Listy Jana III
Sobieskiego z jego kampanii wiedeńskiej przynoszą masę niezwykle interesujących
szczegółów dotyczących walk – od opisów starć po drobne anegdoty dotyczące
różnych wydarzeń z otoczenia władcy. Bardzo ciekawe są jego uwagi dotyczące
wyglądu i zachowania sojuszników, niektóre cytowałem już zresztą na blogu.
Dzisiaj fragment listu pisanego o trzeciej w nocy 12 września 1683 roku, tuż przed
decydującą bitwą. Król tak oto pisał w nim elektorów bawarskiego i saskiego:
Zrazu elektorowie obadwaj byli przecię z nami niby
obcy; teraz, jakeśmy się to poczęli zbliżać ku nieprzyjacielowi, niepodobna wyrazić,
jakie z nich mam ukontentowanie: sami zawsze parol ode mnie odbierają i
dziesięć czasem razy pytają, jeśli jeszcze czego nie rozkażę. Saski[1]
poczciwy człowiek, w którego sercu nie masz zdrady. Spadł onegdy nieboraczeńko z
konia i podrapał sobie twarz: jakobyś Wc moje serce patrzała na ową kompanię
kapraliską. Kawalerów kilku mają przy mnie zawsze dla odbierania ordynansów, rajtarów
nawet zbrojnych przysłali po kilkadziesiąt tej nocy, aby stali na koniach przed
namiotem moim; co, moje serce jedyne, racz oznajmić ks. łuckiemu (bo ja nie mam
czasu), który był tego rozumienia, żem z nimi miał zażyć, i z flegmą ich,
wielkiej trudności. Przydali mi do wojska mego polskiego na skrzydło prawe cztery
wielkich regimentów piechoty: owo zgoła, kapitan najprostszy nie mógłby być
posłuszniejszym nad nich i dlatego możemy się spodziewać dobrego przy łasce
bożej skutku, lubo z wielką pracą, bośmy całe rzeczy inaczej znaleźli,
osobliwie w położeniu miejsca, niżeli nas informowano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz