
Wargames, Soldiers and
Strategy. Rozmawialiśmy o OiM, ale wymsknęło mi się, że muszę sprawdzić,
czy mają na swoim stoisku książkę
Alba:General and Servant to the Crown. Powiedział że i owszem i to w specjalnej
cenie. Moja zguba była przypieczętowana. Książka do najtańszych nie należy, ale
jest przepiękna i na pewno będę miał z niej dużo pożytku. Dołączyła więc do sterty figurek OiM, które już zadomowiły się w mojej torbie.
Czas zleciał jak z bicza strzelił i oto Salute 2014 dobiegł
końca. Przyszła pora spakować się i ruszyć do hotelu. Po drodze jeszcze bardzo
przyjemna i smaczna kolacja w tajskiej restauracji a potem piwne pogawędki w
hotelowym bunkrze.
Raz jeszcze wielkie podziękowanie dla ekipy z Wargamera za
fantastycznie spędzony czas. Mam nadzieję, że znów damy czadu za rok! Fotek oczywiście w ferworze walki nie zrobiłem, mam nadzieję, że Łukasz wrzuci swoje niedługo na blog.