poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Nagroda Darwina z 1679 roku



Kilka razy opisywałem już na blogu staropolskie łowy na niedźwiedzia. W większości przypadków górą był myśliwy, czasem jednak zdarzało się, że tryumfował misiek. Znalazłem taki oto ciekawy i nader niecodzienny wyjątek z 1679 roku, o którym wspomniał Poczobut Odlanicki:

Najmilszy mój brat i przyjaciel, jakiego w tym kraju nie mam i nie miałem, Pan Gabryel Mależewicz, na łowach niedźwiedzich został zabitym nieszczęśliwie, bo bez dyspozycyi i ze swego własnego bandoletu. Bo gdy nie zastał w legowisku niedźwiedzia, temu nie wierząc tym co go w jego jamie szukali, sam do onej wlazł, a bandolet za sobą położył z odłożonym kurkiem; gdzie gdy się zgromadzili przytomni koło owej jamy, nieostrożnie niejakiś Pan Tomkiewicz nastąpił na cyngiel, a nieboszczyk w tym razie był głowę złożył do wychodzenia z pomienionego legowiska, tak go w samą głowę kula uderzyła, że aż mózg prysnął.

[A ilustracyjnie, na początku wpisu, ‘Powrót z polowania’ Johannesa Lingelbacha, ok. 1650-1674, ze zbiorów Rijksmuseum]

1 komentarz: