Marzec zaczniemy od sceny żywcem wyjętej z horroru. Miejsce:
Moskwa, czas: druga połowa stycznia 1606 roku. 18 stycznia doszło do próby
zamachu na cara Dymitra Samozwańca, atak jednak udaremniono a śledztwo
(przeprowadzone za pomocą tortur) wykazało, że nawet wśród moskiewskich
strzelców ze straży carskiej znajdują się spiskowcy. Siedmiu prowodyrów
uwięziono, po czym Dymitr zwołał wszystkich strzelców na apel na Kremlu.
Wygłosił do nich długi apel, twierdząc że to on jest prawowitym i prawdziwym
władcą, wyzywając spiskowców od nikczemników. Strzelcy mieli zapewniać go o
swojej wierności, prosząc go o wyjawienie kto jest jego przeciwnikiem i kto
czyha na jego życie. Kiedy nastrój wśród żołnierzy był już odpowiedni, sam car
zszedł ze sceny a przed strzelcami postawiono siedmiu spiskowców. Zachował się
nader obrazowy opis tej egzekucji (nie czytajcie przy jedzeniu…):
Stało się to w sposób
tak straszliwy, iż nikt nie uwierzyłby temu opowiadaniu. Ponieważ cały ten tłum
nie miał ani broni ani lasek, przeto rzuciwszy się na swe ofiary, rękami
rozrywał je na drobne kawałki. Po tej walce, strzelcy tak dalece krwią byli
zbroczeni, jakby w rzeźni woły zabijali. Byli pomiędzy nimi i tacy, którzy z
zajadłością z jaką psy jelenia ścigają, zębami kawałki ciała wyrywali. Jeden z
nich do tego stopnia posuwał swą zaciekłość, iż oderwał ucho jednej z ofiar i
dopóty trzymał je w zębach, dopóki go zupełnie nie pogryzł. Lwy zgłodniałe nie
srożyłyby się tak nad bezbronnymi jagniętami jak ci ludzie pastwili się nad
swoimi bliźnimi. Po dopełnieniu tej okropnej egzekucji, zawołali:
- Oby, jak ci zdrajcy,
poginęli wszyscy wrogowie Hosudara!
Dymitr zapewne nie przypuszczał, że już za kilka miesięcy i
jego czeka śmierć z rąk tłumu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz