poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Cały w żelazie, że widać tylko oczy i wargi

Po raz kolejny powitamy na blogu Mirona Costina i jego kronikarskie zapiski. Tym razem bardzo ciekawy, acz nieco wydumany (ech te fryzy…) opis husarii koronnej. Rzecz dotyczy wyprawy Jana Zamoyskiego na Mołdawię w 1600 roku i bitwy pod Bukowem, wojewoda Michał to oczywiście słynny Michał Waleczny.

Jak wspomniano, wojska wojewody Michała nie były przyzwyczajone do tego rodzaju wojsk, jakim była husaria. Ten rodzaj wojsk, jak się rzekło, jest cały w żelazie, że widać tylko oczy i wargi. Wielu zakłada i skrzydła ustawione z piór orlich lub innych wielkich ptaków, a znaczniejsi skóry lamparcie na zbroję. Natomiast słudzy, którzy nie mają skór lamparcich, zakładają kilimy na wzór turecki, zaś na łby koni kładą płytki żelazne, a wielu i na piersi koni dla ochrony od kuł. Nie każdego konia dosiadają husarze, ale tylko największe, ażeby mogły unieść tarę [miara wagi: ok. 125 lub 160 kg] i zawsze konie fryzyjskie z Niemiec albo konie tureckie czystej krwi. W walce nigdy nie poruszają się szybciej niż kłusem, ale tylko przeciw piechocie czy taborowi, przeciw wojskom jazdy lekkiej, jakim są Tatarzy, nigdy nie używa się ich, ponieważ Tatarzy rozpraszają się i [husarze] nie mogą uczynić żadnego użytku z kopii. Kopie ich są długie na osiem łokci z proporcami aż do ziemi. W walce stoją jak mur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz