poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Kąpiel albo o wizycie w Moskwie zapomnij...

Kilka razy cytowałem już na blogu zapiski XVII-wiecznych dyplomatów świadczące o tym, jak ciężki był ich los i jakim przeciwnościom musieli stawiać czoła. Dzisiejszy zapisek należy do kategorii tragikomicznych, a że dotyczy Moskwy i dzieje się w Smoleńsku to i na czasie…
Stefan Franciszek Medeksza, jadąc  z poselstwem do Moskwy, dotarł 21 lutego 1658 roku do Smoleńska. Tam dołączył do grupy innych posłów: cesarskiego, duńskiego i brandenburskiego, oczekujących na prawo wyjazdu do stolicy carskiej. 22 lutego do Smoleńska przybyły gołowa strzelcki Iwan Wasilewicz Duruszkin, przywożąc raczej nietypowy ukaz carski: Aby posłów wszystkich samych w łaźni omyto, a czeladź opłuczono, rzeczy wszystkie wietrzono i kurzono. Car tłumaczył jednak w dodatkowym liście, że to nie sposób bezcześcia, ale dla lepszego się przewietrzenia, ponieważ i poseł ich będąc do Wenecyi przez cara posłany, że tam po inszych prowincyjach powietrze było, toż uczynić musiał.
Medeksza przyjął taki rozkaz z wyraźnym oburzeniem i oczywiście nie chciał się poddać osobliwej kwarantannie, argumentując że to jakiś zwyczaj pogański rozumiem, omywać się i okurzać czystym i niezapowietrzonym będąc.  Zostawił sobie jednak ‘furtkę bezpieczeństwa’ przy tej odmowie, czekając co zrobią pozostali posłowie. Dyplomaci brandenburski i duński – mimo że także zaskoczeni – zdecydowali się jednak poddać okurzaniu czyli też oczyszczeniu, traktując procedurę jako element moskiewskiej polityki pro securitate państwa swego.
Pan Stefan Franciszek, widząc że jego opór tylko przedłuża przystanek w Smoleńsku i nie prowadzi do zakończenia jego misji dyplomatycznej, zdecydował się ostatecznie pójść w ślady kolegów z zachodniej Europy. Com i spełnił zwyczajnie w łaźni się myjąc i czeladź wszystka do jednego się płukała; rzeczy wszystkie na wiatr wywieszałem i więcej godziny na wietrze były, hramoty i listy tudzież papiery kurzyłem; półmiski, talerze, srebro i miedź za ich ukazem umywać kazałem.

Niestety, nasz dyplomata nie wspominał, czy używał brzozowych witek przy kąpieli… Swoją drogą ciekawy to zwyczaj ‘dyplomatyczny’, może i teraz powinno się go przywrócić i wypróbować na niektórych?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz